Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Bracia Dalcz i S-ka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Bracia Dalcz i S-ka» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bracia Dalcz i S-ka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bracia Dalcz i S-ka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko zaczęło się od niewielkiego zakładu założonego przez Franza Dalcza wiele lat temu. Stopniowo rodzinna firma rozwinęła się do wielkiej, znakomicie prosperującej fabryki, pod prezesurą Karola Dalcza i zarządem jego brata Wilhelma. Niestety nie każdy ma głowę do interesów.Syn Wilhelma, Zdzisław, najchętniej wymuszałby posłuszeństwo za pomocą bicza. Starsza córka, Ludwika, wyszła za doktora Jachimowskiego, obecnego dyrektora handlowego Zakładów, który ze swoimi nieprzemyślanymi działaniami oraz skłonnością do załatwiania spraw pod stołem zdecydowanie wart jest swego szwagra. Młodsza córka, Halina, beztrosko nawiązuje relacje z kolejnymi mężczyznami, z których każdemu chciałaby załatwić posadę w fabryce. Nie wszystko jednak stracone. Prezes firmy znalazł kogoś godnego stanowiska dyrektorskiego. Z zagranicy przyjeżdża jego syn, wykształcony inżynier, Krzysztof. Choć cokolwiek oschły, to człowiek inteligentny i obeznany ze swoją dziedziną. Mimo rozsądku, nawiązuje jednak bliskie stosunki ze swoją nieco nieporadną sekretarką, Marychną, co szybko prowadzi do rozejścia się po fabryce nieprzychylnych plotek. Oto zatem cała rodzina Dalczów. No, prawie cała. Jest jeszcze Paweł Dalcz, który dawno temu zażądał wydania należnej mu części majątku i przepuścił ją w nieudanych interesach. Żądny władzy, przebiegły, znakomicie znający ludzkie słabości, o umyśle ostrym jak brzytwa. W fabryce nastąpią wielkie zmiany…

Bracia Dalcz i S-ka — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bracia Dalcz i S-ka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nazajutrz tedy Marychna nie poszła do fabryki. Leżała w łóżku i haftowała cyklameny 50 50 cyklamen – ozdobna roślina o dużych, sercowatych liściach i białych, różowych a. czerwonych kwiatach. [przypis edytorski] na laufrze 51 51 laufer (daw.) – bieżnik, podłużna serweta na stół lub ławę. [przypis edytorski] , którego przeznaczeniem miało być upiększenie stolika przed lustrem. Była może piąta, a może kwadrans po, gdy w przedpokoju rozległ się długi dzwonek. Pewno któraś przyjaciółka gospodyni. Marychna słyszała jej kroki, gdy szła otworzyć drzwi, brzęk łańcucha i nagle pukanie do jej pokoju. Więc do niej? Któż to może być?

Weszła gospodyni i powiedziała, że przyszedł jakiś pan i pyta, czy może go panna Jarszówna przyjąć.

– Jaki pan? Przecież leżę w łóżku.

– Taki brunet, elegancki, mówi, że wie o pani chorobie i właśnie przyszedł odwiedzić.

– Boże drogi! – Marychnie zaparło oddech. – Czyżby… Moja pani! Ja sama nie wiem… No, niech pani chyba poprosi… Zaraz, czy ja nie jestem rozczochrana?

– Nie, nie, i koszulka ładna, jak się patrzy, śmiało może pani go przyjąć.

Z tymi słowami gospodyni wybiegła, a w sekundę potem do pokoju wszedł Krzysztof Dalcz. Był nie w codziennym grubym szarym ubraniu, lecz w czarnym wizytowym, w którym wyglądał jeszcze ładniej i jeszcze subtelniej. W ręku trzymał dużą paczkę.

– Dzień dobry pani, jakże się pani czuje? – powiedział tak swobodnie, jakby w jego wizycie nie było nic nadzwyczajnego.

– Och, panie dyrektorze – wyszeptała z trudem.

– Uważałem za swój miły obowiązek odwiedzić panią. No, nie przywita się pani ze mną?

Wyciągnęła rękę, która wyraźnie drżała. Pochylił się i musnął ją bardzo gorącymi ustami, przytrzymując w swojej dłoni.

– Przyniosłem na pociechę czekoladki – powiedział, umieszczając pudło na zastawionym drobiazgami stoliku przy łóżku i przysuwając sobie krzesło.

– Pan dyrektor… doprawdy… ja strasznie dziękuję…

– Pozwoli pani rozpakować? Widzi pani, że ja sam jestem łakomy, i myślałem, że zechce mnie pani poczęstować.

– O, ja sama – zerwała się, lecz nagły ruch wywołał widocznie silny ból, gdyż opadła na poduszkę i pobladła z wyrazem cierpienia na twarzy.

Dalcz, nie mówiąc ani słowa, wstał, nalał do szklanki odrobinę wody, wyjął z kieszeni kamizelki małe srebrne pudełeczko i podał jej białą pastylkę:

– Niech pani to zażyje – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu – to uspokaja wszelkie bóle.

Marychna połknęła lekarstwo.

– Gorzkie – uśmiechnęła się.

– Za kwadrans ból minie – zapewnił, chowając pudełko do kieszeni.

Teraz przypomniała sobie, że już je widziała u niego w fabryce. Pewnego razu, po powrocie z warsztatów, zażył taką pastylkę, wyjaśniając, że ma częste migreny i że tylko to mu pomaga. Rzeczywiście, wyglądał wówczas bardzo blado i miał sine cienie pod swoimi pięknymi oczami.

– Pan dyrektor taki dla mnie dobry – westchnęła.

Milczał chwilę i jakby z namysłem powiedział, ciągnąc słowa:

– Przesadza pani… Zresztą chyba trzeba mieć na świecie kogoś, dla kogo można być dobrym…

I nagle, jakby dla zmienienia tematu rozmowy, zaczął innym tonem:

– Dziś musiałem wraz ze stryjem Wilhelmem reprezentować fabrykę na pogrzebie prezesa Genwajna. Pogrzeb trwał przeszło dwie godziny i nieco przemarzłem…

– Czy to ten Genwajn?… – zapytała Marychna.

– Tak. Z fabryki Scherr i Genwajn… Niegdyś kolega szkolny stryja Wilhelma. Zastrzelił się. Czytała pewno pani w dziennikach.

Marychna nie czytywała w ogóle dzienników. Dawniej, gdy jeszcze pracowała w sekretariacie i mieszkała w Zielonce, o wszystkich ważniejszych zdarzeniach dowiadywała się albo od kolegów, albo od ojczyma, który przy każdej takiej sposobności opowiadał o karierze i koligacjach 52 52 koligacja (z łac.) – pokrewieństwo. [przypis edytorski] omawianej osoby. To była jego pasja. Toteż dzięki niej Marychna dobrze wiedziała, kto to jest Genwajn. Jeżeli ojczym o kimś mówił z dodatkiem słowa „ten” – oznaczało to, że mówi się o znanym i bogatym człowieku.

– Zastrzelił się? Przecież to był już stary człowiek – zauważyła.

– Stary. Starzy też miewają powody do samobójstwa. Podobno firma jego stała na progu bankructwa.

– Jednak, panie dyrektorze, częściej się słyszy o samobójstwach ludzi młodych. Przeważnie z miłości…

– O, nie mówmy o tym. Oboje jesteśmy młodzi – powiedział z uśmiechem – i wcale nie myślimy o… samobójstwie. No, nie lepiej pani?

– Troszkę.

– A bardzo pani niezadowolona, że przyszedłem jej dokuczać?

– Panie dyrektorze – zawołała z taką szczerością wyrzutu w głosie, że aż sama spostrzegła się, że to nie wypada.

– Ładnie tu u pani – powiedział, rozglądając się. – Znać, że ma pani zamiłowania estetyczne. Cóż to pani haftowała?

– To laufer na stolik.

Wziął robotę do ręki i uważnie jej się przyglądał:

– Cyklameny. Robi to pani z dużą wprawą. Piękny haft i temat szczęśliwie pomyślany. Czy pani sama sobie komponuje te rzeczy?

– Sama. O, jeżeli pan dyrektor łaskaw, proszę zobaczyć tam, ta poduszka z paprocią, to też sama sobie wymyśliłam.

Wstał i uważnie przyjrzał się poduszce.

– Ciekawa kompozycja – powiedział. – Ma pani talent w ręku.

– Ale ja jestem gapa – zaśmiała się. – Nudzę pana dyrektora babskimi fatałaszkami. Bardzo przepraszam! Pan na pewno pomyśli, że jestem okropnie niemądra!

– Bynajmniej, jest pani naturalna, a to duża zaleta. No, może teraz zjemy sobie czekoladkę?

Sam rozpakował pudełko i podał jej. Rozmowa przeszła na sprawę dobroci poszczególnych wyrobów cukierniczych, przy czym Marychna zauważyła, że pan Krzysztof istotnie lubi czekoladę. Jadł dużo i ze smakiem. Nieraz słyszała, że mężczyźni lubiący słodycze odznaczają się dobrocią charakteru. Czyż on nie był bardzo dobry? Przynajmniej dla niej? Jakiż dyrektor chciałby odwiedzić swoją sekretarkę podczas choroby? Żeby był stary i brzydki, no to zrozumiałe, ale taki jak on, na niego pewno setkami kobiety lecą. A jednak ona mu się podoba. Na pewno podoba. Po cóż by przychodził?…

Marychna wprawdzie miała dość duże powodzenie u mężczyzn. Na ulicy, w tramwaju czy w pociągu oglądali się za nią i robili do niej słodkie oczy. W nielicznym kółku znajomych nadskakiwał jej ten i ów. Raz nawet jeden student medyk wycałował ją w kącie. Nie opierała się zbytnio, gdyż chciała spróbować, jak to smakuje, ale nie smakowało wcale. I powiedział jej wówczas, że nie jest rozbudzona. Idiota! Innym znowuż razem narzeczony Zosi, jej przyrodniej siostry, po pijanemu zaczął Marychnę ściskać i całować, ale potem został jej tylko niedający się wyrazić wstręt. Miał usta sine i lepkie. Brr… Jakież piękne usta ma Krzysztof Dalcz… Muszą być takie soczyste, jak się to czyta w powieściach…

Rozglądał się po pokoju i powiedział:

– Nie ma pani tu żadnych fotografii.

– Nie mam, bo i czyje mam mieć? Ojczym się nie fotografuje, a więcej nikogo nie mam.

– Jak to, i nigdy nie kochała się pani? Nigdy w pani nikt się nie kochał, kto by zostawił na pamiątkę swoją podobiznę z czułym napisem?

– Nigdy – potrząsnęła głową.

– Dlaczego?

– Nie wiem… Może jestem… nierozbudzona…

Wybuchnął długim, nawet trochę nieprzyjemnym śmiechem. Widocznie powiedziała coś bardzo głupiego. Była na siebie wściekła. Głupia gęś! Co on teraz sobie o niej myśli! Mój Boże, że też jej wyrwało się coś tak niedorzecznego!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bracia Dalcz i S-ka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bracia Dalcz i S-ka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Profesor Wilczur
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Знахарь / Znachor
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dajczer - Asombrosa cercanía
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dajczer - El misterio de la fe
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dajczer - Auméntanos la fe
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Dr. Murek zredukowany
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska
Tadeusz Boy-Żeleński
Dołęga-Mostowicz Tadeusz - Znachor
Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Dołęga-Mostowicz Tadeusz - Profesor Wilczur
Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Отзывы о книге «Bracia Dalcz i S-ka»

Обсуждение, отзывы о книге «Bracia Dalcz i S-ka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x