Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana

Здесь есть возможность читать онлайн «Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziemia obiecana: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziemia obiecana»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść Władysława Reymonta wydana w 1899 roku. Akcja Ziemi Obiecanej rozgrywa się w Łodzi, w latach 80. XIX wieku i opowiada o trzech przedsiębiorcach – Karolu Borowieckiem, Maksie Baumie i Morycu Welcie, którzy wspólnie prowadzą fabrykę.Reymont w swojej powieści nie tylko opisuje kolejne losy trzech fabrykantów, lecz także zwraca uwagę na ważne kwestie społeczne – przede wszystkim na dostosowanie (a raczej niemożliwość dostosowania) do miejskiego życia chłopów, którzy przybyli do Łodzi w celach zarobkowych. Autor podejmuje temat problemów, jakie może nieść ze sobą wyzysk kapitalistyczny. Prawdziwym bohaterem powieści okazuje się szeroko rozumiane miasto – zarówno pod względem społecznym, jak i topograficznym.

Ziemia obiecana — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziemia obiecana», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potworzyły się pewne rafy na tym ruchomym morzu, które siedziały spokojnie, wpatrzone w scenę; były to rodziny przeważnie polskie, których nic nie mogło zaniepokoić, bo nic nie miały do stracenia.

– To bawełna – szepnął Leon do Borowieckiego. – Patrz pan, wełna i inni siedzą prawie spokojnie, są tylko ciekawi. Ja się na tym znam.

– Frumkin w Białymstoku, Lichaczew w Rostowie, Ałpasow w Odessie – klapa! – szepnął Moryc, który skądciś dowiedział się tego.

Wszyscy trzej byli to kupcy en gros 62 62 en gros (fr.) – tu: na wielką skalę. [przypis edytorski] , jedni z największych odbiorców łódzkich.

– Na ile Łódź zaangażowana? – pytał Borowiecki.

Moryc znowu wyszedł i powrócił po kilku minutach, był znacznie bledszy, usta miał skrzywione, oczy świeciły dziwnie; nie mógł ze wzruszenia trafić z binoklami na nos.

– Jest jeszcze jeden. Rogopuło w Odessie. Murowane firmy, same murowane!

– Wysoko leżą?

– Łódź traci ze dwa miliony! – szepnął bardzo poważnie i usiłował włożyć binokle.

– Nie może być – wykrzyknął prawie głośno Borowiecki, zrywając się z miejsca, aż publiczność siedząca za nim, zaczęła stukać i sykać, żeby nie zasłaniał sceny sobą. – Kto ci powiedział?

– Landau, a jak Landau mówi, to Landau wie.

– Kto traci?

– Wszyscy po trochu, a Kessler, Bucholc, Müller najwięcej.

– Ale żeby ich nie podeprzeć, pozwolić na taką klapę.

– Rogopuło uciekł, Lichaczew umarł, zapił się z rozpaczy.

– A Frumkin i Ałpasów?

– Nic nie wiem, mówiłem tyle, co było w depeszy.

Już teraz te wszystkie wieści rozlały się po teatrze, wszyscy wiedzieli o klęsce.

Co chwila widać było, jak ta wiadomość niby bomba wybucha w innej stronie teatru.

Twarze podnosiły się w górę, oczy błyskały, słowa jakieś ostre dźwięczały w powietrzu, krzesła się podnosiły z trzaskiem, wybiegali z pośpiechem do telegrafu i telefonów.

Teatr bardzo opustoszał.

Borowiecki czuł się także zdenerwowanym tą wieścią, sam nic nie tracił, ale tracili wszyscy naokoło niego.

– Wy nic nie tracicie? – zapytał się Maksa Bauma, który znalazłszy miejsce wolne, przysiadł się bliżej niego.

– My nie mamy nic do stracenia prócz honoru, a przecież tym towarem w Łodzi się nie operuje – odpowiedział drwiąco.

– Ładnie Łódź trzeszczy.

– Nastanie ciepły sezon.

– Tak, tak. Straż ogniowa będzie mieć robotę.

– Zrobi się cieplej, to prędzej wiosna będzie.

– Warto by, węgle takie drogie.

– Pan się śmiej zdrów, bo to pana nic nie kosztuje, taka zabawa.

– Bywało tak, bywało. Połowa skręci kark, a druga połowa zarobi.

– Kto najlepiej leży?

– Bucholc, Kessler, Müller.

– Tym się nigdy nic nie stanie, co im kto zrobi.

– Niech ich wszystkich diabli wezmą, co mi to szkodzi, co ja na tym zarobię, że oni mają, albo nie mają.

Tak się krzyżowały uwagi, zapytania, cyfry, spojrzenia prawie wesołe i zadowolone z ruiny innych, przypuszczenia i drwiny.

– Mayer podobno na całe sto tysięcy rubli zaangażowany?

– To mu dobrze zrobi na brzuch, sprzeda konie, będzie chodził pieszo i zaraz schudnie, nie będzie potrzebował już jeździć do Marienbadu.

– Będą tanio do sprzedania różne familijne brylanty.

– Wolkmana może to dobić, on już szedł na pół pary.

– Możesz Robert teraz prosić o rękę jego córki, już cię nie wyrzucą za drzwi.

– Niech jeszcze poczeka.

Tak wrzał parter, tłum.

Królowie siedzieli spokojnie.

Szaja nie spuszczał oczów ze śpiewaczki i jak skończyła, pierwszy zaczął bić brawo, a potem szeptał po cichu z Różą i nieznacznie, gładząc brodę, wskazywał na Knolla, który oparty łokciami o parapet loży, skinął głową na Borowieckiego.

Karol zaraz w pierwszym antrakcie zjawił się u niego.

– Słyszałeś pan?

– Słyszałem – i zaczął wyliczać firmy.

– Głupstwo.

– Głupstwo, dwa miliony rubli na samą Łódź?

– Nie my tracimy; przed chwilą był Bauer i mówił, że jakieś kilkanaście tysięcy.

– W teatrze mówią, że z pół miliona.

– To Szaja tak rozpuszcza pogłoskę, bo on tyle traci. Głupi Żyd.

– W każdym razie odbije się to na Łodzi porządnie, firmy będą lecieć jak muchy.

– Niech zdechną wszyscy, co to nam szkodzi – szeptał zimno i przyglądał się swoim rękom starannie utrzymanym i gonił bezwiednie przymrużonymi oczyma za połyskiem brylantów osadzonych w pierścionku lewej ręki.

– Ja do pana mówię nie jak do naszego człowieka, a jak do przyjaciela. Pan wie, kto musi paść z powodu tego krachu?

– Na pewno nie wymieniają nikogo prawie.

– Mniejsza z tym, zawsze padnie dosyć, a ilu, to zobaczymy jutro, będzie wesoła niedziela.

– Prawdziwe nieszczęście.

– Dla naszej firmy nie, bo pomyśl pan, kto pada – bawełna. Kto pozostaje – my, Szaja i paru innych. Ta parszywa, żydowska, tandetna konkurencja zdechła w połowie, albo zaraz zdechnie, struli się sami. Na jakiś czas będzie nam luźniej. Będziemy robili parę nowych gatunków, które oni robili, no, i będziemy o tyle więcej sprzedawali. Ale to jest bagatelka, kręcą karki, niech kręcą; palą się, niech się palą; oszukują, niech oszukują; my zawsze zostaniemy. To zresztą mało ważne rzeczy, są znacznie ważniejsze, zobaczysz pan niedługo, że połowa fabryk bawełnianych stanie, niedługo, niedługo.

Borowiecki patrzył się na niego i słuchał z pewną niecierpliwością, nie lubił Knolla i jego dumy szalonej, płynącej z poczucia swoich milionów.

Był największym po teściu dorobkiewiczem, w tym świecie dorobkiewiczów najwykształceńszym 63 63 najwykształceńszym – dziś popr.: najbardziej wykształconym. [przypis edytorski] , dobrze wychowanym, przyjemnym w obcowaniu, ale i najbardziej nieubłaganym i najbardziej wyzyskującym pracę, ludzi i wpływy, jakie miał wszędzie.

– Przyjdź pan jutro do nas na obiad, proszę pana w ojca imieniu. A teraz będzie pan łaskaw zobaczyć, która godzina, ja tego nie mogę zrobić aby nie myślano, że mi się gdzie spieszy.

– Za kilka minut jedenasta.

– O której odchodzi kurierski do Warszawy?

– Wpół do pierwszej.

– Mam jeszcze czas. Muszę panu powiedzieć, dlaczego dla mnie te wiadomości o bankructwach, o tym, że Łódź traci dwa miliony, są mało ważne; przyszły bowiem wiadomości znacznie ważniejsze… – urwał nagle. – Ja mówię do szlachcica?

– Zdaje mi się, ale nie rozumiem związku…

– Zaraz pan zrozumiesz. Pan jest naszym przyjacielem, my panu nigdy nie zapomnimy tego, że pan podniósł naszą drukarnię. – Widzi pan przed godziną donieśli depeszą z Petersburga o bardzo ważnej sprawie, o tym, że… że ja muszę tam jechać zaraz, ale w zupełnej tajemnicy.

Dokończył spiesznie i nie powiedział tego, co chciał powiedzieć, powstrzymał go wzrok Borowieckiego zimny i podejrzliwy, który go przewiercał tak na wskroś, że Knoll poruszył się niespokojnie, poprawił szpilkę w krawacie i popatrzył na lożę naprzeciwko.

– Ta Zukerowa to śliczna kobieta.

– Ma ładne brylanty.

– Więc pan jutro przyjdzie do starego?

– Ależ z pewnością.

– Ma on tam jakiś specjalny interes. Pan już wychodzi, to poproszę o jedno, może pan zechce powiedzieć mojemu stangretowi, żeby czekał na mnie na Przejazd. No, do widzenia, za kilka dni będę. Więc tajemnica, panie Borowiecki.

– Najzupełniejsza.

Borowiecki wyszedł z uczuciem zawodu. Czuł, że Knoll nie powiedział mu wszystkiego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziemia obiecana»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziemia obiecana» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Władysław Stanisław Reymont - Chłopi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Fermenty
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Komediantka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Orka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Przy robocie
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Tomek Baran
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Reymont Władysław - Lili
Reymont Władysław
Отзывы о книге «Ziemia obiecana»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziemia obiecana» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x