Kornel Makuszyński - Szaleństwa Panny Ewy

Здесь есть возможность читать онлайн «Kornel Makuszyński - Szaleństwa Panny Ewy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детская проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szaleństwa Panny Ewy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szaleństwa Panny Ewy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przygody szesnastoletniej Ewy zaczynają się od ucieczki przez okno od opiekunki u której umieścił ją ojciec, wyjeżdzając za granicę. Do jego powrotu Ewa zdąży wiele narozrabiać ale również pomóc nowym znajomym wyjść z tarapatów.

Szaleństwa Panny Ewy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szaleństwa Panny Ewy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pierwsza, jak się zresztą rozumie należało spodziewać, powróciła do przytomności ciocia i zapytała wcale roztropnie:

– Ewciu, czemu ty właściwie płaczesz?

Dziewczyna spojrzała na nią z oczywistym zdumieniem i rzekła lejąc łzy na słowa jak deszcz na kwiaty:

– A czemu ciocia płacze?

– Bo ty płaczesz!

Wynikało z tego, że skoro jedna kobieta płacze, druga bez namysłu też to uczynić powinna, inaczej nie będzie żadnej na świecie solidarności.

Nie to jednakże było najważniejsze. Szczytem wzniosłości był udział Rolmopsa w pospolitym ruszeniu serc. Paskudny kundel widząc splecione boleśnie ramiona i głowę ukochanej pani na miękkim posłaniu piersi cioci, słysząc rzewną muzykę i smutne narzekania najpierw szczeknął krótko, jakby strojąc ton, po czym zawył wzruszająco, przeciągle i tak smutno, jak gdyby mu miało pęknąć złodziejskie serce. Taka już jest psia dola, że dobre chęci nigdy nie zostaną należycie zrozumiane, ciocia bowiem posadziwszy łagodnie Ewcię na fotelu rzuciła w śpiewającego żałobnie psa najpierw gniewne spojrzenie, a potem książkę z wierszami, której nikt nie przeczytał, ale którą zawsze ciskano w Rolmopsa. Niepozorny ten ruch był jakby hasłem powrotu do rzeczywistości i do zakończenie smutnej opery.

Ciocia skorzystała z chwili i poczęła dobywać z bogatego spichrza słowa dojrzałej rozwagi. Chociaż nie uległo wątpliwości, że gdyby żyła w historycznym okresie "pięciu panien mądrych i pięciu głupich", nie zaliczono by jej przenigdy do serii pierwszej, w tej chwili, wiedziona tajemną wiedzą mająca siedlisko w sercu, znalazła od razu właściwą drogę. Rzekła do Ewci:

– Pomyśl, drogie dziecko, ilu nieszczęśliwych ludzi ocali twój ojciec!

Ewcia przymknęła wilgotne oczy, jak gdyby ujrzała z nagła błyskawicę.

– I jaką zdobędzie sławę!

Druga świetlna błyskawica przebiegła przez niebo.

– Do nikogo się nie zwrócili – mówiła ciocia jakby w natchnieniu. – Nikogo się nie wołali: ani Francuza, ani Anglika, ani Włocha, tylko Polaka! Słyszysz, dziecko?

– Słyszę!

Oczy dziewczęce szybko schną po ulewie łez i oczy Ewci patrzyły już promieniście. Czuła, jak rozżalone w niej serce uśmiecha się radośnie.

Rozpoczęła z ciocią rozmowę długą i złożoną z samych wykrzykników. Okazało się po godzinie (siedemdziesiąt siedem słów na minutę), że obowiązkiem Ewci jest mężnie przecierpieć rozstanie i rozłąkę, że obowiązkiem Polki jest gorące zachęcenie Polaka, aby imię polskie rozsławił i nie gryzł się w tym czasie myślą o córce, bo córka da sobie radę, mając w odwadze kobietę tak wspaniałą i niezastąpioną jak ciocia (wieś Koliba, poczta Maków, woj. krakowskie, u państwa Janeckich, dwór).

Pan Tyszowski był zdumiony najczulszym powitaniem, gdy przybył do domu niemal chyłkiem w oczekiwaniu burzy. Mało brakło, aby Ewcia powitała go po chińsku. Mrugnął porozumiewawczo w stronę cioci i wyraźnie szczęśliwy począł tłumaczyć dziewczynie, że czas przebieży szybko, a powrót będzie tryumfalny. Od tej chwili dom katolicki i chrześcijański nabrał cech pogańsko-chińskich. Temat każdej rozmowy miał warkocz i skośne oczy.

– Tatusiu! – mówiła Ewcia. – Uważaj abyś nie zjadł psa.

Ciocia krzyknęła z wyraźnym niesmakiem, a paskudny kundel najeżył się i począł pilnie nasłuchiwać.

– Niech się ciocia nie oburza, bo tam psie mięso uważane jest za przysmak. Opowiadają, że pewien europejski dyplomata posłał mandarynowi pięknego psa rzadkiej rasy. Nazajutrz otrzymał list, w którym mandaryn, gorąco dziękując, pisał, że nie jadł dotąd równie smacznej psiny. O, czy cioci słabo?

– Przestań, na Boga, przestań! – jęczała ciocia.

– Dobrze. A czy wiesz, ojcze Hieronimie, jak należy być grzecznym po chińsku?

– Nie wiem, córko Ewo! Ale skąd ty wiesz o tym?

– Zdobyłam przedziwnie mądrą księgę o chińskich obyczajach. Dowiedz się przeto, że skoro chcesz być grzecznym po chińsku, zmieszaj zawsze się z błotem, a pod niebiosy wysławiaj tego, z którym rozmawiasz. Gdybyś mówił o swej szlachetnej i nieporównywalnej córce Ewie, będziesz musiał, choćby ci serce pękało z boleści, nazwać ją "głupim prosięciem".

– Ha! Nigdy tego nie uczynię!

– W takim razie będziesz uchodził za gbura. Co kraj, to obyczaj. Przeczytałam w tej rozkosznej książce o takim zdarzeniu: raz pewien Chińczyk odziany w najświetniejszą swoją szatę przyszedł do pewnego domu, w którym na belce pułapu stało naczynie z oliwą, a oliwę chłeptał szczur. Przestraszony szczur, uciekając, przewrócił naczynie z oliwą na gościa, którego najświetniejsze odzienie w straszliwym znalazło się stanie. Gość wpadł we wściekłość, a wtem wchodzi gospodarz. Gość odrobił nakazaną ilość ukłonów i z uprzejmym uśmiechem powiada: "O panie! W chwili gdy wchodziłem do twego szanownego domu, przestraszyłem niepotrzebnie twego szanownego szczura, który w ucieczce przewrócił twoje szanowne naczynie z oliwą na moją nędzną szatę, co tłumaczy pogardy godny stan, w jakim śmiem się znajdować w twoim szanownym domu!"

– O szanowny idiota! – rzekła ciocia z goryczą.

– Ciociu! cicho… Chińczycy słyszą, jak trawa rośnie – rzekł śmiejąc się pan Hieronim. – A jedno chińskie przysłowie powiada: "Gdy masz przejść w bród przez rzekę, nie mów źle o matce krokodyla!"

Ciocia nie mogła pojąć, dlaczego pan Tyszowski ma przechodzić w bród przez chińskie rzeki i dlaczego krokodyle podsłuchują, co ludzie mówią o ich matkach. Miała już zresztą dość chińszczyzny, szanownych szczurów i szanownych psów, przeznaczonych na pieczyste; dręczyła ją natomiast sprawa, dokąd się odda Ewcię "na przechowanie". Odbyła na ten temat wiele poufnych konferencji z własną duszą, z wieloma ludźmi i wreszcie z Tyszowskim. Ponieważ ojciec dżumy, wuj cholery i bliski krewny tyfusa niczego nie wymyślił (co było przewidziane), ciocia rzekła mu dnia jednego:

– Nie ma innej rady – Ewcia zamieszka u Szymbartów!

– Oj, ciociu! – zakrzyknął Tyszowski i tak się skrzywił, jakby już jadł obiad u prawowiernego Chińczyka i popijał octem.

Rozdział trzeci

Przy którego czytaniu oczy się łzawią jak przy obieraniu cebuli.

Gdybym opisał pożegnanie Ewci z ciocią, mogłoby "na pęknięcie serca" zginąć siedemdziesięciu siedmiu czytelników. Gdybym się lekkomyślnie ważył na opisanie sceny rozłąki Ewci z ojcem, zginęłoby w ten sam żałosny sposób siedemset siedemdziesięciu siedmiu czytelników, którzy mi nieopatrznie zaufali. Byłoby przeto rzeczą słuszną, gdyby władze, powołane do ochrony zdrowia i życia obywateli, kazały spalić tak żałosną książkę, a przy jednym ognisku jej autora. Zamilknij przeto serce moje!

Zdławiwszy boleść moją powiedzieć to jedynie, że Ewcia Tyszowska wraz z kundlem Rolmopsem została przeniesiona do państwa Szymbartów, mieszkających w tym samym domu w którym mieszkał Tyszowski, tylko że nie na wysokim parterze, przy bardzo cichej bocznej uliczce.

Mieszkania w warszawskiej kamienicy niczym się od siebie nie różnią; w każdym z nich pokój tzw. "stołowy" jest należycie ciemny z tego zapewne powodu, aby nikt nie mógł dojrzeć, co zjada, bo czasem, gdyby ujrzał, odeszłaby go ochota do jedzenia. Ów "pokój stołowy" posiada balkon wiszący nad studnią podwórza, a rangę mieszkania poznaje się po tym, co wisi lub leży na tym balkonie: przeto w zimowym czasie na balkonie pysznego pierwszego piętra wiszą trzy zmarzłe na kość zajęcze zwłoki, na drugim piętrze wiszą głowami na dół już tylko dwa zające, a na trzecim piętrze nie wisi żaden zając. W lecie natomiast następuje przedziwna zmiana dekoracji: na trzecim piętrze płoną na balkonie trzy pelargonie, na drugim stoi beczka z kiszonymi ogórkami, a na wspaniałym pierwszym piętrze balia do prania. Ewcia została przeniesiona z "balkonu dwóch zajęcy" na sam dół czeluści, na balkon, na którym ze względu na pobliże ziemi i ludzi żaden zwierz martwy i jadalny nie mógłby się zachować. Skromne meble pana Tyszowskiego oddano na skład, Ewcia zaś zabrała ze sobą książki, odzież, fotografie i złamane serce. Mądry kundel szedł również jak na ścięcie, podkuliwszy pod siebie kosmaty ogon i jęczał bezgłośnie w kosmatej duszy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szaleństwa Panny Ewy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szaleństwa Panny Ewy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szaleństwa Panny Ewy»

Обсуждение, отзывы о книге «Szaleństwa Panny Ewy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x