ROZDZIAŁ 4: NAUKA I RELIGIA
Od wieków na Zachodzie obserwujemy nieustanne walki wytaczane sobie nawzajem przez religię i naukę. Długo religia była wystarczająco potężna, by odnosić zwycięstwa; to ona dyktowała swoje prawa do tego stopnia, że potępiała niektóre odkrycia pod pretekstem, iż podważały treści biblijne czy dogmaty Kościoła. A śmiałek, który miał odwagę na przykład poddać w wątpliwość, że Bóg stworzył świat w sześć dni albo twierdzić, że ziemia kręci się wokół słońca, ryzykował spalenie na stosie. Potem powoli sytuacja się odwróciła: wraz ze swoim postępem nauka wzięła górę i zemściła się doprowadzając do ośmieszenia religii, która została zmuszona do odtrąbienia odwrotu. Dzisiaj wszyscy przyznają, że religia utraciła swoje wpływy; niektórzy oczywiście tego żałują, podczas gdy inni się z tego cieszą. Ale żałować czy się cieszyć nie odpowie na pytania niepokojące ludzkość.
Aby uprościć, powiemy, że nauka dotyczy świata widzialnego, a religia świata niewidzialnego; niezrozumienie, jakie panuje między ludźmi nauki i ludźmi wiary bierze się stąd, że jedni opierają swoje stwierdzenia na rzeczywistości widzialnej, obiektywnej, a drudzy na rzeczywistości niewidzialnej, subiektywnej. Ale jedni i drudzy posiadają niekompletny punkt widzenia, ponieważ każdy ze swej strony ma tendencję do faworyzowania jednego aspektu rzeczy ze szkodą dla drugiego.
Wszechświat jest jednością, którą możemy uchwycić z zewnątrz przez naukę a od wewnątrz przez religię, bowiem istota ludzka sama jest jednością, która ma możność żyć jednocześnie w świecie obiektywnym i w świecie subiektywnym. Nauka i religia nie powinny się więc zwalczać, ale uzupełniać. Zresztą, to nie nauka zwalcza religię czy odwrotnie: to naukowcy i ludzie wiary ścierają się, ponieważ posiadają tylko część wiedzy.
Tak jak religia nie mogła unicestwić nauki, tak nauka nie będzie mogła unicestwić religii, bo są oparte na identycznych prawach. Nie ma między nimi ani oddzielenia ani sprzeczności. Podziały i sprzeczności istnieją jedynie w głowach ignorantów, którzy nie wiedzą, jak Bóg stworzył świat. Dobrze rozumiana nauka może tylko pomóc wierzącym w skupieniu się na najważniejszym, a religia, też dobrze rozumiana, nadaje prawdziwy wymiar nauce. Każda ma swoją funkcję, i powinny sobie pomagać, a nie sobą pogardzać, odrzucać się i usiłować się zniszczyć nawzajem. Zresztą i tak im się to nie uda.
Starcia te są po prostu działaniami sterylnymi i straconym czasem. Odtąd w każdym człowieku powinien być i człowiek religijny i naukowiec. Aby religia i nauka nie zwalczały się w życiu społecznym, muszą przestać się zwalczać w istocie ludzkiej. Bo tu dokonują się największe szkody. Kiedy człowiek wiary przeciwstawia się człowiekowi nauki – czy na odwrót – myśli, że atakuje zewnętrznego przeciwnika. Ależ skąd, atakuje samego siebie.
Niewierzący wyobrażają sobie religię w sposób błędny; zresztą, nawet wierzący w swej większości mają o niej nieprawidłowe wyobrażenie, ponieważ sprowadzają ją najczęściej do zbioru dogmatów i obrzędów. W rzeczywistości religia jest najpierw nauką opartą na znajomości istoty ludzkiej takiej, jaka została stworzona na obraz Boga. Można więc powiedzieć, że podstawy religii są wpisane w samą istotę ludzką. Stwarzając człowieka, Bóg odcisnął na nim swą pieczęć, i człowiek, niezależnie co zrobi, nie może się od niej uwolnić, to znak wpisany w jego budowę. Z tego punktu widzenia człowiek nie jest absolutnie wolny, nie może umknąć temu oznaczeniu, i temu schematowi, według którego zbudowana jest cała jego istota. Natomiast największa wolność została mu dana, by przejawił boskie przeznaczenie, które nosi w sobie. W ten sposób przejawia się różnorodność religii, które w zależności od epok i miejsc przyjęły najbardziej zróżnicowane i bogate formy.
Człowiek nauki powie wam, że przyjmuje jako prawdziwe i godne uwagi tylko to, co mógł zaobserwować, policzyć, zmierzyć, porównać, zaklasyfikować; cała reszta jest wątpliwa i powinno się ją odłożyć na bok. Bardzo dobrze, ale to niezmiernie redukuje jego pole świadomości. Bo dwie trzecie (mówmy dwie trzecie) życia człowieka zajmują działania, których nikt nie waży, ani nie mierzy. A tak, dwie trzecie czasu, żyje się po prostu, to wszystko. I jeśli to życie nie zasługuje ani na uwagę ani zainteresowanie, można zapytać, dlaczego naukowiec dalej żyje. Oddycha, je, pije, śpi, chodzi, myśli, czuje, odczuwa, pragnie, spotyka ludzi, rozmawia z nimi, nawet ich całuje, i nie pyta, czy robi to wszystko naukowo. Jak zgadza się na takie życie w wielkiej części nienaukowe? Powinien odmówić!
Nadając wartość naukowej wizji świata, która stawia na pierwszym miejscu badanie natury, a więc badanie świata fizycznego, świata będącego na zewnątrz nich, który jest jedynie materialnym okryciem ich głębokiego ja, ludzie gubią się na peryferiach swej istoty. Nie zdają sobie sprawy, że tracą oto swoje centrum, ten punkt nie tylko utrzymujący ich w równowadze, ale łączący ich ze Źródłem życia powszechnego. Oczywiście nie jest im zabronione uważać wszechświat za olbrzymie pole poszukiwań i doświadczeń, które Stwórca postawił do ich dyspozycji. Ale to nie rzucając się głową do przodu w fizykę, chemię, biologię, zoologię, astronomię itp. zakosztują smaku życia boskiego. Gdy są tak bardzo zajęci zaspokajaniem wszelkiej swojej ciekawości, czas mija, i ich życie odchodzi i słabną.
Niezależnie od możliwości badania i wykorzystania materii, jakie stają przed naukowcami, po okresie zachwytu wywołanym własnymi odkryciami zaczną odczuwać wiejącą stamtąd pustkę. Bo nic, co intelekt może dotknąć, ogarnąć, objąć, zrozumieć nie jest w stanie nas w pełni usatysfakcjonować. Tylko ogrom, tajemnica, niewidzialne, niedotykalne, wszystko, czego się nie zna, może zaspokoić i wypełnić ludzką duszę. Tam jest prawdziwa nauka.
Prawdziwa nauka nie jest wytworem osiągnięć intelektu, jest wiedzą dotyczącą istoty ludzkiej, jej struktury psychicznej i duchowej, jej ciał subtelnych, najwznioślejszych dążeń, i jej więzi z całym wszechświatem. Nie należy odrzucać zjawisk pod pretekstem, że nie należą do kategorii tego, co można obserwować i policzyć. Życie duchowe traktowane jest jako zjawisko nienaukowe. Powiedzmy. Ale jeśli chcecie zawsze pozostawać w niezadowoleniu i pustce, zajmujcie się tylko tym, co uważane jest za ,,naukowe”.
Wraz ze swym rozwojem nauka sądziła, że będzie mogła wszystko wyjaśnić i przynieść rozwiązania wszystkich problemów ludzkości. Przyniosła istotnie wielką poprawę w licznych dziedzinach, ale nie można stwierdzić, że dogłębnie poprawiła kondycję ludzką, bo dotyczy tylko świata fizycznego, i troszkę świata psychicznego; nie dotyka duszy i ducha, co jest normalne, to nie jej dziedzina. Dzięki nadzwyczaj precyzyjnym urządzeniom, w krótkim czasie poczyniła niesłychane odkrycia zarówno w obszarze makro nieskończoności jak i mikro, i te odkrycia wywołały w niektórych ludziach złudzenie, że nauka będzie mogła zająć miejsce religii. Ale iluż astronautów przemierza przestrzeń kosmiczną, z której przez tysiąclecia ludzie uczynili siedzibę Boga, iluż fizyków przenika tajemnice materii, iluż biologów uzyskuje coraz większą władzę nad życiem, ale to nie wystarcza, by człowiek mógł sądzić, że jest równy Bogu, ogłaszać, że On nie istnieje, albo że On umarł, i że Stworzenie jest tylko skutkiem przypadku.
Wszystkich tych filozofów i naukowców uważających, że wszechświat i człowiek są wytworem przypadku, kładę do jednego worka z tymi wierzącymi, którzy oczekują zbiorów, gdy nic nie zasiali. Tak, w obu przypadkach występuje ten sam błąd: w pierwszym chodzi o skutki bez przyczyn, w drugim o twórczość bez autora. Nie szkodzi, że tzw. inteligentni i uczeni ludzie drwią z naiwności wierzących: ich przekonania są tak samo śmieszne.
Читать дальше