Jupe uśmiechnął się.
– Tak. Ale choć wiedział o istnieniu tunelu, nigdy nie udało mu się ustalić, gdzie on się znajduje. Znał tylko pierwszą jaskinię i zastawione deskami przejście do małej pieczary. Bez przerwy węszył po okolicy, toteż Shelby'ego i Morganów bardziej niepokoiła jego osoba niż my trzej. Może dlatego, iż Carter czuł, zdaje się, że dzieje się coś niezwykłego i zawsze nosił przy sobie tę wielką strzelbę.
Kiedy stwierdził, że zawaliły się schody w pobliżu jego domu, zaniepokoił się tym i zszedł na dół, aby wybadać, co to takiego. Właśnie wtedy omal nie rozdeptał Pete'a w małej pieczarze.
Pan Shelby powiedział nam, że wejście do niej zostało najwyraźniej zastawione deskami przez przemytników czy piratów już dawno temu. Doszedł do wniosku, że to oni urządzili także następne przejście, zasłonięte ruchomą kamienną płytą. Odnalazł je przez przypadek, tak jak i my. Stwierdziwszy, że niektóre stare deski były spróchniałe, zastąpił je kawałkiem sklejki. Bał się, że ktoś mógłby odkryć istnienie mechanizmu otwierającego przejście do dużej groty i tunelu. Chciał zachować je wyłącznie do własnej dyspozycji, jako wyjście zapasowe, toteż nigdy nie poinformował o nim braci Morganów.
– Pomogliście więc Arthurowi Shelby'emu pozanosić złote sztaby z powrotem do piwnic banku?
– Nie – odezwał się Bob. – Nie skorzystał z naszej oferty. Podziękował nam i stwierdził, że bierze to na siebie. Nie chciał nas mieszać w jakikolwiek sposób w tę kryminalną aferę. Wniósł tylko złote sztaby do środka i porozrzucał je byle jak. Zrobił to dla żartu. A potem załatał wydrążoną w ścianie dziurę. Przypuszczam, że dyrekcja banku odkryje po wszystkim, że jego podziemia stykają się z tunelem. My w każdym razie nikomu o tym nie powiedzieliśmy, nawet panu Allenowi.
Pan Hitchcock skinął potakująco głową.
– Jeśli się weźmie pod uwagę inżynierskie talenty pana Shelby'ego, wszystko mogło się odbyć tak, jak mówicie. Głównie dzięki temu, że historia Seaside nie miała dla niego żadnych tajemnic.
– Tak – przyznał Jupe. – A także i to, co dzieje się w tym mieście obecnie. Przez cały czas wiedział on dokładnie, do których banków można się dostać z tunelu.
– Rzeczywiście. Wciąż jednak dręczy mnie jedna mała sprawa. Powiedzieliście mi, że mój przyjaciel Henry świadomie kłamał twierdząc, że widział smoka wchodzącego do jaskini, podczas gdy było to całkiem niemożliwe.
– Och, przepraszam za tę pomyłkę – wyjaśnił Jupe. – Pan Allen tak był przejęty utratą psa, że zapomniał, jak było naprawdę. W rzeczywistości stał wtedy nie na krawędzi urwiska, ale w połowie schodów. Czy ma pan coś jeszcze?
– Nie, moi drodzy. Bardzo bym chciał poznać kiedyś tego Shelby'ego. Człowiek na tyle pomysłowy i dowcipny, aby napędzić stracha takim trzem urwisom jak wy, byłby doskonałym kandydatem na bohatera mojej następnej książki.
– Przeczytalibyśmy ją z przyjemnością – oświadczył Jupe. Bob i Pete skinęli głowami na znak, że zgadzają się z nim całkowicie.
Pierwszy Detektyw podniósł się z krzesła.
– Może już lepiej pójdziemy. Zabraliśmy panu aż za wiele czasu.
Zadowoleni z siebie chłopcy ruszyli do wyjścia. W chwilę potem nie było po nich śladu.
– Hmmm – mruknął do siebie Alfred Hitchcock. – Zastanawiam się, czy pan Shelby nie zechciałby pożyczyć mi tego wspaniałego smoka. Właśnie kupiłem z myślą o wakacjach kempingowy samochód, wielki jak autobus, i zanim wyjadę nim na autostradę Zachodniego Wybrzeża, powinienem może poćwiczyć najpierw podwójne wysprzęglanie w wielkiej grocie, za kierownicą tego potwora!