W Esagili i innych świątyniach Babilonu zarządzono uroczyste modły. Dziękowano Mardukowi za zwycięstwo i proszono, by nadal błogosławił oręż babiloński. Tysiące ludzi brało udział w tych uroczystościach.
Sam król Szamaszerib we wspaniałym stroju, z całą świtą dygnitarzy dworu i arcykapłanów objeżdżał mury miejskie, wypowiadając słowa uznania dla dzielnych żołnierzy i obiecując im łaskę boga Marduka. Bóg Marduk ochroni przecież swoje miasto, „Wrota Boga”, jak brzmiała najstarsza nazwa Babilonu. Wygubi Persów, bo zaledwie nieliczni ujrzą jeszcze swoje ojczyste stepy. Pycha i zuchwałość Kserksesa zostaną starte w proch i pył.
Tego dnia nastroje w wojsku i całym mieście były wspaniałe. Do armii zgłosili się znowu liczni ochotnicy.
Przez następne cztery dni Persowie nie objawiali – specjalnej aktywności. Z murów widać było, jak naprawiają uszkodzony sprzęt wojenny i budują nowe machiny oblężnicze. Dopiero piątego dnia ruszyli do ataku.
Ale czy to wojsko króla Kserksesa walczyło bez wiary w zwycięstwo, czy też Babilończycy nabrali ufności we własne siły, dość że chociaż dowódcy perscy gnali pod mury miasta dziesiątki tysięcy ludzi, szturm został odparty łatwiej niż poprzedni, zaś napastnicy ponieśli większe straty.
Po tym drugim ataku zapanował dłuższy spokój. Babilończycy nie tracili czasu: umacniano fortyfikacje, naprawiano broń, szykując się do dłuższego oblężenia. Na szczęście głód miastu nie groził, zgromadzono bowiem ogromne zapasy żywności.
Pomimo szczelnej blokady, prawie każdej nocy ktoś przekradał się do oblężonego miasta. W wojsku perskim służyło przecież wielu żołnierzy pochodzących z Babilonii, a nawet z samej stolicy. Oni to najczęściej dezerterowali z wrogich szeregów, przynosząc wieści, że w obozie perskim źle się zaczyna dziać. Niektóre oddziały, zwłaszcza te z dalekich satrapii, wręcz odmawiają wykonywania rozkazów i zapowiadają, że nie pójdą do następnego ataku. Naczelny wódz, Megabyzos, podobno popadł w niełaskę. Wielu wyższych wojskowych i dostojników dworu zaczyna doradzać Kserksesowi, aby odstąpił od oblężenia i rozpoczął rokowania pokojowe.
Król Szamaszerib triumfował. Wszystko potwierdzało, że jego proroctwa się spełnią i że Persowie zostaną ze szczętem pobici pod Babilonem.
Pewnego dnia żołnierze pełniący straż przy południowej bramie (między innymi i Zukatan) ujrzeli niezwykły widok. W ich kierunku pędził galopem jakiś jeździec w bogatym stroju, a cały oddział „nieśmiertelnych” go ścigał, usiłując z łuków trafić uciekiniera. Zukatan, widząc, że pościg się zbliża, chwycił za broń. Jego strzała trafiła konia, tak że jeden z „nieśmiertelnych” runął na ziemię. Wtedy pozostali, przekonani zapewne, że dostali się w pole obstrzału, szybko zawrócili, i uciekinier dopadł bramy.
Jego widok mógł poruszyć serca nawet najbardziej zahartowanych w boju żołnierzy. Zamiast nosa i uszu miał wielkie ziejące krwią rany, głowę ogolono mu do skóry, jak niewolnikowi,
którego w ten sposób karali surowi panowie za jakieś poważniejsze wykroczenia. U Persów bowiem zgolenie włosów i pozbawienie człowieka wolnego brody było oznaką najwyższej hańby.
– Jestem Zopyros! – zawołał resztką tchu okaleczony człowiek. – i Książę perski, krewny króla Kserksesa… Ratujcie mnie!
– osunął się z konia.
Podskoczono mu na ratunek. Nie czekając na rozkazy, setnik Tabik-ziru otworzył bramę. Wciągnięto rannego do środka, złapano jego konia. Kiedy opatrzono mu rany, Zopyros, odzyskawszy przytomność, zaczął mówić:
– Z rozkazu króla Kserksesa zostałem tak okaleczony. Żądałem, by odstąpił od oblężenia Babilonu. Groziłem, że wycofam moich żołnierzy… Muszę zobaczyć się z wielkim królem Szamaszeribem… Chcę złożyć mu hołd i zwierzyć ważne tajemnice…
Zawiadomiony o tym niezwykłym wydarzeniu król natychmiast przysłał swojego własnego lekarza, starego i doświadczonego kapłana Nusku, by fachowo opatrzył okaleczenia księcia, i rozkazał przetransportować księcia do Pałacu Południowego.
Kiedy tylko chory odzyskał nieco sił i poczuł się lepiej, król Szamaszerib udzielił mu audiencji. Książę Zopyros, któremu rany posmarowano specjalnym szemmu, powodującym szybkie gojenie się, a okaleczoną twarz zasłonięto maską, padł na kolana przed królem, dziękując mu za ocalenie życia i prosząc o dalszą opiekę.
– To mój bliski krewny, król Kserkses, okaleczył mnie tak okrutnie – mówił z goryczą. – Oby Ahuramazda nie miał dla niego litości i oby demony jak najszybciej porwały go do Domu Zła.
– Tego okrutnika niewątpliwie spotka zasłużona kara – z powagą stwierdził Szamaszerib. – Mówią o tym wszystkie wróżby i głos pana naszego, boga Marduka. Ale powiedz, książę, za co Kserkses tak okrutnie zemścił się na tobie?
– Królu Babilonu, królu krajów – zaczął Zopyros – przy-
byłem tutaj, podobnie jak wielu innych, na czele swojego, korpusu złożonego z najlepszych wojsk perskich i medyjskich. Moi; żołnierze pod względem sprawności i wyszkolenia mogą się równać nawet z „nieśmiertelnymi”. Tak jak Megabyzos i inni wodzowie perscy, myślałem, że bez trudu zdobędziemy Babilon.
– Marduk nas obronił i nadal będzie nas miał w. swojej pieczy.
– Dziś jestem tego pewien. Ale kiedy Kserkses, niech jego imię będzie na wieki przeklęte, kazał nam ruszyć do szturmu, nie wiedziałem o tym. Mój oddział uderzył na bramę Isztar. Po dwóch atakach szeregi stopniały do połowy. Wiele’ żon i dzieci próżno będzie oczekiwało powrotu mężów i ojców. A przecież moi żołnierze dokazywali cudów waleczności. Ginęli, a Kserkses, siedząc na swoim złocistym tronie, spokojnie się temu przyglądał. On swoich „nieśmiertelnych” do boju nie posłał!
– To prawda – przyznał tartanu Marduk-rimanni, który został przez Szamaszeriba mianowany naczelnym dowódcą obrony miasta. – Wśród poległych pod murami Babilonu nieprzyjaciół nie znaleźliśmy ani jednego „nieśmiertelnego”.
– Bo Kserkses ich oszczędza. Wie, że gdyby Gwardia Królewska go nie strzegła, już dawno wybuchłyby w wojsku rozruchy. Nawet Persowie mają go dosyć. Poszedłem do niego i powołując się na więzy rodzinne i na dobro państwa usiłowałem przekonać, że podbój Babilonu przez Cyrusa był błędem, który nam – więcej szkody przyniósł niż pożytku. Musimy w Babilonii stale utrzymywać wielką armię i co kilkanaście lat tłumić powstania i rozruchy, jeżeli nie w samym Babilonie, to w innych miastach. Zaś tu, podczas ostatnich dwóch szturmów, zginęło więcej żołnierzy niż przy podboju Egiptu przez ojca obecnego króla, wielkiego Dariusza, oraz jego poprzednika, Kambizesa. Niepodległa, zaprzyjaźniona z Persydą Babilonia zabezpieczyłaby naszemu imperium zachodnie granice, a wtedy podbój Grecji nie napotkałby na trudności, jakich doznał król Dariusz.
– Bardzo słuszne rozumowanie – pochwalił Szamaszerib.
– Przed pójściem do Kserksesa rozmawiałem z wieloma wysoko urodzonymi Persami. Wszyscy byli jednomyślni, że wojna z Babilonem nie ma najmniejszego sensu, że należy jak najprędzej odstąpić od oblężenia miasta i drogą rokowań zapewnić sobie bezpieczny odwrót. Z taką też propozycją poszedłem do króla. Nawet nie wysłuchał mnie do końca. Nieprzytomny z gniewu zawołał straż przyboczną. Wyciągnięto mnie z królewskiego namiotu… Na oczach wszystkich Persów ogolono mi głowę i ścięto brodę… Potem ci oprawcy obcięli mi uszy, następnie nos! Kserkses asystował przy mojej kaźni, szydząc i śmiejąc się ze mnie… Nieprzytomnego, rzucono mnie na drogę przed namiotem królewskim. Stamtąd zabrali mnie moi żołnierze. Gdy odzyskałem przytomność, wiedziałem, że los mój jest przesądzony: mściwy Achemenida nie poprzestanie na zhańbieniu mnie, lecz skaże na dalsze tortury i na śmierć. Wierni towarzysze przyprowadzili mi konia, pomogli wsiąść na niego… Sam dobrze nie pamiętam, w jaki sposób udało mi się dojechać do bramy miasta. Ocaliłem życie, pozostała mi tylko zemsta!
Читать дальше