Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor

Здесь есть возможность читать онлайн «Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Znachor: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Znachor»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tadeusz Dołęga-Mostowicz (1898-1939) — prozaik, dziennikarz, scenarzysta. Dołęga-Mostowicz w swych powieściach wprowadzał wątki melodramatyczne, romansowe, szpiegowskie, poruszał aktualne tematy społeczne, świetnie ukazując przedwojenną rzeczywistość.
"Znachor" pierwotnie powstał jako scenariusz filmowy. Kiedy został odrzucony przez wytwórnię, Mostowicz stworzył z niego powieść, która następnie była przerobiona na scenariusz przez Anatola Sterna i stała się podstawą filmu Michała Waszyńskiego.
To wzruszająca historia chirurga, który doznał amnezji. Profesor Rafał Wilczur, od którego odeszła żona z córeczką, szuka zapomnienia w alkoholu. Traci pamięć, kradnie cudzy akt urodzenia. Jako Antoni Kosiba znajduje schronienie na wsi. Operuje kalekiego syna młynarza i wkrótce zyskuje sławę znachora. Miejscowy lekarz, zazdrosny o sukces, grozi mu sądem za nielegalne wykonywanie praktyki lekarskiej. W końcu jednak nieskazitelny moralnie bohater odnosi zwycięstwo, triumfuje miłość, a zdrada zostaje ukarana.

Znachor — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Znachor», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Macie i to. Zawieźcie. Te kwiaty nie pomarzną, nie powiędną. To kwiaty umarłych.

Złóżcie je tam ode mnie.

Marysia ze łzami w oczach zarzuciła mu ręce na szyję. — Kochany stryjciu, kochany stryjciu...

— A może i pan, panie Antoni, pojechałby z nami. Złożyłby pan te kwiaty osobiście? — zaproponował Leszek.

Znachor spojrzał w oczy Marysi, zastanowił się i kiwnął głową.

— Dobrze, pojadę z wami. Stąd do cmentarza niedaleko, to jak będę wiedział, gdzie ta mogiłka, czasami sobie pójdę zielsko powyrywać, kwiatki położyć.

Wiedział Antoni Kosiba, jaką przykrość robi Marysi nie chcąc przyjąć gościny w Ludwikowie, i pragnął teraz dać jej dowód, że nic, co ją blisko obchodzi, nie przestanie nigdy być bliskie i dla niego.

W kwadrans później we trójkę siedzieli w saniach. Konie ruszyły drobnym kłusem i już po chwili znaleźli się na zakręcie, skąd jak na dłoni widać było kapliczkę i całe wzgórze, na którym znajdował się tak zwany Nowy Cmentarz. Z nowości właściwie pozostała mu tylko nazwa, o czym świadczyły rozsypujące się płoty, pochylone krzyże i świecące w wielu miejscach czerwoną cegłą ściany kapliczki świętego Stanisława Kostki.

Stary cmentarz, położony za kościołem niemal w środku miasteczka, od trzydziestu z górą lat był już tak przepełniony, że nie pozostało na nim ani metra wolnego od mogił. Tu natomiast, na kiedyś łysym, a obecnie gęsto drzewami porośniętym pagórku chowano zmarłych radoliskich i okolicznych wzdłuż alejek. Między alejkami duże kawałki były jeszcze wolne i od mogił, i od drzew. Snadź i drzewa w sypkim piasku nie chciały rosnąć.

Droga szła obok cmentarza i sanie zatrzymały się przy bramie. Stąd już trzeba było brnąć nietkniętym białym śniegiem, który miejscami sięgał do kolan. Nawiało go tu bez miary. Za to gdy tylko minęli wierzchołek wzgórza, mogli już iść bez trudu. Tylko przy mogiłkach potworzyły się niewielkie zaspy.

Marysia zatrzymała się przy mogile swojej matki, uklękła w śniegu i modliła się. Leszek poszedł za jej przykładem. Znachor zdjął czapkę i stał za nimi w milczeniu.

Była to zwykła, wiejska mogiłka z niewielkim czarnym krzyżykiem zawieszonym zeschniętymi wianuszkami i do połowy zasypanym śniegiem. Właśnie młodzi skończyli modlitwę. Leszek wyjął z pudła kwiaty, Marysia zaś zaczęła oczyszczać z krzyża śnieg. Wówczas ukazała się blaszana tabliczka z napisem...

Antoni powiódł po niej wzrokiem i przeczytał:

„Śp. Beata z Gontyńskich...”

Zrobił krok naprzód, wyciągnął ręce przed siebie...

— Co panu, co panu jest? — krzyknął przerażony Leszek.

— Stryjciu!...

— Boże! — jęknął znachor. W jego mózgu z przeraźliwą jasnością odżyło wszystko.

Trząsł się na całym ciele, a z jego gardła wydobywał się jakiś głuchy, nieludzki jęk. Siły opuściły go zupełnie i byłby runął na ziemię, gdyby Leszek i Marysia nie chwycili go mocno pod ramiona.

— Co ci, co ci, stryjciu? — szeptała przerażona Marysia.

— Mariolo, córeczko moja... córeczko moja — wymówił rozdrganym głosem i wybuchnął łkaniem.

Nie mogli utrzymać tego bezwładnego ciężaru i jak najostrożniej opuścili go na ziemię. Słowa wypowiedziane przezeń napełniły ich zdumieniem, zwłaszcza zdziwiło Marysię, że nazwał ją imieniem, którym kiedyś, i to bardzo rzadko, w chwilach czułych pieszczot nazywała ją matka. Nie mieli jednak czasu na dociekania. Antoni Kosiba doznał widocznie jakiegoś ataku nerwowego. Skulony na klęczkach w śniegu, z rękami przyciśniętymi do twarzy nie ustawał w łkaniu.

— Musimy go przenieść do sanek — zdecydował się Leszek — pobiegnę po stangreta, bo sami nie damy rady.

Już chciał iść, gdy w alejce ukazał się profesor Dobraniecki. Jego niespodziewane zjawienie się tutaj zaskoczyło ich, lecz i ucieszyło.

— Uszanowanie profesorowi — zaczął Leszek. — On dostał ataku nerwowego. Co robić?...

Ale Dobraniecki stał nieruchomo, wpatrując się w tabliczkę na krzyżu.

— Musimy go przenieść do sań — odezwała się Marysia. Dobraniecki potrząsnął głową.

— Nie, niech pani pozwoli wypłakać się swemu ojcu. A widząc szeroko otwarte oczy obojga, dodał:

— To jest ojciec pani, profesor Rafał Wilczur... Dzięki Bogu, odzyskał pamięć... Chodźmy, odejdźmy dalej... Pozwólmy mu płakać.

Stali opodal i Dobraniecki urywanymi zdaniami opowiedział im wszystko. Tymczasem łzy przyniosły widocznie znachorowi ulgę. Podniósł się ciężko z ziemi, lecz nie odchodził. Marysia podbiegła doń i przytuliła twarz do jego ramienia. Nie widziała nic, bo łzy zalewały jej oczy, lecz słyszała jego cichy głos:

— Wieczne odpoczywanie racz jej dać. Panie...

Zachodziło słońce, czerwienią i złotem jarzyło się niebo na widnokręgu, na śniegu kładły się niebieskawe cienie, pierwsze muśnięcie wczesnego zimowego zmierzchu.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Znachor»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Znachor» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Profesor Wilczur
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Знахарь / Znachor
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dajczer - Asombrosa cercanía
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dajczer - El misterio de la fe
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dajczer - Auméntanos la fe
Tadeusz Dajczer
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Bracia Dalcz i S-ka
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Dr. Murek zredukowany
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska
Tadeusz Boy-Żeleński
Dołęga-Mostowicz Tadeusz - Znachor
Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Dołęga-Mostowicz Tadeusz - Profesor Wilczur
Dołęga-Mostowicz Tadeusz
Отзывы о книге «Znachor»

Обсуждение, отзывы о книге «Znachor» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x