Susan Phillips - Kandydat na ojca
Здесь есть возможность читать онлайн «Susan Phillips - Kandydat na ojca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kandydat na ojca
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kandydat na ojca: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kandydat na ojca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kandydat na ojca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kandydat na ojca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Przestań, Cal! Puść mnie!
Lynn podniosła się energicznie.
– Cal, to chyba nie jest dobry pomysł.
– Próbowałem już waszym sposobem – krzyknął przez ramię. – Teraz spróbuję moim. – Otworzył drzwi jednym kopnięciem i wyniósł ją na dwór.
– Nie załatwisz tego za pomocą seksu – syknęła Jane. Gniew stanowił jej tarczę obronną. Dlaczego on nie pojmuje, że siłą nie rozwiązuje się takich problemów? Łamie jej serce po raz kolejny i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
– A kto mówił o seksie? Może marzysz na głos?
Prychnęła wściekle. Zeszli z werandy i zbliżali się do samochodów. Choć bynajmniej nie była kruszynką, Cal zachowywał się, jakby niósł kogoś lekkiego jak piórko. Oddychał spokojnie, szedł równym krokiem.
Postawił ją ziemi koło dżipa, wsadził rękę do kieszeni i wydobył pęk kluczyków. Po chwili podprowadził ją do blazera ojca, który stał na końcu i blokował dwa pozostałe wozy.
– Wsiadaj.
– Cal, tylko odsuwamy nieuniknione.
Wepchnął ją do środka i zamknął drzwiczki.
Spojrzała w okno. Musi zachować ostrożność, jeżeli nie będzie uważała, Cal namówi ją, by z nim została, a to byłaby katastrofa. Lepiej już teraz cierpieć, niż przechodzić przez to jeszcze raz, gdy mąż wreszcie dojdzie do wniosku, że ma jej dosyć.
„Jane musi mieć konkretne elementy do swoich równań. Dlaczego? Bo do tej pory nikt nigdy jej nie kochał i nie wierzy, by to było możliwe".
Nie chciała myśleć o tych słowach. To jego zdanie, nie jej. Jane nie ma na tyle niskiej samooceny, by odrzucić szczere uczucie. Może to prawda, że nikt nigdy jej nie kochał, ale to nie znaczy, że nie potrafiłaby dostrzec prawdziwej miłości na swojej drodze.
Czy aby na pewno?
Cal wjechał na autostradę. Jego głos wyrwał ją z zadumy.
– Dziękuję, że nie wywlekałaś naszych brudów przy rodzicach.
– Nie wyobrażam sobie, żeby było coś, czego jeszcze nie wiedzą.
– W porządku, Jane, nie zabiję cię, jeśli poruszysz ten temat, Wiem, dawniej się złościłem, ale teraz będzie inaczej. Nie trzeba szczególnej bystrości, by zrozumieć, że w tej chwili nie mam żadnych celów, i dziękuję, że nie wypomniałaś mi tego przy wszystkich.
– Nie masz celu?
– To, że nie wiem, co będę robił, gdy na dobre zejdę z boiska, nie znaczy, że nie jestem ciebie godny. Pewnie tak myślisz, ale wszystko się zmieni, i to wkrótce. Muszę mieć więcej czasu, żeby rozpatrzyć wszystkie opcje, i tyle.
Gapiła się na niego nie wierząc własnym uszom. Po raz pierwszy przyznał, że nie będzie do końca życia grał w piłkę. Tylko co to ma wspólnego z jej uczuciami? Nawet przez moment nie uważała jego braku planów za przeszkodę.
– Nigdy nie mówiłam, że nie jesteś mnie godny.
– Nie musiałaś. Wiem, co sobie pomyślałaś. Godni ludzie pracują.
– Ty też.
Zdawał się jej nie słyszeć.
– Jesteś fizykiem. To wartościowa praca. Mój ojciec jest lekarzem, Ethan kapłanem. Moi kumple z „Mountaineer" to farmerzy, nauczyciele, hydraulicy. Budują domy albo prowadzą ciężarówki. Pracują. A ja?
– Ty grasz w piłkę.
– A potem?
Wstrzymała oddech, nadal nie mogąc uwierzyć, że sam mówi o nieuchronnym kresie kariery.
– Tylko ty możesz sobie na to odpowiedzieć.
– Otóż, właśnie nie mogę. Nie mam pojęcia, co zrobić z resztą życia. Bóg jeden wie, że mam dosyć pieniędzy, ale nigdy nie uważałem ich za miernik czyjejś wartości.
W końcu zrozumiała. To, że Cal tak bardzo się wzdragał przed uznaniem swojego wieku i faktu, że wkrótce przestanie grać, wynikało nie z zarozumialstwa, tylko z obaw, co będzie robił później.
Nie wiedziała, czemu tak ją to zdziwiło. Przecież ten sam mężczyzna nalegał na małżeństwo z kobietą, której nienawidził, tylko dlatego, żeby dziecko urodziło się z legalnego związku. Pod pozorami macho krył się człowiek o staroświeckich zasadach i wartościach. Według jego kodeksu honorowego mężczyzna bez pracy nie zasługuje na szacunek.
– Cal, jest tyle rzeczy, które mógłbyś robić. Na przykład zostać trenerem.
– Byłbym okropny. Nie wiadomo, czy zauważyłaś, ale nie toleruję głupoty. Gdybym wydał polecenie i nie posłuchaliby mnie, nie miałbym cierpliwości powtarzać, a tak nie tworzy się dobrej drużyny.
– A Kevin? Twierdzi, że bardzo wiele się od ciebie nauczył.
– Bo łapie za pierwszym razem.
– Doskonale wypadasz w telewizji. Może dziennikarstwo? Sprawozdania sportowe?
– Nie pociąga mnie to. Raz na jakiś czas chętnie, ale nie na stałe. To nie dla mnie.
– Studiowałeś biologię. Może coś w tym kierunku?
– Skończyłem przed piętnastu laty. Niewiele pamiętam.
– Masz doświadczenie w interesach, może założysz własną firmę?
– Interesy mnie nudzą, tak było i będzie. – Zerknął na nią, ale nie popatrzył w oczy. – Pomyślałem sobie, że może mógłbym popracować nad golfem. Za kilka lat miałbym szanse zakwalifikować się do ligi zawodowej.
– Myślałam, że grasz kiepsko.
– Nie kiepsko – najeżył się. – Nieźle. – Westchnął. – Zapomnij o tym. To głupi pomysł.
– Coś wymyślisz.
– Żebyś wiedziała. Więc jeśli to cię powstrzymuje, możesz odetchnąć z ulgą. Nie mam zamiaru leniuchować do końca życia, nie przyniósłbym ci takiego wstydu.
– Chyba raczej sobie. – Ciekawe, od jak dawna go to gryzie? – Twoja przyszła praca nie jest naszym problem, Cal. Nadal nie rozumiesz. Nie pozwolę, żebyś po raz drugi odrzucił moją miłość. To zbyt bolesne.
Skrzywił się.
– Nawet nie wiesz, jak tego żałuję. Wpadłem w panikę. Niektórzy dorastają wolniej niż inni. – Przykrył jej dłoń swoją. – Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Wiem, nie wierzysz mi, ale zaraz ci to udowodnię.
Puścił ją, skręcił na parking i zatrzymał blazera przed sklepem z artykułami gospodarstwa domowego. Zaklął pod nosem.
– Już zamknięte. Nie pomyślałem o tym.
– Przywiozłeś mnie do sklepu z artykułami żelaznymi, żeby mi udowodnić, że mnie kochasz?
– Obiecuję, że wkrótce wybierzemy się na tańce. Rock, nie country. -Wysiadł, obszedł wóz dookoła, przytrzymał jej drzwiczki. – Chodź.
Zaskoczona, poszła za nim wąską alejką koło apteki. Stanęli przed tylnym drzwiami sklepu, ale były zamknięte. I nagle Cal je wyłamał. Alarm zawył przeraźliwie. -Cal! Zwariowałeś?
– Chyba tak. – Złapał ją za rękę i wciągnął do środka. Co on wyrabia?
Trzymał jej nadgarstek w żelaznym uchwycie, prowadząc przez ciemny sklep. Minęli leżaki i dział oświetleniowy. Zmierzali do działu farb. Alarm wył coraz głośniej.
– Policja zaraz tu będzie! -jęknęła Jane.
– Nie martw się policją, Odeil Hatcher to mój stary kumpel. Martw się tapetą do kuchni.
– Tapetą? Przywiozłeś mnie tu, żebym wybrała tapetę? Spojrzał na nią, jakby była opóźniona w rozwoju.
– A niby jak inaczej miałbym ci udowodnić, że cię kocham? -Ale…
– O, proszę bardzo. – Posadził ją delikatnie na niskim stołeczku i podszedł do półki, na której piętrzyły się dziesiątki albumów z próbkami tapet. – Jezu, nie wiedziałem, że to takie skomplikowane. – Czytał napisy na grzbietach: – Zmywalne, papierowe, baranek, łazienka, jadalnia. Baranek? Co to jest? Nie mają czegoś z… boja wiem, z końmi na przykład? Widzisz gdzieś konie?
– Konie?
Po raz pierwszy kącik jego ust drgnął w uśmiechu, jakby dotarła do niego absurdalność tej sytuacji.
– Mogłabyś mi pomóc, a nie tylko po mnie powtarzać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kandydat na ojca»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kandydat na ojca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kandydat na ojca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.