Julia Quinn - Urodzinowy prezent

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Quinn - Urodzinowy prezent» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Urodzinowy prezent: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Urodzinowy prezent»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rudowłosa, energiczna Eleanor już nie wierzy, że spotka odpowiedniego kandydata na męża. Prowadzi dom ojcu, wiejskiemu pastorowi i to ją zadowala. Jednak pewnego dnia, w czasie spaceru, prosto pod jej stopy spada z drzewa urodziwy młodzieniec…

Urodzinowy prezent — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Urodzinowy prezent», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ach! – powiedziała obojętnie. – To ty!

– Spodziewałaś się kogoś innego? – Nerwowo rozejrzał się po pomieszczeniu.

– Oczywiście, że nie. Po prostu nie sądziłam, że będziesz mnie szukał.

– A to dlaczego? – spytał w roztargnieniu, wciąż się za czymś rozglądając.

Ellie patrzyła na niego zdziwiona.

– Czyżby miał pan słabą pamięć, milordzie? Jakby jej nie usłyszał, powiedziała więc głośno:

– Charles! Odwrócił głowę.

– Słucham?

– Czego szukasz?

– Niczego.

W tej samej chwili do oranżerii wpadła Cordelia, krzycząc:

– Pożar! Mówię wam, pali się!

Ellie patrzyła, jak jej nowa cioteczna babka wybiega, a potem odwróciła się do Charlesa z oskarżycielską miną:

– Myślałeś, że podpaliłam oranżerię, prawda?

– Oczywiście, że nie – odparł.

– Na miłość… – Ellie ugryzła się w język, zanim popełniła bluźnierstwo. Doprawdy, ojciec by się gniewał, gdyby się dowiedział, jak bardzo pogorszył się jej język w ciągu ostatnich dwóch dni, odkąd opuściła jego gospodarstwo. Z całą pewnością małżeństwo wywierało zły wpływ na jej charakter.

Charles wbił spojrzenie w ziemię w przypływie nagłego zawstydzenia. Ciotka Cordelia, odkąd pamiętał, krzyczała, że się pali, co najmniej raz dziennie. Powinien mieć więcej zaufania do żony.

– Lubisz zajmować się ogrodnictwem? – mruknął.

– Tak. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebym trochę tu popracowała.

– Ależ skąd!

Stali w milczeniu przez pełnych trzydzieści sekund. Ellie lekko stukała stopą w ziemię. Charles wygrywał palcami jakąś melodyjkę na udzie. W końcu Ellie przypomniała sobie, że nie jest osobą potulną z natury, i wyrzuciła z siebie:

– Ty się wciąż na mnie gniewasz, prawda?

Charles podniósł głowę, wyraźnie zdumiony jej śmiałością i bezpośredniością.

– Można w pewnym sensie tak to określić.

– Ja też się na ciebie gniewam.

– Ten fakt nie uszedł mojej uwagi.

Jego cierpki ton obudził w Ellie furię. Wydało jej się, że on sobie drwi z jej zdenerwowania.

– Chcę, żebyś wiedział – oznajmiła – że nigdy nie wyobrażałam sobie małżeństwa jako suchego bezkrwistego kontraktu, ku jakiemu ty, zdaje się, zmierzałeś.

Charles roześmiał się i skrzyżował ręce.

– Prawdopodobnie nigdy nie wyobrażałaś sobie małżeństwa ze mną.

– To najbardziej egoistyczne…

– A poza wszystkim – przerwał jej. – Jeśli uważasz nasze małżeństwo za „bezkrwiste", jak delikatnie to ujęłaś, to jest takie, ponieważ to ty postanowiłaś, że nasz związek pozostanie nieskonsumowany.

Ellie aż jęknęła na taką bezczelność.

– Pan jest podły, sir.

– Nie, po prostu cię pragnę. Dlaczego? Przysięgam na własną głowę, że nie wiem. Ale tak jest.

– Czy żądza zawsze czyni z mężczyzn takich potworów?

Charles wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Nigdy dotychczas nie miałem takich trudności w zaciągnięciu kobiety do łóżka. I nigdy wcześniej nie byłem z żadną żonaty.

Ellie zaparło dech w piersiach. Rzeczywiście nie wiedziała, co wypada, a czego nie wypada w typowym małżeństwie z wyższych sfer. Była jednak przekonana, że mężowie nie omawiają swoich miłosnych podbojów z żonami.

– Nie muszę słuchać takich wynurzeń – oświadczyła. – Wychodzę.

Ruszyła do drzwi, ale po drodze się odwróciła.

– Nie – oświadczyła. – Mam ochotę zająć się roślinami. Ty wyjdź!

– Ellie, czy mogę ci przypomnieć, że to mój dom?

– Który jest teraz również moim domem, Mam ochotę zająć się roślinami, a ty nie, wyjdźże więc!

– Eleanor…

– Twoje towarzystwo nie sprawia mi przyjemności – wyrzuciła z siebie.

Charles pokręcił głową.

– Doskonale. Wobec tego zaryj się w ziemię aż po łokcie, jeśli na to masz ochotę. Mam lepsze zajęcia od kłótni z tobą tutaj.

– Podobnie jak ja.

– Doskonale.

– Doskonale! – przyznał i wyszedł.

Ellie pomyślała, że przypominają raczej parę droczących się ze sobą dzieci, lecz w tej chwili była zbyt zła, żeby się tym przejmować.

Świeżo upieczonym małżonkom udawało się unikać swojego towarzystwa przez dwa dni i prawdopodobnie ich odosobnienie trwałoby jeszcze dłużej, gdyby nie katastrofa.

Ellie jadła już śniadanie, kiedy do małej jadalni weszła Helen. Na twarzy malował jej się niesmak.

– Czy coś się stało, Helen? – spytała Ellie, pilnując się, by nie wspomnieć o tym, że kuchnia nie wróciła jeszcze do podawania grzanek.

– Masz jakiś pomysł na to, skąd mógł się wziąć ten okropny zapach w południowym skrzydle? O mało nie zemdlałam, kiedy tamtędy szłam.

– Nic nie czułam. Zeszłam bocznymi schodami i… – Ellie serce opadło w piersi. Oranżeria, błagam tylko nie oranżeria. Przecież ona mieściła się właśnie w południowym skrzydle! -Ach – szepnęła, zrywając się od stołu.

Pobiegła korytarzami, Helen za nią. Jeśli coś złego stało się w oranżerii, to nie wiedziała, co zrobi. W całym tym okropnym mauzoleum oranżeria była jedynym miejscem, w którym Ellie czuła się jak w domu.

Kiedy zaczęła zbliżać się do celu, otoczył ją wstrętny zapach zgnilizny.

– Ach! – jęknęła. – Co to jest?

– Okropne, sama przyznasz – powiedziała Helen.

Ellie weszła do oranżerii i widok, który tam zastała, przyprawił ją o łzy. Różane krzewy, które już zdążyła pokochać, były martwe, listki wyglądały na uschnięte, płatki kwiatów leżały na ziemi, a od krzaków bił okropny odór. Ellie zatkała nos.

– Kto mógł zrobić coś takiego? – Odwróciła się do Helen i spytała: – Kto?

Helen przez moment przyglądała jej się z uwagą, aż w końca powiedziała:

– Ellie, jesteś jedyną osobą, która lubi spędzać czas w oranżerii.

– Ty chyba nie myślisz, że ja… Sądzisz, że to moja wina?

– Nie uważam, że zrobiłaś to umyślnie – odparła Helen z nietęgą miną. – Ale wszyscy wiedzieli, jak bawi cię ogrodnictwo. Może dodałaś czegoś do ziemi? Albo rozsypałaś coś, czego nie powinnaś?

– Nic podobnego nie zrobiłam – upierała się Ellie. – Ja…

– Dobry Boże! – Do oranżerii wszedł Charles, jedną ręką zatykał chusteczką nos i usta. – Co to za zapach?

– To moje róże. – Ellie prawie szlochała. – Zobacz, co ktoś z nimi zrobił!

Charles z rękami na biodrach przyglądał się szkodom. W pewnym momencie wciągnął powietrze przez nos i aż się zakrztusił.

– Niech to wszyscy diabli, Eleanor! Jak ci się udało zabić te róże w ciągu dwóch dni? Moja matka zwykle potrzebowała na to przynajmniej roku.

– Ja nic nie zrobiłam! – krzyknęła Ellie. – Nic!

Ten moment wybrała Claire, aby wejść na scenę.

– Czy w oranżerii ktoś umarł? – spytała. Oczy Ellie zwęziły się w szparki.

– Nie, ale mój mąż zaraz padnie trupem, jeśli powie na mój temat jeszcze jedno złe słowo.

– Ellie – powiedział Charles błagalnym tonem. – Wiem, że nie zrobiłaś tego umyślnie, to po prostu…

– Ha! – wykrzyknęła Ellie, wyrzucając ręce w górę. – Jeśli jeszcze raz usłyszę to zdanie, to będę krzyczeć!

– Przecież już krzyczysz – wytknęła jej Claire.

Ellie miała ochotę udusić tę dziewczynę.

– Niektórzy ludzie nie radzą sobie z ogrodnictwem – ciągnęła Claire. – Nic w tym złego. Sama nie umiem zajmować się roślinami. Nigdy by mi się nie śniło wtrącać do tych kwiatków. Przecież właśnie po to zatrudniamy ogrodników.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Urodzinowy prezent»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Urodzinowy prezent» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Urodzinowy prezent»

Обсуждение, отзывы о книге «Urodzinowy prezent» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x