Jude Deveraux - Słoneczko

Здесь есть возможность читать онлайн «Jude Deveraux - Słoneczko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Słoneczko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słoneczko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Walka o władzę, przygody, namiętności i… może miłość?
Na imię jej Aria. Jest piękną lecz arogancką sukcesorką tronu małego królestwa w Europie. Po burzy, jaką rozpętali spiskowcy w jej kraju, Aria przeżywa prawdziwą burzę u wybrzeży Florydy, z której ratuje ją dzielny porucznik marynarki Stanów Zjednoczonych, J.T.Montgomery.
Porucznik Montgomery nie może nie zauważyć urody Arii, ale czy pod maską godności, chłodu i dobrych manier dostrzeże kobietę zdolną do wielkich namiętności? A ona? Na co się zdecyduje, gdy przyjdzie jej wybierać pomiędzy koroną a mężczyzną, którego zesłał jej los?

Słoneczko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słoneczko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ten Montgomery powiedział, że Lankonia to góry, kozy i winogrona. Niestety, winogrona ostatnio marniały. Dziadek wysiał więc Arię do Ameryki, mimo że liczył się z próbami porwania. Sprzedaż wanadu była wyjątkowo ważna.

No i tkwiła teraz na tej wyspie, w niewoli głupkowatego człowieka, który był stanowczo za prymitywny, by zrozumieć jej sytuację. Nie miała jak się stąd wydostać.

Żywiła nadzieję, że Amerykanie nie od razu zawiadomią dziadka o jej zniknięciu. Miała jednak wrażenie, że amerykańskie gazety uwielbiają wywlekać wszystkie sensacje.

Zauważyła, że mężczyzna przysnął. Jak najciszej wstała i poszła ścieżką w stronę oceanu. Dotarła na brzeg, ale słońce już zachodziło, więc widoczność była słaba.

Nagle usłyszała wyraźny odgłos silnika. Puściła się biegiem. Za cyplem przybijała do brzegu łódź motorowa. Trzech mężczyzn wyciągało ją na piasek. Uniosła ramię i otworzyła usta, żeby ich powitać, lecz w tej samej chwili znalazła się na ziemi. Przygniótł ją ciężar, który mógł być tylko ciałem tego porucznika.

– Ani słowa – szepnął jej J.T. do ucha. – Ani jednego słowa. Nie wiem, co to za ludzie, ale na piknik tu nie przypłynęli.

Arii najbardziej zależało w tej chwili na odzyskaniu tchu. Uniosła dłoń i słabo nią skinęła. J.T. zsunął się z niej, ale nadal przyciskał ją do siebie, tak że była na wpół przygnieciona jego ciężarem.

– Nie wolno ci…

Zacisnął jej dłoń na ustach.

– Ciszej! Patrzą w tę stronę.

Odepchnęła jego rękę od twarzy i popatrzyła na przybyszy. Jeden stał na łodzi i palił papierosa, dwaj pozostali zniknęli tymczasem między drzewami, niosąc ciężką skrzynię. Wrócili z pustymi rękami.

J.T. trzymał Arię mocno, póki mężczyźni nie odpłynęli.

– Możesz już mnie puścić – powiedziała, gdy znikli za horyzontem. J.T. trzymał ją nadal. Przesuwał dłoń w stronę jej biodra.

– Co za bieliznę miałaś przedtem na sobie? Różnica jest kolosalna.

Wychowanie matki nie przygotowało Arii na takie sytuacje. Zareagowała więc zgodnie z głosem kobiecego instynktu: wbiła mężczyźnie łokieć między żebra, przetoczyła się na bok i poderwała się.

J.T. leżał na ziemi, rozcierając bok.

– Jak zaczynasz przyzwoicie wyglądać, to czuję, że jestem tu już za długo. Wracaj do obozu.

– Co jest w skrzyni, którą zostawili ci mężczyźni?

– O, księżniczka jest ciekawska. Szkoda, że nie pozwoliłem ci zakazać im zaśmiecania twojej wysepki.

– Ta wysepka należy do Stanów Zjednoczonych – powiedziała zmieszana.

– Chodź – jęknął. – Czy w twoim kraju ludzie w ogóle nie mają poczucia humoru? – Ruszył brzegiem. Aria podążyła za nim.

– Nie wtedy, gdy się ich więzi – odparła. – Trzymaj ręce z dala ode mnie.

– Ktoś powinien był położyć na tobie ręce już dawno temu. Ile masz lat?

– Nie sądzę… – Westchnęła. – Dwadzieścia cztery.

– W Stanach Zjednoczonych to już wiek staropanieński. Jaki jest ten hrabia, który ma zostać twoim mężem?

– Jest spokrewniony z angielską i norweską rodziną królewską.

– Rozumiem. Będziesz hodować smarkacze czystej krwi. Czy z tobą też jest spokrewniony?

Nie podobał jej się ton tego człowieka.

– Bardzo daleko. Jesteśmy kuzynami w czwartym pokoleniu.

– Czyli zidiociało potomstwo wam nie grozi. Kto go wynalazł?

– Poruczniku Montgomery, stanowczo nie odpowiadają mi takie osobiste pytania.

– Próbuję się czegoś dowiedzieć o twoim kraju, zwyczajach i takich tam. Ciebie nie interesują Amerykanie?

– Studiowałam wasze zwyczaje. Pielgrzymi przybyli tutaj w siedemnastym wieku, wszystkich Teksańczyków zabito pod Alamo, władzę macie konstytucyjną, wasze…

– Miałem na myśli nas, ludzi.

Przez chwilę milczała.

– Amerykanie wydają mi się bardzo dziwni. Jak dotąd nie jest to dla mnie najprzyjemniejsza podróż.

Parsknął śmiechem. Przystanęli w miejscu, gdzie niedawno przybiła do brzegu łódź.

– Nie ruszaj się stąd. Nie żartuję, naprawdę masz się nie ruszać. – Znikł między drzewami i wrócił w chwilę później. – Kradzione wyposażenie marynarki. Jest tu cały magazyn. Na pewno sprzedają to potem na czarnym rynku.

– Czarny rynek?

Chwycił ją za ramię.

– Zabierajmy się stąd. Tamci mogą tu jeszcze dziś w nocy parę razy przypłynąć. Jak wrócę na ląd, dam znać, komu trzeba.

Aria wyrwała się z jego uścisku i ruszyła przed nim brzegiem.

– Tylko królom wolno chodzić z tobą, co? Powiedz mi, czy ten hrabia Juliusz chadza razem z tobą.

Przystanęła i zmierzyła go morderczym spojrzeniem.

– Hrabia Julian, nie Juliusz. I nie. Nie pokazuje się ze mną publicznie.

Odwróciła się i ruszyła dalej.

– A jak już będzie twoim mężem i królem?

– Nie będzie królem, chyba że wydam taki dekret, a tego nie zrobię. Zostanę królową, a on księciem małżonkiem.

– Jeśli nie będzie królem, to po co się z tobą żeni?

Aria zacisnęła dłonie w pięści. Przy tym człowieku zdarzało jej się zapomnieć, że nie wolno okazywać uczuć.

– Lankonia – odpowiedziała krótko. – Poza tym mnie kocha.

– Po czterech spotkaniach?

– Trzech – poprawiła. – Na więcej pytań nie odpowiem. W waszych bibliotekach na pewno są jakieś książki o Lankonii. Co podasz na obiad?

– Przygotujemy seviche. Razem! Kroiłaś kiedyś cebulę, księżniczko? Nie? Zobaczysz, spodoba ci się to zajęcie.

4

Aria powąchała dłonie. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek wydzielały tak odrażającą woń. Cały ocean nie wystarczyłby do zmycia z nich potwornego smrodu cebuli. Odwróciła się z powrotem do obozowiska i zobaczyła porucznika Montgomery’ego, który układał się w hamaku na nocny spoczynek. Dla niej miejsca nie było.

– Gdzie mam spać?

Nawet nie otworzył oczu.

– Gdzie chcesz, księżniczko. Jesteśmy w wolnym kraju.

Robiło się chłodno. Roztarła ramiona.

– Chciałabym spać w hamaku.

Wyciągnął ramię, nie podnosząc bynajmniej powiek.

– Czuj się zaproszona, dziecino.

Aria westchnęła.

– Jak rozumiem, nie mam co liczyć na to, że zostawisz hamak tylko dla mnie.

– Zdecydowanie nie. Przypłynąłem tu przygotowany na jednego obozowicza. Jest jedno miejsce do spania i jeden koc. Ale możesz z tego korzystać do spółki ze mną, proszę bardzo. Zapewniam, że będę spał i nie mam nic innego w głowie.

Aria usiadła na ziemi i oparła się plecami o pień drzewa. Czuła, że z każdą chwilą noc staje się chłodniejsza. Znad oceanu powiała bryza. Dziewczyna miała już gęsią skórkę Ina ramionach. Popatrzyła na J.T., który przysypiał w rozkosznym cieple hamaka. Zamknęła oczy i znów oparła się o pień, ale nie mogła się odprężyć – szczękały jej zęby. Wstała i obeszła polanę.

Gdy znów spojrzała w stronę hamaka, J.T. zdawał się spać, ale zapraszająco wyciągnął ku niej ramię. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, wspięta się do hamaka i ułożyła obok. Próbowała odwrócić się do niego tyłem, ale w hamaku leżeli tuż obok siebie, więc w sztywnej, skulonej pozycji szybko rozbolały ją plecy.

– Przepraszam – powiedziała takim tonem, jakby potrąciła go na ulicy, odwróciła się i ułożyła mu głowę na ramieniu. Próbowała zebrać poły jego koszuli, ale materiał zaczepił się gdzieś pod spodem, więc zrezygnowała. Była zmuszona przytulić głowę do obnażonego męskiego torsu. O dziwo, wcale nie było to nieprzyjemne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Słoneczko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słoneczko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Słoneczko»

Обсуждение, отзывы о книге «Słoneczko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x