Nick nieznacznie skinął głową.
– Naciskałeś mnie, bym natychmiast podjął decyzję na temat Corrie, choć sam na razie nie mam w tej sprawie żadnej jasności. Teraz ja postawiłem cię w podobnej sytuacji. Tak samo nie wiesz, co mogłoby wyniknąć z pochopnej decyzji, jakie wynikną zagrożenia i konsekwencje. Myślę, że to jest dla ciebie nauczka. – Shane roześmiał się w głos. Wesoło. – Nie możesz się opanować, co? Zawsze musisz być starszym bratem. Jak nie zmuszasz mnie, bym w palącym słońcu kopał doły, to każesz mi zakosztować mojego lekarstwa. – Zaśmiał się znowu, popatrzył na Nicka serdecznie. – Ale dzięki za lekcję, bo już wiem, jaki miałeś cel. – W jego oczach znowu zapalił się prowokacyjny błysk. Shane uśmiechnął się i kontynuował: – A jeśli podtrzymam moje plany i mimo wszystko odbiorę ci Corrie?
Nick wzruszył ramionami.
– Zrobisz, jak zechcesz, masz wolną rękę. Jesteś panem samego siebie. Podobnie jak ja. Nikogo nie zamierzam pytać o zdanie. Wszystko inne należy do Corrie. Zrobi, co będzie chciała. Jest tak samo wolna jak my.
Shane odchylił się, uśmiechnął się szeroko.
– W porządku, brachu. Niech sama wybierze. Ale moje ostrzeżenie nadal jest w mocy: jeśli ją skrzywdzisz, pożałujesz tego.
Nick skinął głową. Zaczęli jeść.
Spała zbyt długo. Mimo że czekało ją tyle roboty. Na dzisiejszy dzień zaplanowała mnóstwo prac, których nie da się odłożyć na później. Nie będzie łatwo im sprostać. Tym bardziej że zupełnie nie miała apetytu i nie mogła się zmusić do przełknięcia porządnego śniadania. A to oznacza, że szybko opadnie z sił. I tak było, bo nim uporała się z porannymi zajęciami i wróciła do domu na lunch, było już po pierwszej.
Wczoraj według planu powinna obejrzeć zwierzęta na pastwiskach. Jest za gorąco, by ryzykować samotną jazdę na koniu. Będzie musiała wybrać się samochodem, w najgorszy żar. Ma tylko nadzieję, że żadnemu nic nie dolega i obejdzie się bez weterynarza. Regularnie kontroluje stada, więc może nic złego się nie dzieje.
Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które powinna jak najszybciej zrobić. Trudno się będzie z nimi uporać w tak krótkim czasie. Na przyszłość będzie bardziej rozsądna. Nie może lekką ręką dawać sobie urlopu. Pół dnia straciła na zakupy, wczoraj prawie cały dzień spędziła z Nickiem. A zaległości rosną. Naprawdę przesadziła. Ma tyle rzeczy do zrobienia, a zachowuje się jak beztroska trzpiotka. Teraz weźmie się w garść.
Wieczorem nie pójdzie z Nickiem na tańce. Nie od razu podjęła tę decyzję. Bo nie była łatwa. Może w jakimś stopniu dlatego narzuciła sobie na dzisiaj tyle zajęć, by wieczorem na nic nie mieć ochoty, a tylko marzyć o położeniu się do łóżka.
Znajomość z Nickiem nie rokuje dla niej nic dobrego; przeciwnie, pewnie przyjdzie jej za to gorzko odpokutować. Nawet Shane się przejął i przyjechał, by nią potrząsnąć i otworzyć jej oczy. Sama o niczym innym nie może myśleć. W cichości duszy martwi się, by nie okazała się „łatwą” dziewczyną. Ten stary eufemizm na określenie kobiety, która idzie do łóżka z każdym, kto ma na to ochotę, jakoś za bardzo zaczyna do niej pasować.
Nie poszłaby z każdym, ale z Nickiem… To jest prawdopodobne. Wzbudził w niej takie głębokie i żarliwe uczucie, że niewiele trzeba, by była jego. W każdej chwili, kiedy tylko by zechciał. Te myśli niepokoiły ją nie na żarty. Zawsze uważała, że jeśli nawet się w kimś zakocha, to nigdy nie zrobi czegoś wbrew sobie i swoim przekonaniom. Okazuje się, że może być inaczej.
Przy Nicku jej silna wola topnieje. Staje się uległa, gotowa na wszystko. A on może złamać jej serce w mgnieniu oka. Co jej wtedy zostanie? Zwątpienie i rozczarowanie w stosunku do siebie. Będzie wyrzucać sobie własną głupotę i brak wyobraźni. Teraz tęskni za nim i jest jej smutno, gdy nie ma go przy niej, ale te uczucia nie mogą się równać z lękiem, który bezustannie będzie ją dręczyć. I ciągłymi obawami, czy Nick już nie zaczyna się nią nudzić.
A jeśli zainteresował się nią tylko z powodu Shanea? Póki bracia nie dojdą do porozumienia i nie ustalą planów na przyszłość, może tylko spekulować, czy Nick ma czyste zamiary.
Przez lata Nick był obiektem jej westchnień, jednak to, co czuje do niego teraz, jest niewyobrażalnie silniejsze. Kocha go, i przez to traci kontrolę nad tym, co może się stać. Za nic nie chciałaby zrobić czegoś, czego potem będzie żałować. Tym bardziej że nie ma całkowitej pewności co do szczerości jego intencji. A do siebie już nie ma zaufania. Bo gotowa mu ulec.
To wszystko stało się tak szybko i nieoczekiwanie. Znalazła się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Wczoraj Nick panował nad sobą, ale to pewnie wynika z jego doświadczenia. Choć wcale nie jest pewna, czy jej doświadczenie w czymkolwiek by pomogło. Wątpi w to. Bo za bardzo się zaangażowała.
Dlatego powinna zwolnić. Zrobić wszystko, by nieco ochłonąć, nabrać dystansu. Przede wszystkim Nick nie powinien być pewny, że zawsze będzie miała dla niego czas. Już i tak narobiła sobie tyle zaległości, że to powinno być dla niej przestrogą i otrzeźwieniem. Gdyby przez to miał szybciej się do niej zniechęcić, tym lepiej.
Taka możliwość jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlatego im szybciej to przerwie, tym mniej ucierpi jej duma. Jemu nic się nie stanie. Ugania się za nim tyle dziewczyn, łącznie z piękną Sereną. Szybko sobie odbije. Co innego z nią. Na pewno przeżyje to znacznie boleśniej niż Nick. Dlatego musi myśleć przede wszystkim o sobie, choćby to było okropnie egoistyczne podejście.
Trudno jej było się zebrać, by zadzwonić i odwołać dzisiejszy wieczór. Zjadła lunch, zdrzemnęła się na dziesięć minut i zadzwoniła do Merricków. Szczęście jej sprzyjało, bo Nicka nie było. Zostawiła wiadomość jego gospodyni.
Wsiadła do samochodu, by objechać pastwiska. Nim obejrzy stada i wróci do domu, będzie ciemna noc. Nawet gdyby Nick próbował ją łapać, nikt nie odbierze telefonu. I dobrze, bo nie wiadomo, czy nie dałaby się namówić na te wieczorne tańce.
W domu Corrie nie paliło się żadne światło. Jedynie lampy na zewnątrz rozjaśniały ciemności, oświetlając podwórko. Nick podjechał pod tylne wejście. Skrzywił się gniewnie, widząc zaparkowany pod domem samochód Shanea. Od razu przebiegło mu przez myśl, że może to dlatego Corrie odwołała dzisiejsze spotkanie. Umówiła się z Shaneem. Zatrzymał się przy jego samochodzie i uważnie popatrzył na dom. Shane siedział na barierce ganku. Corrie nigdzie nie było.
Nick wysiadł i wszedł po schodkach na ganek. Od razu spostrzegł dwa pudełka z pizzą i zgrzewkę gazowanego napoju.
– Cześć, braciszku – przywitał go Shane. – Czyli Corrie nie wybrała się dzisiaj z tobą? – W głosie Shanea nie było złości. Brzmiał podejrzanie przyjaźnie.
– Pizza wystygnie, co? – skwitował Nick, rozglądając się po podwórku. Nigdzie ani śladu samochodu Corrie. Choć mogła wstawić go do stajni. Popatrzył na brata.
– Właśnie. A napój się ogrzeje – rzekł Shane. – Może wybrała się gdzieś z kimś innym.
Nick podszedł do drzwi.
– Pukałeś? – zapytał i sam zastukał.
– Nie ma jej samochodu, więc po co pukać. Dzwoniłem do niej wcześniej, ale nie odbierała. Czyli nie ma jej w domu od dłuższego czasu. Powinna niedługo się zjawić, bo tutaj ludzie wcześnie chodzą spać. – Shane uśmiechnął się. – Nie ma sensu, żebyś na nią czekał razem ze mną. Powiem jej, że byłeś, a potem zdam ci relację. Raczej już rano przy śniadaniu, bo ty też kładziesz się wcześnie.
Читать дальше