— Co? Tak zaraz? Przecież to nie byle co — rzekła maszyna. — To musi chwilę potrwać. Trurle — to nie śrubki ani lakiery!
Jednakże nad podziw szybko zatrąbiła, zadzwoniła, w brzuchu otwarły się jej spore drzwiczki i z ciemnego wnętrza wyszedł Trurl. Klapaucjusz wstał, obszedł go, przyjrzał mu się z bliska, obmacał go dokładnie i ostukał, ale nie było żadnej wątpliwości — miał przed sobą Trurla jak dwie krople wody podobnego do oryginału. Trurl, który wyszedł z brzucha maszyny, mrużył oczy od światła, ale poza tym zachowywał się całkiem zwyczajnie.
— Jak się masz, Trurlu! — powiedział Klapaucjusz.
— Jak się masz, Klapaucjuszu! Ale skąd ja się tu właściwie wziąłem? — odparł, wyraźnie zdziwiony, Trurl.
— A, tak, ot, po prostu zaszedłeś… Dawno cię nie widziałem. Jak ci się u mnie podoba?
— Owszem, owszem… Co to masz tam pod tą płachtą?
— Nic takiego. Może siądziesz?
— E, kiedy zdaje mi się, że już późno. Ciemno na dworze, chyba pójdę do domu.
— Nie tak prędko, nie tak zaraz! — zaprotestował Klapaucjusz. — Chodź najpierw do piwnicy, zobaczysz, jakie to będzie interesujące…
— A cóż masz takiego w piwnicy?
— Jeszcze nie mam, ale będę zaraz miał. Chodź, chodź…
I, poklepując go, sprowadził Klapaucjusz Trurla do piwnicy, tam zaś podstawił mu nogę, a gdy ów upadł, związał go, a potem grubym drągiem zaczął go tłuc na kwaśne jabłko. Trurl wrzeszczał wniebogłosy, wzywał pomocy, na przemian klął i prosił zmiłowania, lecz nic to nie pomagało — noc była ciemna i pusta, a Klapaucjusz walił go dalej, aż huczało.
— Oj! Au! Dlaczego mnie tak bijesz?! — wołał Trurl, uchylając się przed razami.
— Bo mi to sprawia przyjemność — wyjaśnił Klapaucjusz i zamachnął się. — Tegoś jeszcze nie spróbował, mój Trurlu!
I uderzył go w głowę, aż zadzwoniła jak beczka.
— Puść mnie natychmiast, bo pójdę do króla i powiem, co ze mną robiłeś, a wtrąci cię do lochu!! — krzyczał Trurl.
— Nic mi nie zrobi. A wiesz, czemu? — spytał Klapaucjusz i usiadł na ławce.
— Nie wiem — rzekł Trurl, rad, że nastąpiła przerwa w biciu.
— Bo ty nie jesteś prawdziwym Trurlem. On jest u siebie, zbudował Maszynę Do Spełniania Życzeń i przysłał mi ją w darze, a ja, żeby ją wypróbować, kazałem jej sporządzić ciebie! Teraz odkręcę ci głowę, postawię pod moim łóżkiem i będę jej używał jako pachołka do ściągania butów!
— Jesteś potworem! Dlaczego chcesz to zrobić?!
— Powiedziałem ci już: bo mi to sprawia przyjemność. No, dość tego pustego gadania! — To mówiąc, Klapaucjusz ujął kij w obie ręce, a Trurl zaczął krzyczeć:
— Przestań! Przestań natychmiast! Powiem ci coś bardzo ważnego!!
— Ciekawym, co możesz mi takiego powiedzieć, co by mnie powstrzymało od używania twej głowy jako pachołka do butów — odparł Klapaucjusz, ale przestał go bić. Trurl zawołał wtedy:
— Wcale nie jestem Trurlem zrobionym przez maszynę! Jestem prawdziwym Trurlem, najprawdziwszym w świecie, i chciałem się tylko dowiedzieć, co robisz od tak dawna, zamknąwszy się w domu na cztery spusty! Zbudowałem więc maszynę, schowałem się w jej brzuchu i kazałem się zanieść do twego domu pod pozorem, że ona jest podarkiem ode mnie dla ciebie!
— Proszę, proszę, ależ historyjkę wymyśliłeś, i to tak na poczekaniu! — rzekł Klapaucjusz i, wstając, ścisnął w ręku grubszy koniec kija. — Możesz się nie wysilać, widzę twoje kłamstwa na wylot. Jesteś Trurlem zrobionym przez maszynę, spełnia ona wszystkie życzenia, dzięki niej dostałem śrubki i białą farbę, jak również niebieską, wiertła i inne rzeczy. Jeżeli potrafiła zrobić tamto, potrafiła zrobić i ciebie, mój kochany!
— Miałem to wszystko przygotowane w jej brzuchu! — zawołał Trurl. — Nie było trudno przewidzieć, czego będziesz potrzebował podczas pracy! Przysięgam, że mówię prawdę!
— Gdyby to była prawda, oznaczałaby, że mój przyjaciel, wielki konstruktor Trurl, jest zwyczajnym oszustem, a w to nigdy nie uwierzę! — odparł Klapaucjusz. — Masz!
I zdzielił go od ucha w plecy.
— To za oszczerstwa rzucone na mego przyjaciela Trurla. — Masz jeszcze raz!
I dołożył mu z drugiej strony. Potem bił go jeszcze, grzmocił i tłukł, aż się zmęczył.
— Pójdę się teraz zdrzemnąć nieco i w ten sposób odpocznę — rzekł wyjaśniająco i odrzucił kij. — A ty poczekaj sobie, niebawem wrócę… — Kiedy odszedł, a po całym domu rozeszły się odgłosy jego pochrapywania, Trurl poty jął wić się w sznurach, aż rozluźnił je, potem porozsupływał węzły, pobiegł cicho na górę, wlazł do środka maszyny i ruszył w niej z kopyta do domu. Klapaucjusz zaś, śmiejąc się w kułak, patrzał przez górne okienko na jego ucieczkę. Nazajutrz udał się z wizytą do Trurla. Ten wpuścił go do izby, milcząc ponuro. W izbie panował półmrok, lecz bystry Klapaucjusz i tak spostrzegł, że korpus i głowa Trurla noszą ślady wielkiego lania, jakie mu spuścił, chociaż widać było, że Trurl porządnie się napracował, wyklepując i prostując wgłębienia uczynione razami.
— Cóżeś taki posępny? — zagadnął wesoło Klapaucjusz. — Przyszedłem podziękować ci za piękny podarek, szkoda tylko, że podczas mego snu umknął, zostawiając otwarte drzwi, jakby się paliło!
— Wydaje mi się, że uczyniłeś niewłaściwy użytek z mego podarunku, aby nie powiedzieć więcej! — wybuchnął Trurl. — Maszyna opowiedziała mi wszystko, nie musisz się fatygować — dodał ze złością, widząc, że Klapaucjusz otwiera usta. — Kazałeś jej zrobić mnie, mnie samego, a potem podstępem sprowadziłeś duplikat mej osoby do piwnicy i tam najstraszliwiej go zbiłeś! I po takiej wyrządzonej mi zniewadze, po takiej podzięce za wspaniały dar, ośmielasz się jeszcze, jak gdyby nigdy nic, przychodzić do mnie? Co masz mi do powiedzenia?
— Zupełnie nie pojmuję twego gniewu — odparł Klapaucjusz. — Istotnie, kazałem maszynie zrobić twoją kopię. Powiadam ci, była doskonała, wprost zdumiałem się na jej widok. Co się tyczy bicia, maszyna musiała mocno przesadzić — istotnie, szturchnąłem parę razy tego zrobionego, bo chciałem wypróbować, czy jest solidnie wykonany, byłem też ciekaw, jak na to zareaguje. Okazał się nadzwyczajnie bystry. Z miejsca opowiedział mi wymyśloną historyjkę, jakobyś to był ty sam we własnej osobie; nie dałem mu wiary, a wtedy zaczął przysięgać, że wspaniały dar nie był darem, lecz zwykłym oszukaństwem; rozumiesz chyba, że w obronie twego honoru, honoru mojego przyjaciela, musiałem go za tak bezczelne kłamstwa złoić. Przekonałem się jednak, że wykazuje wybitną inteligencję, a więc nie tylko fizycznie, ale i duchowo przypominał ciebie, mój drogi. Jesteś, zaiste, wielkim konstruktorem, to tylko chciałem ci powiedzieć i w tym celu przyszedłem tak wcześnie!
— Ach! No, tak, zapewne — odparł już nieco udobruchany Trurl. — Co prawda użytek, jaki zrobiłeś z Maszyny Do Spełniania Życzeń, nie wydaje mi się w dalszym ciągu najszczęśliwszy, ale niech ci będzie…
— A, prawda, chciałem cię właśnie spytać, co właściwie zrobiłeś z tym sztucznym Trurlem? — spytał niewinnie Klapaucjusz. — Czy mógłbym go zobaczyć?
— Był wprost szalony z wściekłości! — odparł Trurl. — Groził, że strzaska ci czaszkę, zaczaiwszy się koło tej wielkiej skały przy twoim domu, a kiedy usiłowałem mu to wyperswadować, skakał mi do oczu, w nocy zaś jął pleść z drutów wnyki i sieci na ciebie, mój drogi, więc chociaż uważałem, że to mnie obraziłeś w jego osobie, powodowany pamięcią o naszej starej przyjaźni, aby usunąć ci z drogi grożące niebezpieczeństwo (bo on się aż zapamiętał), rozebrałem go, nie widząc innego wyjścia, na drobne części…
Читать дальше