• Пожаловаться

Stanisław Lem: Podróż dwudziesta pierwsza

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem: Podróż dwudziesta pierwsza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1994, ISBN: 83-7060-283-5, издательство: Interart, категория: Юмористическая фантастика / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Stanisław Lem Podróż dwudziesta pierwsza

Podróż dwudziesta pierwsza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podróż dwudziesta pierwsza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stanisław Lem: другие книги автора


Кто написал Podróż dwudziesta pierwsza? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Podróż dwudziesta pierwsza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podróż dwudziesta pierwsza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Słowa te porządnie mnie skonfundowały. Spytałem, jak godzi duistyczna teologia to, co się dzieje na planecie (chyba nic dobrego, choć nie wiem dobrze co, tkwiąc w lekturach ledwie w XXVI wieku), z Pismami Objawionymi (których też nie znam)?

O. Memnar rzekł mi na to, przy milczącym przeorze:

— Wiara jest zarazem absolutnie konieczna i doskonale niemożliwa. Niemożliwa jest jako utwierdzania raz na zawsze, bo nie ma takiego dogmatu, w który myśl może się wkorzenić z pewnością, że to już na zawsze. Broniliśmy Pism przez dwadzieścia pięć wieków, taktyką odwrotów elastycznych, ogólniejącymi interpretacjami litery, aż przegraliśmy. Nie mamy już buchalteryjnej wizji Transcendencji. Bóg to ani Tyran, ani Pasterz, ani Artysta, ani Policjant, ani Główny Księgowy Bytu. Wiara w Boga musi wyzbyć się wszelkiej interesowności, choćby przez to, że nic jej nigdzie nie wynagrodzi. Gdyby się okazało, że Bóg mocen jest sprawić to, co sprzeczne ze zmysłami i logiką, będzie to ponurym zaskoczeniem. Przecież to on, bo któż inny, dał nam te formy logicznego myślenia, oprócz których nie mamy nic w poznawaniu, jakże więc możemy sądzić, jakoby akt wiary miał być aktem wyrzeczenia się rozumu logicznego? Po cóż było najpierw dawać rozum, a potem urągać mu sprzecznościami, jakie sam znajdzie na swej drodze?

Żeby się dotajemniczyć i uzagadkowić? Żeby pozwalać nam pierwej na postawienie dignozy, że Tam nic nie ma, a potem dobyć raju, jak szuler wyciąga kartę z rękawa? Tak nie myślimy. Dlatego nie domagamy się od Boga żadnych świadczeń z tytułu żywionej wiary, nie wysuwamy pod jego adresem żadnych roszczeń, gdyż pogrzebaliśmy teodyceę opartą na modelu transakcji handlowej i wymiany usług: ja cię do bytu powołam, ty mnie będziesz służył i chwalił.

Wobec tego, pytałem coraz bardziej natarczywie, co wy właściwie, mnisi i teologowie, robicie, jak się ustosunkowujecie do Boga, skoro nie pielęgnujecie ani dogmatyki, ani liturgii, ani nabożeństw, jeśli dobrze rozumiem?

— Ponieważ w samej rzeczy nie mamy już nic — odparł mi generał prognozytów — mamy wszystko. Zechciej, drogi przybyszu, przeczytać dalsze tomy historii dychtońskiej, aby pojąć, co to właściwie znaczy — pozyskanie zupełnej wolności w sferze ciało — i duchosprawstwa, którą dały obie rewolucje biotyczne. Uważam za nader prawdopodobne, że w głębi ducha śmieszy cię widoma tu sytuacja, istoty bowiem, krew z krwi i kość z kości powstałe jak ty, zdobywszy pełnię władzy nad samymi sobą, przez to, że już mogą gasić i wzniecać w sobie wiarę jak lampę, wiarę straciły. Przejęły ją zaś od nich ich narzędzia, myślące dlatego, bo właśnie takie były potrzebne w pewnej fazie przemysłowego rozwoju. Obecnie jesteśmy już zbędni, i właśnie my, z ich tam na górze stanowiska złom, wierzymy. Tolerują nas, bo mają ważniejsze sprawy na swych bebeszniach, lecz od władzy dozwolone jest nam wszystko prócz wiary.

— To bardzo dziwne — rzekłem. — Nie wolno wam wierzyć? Czemu?

— To bardzo proste. Wiara jest jedyną rzeczą, której nie można odebrać świadomemu istnieniu dopóty, dopóki ono świadomie w niej trwa. Władza mogłaby nas nie tylko zdruzgotać, ale przerobić tak, byśmy z przeprogramowania nie wierzyli; nie czyni tego, zapewne, wskutek lekceważenia i pogardy albo obojętności. Łaknie ona panowania wprost, ponieważ wszelki wyłom w tym panowaniu uznałaby za swoje uszczuplenie. Dlatego musimy kryć się z wiarą. Pytałeś o jej istotę. Jest ona, jak by ci to rzec, zupełnie naga, ta wiara nasza, i zupełnie bezbronna. Nie żywimy żadnych nadziei, nie domagamy się niczego, nie prosimy o nic, na nic nie liczymy, lecz wierzymy po prostu.

Nie stawiaj mi, proszę, dalszych pytań, lecz zastanów się raczej nad tym, co oznacza taka wiara. Jeśli ktoś wierzy dla jakichś przyczyn i z jakichś powodów, wiara jego przestaje być w pełni suwerenna; o tym, że dwa i dwa jest cztery, na pewno wiem, dlatego nie muszę w to wierzyć. Lecz nic nie wiem o tym, jaki jest Bóg; dlatego tylko wierzyć mogę. Co mi ta wiara daje? Podług dawnego rozumienia nic. Nie jest już koicielką strachu przed nicością ani zalotnicą Bożą, wiszącą u klamki niebieskiej między strachem potępienia i nadzieją raju. Nie uspokaja rozumu, znękanego sprzecznościami bytu; nie watuje jego kantów; powiadam ci: jest na nic! Znaczy to, że ona niczemu nie służy. Nam nie wolno nawet głosić, jakobyśmy dlatego właśnie wierzyli, ponieważ ta wiara prowadzi do absurdu, albowiem kto tak mówi, tym samym wygłasza przekonanie, że już potrafi rozróżniać między absurdem i nieabsurdem trwale i że sam się opowiada po stronie absurdu dlatego, bo podług jego opinii po tej stronie stoi Bóg. My tak nie mówimy. Akt wiary naszej nie jest ani modlitewny, ani dziękczynny, ani pokorny, ani zuchwały, on jest po prostu, i nic więcej nie da się o nim powiedzieć.

Zafrapowany tym, co usłyszałem, wróciłem do celi i znów czytałem, teraz już następny tom dziejów dychtońskich. Opisywał Erę Centralizacji Cielizmu. Sompsuter działał zrazu ku powszechnemu zadowoleniu, lecz wnet pojawiły się na planecie nowe istoty — dwojacy, trojacy, czwartacy, potem ósmacy, a wreszcie i tacy, co w ogóle nie chcieli się kończyć w sposób przeliczalny, bo im w ciągu życia wciąż coś nowego wyrastało. Był to skutek defektów, czyli fałszywej reiteracji programów, a mówiąc potocznie, maszyna zaczęła się jąkać. Ponieważ jednak panował kult jej doskonałości, te automorficzne wypaczenia próbowano nawet chwalić, oświadczając na przykład, że właśnie bezustanne pączkowanie i rozcapierzanie się jest właściwą ekspresją proteuszowej natury człowieka. Chwalba ta opóźniła roboty naprawcze i doprowadziła do powstania tak zwanych nieskończycieli lub pentaków (politaków), którzy zatracali orientację we własnym ciele, tyle go było; gubili się w nim, tworząc tak zwane plątwie i węźliny; nieraz bez Pogotowia Ratunkowego nie dało się ich rozsupłać. Naprawa Sompsutera nie powiodła się — zwany Zepsuterem, został wreszcie wysadzony w powietrze. Ulga, jaka potem zapanowała, nie trwała długo, bo wróciło koszmarne pytanie, co dalej robić z ciałem?

Po raz pierwszy dały się wtedy słyszeć nieśmiałe głosy, czy nie warto by wrócić do starego wyglądu, lecz osądzono je jako tępe wstecznictwo. W wyborach 2520 roku zwyciężyli Żywnie albo Relatywiści, bo chwycił ich demagogiczny program, by każdy wyglądał tak, jak mu się żywnie spodoba; ograniczenia wyglądu miały być tylko funkcjonalne: dzielnicowy architektcielista zatwierdzał projekty, zdatne do sprawnego bytowania, nie troszcząc się o resztę. Projekty te rzucał na rynek BIPROCIAPS istnymi lawinami. Historycy zwą okres automorfii pod Sompsuterem epoką centralizacji, a lata późniejsze — reprywatyzacją.

Oddanie indywidualnego wyglądu prywatnej inicjatywie doprowadziło po kilku dekadach do nowego kryzysu.

Co prawda niektórzy filozofowie głosili już, że im większy postęp, tym więcej przesileń, i w braku kryzysów należałoby je prokurować, gdyż one aktywizują, jednoczą, budzą twórczy zapał, chęć walki i zespalają duchowo oraz materialnie, jednym słowem zagrzewają społeczeństwa do współpracy, a pod ich nieobecność panoszy się stagnacja, marazm i inne rozpadowe objawy. Poglądy te głosiła szkoła tak zwanych optysemistów, to jest filozofów, czerpiących optymizm na przyszłość z pesymistycznej oceny teraźniejszości.

Okres prywatnej inicjatywy ciało-sprawstwa trwał trzy czwarte wieku. Zrazu rozkoszowano się zdobytą swobodą automorfii, znów przodowała młodzież dyszelmami i łomótkami chłopców, fajniczynami dziewcząt, lecz niebawem wystąpiły starcia międzypokoleniowe, bo doszło do kontestacji pod znakiem ascezy. Młodzi zarzucali starszej generacji pogoń za wyżyciem, bierny, często konsumpcyjny stosunek do ciała, płaski hedonizm, wulgarną gonitwę za rozkoszą, i żeby się odciąć, przybierali formy rozmyślnie szkaradne, nad wyraz niewygodne, wręcz koszmarne (capierzyści, gwajdliwcy). Demonstrując pogardę dla wszelkiej użytkowości, umieszczali sobie oczy pod pachami, a młody aktyw biotyczny używał bez liku wyhodowanych narządów dźwiękowych (bębalnie, harfąsy, gulgongi, mandolnice). Urządzono masowe rykowiska, na których soliści, zwani słowyjkami, doprowadzali rozentuzjazmowany tłum do drgawkowego tarła. Potem zapanowała moda czy też mania długich macek, które w kalibrze i sile chwytu podlegały eskalacji podług typowo młodzieńczej, chełpliwej zasady „Ja ci pokażę!” Że zaś masy wężowych splotów nikt nie miał siły dźwigać sam, doprawiano sobie tak zwane pochódki (ogonatory), to jest samokroczący pojemnik, co wyrastał z krzyża i na dwu krzepkich łydkach niósł brzemię macek za ich właścicielem. Znalazłem w podręczniku ryciny ukazujące elegantów, za którymi ich pochódki niosły kłęby macek na promenadzie; był to już schyłek kontestacji, a właściwie zupełny jej krach, ponieważ nie ścigała żadnych własnych celów, lecz była jedynie buntowniczą reakcją na orgiastyczny barok epoki.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podróż dwudziesta pierwsza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podróż dwudziesta pierwsza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Podróż dwudziesta pierwsza»

Обсуждение, отзывы о книге «Podróż dwudziesta pierwsza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.