Stanisław Lem - Podróż dwudziesta piąta

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Podróż dwudziesta piąta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Interart, Жанр: Юмористическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podróż dwudziesta piąta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podróż dwudziesta piąta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Podróż dwudziesta piąta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podróż dwudziesta piąta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stanisław Lem

Podróż dwudziesta piąta

Jeden z głównych szlaków rakietowych w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy łączy planety Mutrię i Latrydę. Po drodze omija on Tairię, kamienisty glob cieszący się najgorszą sławą wśród podróżników, a to dla całych stad głazów, jakie go okrążają. Okolica ta przedstawia obraz pierwotnego chaosu i grozy, tarcza planety ledwo prześwituje spoza kamiennych obłoków, w których nieustannie błyska i grzechocze od zderzających się brył skalnych.

Kilka lat temu piloci kursujący między Mutrią i Latrydą zaczęli opowiadać o jakichś przeraźliwych stworach, które wyłaniają się znienacka z kurzawy kłębiącej się nad Tairią, napadają rakiety, oplątują je długimi mackami i usiłują ściągnąć w swoje mroczne leża. Na razie wszystko kończyło się na przestrachu pasażerów. Niedługo później rozeszła się wieść, że owe stwory napadły pewnego podróżnika, który zażywając poobiedniej przechadzki spacerował w skafandrze po wierzchu swojej rakiety. Było w tym wiele przesady, albowiem podróżnik ów (mój dobry znajomy) oblał herbatą skafander i wywiesił go przez klapę, żeby się wysuszył, w tym momencie nadleciały dziwne, wijące się stwory i umknęły porywając skafander.

Wreszcie takie wzburzenie zapanowało na okolicznych planetach, że specjalna ekspedycja przeszukała otoczenie Tairii. Niektórzy jej uczestnicy twierdzili, że w głębi chmur Tairii dostrzegają jakieś wężowe, do ośmiornic podobne stwory, lecz nie zostało to sprawdzone i po miesiącu ekspedycja, nie ważąc się zapuścić w mroczne regiony krzemiennych chmur Tairii, powróciła z niczym na Latrydę. Przedsiębrano później i inne wyprawy, lecz żadna nie dała rezultatu.

Na koniec znany draper gwiazdowy, dzielny Ao Murbras, wybrał się na Tairię samotrzeć z dwoma psami w skafandrach, by zapolować na zagadkowe stworzenia. Po pięciu dniach wrócił sam, wycieńczony do ostateczności. Jak opowiadał, niedaleko Tairii z mgławicy wyłoniło się nagle mnóstwo stworów, które oplotły mackami jego i psy; bohaterski myśliwy dobył noża i tnąc na oślep zdołał się wyswobodzić z śmiertelnych uścisków, którym uległy niestety psy. Skafander Murbrasa nosił z zewnątrz i wewnątrz ślady walki, a w kilku miejscach przywarły doń jakieś zielone strzępy jak gdyby włóknistych łodyg. Uczone kolegium zbadawszy sumiennie te szczątki orzekło, iż są to fragmenty wielokomórkowego organizmu, doskonale znanego na Ziemi, mianowicie chodziło o Solarium tuberosum, bulwiasty ustrój wielonasienny z rozczłonkowaniami pojedynczopierzastodzielnymi, przywieziony przez Hiszpanów z Ameryki do Europy w XVI wieku. Już ta wiadomość podnieciła umysły, a trudno zgoła opisać, co się działo, kiedy ktoś przetłumaczył uczony wywód na język codzienny i okazało się, że Murbras przyniósł na swym skafandrze kawałki naci ziemniaczanej.

Dzielny draper gwiazdowy, do żywego dotknięty posądzeniem, że przez cztery godziny walczył z kartoflami, zażądał, by kolegium odwołało tę niecną potwarz, aliści uczeni odparli, że nie mogą cofnąć ani jednego słowa. Zapanowało powszechne wzburzenie. Narodziły się stronnictwa Kartoflistów i Antykartoflistów, które ogarnęły najpierw Małą, a potem i Wielką Niedźwiedzicę; przeciwnicy obrzucali się najcięższymi obelgami. Wszystko jednak zbladło wobec tego, co się stało, gdy do sporu przyłączyli się filozofowie. Z Anglii, Francji, Australii, Kanady i Stanów Zjednoczonych ściągali co najwybitniejsi teoretycy poznania i przedstawiciele czystego rozumu, a skutek ich wysiłków był zadziwiający.

Po wszechstronnym zbadaniu sprawy fizykaliści orzekli, że kiedy dwa ciała A i B poruszają się, jest rzeczą wyboru mówić, że A porusza się względem B albo że B porusza się względem A. Ponieważ ruch jest względny, możemy równie dobrze mówić, że człowiek porusza się względem kartofla, jak że kartofel porusza się względem człowieka. Tak tedy pytanie, czy kartofle mogą się poruszać, jest bezsensowne, a cały problem — pozorny, tj. w ogóle nie istnieje.

Semantycy orzekli, że wszystko zależy od tego, jak rozumieć słowa „kartofel”, „jest” i „ruchliwy”. Ponieważ klucz stanowi łącznik operacyjny Jest”, należy go zbadać dokładnie. Za czym przystąpili do opracowania Encyklopedii Kosmicznej Semazjologii, poświęcając pierwsze cztery tomy roztrząsaniu operacyjnego znaczenia słowa „jest”.

Neopozytywiści orzekli, iż bezpośrednio dane są nam nie pęczki kartofli, ale pęczki wrażeń zmysłowych — następnie stworzyli symbole logiczne, oznaczające „pęczek wrażeń” i „pęczek kartofli”, ułożyli specjalny rachunek zdaniowy z samych znaków algebraicznych i wypisawszy morze atramentu doszli do matematycznie ścisłego i ponad wszelką wątpliwość prawdziwego rezultatu, że O = 0.

Tomiści orzekli, że Bóg po to stworzył prawa natury, żeby móc robić cuda, bo cud jest złamaniem prawa natury, a gdzie nie ma prawa, tam nie ma co łamać. W wymienionym przypadku kartofle ruszają się, jeśli taka jest wola Wiekuistego, ale nie wiadomo, czy to nie sztuczka przeklętych materialistów, którzy usiłują zdyskredytować Kościół; należy więc czekać na orzeczenie Najwyższego Kolegium Watykańskiego.

Neokantyści orzekli, iż przedmioty są tworami ducha, a nie rzeczami poznawalnymi; jeśli umysł wytworzy ideę ruchliwego kartofla, to ruchliwy kartofel będzie istniał. Jednakowoż to tylko pierwsze wrażenie, bo duch nasz jest również niepoznawalny, jak jego twory; tak tedy nic nie wiadomo.

Holiścipluraliścibehawioryścifizykaliści orzekli, iż jak wiadomo z fizyki, prawidłowość w naturze jest tylko statystyczna. Podobnie jak nie można z zupełną dokładnością przewidzieć drogi pojedynczego elektronu, tak też nie wiadomo na pewno, jak się będzie zachowywał pojedynczy kartofel. Dotychczasowe obserwacje pouczają, że miliony razy człowiek kopał kartofle, ale nie jest wykluczone, że jeden raz na miliard stanie się na odwrót, że kartofel będzie kopał człowieka.

Profesor Urlipan, samotny myśliciel ze szkoły Russella i Reichenbacha, poddał wszystkie te wnioski miażdżącej krytyce. Stwierdził on, że człowiek nie doznaje wrażeń zmysłowych, albowiem nikt nie spostrzega wrażenia zmysłowego stołu, a tylko sam stół; ponieważ zaś skądinąd wiadomo, że o świecie zewnętrznym nic nie wiadomo, to nie ma ani rzeczy zewnętrznych, ani wrażeń zmysłowych. „Nie ma nic — głosi profesor Urlipan. — A jeśli ktoś sądzi inaczej, to błądzi”. Tak więc o kartoflach nic nie można powiedzieć, ale dla całkiem innej przyczyny, niż to twierdzą neokantyści.

Gdy Urlipan pracował bez przerwy, nie wychodząc z domu, przed którym oczekiwali Antykartofliści ze zgniłymi ziemniakami, gdyż namiętność zaćmiła wszystkie umysły, pojawił sią na scenie, a mówiąc ściślej wylądował na Latrydzie profesor Tarantoga. Nie zwracając uwagi na bezpłodne kłótnie postanowił zbadać tajemnicę sine ira et studio, jak przystało na prawdziwego uczonego. Dociekania rozpoczął od zwiedzenia okolicznych planet, gdzie zasięgał informacji u mieszkańców. W taki sposób dowiedział się, że zagadkowe stwory znane są pod nazwą: modraków, komprów, pyrczysk, maramonów, przanek, garagoli, tufli, sasaków, daber, borzyszek, hardyburków, uranów, nuchli, charanów i bliźnie; dało mu to sporo do myślenia, albowiem, jak to podają słowniki, wszystkie owe nazwy są synonimami zwyczajnego ziemniaka.

Z godnym podziwu uporem i niezmożoną pasją dążył Tarantoga do jądra zagadki i po pięciu latach miał już gotową teorię, która wszystko wyjaśniała:

Dawno temu w okolicy Tairii wpadł na rafę meteorytową statek wiozący kartofle dla kolonistów na Latrydzie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podróż dwudziesta piąta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podróż dwudziesta piąta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Lem - Podróż dwudziesta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż osiemnasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż czternasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż trzynasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż dwunasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż ósma
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż siódma
Stanisław Lem
Отзывы о книге «Podróż dwudziesta piąta»

Обсуждение, отзывы о книге «Podróż dwudziesta piąta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x