Fredric Brown - Mózg

Здесь есть возможность читать онлайн «Fredric Brown - Mózg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1986, Издательство: Klubowe, Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mózg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mózg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Małe miasteczko na północy Stanów Zjednoczonych staje się miejscem wygnania gwiezdnego przestępcy. Intruz ma tylko jedno pragnienie — wrócić. Wykorzystuje do tego celu ludzi i zwierzęta, opanowując ich mózgi. Śmierć ofiary jest dla niego jedyną szansą zdobycia następnej. Serią podejrzanych, pozornie ze sobą nie powiązanych samobójstw, zaczyna się interesować wybitny naukowiec spędzający w miasteczku urlop. Nie wie, jak straszliwą walkę przyjdzie mu stoczyć, by ocalić Ziemię przed agresją Obcych.

Mózg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mózg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jutro…

Staunton ponuro pokiwał głową.

— Nie wytrzymam tak długo bez snu. A jeśli się nie mylę, gdy tylko zasnę… Wolałbym, żeby pani tu nie przyjeżdżała. Teraz i pani jest w niebezpieczeństwie.

— Sądzi pan, że nie mamy szansy dotrzeć do mego samochodu? Siadłabym za kierownicą, a pan mógłby używać broni.

— Jest szansa, jedna na sto, panno Talley. Bo poza tym, że gdzie jest byk, tam muszą być i krowy, żeby nie wspomnieć o jeleniach w lesie, idę o zakład, iż duży ptak nurkujący z odpowiedniej wysokości przebije dach pani samochodu. Kiedy wyszła pani z domu? Czy sąsiedzi zauważą, gdy nie wróci pani na noc?

— O Boże, obawiam się, że nie. Ilekroć jadę do Green Bay do teatru, zostaję tam po przedstawieniu u siostrzenicy. Nikogo nie zdziwi moja nieobecność w domu. Sąsiedzi nie będą zaniepokojeni. Och! Gdybym wezwała policję stanową… Ale w ogóle o tym nie pomyślałam.

Staunton, zrezygnowany, machnął ręką.

— Proszę się o nic nie winić, panno Talley. To ja popełniłem pierwszy błąd. Dwa pierwsze błędy. Nie powinienem tu pozostawać po samobójstwie szarego kota, a wczorajszego ranka, gdy dowiedziałem się o śmierci Jima Kramera, mogłem darować sobie powrót tutaj po bagaże. Na tym wpadłem.

Westchnął.

— Napijmy się kawy. Piłem zimną, ale teraz, gdy mam do kogo otworzyć usta, zaryzykuję filiżankę gorącej. Nawet usiądę, kiedy będziemy rozmawiali. Może coś wymyślimy. Musimy coś wymyślić.

W kuchni pozwolił sobie oprzeć się o ścianę, podczas gdy panna Talley gotowała wodę na kawę. Mówił dużo, bo i miał dużo do powiedzenia.

— Obcy — rzekła stanowczo panna Talley, gdy wspomniał o wrogu. — Doktorze, dlaczego nie uznać, że walczymy z pozaziemską istotą inteligentną? Cóż innego mogłoby to być?

— Człowiek mutant z wrodzonymi lub nabytymi zdolnościami umysłowymi, o których nawet nam się nie śniło.

— Naprawdę pan w to wierzy?

— Nie, podobnie jak w jedyną inną możliwość: że to demon albo jakiś inny diabeł. Nie zawężałbym jednak pola widzenia. Dopóki się nie przekonam albo dopóki nie przegrani, mam zamiar nazywać go wrogiem. Nie przejmujmy się nomenklaturą, panno Talley. I tak mamy się czym martwić. Po pierwsze i najważniejsze: czy istnieje jakakolwiek szansa? Oczywiście, mogę się mylić, sądząc, że wróg trzyma mnie, a raczej nas, zapuszkowanych tutaj, póki nie usnę.

— Ma pan jakiś pomysł?

Powiedział jej, że zranienie zwierzęcia kontrolowanego przez wroga może im dać czas na ucieczkę.

— Ale to nie takie proste zranić dużego osobnika z dubeltówki tak, żeby nie zaatakował i nie zdołał się zabić. Należałoby złamać mu nogę, by go unieruchomić.

— Nie ma pan karabinu?

— Za mały kaliber. Jest ciągle w furgonetce. Nie warto ryzykować, żeby go przynieść. Byłby akurat, gdybym miał długie naboje karabinowe. Ale mam tylko krótkie, bo zamierzałem wprawiać się w strzelaniu do celu. Mam też pistolet, lecz nie jestem aż tak dobrym strzelcem, by ryzykować strzelanie z niego do szarżującego zwierzęcia. Myślę, że „to” zdało sobie sprawę, co mu grozi, jeśli żywiciel zostanie ranny. Dlatego woli posługiwać się ptakami. Nawet bowiem, gdybym zranił któregoś śrutem w powietrzu, to zabije go sam upadek… O Boże! Jakże jestem śpiący.

— Czy mogę panu jakoś pomóc?

— Proszę tylko mówić albo słuchać. Przy okazji narzuciłem sobie głodówkę, żeby nie zasnąć, ale nie powinno to pani powstrzymać przed zjedzeniem czegoś. Lodówka nie działa od wczoraj, lecz jest dużo konserw.

Kawa była gotowa. Nalała dwie filiżanki i zaniosła je do stołu.

— Dziękuję, nie jestem jeszcze głodna, może jednak powinnam przygotować dwa lub trzy dodatkowe dzbanki kawy?

— Jak pani sobie życzy, ale po co?

— Jeśli udało mu się odciąć elektryczność, może poradzi sobie i z gazem. A pan nie chciałby chyba zostać bez kawy, nawet gdybyśmy oboje mieli ją pić zimną?

— Chyba nie da rady. Potrzebny byłby ludzki żywiciel. Trzeba użyć śrubokrętu, żeby zakręcić zawór na zbiorniku z butanem. W każdym razie nic na tym nie stracimy, jeśli przygotuje pani kawę na zapas.

Postawiła znów wodę na gazie, podeszła do stołu i usiadła naprzeciw Stauntona.

— Co z zaopatrzeniem w wodę? Czy może odciąć dopływ? Dla pewności napełnię kilka wiader.

— To chyba zbędne. Wyjaśnił, jak działa wodociąg.

— Dość łatwo mógłby uszkodzić pompę, która dostarcza wodę do zbiornika na dachu, ale sam zbiornik jest ciężki i masywny. Powinien być napełniony do połowy. To więcej, niż nam potrzeba. Mieści się w nim dwieście galonów.

Wypił łyk kawy.

— Ta rozmowa o wodzie przypomniała mi o czymś. Zimna kąpiel i zmiana ubrania powinny mi pomóc. Nie pomyślałem o tym rano.

— Dobra myśl. Zrobię sobie coś do jedzenia, gdy pan będzie na górze. Jest pan chyba bardzo głodny, lepiej więc nie patrzeć, jak będę jadła.

— Świetnie, ale proszę robić obchód okien co jakiś czas i zawołać mnie, jeśli pani coś zauważy. Zabiorę szlafrok do łazienki, żeby w razie czego móc natychmiast zejść. A teraz sam zobaczę…

Miał zamiar wstać, lecz panna Talley, jak w szkole, kazała mu siedzieć spokojnie, po czym sama przeszła się wzdłuż okien. Złożyła meldunek, że nic nowego nie zaszło, oprócz tego, że myszołowy wróciły na ścierwo jelenia. Żaden z nich nie wybrał byka. Jeleń był dojrzalszy i bardziej im smakował.

Staunton pokiwał głową.

— Nie sądzę, żeby coś się wydarzyło. To gra na przetrzymanie, dopóki któreś z nas nie zechce stąd wyjść. Nie próbował dostać się do domu, a gdyby mu na tym zależało, dawno by to zrobił. Każde większe zwierzę z łatwością wyłamie drzwi, jeśli wcześniej się go nie zastrzeli.

— Albo człowiek. Dziwi mnie, że nie wysłał żadnego przeciw panu.

— Nie było powodu. Chyba żeby chciał mnie zabić, lecz wyraźnie tego nie chce, dopóki tu siedzę. Nawet wolałbym, żeby kogoś nasłał. Przestrzelić nogę szarżującego byka, nie zabijając go przy tym, to niebezpieczna zabawa. Z człowiekiem poszłoby łatwiej.

— Skąd pan wie, doktorze, że nie jestem wrogiem? Bez trudu może mnie pan postrzelić w nogę.

Roześmiał się.

— Nawet o tym nie pomyślałem. Zresztą byk, który pojawił się zaraz po pani przybyciu, jest wystarczającym dowodem. „To” nie może kontrolować więcej niż jednego żywiciela naraz.

Wstał i przeciągnął się, walcząc z ziewaniem.

— Idę zanurzyć się w zimnej wodzie. Obejdę okna na piętrze, gdy wanna będzie się napełniała.

Poszedł na górę. Za pół godziny był z powrotem. Wyglądał na odświeżonego, przynajmniej zewnętrznie. Panna Talley skończyła posiłek. Usiedli w bawialni i mówili na zmianę. Staunton nalegał, że osobiście będzie dokonywał obchodu okien, bo niebezpieczeństwo zaśnięcia na siedząco wzrasta, gdy zostaje sam choć na chwilę. Lepiej, żeby się ruszał.

Godziny ciągnęły się w nieskończoność. Oboje wymyślali dziesiątki podstępów, ale zaraz odrzucali je jako niepraktyczne lub niebezpieczne. Wreszcie Staunton postanowił sprawdzić, czy oblężenie trwa nadal. Wyszedł przed drzwi z dubeltówką. Gdy zobaczył, że krążący wysoko po niebie ptak zaczyna pikować, wystrzelił, nie czekając, aż się zbliży. Odległość była jednak za duża. Musiał strzelić jeszcze raz, gdy ptak był już niebezpiecznie blisko. Gdyby nie uskoczył, zostałby uderzony. Martwy jastrząb rąbnął o próg. Fizyk powtórnie załadował broń, zanim — posługując się lufą — zepchnął ścierwo z werandy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mózg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mózg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mózg»

Обсуждение, отзывы о книге «Mózg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x