Dean Koontz - Groza

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Groza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Groza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Groza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alex i Courtney wzięli ślub i pragną przeprowadzić się do San Francisco, by tam rozpocząć nowe życie w przepieknym domu na przedmieściu.
Niestety, Alexa trzymają jeszcze w Filadelfii interesy, obiecuje więc żonie, że przyjedzie do Kaliforni razem z jej bratem, Colinem tak szybko, jak to będzie mozliwe. Musi pokonac trzy tysiące mil. Nie wie jednak, że droga ta zamieni się w piekło.
Ktoś podąża bowiem jego tropem. Ktoś, kto wie o nim wszystko, zna nawet jego przeznaczenie – opętany nienawiścią, psychopatyczny morderca.
Zaczyna się przerażający wyścig…

Groza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Groza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po paru minutach obserwacji, w czasie których opierał się obiema dłońmi o metalową balustradę, Doyle nabrał przekonania, że karłowate sosenki i starannie przycięte krzewy rosnące na dziedzińcu nikogo nie kryją; widać było jedynie ich własne cienie.

Krzyżujące się promenady były ciche i puste.

We wszystkich oknach panowała ciemność. Pod pokrywą bębniącego deszczu i złowieszczych krzyków burzowego wiatru trwała niczym nie zakłócona, grobowa cisza.

Przy balustradzie nie było żadnej osłony i Alex był teraz dokładnie przemoczony. Jego koszula i spodnie przemiękły. Woda przedostała się nawet do butów i sprawiła, że skarpetki stały się zimne i mokre. Na ramionach czuł gęsią skórkę, a ciałem wstrząsały niepohamowane dreszcze. Ciekło mu z nosa, a oczy łzawiły od ciągłego wpatrywania się w deszcz i mgłę.

Pomimo to Doyle czuł się lepiej. Choć nie znalazł człowieka, który ich prześladował, przynajmniej próbował stawić mu czoło. W końcu zdobył się na coś więcej niż unik. Mógł pozostać w pokoju, pomimo oskarżycielskiego wzroku Colina, mógł dotrwać do końca nocy, nie podejmując ryzyka. Ale podjął je, mimo wszystko, i teraz czuł się w pewnym stopniu lepiej i był z siebie zadowolony.

Oczywiście nie mógł zrobić niczego więcej. Kimkolwiek był nieznajomy i cokolwiek, u diabła, zamierzał uczynić po sforsowaniu zamka, najprawdopodobniej stracił serce do gry jaką prowadził, gdy zorientował się, że nie śpią i są gotowi stawić mu czoło. Nie wróci tej nocy. Być może nie ujrzą go już więcej, tutaj czy gdziekolwiek indziej.

Gdy się odwrócił i ruszył w stronę swego pokoju, jego dobre samopoczucie nagle gdzieś uleciało.

W odległości dwustu stóp, w tym samym miejscu, które Doyle spenetrował wychodząc z pokoju, z zacienionej wnęki znajdującej się w korytarzu, który wydawał się bezpieczny i pusty, wysunął się jakiś człowiek i pobiegł w kierunku schodów w południowo-wschodnim narożniku tarasu, po czym zbiegł w dół, przeskakując po dwa stopnie naraz. Dzięki mgle, deszczowi i ciemności był prawie niewidoczny. Doyle postrzegał go jako bezkształtną postać, mroczny fantom… jednak głuchy odgłos jego kroków dobiegający od strony odkrytych schodów dowodził, że nie jest to zrodzona przez wyobraźnię zjawa. Doyle podszedł do balustrady i spojrzał w dół.

Jakiś duży mężczyzna w ciemnym ubraniu, pozbawiony przez noc i burzę innych szczegółów wyglądu, sadził długimi susami przez trawnik i wyłożone płytkami obrzeże basenu. Schronił się pod tarasem drugiej kondygnacji, służącym jako dach promenady na parterze.

Zanim Alex w pełni uświadomił sobie, co robi, ruszył w pościg za mężczyzną. Pobiegł do szczytu schodów, szybko zszedł na dół i znalazł się na trawniku, w szalejącym deszczu i wietrze.

Tam, gdzie Doyle widział go po raz ostatni, nieznajomego już nie było. Zdawało się, że naprawdę rozpłynął się we mgle.

Spojrzał na sosny i zarośla z nowej perspektywy i uświadomił sobie, że nieznajomy mógł porzucić zamiar ucieczki i czekać na niego gdzieś w ukryciu. Miękkie cienie wyglądały groźnie, były zbyt głębokie i niebezpieczne…

Korzystając z osłony żółtych i zielonych lamp, które otaczały basen, i unikając miejsc zacienionych, Doyle przeszedł bezpiecznie przez dziedziniec. Ledwie jednak wydostał się spod najgorszych uderzeń wiatru i deszczu, gdy znów usłyszał kroki. Tym razem dobiegły z tylnej części kompleksu, od strony północnej, po czym oddaliły się w kierunku drugiej kondygnacji tego skrzydła. Podążył tam, skąd dochodziło dziwnie głuche tup-tup-tup, ledwie słyszalne na tle odgłosów deszczu. Na schodach nie było żywej duszy, widział jedynie prostą kondygnację mokrych, brązowo-szarych stopni. Stał przez chwilę u ich podnóża, patrząc w górę i rozmyślając. Był w pełni świadom tego, że gdy znajdzie się na ich szczycie, będzie stanowił łatwy cel dla broni palnej, noża, czy nawet szybkiego ciosu, który zepchnie go z powrotem w dół.

A jednak ruszył w górę, odczuwając coś więcej niż radość i zdziwienie z powodu swej odwagi, dzięki której posunął się aż tak daleko. Tego wieczoru zaczął odkrywać w sobie nowego Alexa Doyle’a. Istniał jeszcze jeden Doyle, który był w stanie przezwyciężyć tchórzostwo, gdy chodziło o odpowiedzialność za tych, których kochał i gdy stawką było coś więcej niż własna duma.

Nie został zaatakowany, gdy pokonał ostatni stopień i wkroczył na północno-wschodni narożnik tarasu, górującego nad dziedzińcem. Nikt tam na niego nie czekał. Powitały go ciemne okna, beton i rząd czerwonych drzwi.

I znów doświadczył tego dziwnego uczucia, że jest ostatnim żywym człowiekiem w motelu – a nawet ostatnim żywym człowiekiem na ziemi. Nie wiedział, czy źródłem tego fantastycznego przekonania jest megalomania czy paranoja, ale poczucie osamotnienia było całkowite.

Wówczas ponownie ujrzał nieznajomego. Pozbawiony kształtów, zanurzony w cieniu, otoczony mgłą, stał przy najbardziej ku północy wysuniętej części tarasu, u szczytu schodów, prowadzących na parking za budynkiem motelu. Kolejna niebieska żarówka oznaczająca skrzynkę z przewodami nie mogła oświetlić tej zjawy. Mężczyzna zrobił pierwszy krok, zdawało się, że odwrócił głowę i spojrzał na Doyle’a, zrobił drugi krok, potem trzeci i zniknął ponownie.

To wygląda niemal tak, jakby on chciał, żebym za nim szedł, pomyślał Alex.

Udał się w stronę północnej części tarasu i zszedł po obmywanych deszczem schodach.

12

Cztery rtęciowe lampy oświetlały teren parkingu na tyłach Rockies Motor Hotel, sprawiając, że niebo w górze wydawało się o wiele ciemniejsze niż gdzie indziej, ale również wydobywając z mroku rzędy samochodów. Meczące, rozmyte światło o purpurowej barwie połyskiwało niewyraźnie w spadających kroplach deszczu i w wodzie, która spływała po asfalcie. Tworzyło cienie o ostrych konturach. Gasiło kolory wszystkiego, czego tylko dotknęło, zmieniając lśniące niegdyś samochody w ich przygnębiające, zielono-brązowe imitacje.

Doyle, którego ubranie też było zabarwione na purpurowo, stał na chodniku u podnóża schodów i rozglądał się po parkingu.

Nieznajomego nie było nigdzie widać.

Mężczyzna, naturalnie, mógł się chować pomiędzy dwoma samochodami, przycupnięty wyczekująco… ale jeśli cały ten pościg miał się zmienić w zabawę w chowanego wśród dwustu czy trzystu samochodów, to oznaczałoby to, że zmarnowaliby całą noc, biegając wokół milczących maszyn i chowając się między nimi.

Przypuszczał, że nie ma sensu ciągnąć tego dłużej; cała ta wyprawa nie mogła przynieść jakichkolwiek korzyści. Nie miał szansy przyjrzeć się z bliska temu mężczyźnie czy wynajętej bagażówce. Nie będzie dysponował rysopisem tego człowieka ani numerem rejestracyjnym jego wozu, by zrobić z tego jakikolwiek użytek, czy też przekazać policji – gdyby już do tego doszło. Tym samym może równie dobrze wrócić do pokoju, zdjąć z siebie to mokre ubranie, wytrzeć się i…

Ale nie mógł odrzucić tego wyzwania ot, tak sobie. Jeśli nie był w pełnym tego słowa znaczeniu upojony swoją odwagą, to przynajmniej odczuwał niejaki podziw dla świeżo odkrytej śmiałości. Ten zupełnie nowy Alex Doyle, ten zaskakująco odpowiedzialny Doyle, ten Doyle, który był w stanie walczyć ze swym odwiecznym strachem, a nawet go przezwyciężyć, fascynował go i sprawiał mu ogromną przyjemność. Chciał się przekonać, jak daleko zaprowadzi go ta uprzednio nieznana, nawet niespodziewana, ale z pewnością pożądana siła, w jakie głębie tunelu, którego wrota otworzył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Groza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Groza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Groza»

Обсуждение, отзывы о книге «Groza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x