Dean Koontz - Maska

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Maska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Maska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Maska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Carol i Paul Tracy są ludźmi sukcesu: ona jest cenionym specjalistą w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, on robi karierę jako nauczyciel akademicki i pisarz. Do pełni małżeńskiego szczęścia brakuje im tylko dziecka, a ponieważ Carol jest bezpłodna, decydują się na adopcję. Realizację ich planów utrudnia cały szereg pozornie przypadkowych wypadków i katastrof. Pewnego dnia Carol niechcący potrąca samochodem nieznajomą nastolatkę. Chociaż dziewczynka nie odnosi poważniejszej szkody, okazuje się, że kompletnie nic o sobie nie wie i niczego nie pamięta. W trakcie seansu hipnotycznego, jakiemu poddana zostaje Jane, wychodzi na jaw przerażająca prawda. Jej ciało zamieszkuje nie jedna, ale kilka różnych osobowości. Wszystkie one należały do żyjących przed laty dziewcząt, które zmarły tragicznie w przeddzień swoich szesnastych urodzin. Najbardziej przerażający jest jednak fakt, że przed śmiercią każda z nich zdradzała objawy morderczej furii skierowanej przeciwko najbliższym.

Maska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Maska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ari! Dlaczego się chowasz? Syjamski ścichapęk!

Poszła do kuchni.

Arystofanes stał przy żółtej miseczce, jedząc swój miau-mix. Podniósł wzrok, kiedy weszła.

– Ty chodzący futrzany łobuzie! Co ci dziś nadepnęło na ogon?

Arytsofanes zmrużył oczy, potarł łapą pyszczek i wrócił do kolacji z wyniosłą kocią obojętnością, ku irytacji i zakłopotaniu Grace.

Tej nocy, leżąc w ciemnej sypialni, Carol Tracy wpatrywała się w sufit i słuchała cichego, spokojnego oddechu męża. Zasnął przed paroma minutami.

Było cicho i spokojnie. Deszcz przestał padać, a pioruny nie rozświetlały już nieba. Od czasu do czasu wiatr poruszał obluzowanymi dachówkami i wzdychał za oknami.

Carol kołysała się przyjemnie na krawędzi snu. Kręciło jej się trochę w głowie od szampana, który sączyła wolno przez cały wieczór, i miała uczucie, jakby pływała w ciepłej wodzie.

Zaczęła marzyć o dziecku, które zaadoptują. Próbowała stworzyć jego obraz. Galeria słodkich, małych twarzyczek wypełniła jej wyobraźnię. Gdyby to było niemowlę, sami nadaliby mu imię: Jason – chłopcu, Julia – dziewczynce. Carol balansowała na cienkiej linie między świadomością a snem, powtarzając w myślach te dwa imiona: Jason, Julia, Jason, Julia, Jason…

Spadając z krawędzi w studnię snu, miała nieprzyjemne, niechciane uczucie, któremu tak usilnie opierała się przez cały dzień: Ktoś próbuje nas powstrzymać przed adoptowaniem dziecka.

Potem znalazła się w dziwnym miejscu, gdzie nie docierało zbyt wiele światła, coś syczało i ponuro mruczało, a purpurowobursztynowe cienie oblekały się w ciało i napierały na nią z groźnymi zamiarami. W tym nieznajomym miejscu koszmar narastał z szaleńczym, szarpiącym nerwy rytmem pianoli.

Z całkowitej ciemności wbiegła do wielkiego domu, przechodziła przez kolejne pokoje, przeciskała się między meblami, przewróciła stojącą lampę, uderzyła biodrem o ostry róg kredensu, potknęła się o brzeg orientalnego dywanu i omal nie upadła. Pod łukowym sklepieniem zanurkowała do długiego korytarza, odwróciła się i spojrzała na pokój, z którego przyszła, ale już go tam nie było. Za nią panowała całkowita, bezkształtna ciemność. Ciemność… i jakieś migotanie. Jakiś błysk. Iskierka. Srebrzysty, poruszający się przedmiot. Jakaś rzecz huśtająca się od jednego punktu do drugiego, znikająca w ciemności i pojawiająca sekundę później, niczym wahadło, niewidziane na tyle długo, by je rozpoznać. Chociaż nie widziała dokładnie, czym jest srebrzysta rzecz, jednak miała uczucie, że musi przed nią uciekać, bo inaczej zginie. Przebiegła korytarz, dopadła schodów, wspięła się szybko na drugie piętro. Spojrzała za siebie, w dół, ale schodów już nie było. Tylko atramentowa jama. I krótkie błyski czegoś huśtającego się tam i z powrotem… znów… znów… jak tykający metronom. Wpadła do sypialni, zatrzasnęła drzwi, chwyciła krzesło, by zablokować nim klamkę – i stwierdziła, że w czasie gdy była odwrócona, drzwi zniknęły, tak jak ściana, w której je zamocowano. Został tylko mrok. I srebrzysty błysk. Teraz będący bardzo blisko. Coraz bliżej. Krzyknęła, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk, a tajemniczo migający przedmiot zatoczył łuk nad jej głową i…

(Łup!).

To coś więcej niż tylko sen – pomyślała zrozpaczona. – O wiele więcej. To wspomnienie, proroctwo, ostrzeżenie. To…

(Łup!).

Biegła przez inny dom, zupełnie niepodobny do tego pierwszego. Mniejszy, skromniej umeblowany, nie wiedziała, gdzie się znajduje, a zarazem miała uczucie, że już kiedyś tu była. Pośpieszyła do kuchni. Dwie zakrwawione odcięte głowy leżały na stole. Jedna należała do mężczyzny, druga – do kobiety. Poznała ich, wiedziała, że dobrze ich zna, ale nie mogła przypomnieć sobie imion. Czworo martwych oczu, szeroko otwartych, lecz niewidzących; dwoje rozdziawionych ust; spuchnięte języki wystające spomiędzy fioletowych warg. Kiedy Carol stała sparaliżowana tym przerażającym widokiem, martwe oczy poruszyły się w oczodołach i popatrzyły na nią. Zimne wargi wykrzywiły się w lodowatym uśmiechu. Carol odwróciła się, by uciec, lecz za sobą zastała pustkę i błysk poruszającego się światła i wtedy…

(Łup!).

Biegła wśród mgły w czerwonawym świetle późnego popołudnia. Wokół rosła trawa wysoka do kolan, a przed nią wyłoniły się drzewa. Gdy spojrzała przez ramię, mgły już nie było. Tylko ciemność, jak przedtem. I rytmicznie huśtająca się, błyskająca, wciąż przybliżająca się rzecz, której nie potrafiła nazwać. Sapiąc, z walącym sercem, biegła szybciej, aż dotarła do drzew i znów się obejrzała; zobaczyła, że nie biegła wystarczająco szybko, by uciec, wrzasnęła i…

(Łup!)

Przez długi czas koszmar przenosił się z jednej sennej scenerii do drugiej, z pierwszego domu do mgły, z drugiego domu do mgły, znów do pierwszego domu, aż wreszcie obudziła się z uwięzionym w gardle krzykiem. Usiadła wyprostowana, drżała. Czuła zimno i spływała potem. Przerażający dźwięk z koszmarnego snu odbijał się echem w jej psychice: łup, łup, łup-łup, łup. Zdała sobie sprawę że jej podświadomość zapożyczyła ten dźwięk z rzeczywistości – obluzowanej przez wiatr okiennicy, która ich wcześniej przestraszyła. Stopniowo odgłos łomotania zanikał, zlewając się z biciem jej serca.

Odrzuciła kołdrę i zwiesiła z łóżka bose stopy. Skuliwszy się, siedziała na skraju materaca.

Nadszedł świt. Szare światło wdzierało się przez zasłony; było zbyt ciemno, by rozróżniać szczegóły mebli, lecz na tyle jasno, by widzieć zarysy wszystkich rzeczy, tak że pokój wydawał się jakimś obcym miejscem.

Gdy spała, powróciła burza i deszcz uderzał o dach, bulgotał w rynnach i rynsztokach. Cichy piorun zadudnił jak odległa kanonada.

Paul wciąż spał, lekko pochrapując.

Carol wiedziała, że już nie uśnie. Czy to się jej podobało czy nie, czy była wypoczęta czy nie, postanowiła wstać.

Nie włączając światła, weszła do łazienki. W bladej poświacie świtu ściągnęła mokry od potu podkoszulek i majteczki. Gdy namydlała się pod prysznicem, pomyślała o koszmarnym, zdecydowanie najbardziej sugestywnym śnie, jaki kiedykolwiek miała.

Dziwny, denerwujący dźwięk – łup, łup – uznała za przerażające wspomnienie, którego nie mogła się pozbyć. To nie był zwykły odgłos walenia; pobrzmiewało w nim jakieś dziwaczne echo, twardość, ostrość, której nie potrafiła określić. Straszliwy dźwięk z jej snu wywołany został przez coś bardziej niepokojącego niż niezamocowana okiennica. Co więcej, miała pewność, że przy jakiejś innej okazji słyszała dokładnie ten sam dźwięk. Nie w śnie, lecz w życiu. W innym miejscu… dawno temu…

Gdy puściła strumień gorącej wody i spłukiwała mydło, próbowała sobie przypomnieć, kiedy to było. Nagle stało się to dla niej bardzo ważne. Nie wiedziała dlaczego, lecz czuła, że dopóki nie zlokalizuje źródła tego dźwięku, coś będzie jej zagrażać. Pamięć nie chciała jej jednak podpowiedzieć, jak tytułu piosenki, której melodia błąka się po głowie.

ROZDZIAŁ 4

O ósmej czterdzieści pięć, po śniadaniu, Carol wyszła do pracy, a Paul poszedł na górę do swojego gabinetu. Stworzył tu iście spartańską atmosferę, w której mógł pisać i nic nie rozpraszało jego uwagi. Dalekich od białości nagich ścian nie zdobił żaden obraz. Taniutkie biurko z elektryczną maszyną do pisania, wygodne krzesło, pojemniczek najeżony piórami i ołówkami, głęboka taca na listy, na której teraz leżało prawie dwieście stron maszynopisu zaczętej powieści, telefon, regał o trzech półkach z podręczną biblioteczką oraz stolik z ekspresem do kawy, oto całe wyposażenie pokoju.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Maska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Maska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Maska»

Обсуждение, отзывы о книге «Maska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x