Dean Koontz - Północ

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Północ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Moonliht Cove, nadmorskie miasteczko w północnej części Kalifornii, boryka się z szalejącą plaga tajemniczych zgonów. Ofiary Gina w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała są pośpiesznie kremowane, by zapobiec autopsji. Do zbadania sprawy zostaje oddelegowany doświadczony agent FBI Sam Booker, który przybywa na miejsce incognito. Przyjdzie mu zmierzyć się z koszmarem wykraczającym daleko poza granice pojmowania. Thomas Shaddack, szalony wizjoner, właściciel potężnej firmy informatycznej New Wave Microtechnology, pragnie stworzyć zupełnie nową rasę istot odpornych na wszelkie ludzkie odczucia i odruchy. Odcięty od świata senny kurort staje się areną walki między samotnym stróżem prawa, a potworami rodem z najgłębszych otchłani szaleństwa?

Północ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pokonała już dwie trzecie drogi, spodziewając się w każdej chwili, że jakiś szpon rozedrze jej bluzkę, gdy otworzyły się przed nią drzwi.

Ojciec O’Brien stanął w progu zdumiony. Natychmiast uświadomiła sobie, że jemu też nie może zaufać. Mieszkał w jednym domu z ojcem Castelli, więc nosił w sobie obce nasienie jakiegoś zalążka śliskiego pasożyta, ducha, albo czegokolwiek innego, co wtłoczono mu siłą albo wstrzyknięto.

Mając odciętą drogę z tyłu i przodu, nie chcąc wpaść do salonu jak w pułapkę, chwyciła się słupka balustrady, który właśnie mijała, i skoczyła na schody. Ile sił w nogach pognała na piętro.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się.

Usłyszała, że obaj księża wbiegają na górę.

Na piętrze w hallu o białych ścianach, z ciemną klepką i sufitem z drewna po obu stronach znajdowały się pokoje.

Na końcu korytarza wbiegła do sypialni, w której stały jedynie prosta komoda, nocny stolik, podwójne łóżko z koronkową białą narzutą, półka pełna książek w miękkich oprawach i wisiał krucyfiks na ścianie. Zatrzasnęła drzwi, nie zawracając sobie głowy kluczem czy zasuwką. Nie było czasu. I tak wyważyliby je w kilka sekund.

Powtarzając bez tchu, rozpaczliwym szeptem – Maryjo Matko Boża, Maryjo Matko Boża – podbiegła do okna za szmaragdowozieloną zasłoną. Po szybie spływał deszcz.

Prześladowcy byli tuż, a ich kroki dudniły w całym domu.

Chwyciwszy klamkę u dołu framugi szarpnęła do góry. Ani drgnęło. Penetrowali już pokoje na początku korytarza.

Okno unieruchomiła wyschnięta farba, albo spaczyło się od wilgoci. Cofnęła się.

Drzwi otworzyły się na oścież i coś zawarczało.

Nie oglądając się pochyliła głowę, zakryła twarz ramionami i rzuciła się na okno. Zastanawiając się, czy zginie skacząc z pierwszego piętra oceniła, że wszystko zależy od miejsca lądowania. Dobra byłaby trawa. Chodnik zły, a ostre pręty żelaznego ogrodzenia naprawdę fatalne.

Dźwięk tłuczonego szkła wciąż niósł się w powietrzu, gdy grzmotnęła o dach ganku, dwie stopy poniżej okna. Graniczyło to z cudem, gdyż była cała, więc bezustannie powtarzając Maryjo Matko Boża, toczyła się w strugach deszczu ku krawędzi pokrytego gontem dachu. Na skraju przytrzymała się chwilę chybotliwej rynny i spojrzała na okno.

Coś wilkowatego i groteskowego podążało za nią.

Spadła. Wylądowała na chodniku na lewym boku, potwornie obolała i potłuczona. Zęby uderzyły o siebie z taką siłą, że bała się, iż wypadną z jej ust w kawałkach. Ale nie użalała się długo nad sobą. Pozbierała się jakoś i chciała wybiec na ulicę.

Niestety, znajdowała się na tyłach probostwa na podwórzu, otoczonym wysokim murem.

Mur i drzewa przesłaniały pobliskie domy w alei za posesją. Sąsiedzi więc nie zauważą jej nawet przez okna.

To dlatego ta wilcza istota odważyła się wyjść na dach i ścigać ją w biały, a właściwie szary i ponury dzień.

Zastanawiała się, czy nie wrócić do domu przez kuchnię, i wydostać się frontowymi drzwiami na ulicę, ponieważ była to ostatnia rzecz, jakiej spodziewaliby się po niej. Ale wówczas pomyślała: – czy oszalałaś ?

Nie próbowała nawet wzywać pomocy. Serce tak jej łomotało, że z trudnością oddychała, o mało nie tracąc przytomności. Z ledwością poruszała się. Nawet nie miała siły krzyknąć. A poza tym, ludzie słysząc wołanie o pomoc, mogliby jej wcale nie znaleźć. Wówczas bestie rozszarpałyby ją, albo opętały, ponieważ krzyk opóźniłby jej ucieczkę o tę jedną lub dwie fatalne sekundy.

Kulejąc lekko, by oszczędzić naciągnięty mięsień w lewej nodze, przemierzała rozległy trawnik. Wiedziała, że nie pokona gładkiego muru o wysokości siedmiu stóp na tyle szybko, by uratować się, zwłaszcza że boleśnie otarła rękę, więc przyglądała się drzewom. Szukała blisko muru, żeby wdrapać się po gałęziach i zeskoczyć na ulicę albo sąsiednie podwórko.

Z chlupotu i bębnienia deszczu wyłowiła głuche warczenie. Odważyła się odwrócić. W strzępach koszuli, bez spodni i butów, wilcza istota, niegdyś ojciec O’Brien, zeskoczyła z ganku i ruszyła w pościg.

Wreszcie Chrissie dostrzegła odpowiednie drzewo, a chwilę później furtkę w murze w południowo-zachodnim narożniku. Brama wyłoniła się wśród krzewów, które właśnie mijała.

Ledwo dysząc pochyliła głowę, przycisnęła ręce do boków i pobiegła do furtki. Szarpnęła zasuwkę, która gładko odsunęła się, i wypadła na ulicę. Skręciła w Jacobi Street. Oddalając się od Ocean Avenue biegła przez głębokie kałuże i dopiero przy następnej przecznicy obejrzała się.

Nic nie podążało jej śladem od furtki probostwa.

Już dwukrotnie wpadła w ręce kosmitów i uciekła. Wiedziała, że za trzecim razem nie dopisze jej tyle szczęścia.

10

Tuż przed dziewiątą, po niespełna czterech godzinach snu. Sama Bookera obudził cichy brzęk i stukot w kuchni, gdzie ktoś krzątał się. Usiadłszy na sofie przetarł zaspane oczy, włożył buty, przypiął kaburę i wyszedł na korytarz.

Tessa Lockland nuciła cicho ustawiając patelnię, miski i jedzenie na niskim blacie obok piecyka. Przygotowywała śniadanie.

– Dzień dobry – przywitała pogodnie Sama.

– Dobry? – zdziwił się.

– Posłuchaj deszczu – powiedziała – deszcz zawsze sprawia, że czuję się świeża i czysta.

– A mnie przygnębia.

– I tak przyjemnie w ciepłej, suchej kuchni słuchać burzy.

Podrapał się po zarośniętych policzkach.

– Trochę tu duszno. jak na mój gust.

– No cóż, w każdym razie żyjemy i to liczy się.

– Tak sądzę.

– Na Boga – huknęła pustą patelnią w piecyk i spojrzała na niego ostro. – Czy wszyscy agencji FBI są tacy jak ty?

– To znaczy?

– Wszyscy są smutasami?

– Nie jestem smutasem.

– Tylko klasycznym ponurakiem.

– No cóż, życie to nie zabawa.

– Nie?

– Jest ciężkie i podłe.

– Może. Ale również bywa zabawne.

– Czy wszyscy dokumentaliści są tacy jak ty?

– To znaczy?

– Jak Pollyanna?

– To śmieszne. Nie jestem Pollyanna.

– Ach tak?

– Nie.

– Ugrzęźliśmy w mieście, gdzie rzeczywistość wydaje się fikcją, nieznane istoty rozrywają ludzi na strzępy, Zjawy włóczą się nocą po ulicach, jakiś obłąkany geniusz komputerowy wywraca do góry nogami ludzką biologię, gdzie możemy zginąć albo ulec konwersji przed północą, a ty jesteś rozpromieniona, wesoła i nucisz piosenkę Beatlesów.

– Nie.

– Hę?

– Rolling Stonesów.

– A co za różnica?

Westchnęła:

– Słuchaj, jeśli chcesz zjeść ze mną śniadanie, pomóż mi i nie stój naburmuszony.

– No dobrze, co robić?

– Przede wszystkim zadzwoń z domofonu do Harry’ego i sprawdź, czy nie śpi. Powiedz mu, że śniadanie będzie za… hmm… czterdzieści minut. Naleśniki z jajkami i pieczona szynka.

Sam nacisnął guzik:

– Halo, Harry. – Ten odpowiedział natychmiast całkiem przytomny, że zejdzie za pół godziny.

– Co teraz? – spytał.

– Wyjmij z lodówki jajka i mleko, ale na litość boską, nie otwieraj pojemników.

– Dlaczego?

– Bo stłuczesz jajka i skwasisz mleko – zażartowała z uśmiechem.

– Bardzo zabawne.

– Tak myślałam.

Wyrobiła ciasto naleśnikowe, wbiła sześć jaj do szklanej miski, by w odpowiedniej chwili wrzucić je na gorącą patelnię i poprosiła Sama, by nakrył stół oraz wyręczył ją, krojąc cebulę i szynkę. Cały czas nuciła utwory Patti La Belle i Pointer Sisters. Sam wiedział, co to za muzyka, ponieważ anonsowała każdą piosenkę, jak prezenter na dyskotece, przy okazji ucząc go i bawiąc. Tańczyła w miejscu, poruszała pośladkami, kołysała biodrami, kręciła ramionami i naprawdę zatracała się w tym.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Północ»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x