Станислав Лем - Astronauci
Здесь есть возможность читать онлайн «Станислав Лем - Astronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszaw, Год выпуска: 1951, Издательство: Czytelnik, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Astronauci
- Автор:
- Издательство:Czytelnik
- Жанр:
- Год:1951
- Город:Warszaw
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Astronauci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Astronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Astronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Astronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Głosem niezbyt donośnym, lecz słyszalnym w całej sali powiedział, że został upoważniony przez trzecią sekcję do przedstawienia szanownemu zgromadzeniu odkrycia niezwykłej wagi, którego doniosłości nikt nie potrafi jeszcze docenić.
O ile wielkie słowa, którymi przewodniczący poprzedził wykład, nikogo szczególnie nie zadziwiły, albowiem stary astronom meksykański znany był ze swego południowego temperamentu, to pierwsze zdanie fizyka zelektryzowało całą salę, gdyż Lao — Czu był jednym z najtrzeźwiejszych i najbardziej krytycznych umysłów Komisji Tłumaczy.
W dalszym ciągu swego przemówienia Lao — Czu opowiedział o nowej metodzie odczytywania „raportu”, którą zastosowała trzecia sekcja. Polegała ona na fotografowaniu pomieniami Roentgena tych części drutu, których namagnesowanie uległo zatarciu. Na zakończenie Lao — Czu podał dosłowny tekst ustępu, jaki udało się odczytać tą metodą. Brzmiał on:
Po drugim elemencie obrotowym przystąpi się, do napromieniowania planety. Kiedy stężenie jonizacyjne opadnie do połowy, rozpocznie się Wielki Ruch.
W wypełnionej po brzegi sali panowała śmiertelna cisza. Nie słychać było ani oddechów, ani nawet zwykłego poskrzypywania krzeseł. Widziało się ludzi o zamkniętych z wytężenia uwagi oczach, przyciskających oburącz słuchawki do uszu. Niektórzy notowali gorączkowo słowa fizyka chińskiego. Powtórzywszy dwa razy przetłumaczony ustęp, Lao — Czu powiedział, że trzecia sekcja skłonna jest rozumieć go tak: element obrotowy jest to jakaś jednostka czasu, odpowiadająca dość długiemu okresowi, który można zapewne porównać z rokiem ziemskim. Co oznacza „napromieniowanie planety”? Oczywiście, zadziałanie jakimś rodzajem energii promienistej, która wywołuje jonizację. O jaką planetę chodzi? Nie jest to zupełnie pewne, gdyż ustęp należy do zrekonstruowanych i był przedtem zupełnie nieczytelny, lecz pewne znamiona przemawiają za tym, że chodzi o naszą planetę, o Ziemię. Jaki cel może mieć jej napromieniowanie? I to nie jest zupełnie pewne, mówił Lao — Czu, ale nieznane istoty zdają się wyrażać chęć skierowania na Ziemię potężnego ładunku energii, a kiedy działanie jej po pewnym czasie ustanie, zacznie się „Wielki Ruch”. Jeżeli przez „Wielki Ruch” rozumieć napływ nieznanych istot na naszą planetę, to wymieniony ustęp może posiadać już tylko jedno znaczenie: nieznane istoty zamierzają zniszczyć życie na Ziemi, by się na niej osiedlić. W końcowych słowach fizyk podkreślił, że wszystko to brzmi fantastycznie i nieprawdopodobnie, a poszczególne człony rozumowania, z którego wypływa wymieniony wniosek o „inwazji na Ziemię”, łączą się dosyć luźno. Jednakże trudno w tej sytuacji być nadmiernie krytycznym i stosować surowe rygory naukowe, gdyż idzie o coś nie znanego jeszcze w historii, a mianowicie o zagrożenie bytu całej ludzkości. Jest to niebezpieczeństwo tak olbrzymie, że należy rozważyć jego możliwość, nawet jeśli wydaje się nader nieprawdopodobne. Przewodniczący, profesor y Carral, zabrał głos nawołując obecnych do skupienia i spokoju, po czym rozpoczęła się dyskusja. Niektórzy sądzili, że wniosek wyciągnięto prawidłowo, ale rzecz nie przedstawia się groźnie, ponieważ statek międzyplanetarny był tylko pierwszym zwiadem i masowa inwazja na Ziemię miała zapewne nastąpić dopiero po jego pomyślnym powrocie z wyprawy. Ponieważ spotkała go katastrofa, niebezpieczeństwo — jeśli w ogóle istniało — znikło. Najlepszym dowodem jest to, że od katastrofy upłynęło niemal sto lat w zupełnym spokoju. Inni odpowiadali, że sto lat jest stosunkowo długim okresem tylko w pojęciu ludzkim. Być może — argumentowali — element obrotowy równa się dwustu latom albo i większej ich ilości. Nieznane istoty mogą być stworzeniami bardzo długowiecznymi. Gdzież pewność, że nie mierzą swego istnienia tysiącleciami?
Przewodniczący poprosił pierwszą sekcję o wypowiedź na temat natury nieznanych istot, które z wędrowców przybyłych z głębi wszechświata, otoczonych dotąd powszechnym zaciekawieniem i podziwem, przemieniły się nagle w śmiertelnych wrogów ludzkości.
Biologowie wydelegowali Czandrasekara, który zapoznał zgromadzenie ze swoim dowodem. W odpowiedzi jeden z fizyków zauważył, że zagadnienie ujmowano, być może, od początku zupełnie fałszywie: kto wie, czy cały statek międzyplanetarny nie był po prostu jednym ogromnym „mózgiem mechanicznym”, wyposażonym w inicjatywę i umiejętność samodzielnego działania. Istoty, które go zbudowały, nie musiały więc wcale znajdować się na pokładzie. W takim ujęciu wszystkie osobliwości „raportu” stanowiły cechy owego „mózgu mechanicznego”, który go spisał, a nie nieznanych istot, o których w takim wypadku nicnie byłoby wiadomo. Cała sprawa wróciła do punktu wyjścia.
Komisja Tłumaczy znalazła się w niesłychanie ciężkim położeniu. Jak należało ustosunkować się do problemu zagrożenia ludzkości? Czy takie zagrożenie w ogóle istniało? Być może, nieznane istoty rzeczywiście zamierzały ongi skolonizować Ziemię, ale czy ich zamiary oparte były na realnych możliwościach?
O pierwszej w nocy przewodniczący przerwał dyskusję. Zamykając posiedzenie oświadczył, że następne odbędzie się dopiero za dwa dni, ponieważ jest nadzieja, iż do tego czasu sekcja astrofizyków, wzmocniona najwybitniejszymi matematykami, będzie mogła przedstawić zgromadzeniu ogólnemu nowe fakty, dotyczące pochodzenia nieznanych istot.
Mało kto wiedział, że prace astrofizyków, o których wspomniał przewodniczący, toczyły się już od północy dnia poprzedniego, to znaczy od chwili, w której prezydium Komisji zapoznało się z ustępem „raportu” przetłumaczonym przez trzecią sekcję.
Na najwyższej kondygnacji Instytutu Matematycznego przebywało w zupełnym odosobnieniu jedenastu uczonych. W czasie gdy Lao — Czu i Czandrasekar byli na posiedzeniu Komisji Tłumaczy, kierownictwo wszystkimi pracami Mózgu Elektronowego objął astrofizyk Arseniew. Zestawił on dane liczbowe o locie pocisku z jego przypuszczalną szybkością, z mocą silników, a wreszcie z mapami gwiezdnymi nieba z 1908 roku. Nadzwyczaj trudny rachunek, polegający na nieustannym wybieraniu kilku określonych wielkości spośród wieluset tysięcy możliwych, został przeprowadzony po 29 godzinach nieprzerwanej pracy. Półtora dnia po posiedzeniu, na którym członkowie Komisji zapoznali się z fatalnym ustępem, trzej uczeni, stojąc przed czołową tarcza Mózgu, odczytali ostatnie wyrazy wyniku i w milczeniu spojrzeli na siebie. Arseniew podszedł bliżej i z wysokości swego ogromnego wzrostu patrzył na mżący zielonkawym blaskiem otwór ekranu katodowego. Rzecz nie ulegała wątpliwości. Statek został wystrzelony z planety naszego układu słonecznego, i to takiej, której orbita leży wewnątrz orbity Ziemi. Były więc do wyboru dwie planety: Merkury i Wenus. I znów uczeni pochylili się nad metalowymi stołami, znów padły krótkie słowa.
Na pulpitach sterujących podnosiły się i pochylały białe klawisze kontaktów. Z ledwo słyszalnym poszumem włączały się w pracę tysiące nowych obwodów. W szerokich szczelinach tablic rozdzielczych płonęły purpurowe lampki kontrolne. Kiedy po raz ostatni na ekranach zadrgały białawe linie, wszystko stało się jasne. Merkury, ten glob wulkaniczny z lawy i popiołów, najbliższy Słońcu, zwracający ku niemu zawsze tę samą półkulę, pozbawiony atmosfery, nie wchodził w rachubę. Pozostawała więc okryta lśniąco — białymi chmurami, które od niepamiętnych czasów przesłaniają jej powierzchnię przed okiem ludzi, gwiazda poranna — Wenus.
Planeta Wenus
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Astronauci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Astronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Astronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.