Wstała i zaczęła spacer po kabinie, trzymając Nimitza w objęciach. Tym razem nawet jego mruczenie i inne wysiłki nie były w stanie uratować jej przed depresją. Jej oficerowie bali się jej, zastępca był równie użyteczny co góra lodowa, załoga obwiniała ją o katastrofalne wyniki osiągnięte podczas manewrów, a teraz dostała najgorszy możliwy przydział w całej Królewskiej Marynarce. Przygryzła wargę, czując napływające łzy na wspomnienie, jak dumna i szczęśliwa była z nowego dowództwa i okrętu. Teraz wydawało się to takie nierealne.
Przestała wędrować tam i z powrotem i wzięła głęboki oddech. A potem wyprostowała się, pogłaskała Nimitza i posadziła go na ramieniu. Dobrze — chcą ją i krążownik wmieść pod dywan i usunąć w kąt, bo stali się kłopotliwym przypomnieniem porażki dla pani admirał Hemphill. Ich prawo. Nic nie mogła na to poradzić, oprócz najlepszego, na co ją było stać, wykonywania obowiązków. A to, że placówka Basilisk stała się karnym przydziałem w RMN, nie oznaczało bynajmniej, że nie była ważna.
Wróciła do biurka, starając się nie myśleć, jak zareaguje załoga, i skoncentrowała się na przypomnieniu sobie, co wie o układzie Basilisk. Z logicznego punktu widzenia przydział nie powinien być dowodem niełaski, a wręcz przeciwnie. System bowiem odgrywał poważną rolę w gospodarce Królestwa i rola ta coraz bardziej rosła. Był też niezwykle ważny ze strategicznego punktu widzenia, a także stanowił jedyny teren królestwa Manticore znajdujący się poza macierzystym układem planetarnym. Każdy z tych powodów powinien być wystarczający, by skierowanie tam uznać za prestiżowe. Układ Manticore był unikamy w znanej galaktyce — był bowiem podwójny: miał dwie gwiazdy (typu GO i G2) oraz trzy planety ziemskiego typu (Manticore, Gryphon i Sphinx, na której urodziła się Honor). Ponieważ obejmował tyle nadającej się do zamieszkania przestrzeni, Królestwo nigdy nie znalazło się w sytuacji wymagającej ekspansji pozasystemowęj i przez pięć standardowych wieków tego nie robiło. Ekspansji zresztą najprawdopodobniej nadal by nie było, gdyby nie połączenie dwóch czynników — rosnącego zagrożenia ze strony Haven i coraz istotniejszej roli, jaką odgrywał znajdujący się w systemie Basilisk terminal wormhole zwanej Manticore Junction, a będącej unikatem równym systemowi Manticore, ponieważ miała nie mniej niż sześć terminali! Czyli o jeden więcej od wszystkich dotąd znanych, a astrofizycy upierali się, że dane dotąd uzyskane wskazują na istnienie co najmniej jeszcze jednego terminalu, tyle, że dotąd nie udało się im wyliczyć wystarczająco dokładnie, gdzie powinien się on znajdować.
W znacznej części Manticore Junction odpowiedzialna była za zamożność Królestwa Manticore. W nadprzestrzeni najszybsze frachtowce mogą poruszać się z prędkością nieco większą niż 1200 prędkości świetlnych, co daje pięciomiesięczną podróż z Manticore na Ziemię. Terminal Beowulf tymczasem przenosił taki frachtowiec bez mierzalnego upływu czasu do Sigmy Draconis odległej od, Słońca ledwie o czterdzieści osiem lat świetlnych. Zalety handlowe wormholi są oczywiste, a oddalone od siebie terminale stanowią magnesy przyciągające statki. A cały ruch z powodów czysto fizycznych musi przejść przez centralny terminal — w tym konkretnym przypadku znajdujący się w systemie Manticore. Każdy zaś taki system czerpie olbrzymie korzyści z tego faktu i choć podatki nałożone przez Królestwo należą do najniższych w galaktyce, ilość opodatkowanych ładunków przynosi olbrzymie dochody. Doliczyć do nich należy także te płynące z magazynowania, napraw i innych rodzajów działalności typowej dla centrum ruchu towarowego obsługującego setki planet i systemów.
Powoduje to również zagrożenia militarnej natury, jako że z równym powodzeniem przez terminal przelecieć może superfrachtowiec, co superdreadnaught, a korzyści ekonomiczne byłyby smacznym kąskiem dla wszystkich sąsiadów. Władze Królestwa zdawały sobie z tego sprawę od dawna (podobnie jak i obywatele), ale dopóki nie pojawiło się niebezpieczeństwo ze strony najpierw Republiki Haven, a potem Ludowej Republiki Haven, nikt specjalnie się tą ewentualnością nie przejmował. A Haven stanowiło poważne zagrożenie — po prawie dwustu standartowych latach marnowania pieniędzy rząd Republiki zdecydował, że nie ma innego wyjścia jak podboje, by zapewnić obywatelom poziom życia, do jakiego przywykli z tytułu opieki społecznej (a raczej państwowej). W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat Ludowa Marynarka udowodniła, że jest zdolna skutecznie wypełniać to zadanie. Haven zdobyło już jeden terminal dwanaście standartowych lat temu, podbijając Trevor Star, i dla nikogo rozsądnego (w tym i Honor) nie ulegało wątpliwości, że miało ochotę na pozostałe, a zwłaszcza na centralny, ponieważ bez niego inne miały ograniczone wykorzystanie.
I dlatego właśnie Królestwo Manticore zaanektowało system Basilisk natychmiast po jego odkryciu, czyli około dwudziestu lokalnych lat temu. System posiadał gwiazdę typu G5 i jedną nadającą się do zamieszkania (przy dużej dozie dobrej woli) planetę. Podjęcie decyzji skomplikowało odkrycie istnienia inteligentnych tubylców — liberałowie podnieśli wrzask o „podbijaniu aborygenów”, a postępowcy sprzeciwili się całej operacji, ponieważ Haven mogłoby ją uznać za „prowokację”. Ich zdaniem należało przekupić Haven, a nie irytować, a logicznym było, że w dniu, w którym republika zainteresuje się Konfederacją Silesiańską, Basilisk znajdzie się na drodze podboju. Konserwatyści z kolei byli przeciwni wszystkiemu, co działo się poza znanymi i bezpiecznymi granicami, a więc i poszerzeniu tychże granic. Nic więc dziwnego, że system stał się kością niezgody między partiami politycznymi, a centryści i lojaliści przepchnęli przez Izbę Lordów projekt przyłączenia jedynie minimalną przewagą głosów. I to mimo wyraźnych dowodów niezwykle silnego poparcia w Izbie Gmin (w tym także ze strony zadeklarowanych zwolenników Partii Liberalnej). Aby to osiągnąć, rząd zmuszony był zgodzić się na rozmaitego rodzaju ograniczenia łącznie z niezwykle głupim (nie tylko w opinii Honor) zakazem budowy w systemie stałych umocnień czy choćby bazy floty. Dodatkową klauzula głosiła, że liczebność placówki powinna być utrzymana na poziomie niezbędnego minimum.
Należałoby oczekiwać, iż w warunkach ścisłego limitowania ilości okrętów mogących stacjonować w układzie planetarnym wysyłane tam będę jedynie najlepsze, zwłaszcza że ruch towarowy przez terminal rósł lawinowo. Praktyka, zwłaszcza od chwili, gdy Pierwszym Lordem Admiralicji został Sir Edward Janacek, wyglądała dokładnie odwrotnie. Janacek nie był niestety pierwszym nie doceniającym ważności systemu, ale jego poprzednicy przynajmniej próbowali uzasadnić to czymś więcej niż prywatnym politycznym widzimisię. Wcześniejsza teoria głosiła,. iż skoro nie można w systemie rozmieścić sił mających szansę go obronić, to szkoda marnować ludzi i okręty. Dlatego też nawet niektórzy zwolennicy przyłączenia uważali placówkę wyłącznie za wysunięty posterunek zwiadowczy, którego jedynym zadaniem było ostrzeżenie Home Fleet o ataku. Z ich punktu widzenia, nie było również sensu w poświęcaniu większej ilości ludzi i okrętów, niż było to niezbędne do wykonania tego zadania.
Janacek miał jeszcze radykalniejszą opinię — ledwie objął kontrolę nad Admiralicją, zredukował maksymalnie liczebność placówki, uważając ją za zagrożenie i uciążliwość. Najchętniej w ogóle by ją zlikwidował, a ponieważ nie mógł tego zrobić, dopilnował, by nie marnowały się tam użyteczne okręty czy kapitanowie. W ten sposób placówka Basilisk stała się karnym przydziałem w Royal Manticoran Navy — miejscem, do którego wysyłano najgorszych lub też tych, którzy wzbudzili niezadowolenie Ich Lordowskich Mości.
Читать дальше