Nie ulegało kwestii, iż był to człowiek odważny, ale niedouczony i głupi równocześnie.
— Skład? — spytał zwięźle.
— Dwadzieścia pięć krążowników liniowych, dziesięć ciężkich krążowników, czterdzieści do czterdziestu czterech lekkich krążowników i szesnaście do dwudziestu niszczycieli, towarzyszu admirale — zameldował oficer operacyjny. — Nie jesteśmy pewni lżejszych jednostek, ponieważ nie dość, że niektóre zasłaniają się nawzajem, to część leci w tak ciasnych grupach, że nie sposób dokładniej rozpoznać ich sygnatury napędów.
— Sondy?
— Nie na wiele by się przydały przy tak dużej odległości, towarzyszu admirale. A biorąc pod uwagę, jak skotłowana jest ich formacja, nie możemy wysłać ich poza zasięg paliwa, bo żeby się czegoś konkretnego dowiedzieć, musimy być w stanie nimi sterować, nim zajmą pozycje. Jeśli zrobimy to teraz, ich obrona antyrakietowa będzie miała dość czasu na obliczenie dokładnych kursów i nawet gdy przejdą w lot balistyczny już bez napędów, gdy tylko znajdą się w jej zasięgu, rozstrzelają je bez kłopotu. Biorąc pod uwagę nasze kursy, maksymalny zasięg rakiet powinien wynosić około trzynastu milionów kilometrów i możemy ukryć sondy w pierwszych salwach, a gdy miną ich formację…
— Wtedy będziemy mieli dość danych z sensorów pokładowych — dokończył Thurston — więc nie będą nam potrzebne. W takim razie proszę wycisnąć co się da z odczytów, którymi dysponujemy.
Po czym odwrócił się i podszedł do swego fotela. Preznikov wiernie mu towarzyszył.
— Czy to naprawdę takie ważne, ile mają lekkich jednostek, towarzyszu admirale? — spytał.
Thurston zastanowił się przed udzieleniem odpowiedzi, czy pytanie wynikało z czystej ciekawości, czy też było próbą skłonienia go do energiczniejszej reakcji… zdecydował się potraktować je jako przejaw ciekawości.
— Prawdę mówiąc nie, towarzyszu komisarzu. Ale mamy masę czasu, nim znajdziemy się w zasięgu skutecznego strzału, więc można go spożytkować na to, by zdobyć całkowitą pewność co do składu sił przeciwnika. Wolałbym mieć tę pewność, nim rozdzielę nasze siły.
— A więc stąd ta zwłoka — ucieszył się Preznikov.
— Właśnie stąd. Wiemy, że wysłali kuriera do Endicott: im szybciej zjawią się tam Theisman i Chernov, tym mniej obrońcy będą mieli czasu na przygotowania, ale nie dam im rozkazu, dopóki nie będę pewien, że ich nie potrzebuję.
Honor siedziała w swym fotelu i drapała Nimitza za uszami. Treecat siedział na jej kolanach, gdyż do rozpoczęcia walki pozostało dość czasu, by zdążył wrócić na miejsce i zapiąć uprząż. Doskonale czuł jej podekscytowanie, a poza tym był to w końcu jego debiut w roli obserwatora przebiegu walki i przygotowań do niej.
Ekran taktyczny jej fotela ukazywał mniej szczegółów niż holoprojekcja, ale po ostatnich doświadczeniach wolała nie ufać zdradzieckim kolanom, które omal kompletnie jej nie zawiodły, gdy próbowała wstać. Miała nadzieję, że zareagowała odpowiednio szybko, by nikt tego nie zauważył, ale nie miała ochoty ponawiać próby — albo rozciągnie się na pokładzie jak długa, albo będzie się snuła jak pijana, co wszyscy musieliby zauważyć.
Spoglądając na ekran, zastanawiała się, co o jej formacji sądzi przeciwnik. Była z pewnością najgorszą, jaka sama widziała, ale była też swoistym dziełem sztuki i efektem starannego przemyślenia. Miała nadzieję, że te ostatnie cechy nie przyjdą do głowy dowodzącemu okrętami Ludowej Marynarki.
Każdy sprzęt ma swoje ograniczenia — dotyczyło to niestety także wyposażenia radioelektronicznego jej okrętów. Terrible mógł w bardzo istotny sposób zamaskować własny napęd tak, że sensory innych okrętów odczytywały go jako znacznie słabszy, ale podobnie jak w przypadku pozostałych superdreadnaughtów był on zbyt silny, by wybieg ten udał się z małej odległości. Dlatego wpadła na pomysł „niechlujnego i zdezorganizowanego” szyku. Chodziło o to, by każdy okręt liniowy przesłaniały od strony przeciwnika co najmniej trzy inne okręty, niekoniecznie zawsze te same. Ich napędy powinny stanowić skuteczną interferencję, by ogłupić sensory napastników. Obie metody razem zastosowane powinny przekonać ich ostatecznie, że nie mają do czynienia z ani jednym okrętem liniowym. Naturalnie jak długo jakaś sonda zwiadowcza nie znajdzie się wystarczająco blisko, by nie dać się ogłupić.
Cała sztuka polegała na tym, by zniechęcić przeciwnika do ich użycia, bo choć szansa na to, że duża i powolna sonda zdoła przemknąć się przez jej obronę przeciwrakietową, była naprawdę mała, to jednak istniała, zwłaszcza gdyby dowódca napastników powziął jakieś podejrzenia i zdecydował się wysłać wystarczająco wielką ich liczbę. Straciłby je wszystkie, ale przy podejrzliwym czy ostrożnym osobniku należało się z tym liczyć, a pojęcia nie miała, kto dowodził ugrupowaniem Ludowej Marynarki.
Musiała więc doprowadzić do tego, by przeciwnik był tak pewien, że to, co widzi, jest zgodne z prawdą, by nie odczuł takiej potrzeby. Aby to osiągnąć, zdecydowała się na ryzykowne posunięcie — superdreadnoughty leciały z maksymalną prędkością bez żadnego marginesu bezpieczeństwa. Ryzyko było niewielkie — trzy procent w skali całej eskadry — ale awaria kompensatora bezwładnościowego oznaczała śmierć dla wszystkich na pokładzie pechowego okrętu. Dzięki temu jednakże rozwijały one przyspieszenie o cztery i pół kilometra na sekundę kwadrat większe niż jakikolwiek „normalny” superdreadnaught. Jeżeli wywiad Ludowej Republiki nie wiedział, że nowe kompensatory pozwalały na zwiększenie przyspieszeń wszystkich klas okrętów o ponad sześć procent, przeciwnik nie miał prawa zorientować się w czym rzecz.
Sprawdziła z kolei, jaka jest sytuacja okrętów wezwanych z różnych części systemu — wszystkie wytracały już prędkość i wyrównywały kursy, by dołączyć do sił głównych tuż przed ich wejściem w zasięg rakiet. Tu jak na razie wszystko przebiegało zgodnie z planem.
Zostawiła w spokoju uszy Nimitza i ścisnęła sobie nasadę nosa. Nie pomogło. Zmęczenie miało teraz dziwny wpływ na jej umysł — pracował szybciej niż normalnie, zamiast wolniej, tylko że była to niezdyscyplinowana praca, bo myślała o kilku sprawach równocześnie, żadnej nie analizując dokładnie i do końca. Przyspieszenie jej okrętów mogło przekonać przeciwnika, że nie musi obawiać się okrętów liniowych, ale mogło też wzbudzić jego podejrzenia, gdyż świadczyło, że jej krążowniki liniowe ciągną bezsensownie małą ilość holowanych zasobników. A jeśli operatorzy sensorów przebili się przez maskowanie i przeciwnik dokładnie wiedział, czym ona dysponuje, a nie zmieniał kursu, to mogło to oznaczać, że…
Zgrzytnęła zębami i rozparła się wygodniej w fotelu. Najchętniej przestałaby myśleć o czymkolwiek, było to jednak niemożliwe. Pozostało tylko mieć nadzieję, że zmęczenie nie doprowadziło jej do podjęcia błędnej decyzji, z której katastrofalnych skutków nie zdała sobie dotąd sprawy, gdyż była zbyt wyczerpana.
— Coś nowego? — spytał Thurston oficera operacyjnego.
— Niewiele, towarzyszu admirale. Zidentyfikowaliśmy jeszcze jeden lekki krążownik, ale pozostałych trzech jednostek jeszcze nam się nie udało. Interferencje napędów są zbyt duże, by uzyskać jednoznaczny odczyt.
— Rozumiem — mruknął Thurston i zwrócił się do Preznikova: — Sądzę, towarzyszu komisarzu, że możemy odesłać obie grupy przewidziane do zajęcia systemu Endicott. Mamy już dobre rozeznanie w składzie sił przeciwnika, który nie dysponuje niczym większym niż krążowniki liniowe. Admirał Chavez ma prawie tyle samo pancerników, nie licząc sześciu krążowników liniowych, więc sądzę, że damy sobie radę bez okrętów towarzysza admirała Theismana.
Читать дальше