Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatni Don Kichot
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2008
- Город:Stawiguda
- ISBN:978-83-89951-93-9
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatni Don Kichot: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni Don Kichot»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatni Don Kichot — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni Don Kichot», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Felizo — przymilnie zapytał Sancho — a tobie nigdy nie przyszło na myśl zatrzymać tak bardzo kochanego przez ciebie gospodarza?
Feliza rzuciła bystre spojrzenie na Aldonzę.
— Nigdy nie miałam takich pieniędzy, najmilszy Sancho. Tak, że ja tutaj nie mam nic do rzeczy i nie myślcie…
— „Ogromne, chrząkające stado nadeszło i — nie okazując żadnego zainteresowania ani Don Kichotem, ani Rancho — przeszło nogami poobydwu… Swoimgwałtownym najazdem zastęp świń wywołał popłoch u Siwego i Rosynanta, podeptał siodło i zbroję Sancho Pansy i Don Kichota…” — niegłośno przemówił Alonso.
— Przestańcie, gospodarzu — Sancho skulił się. — Nie warto… Ostatecznie, wcale nie jest pewne, że będą nas deptać świnie. Możliwe, że na paru kopniakach sprawa się zakończy…
— „Czyż nie lepiej jednak siedzieć spokojnie w domu, niż włóczyć się po świecie w poszukiwaniu ptasiego mleka, przecież wiecie — bywa i tak, że zbierasz się obstrzyc owcę, patrzysz — a tu ciebie samego obstrzygli…” — Kontynuował Alonso. — Aldonzo… Powiedz, ty także nie rozumiesz — po co to wszystko? Powiedz…
Powiedziała.
— Kocham go. Czy wszyscy słyszeli?
Milczenie. Przycichła w kątku Feliza.
— Kocham go… Takim, jakim jest. Kocham Alonsa, a nie Don Kichota! A on wyrusza na wędrówkę, żeby zaświadczyć miłość do Dulcynei, która nie istnieje.
Dostrzegła jak Alonso spiął się w sobie.
Doskonale wiedziała, że ma teraz nad nim… Tak. Możliwe, że właśnie teraz, pierwszy raz w życiu, ma nad nim realną władzę.
— Dulcynea nie istnieje — głośno powtórzyła Aldonza.
— Dulcynea jest mitem… „Uroda jej nadludzka, bowiem wszystkie niemożliwe i chimeryczne atrybuty piękna, którymi poeci obdarzają swoje damy, w niej stały się rzeczywistością: jej włosy — złoto, czoło — pola Elizejskie, brwi — niebiańskie tęcze, oczy — słońca, policzki — róże, usta — korale, zęby — perły, szyja — alabaster, piersi — marmur, ręce — kość słoniowa, biel skóry — śnieg…” — Aldonza zaczerpnęła tchu. — Przez przeklętą Dulcyneę nam — Aldonzom, Teresom, Lucynom — sądzone jest być kiedyś pokonanymi. To niesprawiedliwe, ale możliwe, że tak powinno być. My — to my, a Dulcynea — uosobienie tęsknoty za nieosiągalnym…
Nabrała powietrza ponownie. Alonso czekał.
— Oni wszyscy — Aldonza ogarnęła szerokim gestem portrety — wszyscy pamiętali o Dulcynei. Której nie ma. Donkichoteria… Człowiek z kopią, wędrujący po drodze… Tak, to właśnie ta Dulcynea dla ludzkości… To niedorzeczne… Czasami piękne, aż do naiwności… Bez której nie może istnieć człowiek, jeśli, oczywiście, nie jest bydlakiem… Alonso, jeśli nie wrócisz, nie będę miała po co żyć… Właściwie to wszystko, co chciałam powiedzieć. Są jeszcze pytania?
Wszyscy milczeli.
— A skoro nie ma pytań — powiedziała zwyczajnie Aldonza — to proponuję rozejść się do łóżek. Już późno, jutro trzeba wcześnie wstać… Sancho, razem sprawdzimy ekwipunek. Felizo, sprzątnij ze stołu. Tak, żywiej… Widocznie nie jest nam sądzone poznać zagadki listu, który skusił naszego Sancho,. Uznajmy, że napisał go zły czarownik zazdroszczący naszemu rycerzowi. — Aldonza uśmiechnęła się ze zmęczeniem.
Jutro…
Nie, już dzisiaj.
Czy nie czuje dreszczu niepokoju? Tak, ciut, ciut. Jak powinno odczuwać się przed wielkim przedsięwzięciem.
Jego przodkowie patrzyli na niego z portretów. Szalony Kristobal Kechani, naśladowca Alonso Kechani Drugi, żądny zaszczytów i sławy Miguel Kechani, wieczny rewolucjonista Celestyn Kechani, rozsądny Alonso Kechani Trzeci… Twarze, twarze… Jego własny ojciec patrzył także.
Tylko Kechani Odstępca, zdrajca i parszywa owca, patrzył w podłogę, przybity gwoździami do spodniej strony stołowego blatu.
Alonso uśmiechał się. Dzisiaj — jego ostatnia noc z Aldonzą. Dzisiaj powie jej to wszystko, o czym milczał przez wszystkie te dni…
O czym nigdy nie mówił jej tak prosto w oczy. O czym, miał nadzieję, i tak sama wie, ale teraz odchodzi, a odchodząc — nie można zostawiać niedopowiedzeń…
Gorący oddech. Drobna postać w półmroku salonu.
— Señor Alonso… Zabijcie mnie. Zabijcie. Jestem winna… Jestem ostatnią łajdaczką. Jestem bydlęciem…
— Czego chcesz? — Wyburczał z niezadowoleniem. Nie podobało mu się, że jego wzniosłe rozmyślania zostały przerwane czymś takim nieoczekiwanym…
Gorące piersi ciężko legły mu na kolanach. Feliza była prawie naga — i rozpalona jakby wyszła z łaźni.
— Señor Alonso… Przyniosłam bicz — możecie mnie obić. Chodźcie do mojego pokoju, obijcie mnie, żeby moja dusza więcej nie cierpiała… No, chodźcie. Proszę. Zasłużyłam. Oto bicz… No chodźcie. Do mnie do pokoju…
Mamrotała i ciągnęła go za rękę i wreszcie podniósł się ze swojego krzesła; oczy Felizy świeciły, zdawało się, w ciemności, a zapach na wpół obnażonego ciała zatykał nozdrza.
— Señor Alonso… Señor Alonso, panie i gospodarzu mój… Przecież to ostatnia szansa… Jutro odjedziecie i co? A co z waszymi naśladowcami? Potrzebujecie syna, potrzebujecie, potrzebujecie…
Gorące usta, żeby dosięgnąć twarzy Alonso, przyszło jejzawisnąć na jego ramionach.
— Wasz synek… Chcę, żebyśmy go poczęli… No dalej, chodźcie, chodźcie…
Chciało mu się krzyczeć na całe gardło, chciało mu się zadusić to małe ścierwo, ale przedtem rozłożyć tutaj, na stole… I rozerwać na pół, zmiażdżyć sobą. Na sekundę się zatrzymała, zadrżała jak motylek na szpilce. Bezdeń czasu zawarła się w przestrzeni między dwoma oddechami…
— Nie tak szybko, Felizo — dał się słyszeć ze schodów lodowaty głos Aldonzy.
I diabelstwo przepadło. Pozostał wstyd.
Aldonza szła bez pośpiechu, stąpała, jakby niosła na głowie wysoki dzban z winem. Kiedyś, kiedy mieszkała jeszcze w domu ojca, bogatego wytwórcy win, nieraz zdarzało się jej nosić…
Zatrzymała się przed Felizą. Władczo wyciągnęła rękę, dziewka, jak zahipnotyzowana podała jej bicz, który, jak się okazało, rzeczywiście miała przy sobie.
Aldonza krótko się zamachnęła, Feliza zaskomlała, chwytając się za twarz.
— Won — rzuciła Aldonza.
I uderzyła jeszcze raz.
— Jeśli zobaczę cię jeszcze choćby raz w życiu, zakopię cię żywcem, moja panno… Krowo jedna. Poszła precz, ladacznico. Natychmiast, tak jak stoisz. Jutro wyrzucę za drzwi twoje szmatki.
Feliza odstąpiła na krok. Wyszczerzyła się bardziej żałośnie, niż groźnie i powiedziała hardo:
— Nie tak szybko, moja pani… Nie tak szybko! Señora Aldonza, córka handlarza winem, dziewica chamskiego pochodzenia, a do tego jeszcze puste łono!
Nowe uderzenie, tym razem Feliza zgięła się pod biczem i uciekła w odległy kąt komnaty, tupiąc gołymi piętami.
— Puste łono! Pusty kłos! A teraz powiem panu Alonsowi, skąd wzięła się błękitna karteczka, ten właśnie list… Powiedzieć?
Ze świeczką w ręce wbiegł Sancho.
— Co się tutaj dzieje… Ach! Mała lisico!
— Felizo — głucho powiedziała Aldonza. — Zabieraj się migiem, a to…
— A to — co? I tak bym nie została! I tak… Tylko że przemilczałabym o niebieskim liście, bo was, señoro Aldonzo, bardzo szanuję… A teraz nie przemilczę.
— Zamknij się! — Warknęła Aldonza głosem, jakiego Alonso nigdy u niej nie słyszał.
— Nie zamknę się! Señor Alonso, słuchajcie… Akurat przed tym, jak szanowny Sancho raczył przybyć, señora Aldonza posłała mnie do sklepu… Po papier! A ponieważ białego papieru nie było, kupiłam drogi, niebieściutki, z wodnymi znakami! Sklepikarz jeszcze się chwalił, jaki to rzadki papier, odkąd go przywiózł to nikt do tej pory go nie brał, dlatego że był taki drogi! A teraz popatrzcie na tą karteczkę… Popatrzcie! Jeszcze możecie sklepikarza zapytać, czy to jego papier, komu sprzedawał i dla kogo… Albo nie pytajcie, popatrzcie tylko na señorę Aldonzę? Na jej twarz? Czemu to pokryła się plamami, równiutko jak leopard? Ha?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatni Don Kichot»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni Don Kichot» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni Don Kichot» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.