Jacek Piekara - Miecz Aniołów

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Piekara - Miecz Aniołów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miecz Aniołów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miecz Aniołów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowieśc o Mordimerze Madderdinie, inkwizytorze, który nie waha się zadawać pytań i dążyć do odkrycia prawdy o otaczającym go świecie.
Świecie pełnym intryg i zła. Świecie, w którym ludziom zagrażają demony, czarownicy oraz wyznawcy mrocznych kultów. Świecie, którego siłą napędową są nienawiść, chciwość oraz żądza. Do tego właśnie uniwersum Mordimer Madderdin niesie żagiew Boskiej miłości…
OTO ŚWIAT, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swych prześladowców. Świat gdzie słowa modlitwy brzmią: "i daj nam siłę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom". Świat, w którym "nasz Pan i jego Apostołowie wyrżnęli w pień pół Jerozolim". OTO ON: inkwizytor i Sługa Boży. Człowiek głębokiej wiary.

Miecz Aniołów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miecz Aniołów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wstawaj, wstawaj – powiedziała z niecierpliwością chrapliwym głosem Casimirusa Neuschalka.

Sen prysnął, poderwałem głowę i zobaczyłem pochylonego nade mną demonologa.

– Już czas – stwierdził, a z jego ust doleciał odór zgnilizny, który natychmiast udowodnił mi, że z pięknego świata snu trafiłem znowu na ten jakże rzeczywisty, choć nieszczęsny padół łez.

– Wstaję – odburknąłem.

Byłem wściekły, że mnie obudził. Jednak wiedziałem, że jeszcze długo zostanie w moim sercu pamięć o słodyczy tych sennych marzeń. Jak i gorycz płynąca ze świadomości, że marzenia te pozostaną jedynie marzeniami, gdyż sam wybrałem taką, a nie inną drogę.

Rozejrzałem się. Byliśmy nadal przed jaskinią będącą kryjówką czarownika, ale słońce przesunęło się na niebie dobry kawałek.

– Gdzie trup? – warknąłem.

– Wrzuciłem do rzeki razem ze wszystkim… – Wzruszył ramionami.

– Wrzuciliście do rzeki – powtórzyłem ironicznym tonem. – Wiele sobie zadaliście trudu, by usunąć ją z moich oczu.

– Nie marudźcie – rzekł, a jego głos nieoczekiwanie stwardniał. – Musimy ostro pognać konie, żeby jutro przed zachodem dotrzeć do Amszilas.

Ot, i było to całe podziękowanie dla waszego uniżonego sługi za uratowanie życia. Ha, może miał i rację, bo przecież był dla mnie tylko tyle wart, co wiedza zawarta w jego umyśle.

– Zaczekajcie tutaj – rozkazałem. – Muszę coś jeszcze sprawdzić.

Nie słuchałem jego coraz bardziej żarliwych protestów, tylko wdrapałem się na siodło (a słowo „wdrapałem” dobrze oddaje zręczność, z jaką dosiadłem konia) i pogalopowałem z powrotem do lasu, przez który nie tak dawno temu uciekaliśmy przed staruchą. Rzecz prosta, zmierzałem w stronę drzewa, w którym utkwiła strzała mierzona w Neuschalka. Pragnąłem z bliska jej się przyjrzeć, gdyż zapamiętałem ją jako przedmiot wielce oryginalny.

Znalazłem bez trudu drzewo, w którego pniu tkwił grot. Niestety, jednak nie byłem w stanie go wyciągnąć. Ostrze wbiło się tak głęboko, iż musiałbym nabiedzić się nad rozwierceniem miejsca wokół strzały, gdyż nie sądziłem, by pomogły tu nawet cęgi. Ale to, co zobaczyłem, wystarczyło mi w zupełności. Strzała została wykonana z czarnego drewna, pieczołowicie wygładzonego i pokrytego ledwo widocznymi znakami runicznymi, a raczej znakami, w których domyślałem się run. Lotki przygotowano z piór jakiegoś czarnego ptaka, ale nie potrafiłem rozpoznać jakiego. Zresztą nic w tym nie było dziwnego, gdyż nie należałem do ludzi biegłych w rozpoznawaniu gatunków zwierząt.

Złamałem strzałę przy samym pniu i złomek schowałem za pazuchę. Jednak nie mogło umknąć mej uwagi, że kiedy dotykałem czarnego drewna, przez moje palce przebiegł lodowaty dreszcz. W tej strzale, mili moi, była moc. Ktoś nie tylko pieczołowicie ją wyrzeźbił, ale nasączył aż nadto wyraźną magią. Czemu stara kobieta chciała zapolować na Neuschalka za pomocą tej właśnie broni? Dlaczego sądziła, że czarna, runiczna strzała będzie najlepsza, by pozbawić go życia? Ha, nad odpowiedziami na te pytania musiałem się poważnie zastanowić. Jak również nad tym, iż demonolog wyraźnie nie życzył sobie, bym po dojściu do przytomności obejrzał martwą kobietę oraz jej oręż.

* * *

– Idzie – obwieścił Neuschalk bezbarwnym głosem.

Ja również poczułem zbliżającą się do nas mroczną moc. A więc nadchodził czas drugiej rozmowy z Belizariuszem. Ścisnąłem mocniej krucyfiks w dłoniach, a otulająca go srebrna poświata dodała mi otuchy. Demon tym razem pojawił się tak raptownie, jakby zeskoczył z gałęzi drzewa. Ot, jeszcze przed momentem widziałem poletko wydeptanej trawy i rosnącą na nim młodą brzózkę, a za chwilę w tym samym miejscu czerwony, rogaty potwór stał obok dymiącego, drewnianego kikuta.

– Jestem, inkwizytorze – zahuczał tubalnym głosem. – Przyszedłem po mojego czarownika.

– Witaj, dostojny Belizariuszu – odparłem uprzejmym tonem, nie spuszczając wzroku z bestii. – Jednak ośmielę się przypomnieć, że najpierw musimy uzgodnić cenę.

Wystawił przed siebie pazurzastą łapę, w której coś zalśniło zielonym światłem.

– Kamień druidów – rzekł. – Dotknij nim ciała, a uleczy każdą chorobę…

– A pułapka? – zapytałem. – Zresztą nie trudź się odpowiedzią. Ja znam pułapkę. Ten kamień przywróci zdrowie, wysysając życiowe siły ze znajdującego się najbliżej człowieka.

– Cóż cię może obchodzić dola innych ludzi? – spytał po chwili.

– To tylko częściowa prawda. – Nie zgodziłem się z nim. – Gdyż po cóż zostawałbym inkwizytorem, jak nie po to, by, wyrzekając się losu zwykłego człowieka, czuwać nad życiem bliźnich? Jednak nie powiedzieliśmy sobie o najrozkoszniejszym żarciku ukrytym w kamieniu druidów, prawda? – Uśmiechnąłem się samymi ustami. – Spróbuj uzdrowić nim bliską osobę, a wyssie życie z ciebie samego. Czy nie tak to właśnie działa?

– A więc nie chcesz go? – warknął.

– Twoje dary są niczym słodkie wino zatrute cykutą – powiedziałem. – Jaka jest następna propozycja?

Chciał postąpić krok naprzód, ale moc moich modlitw i mej wiary zatrzymała go w pół ruchu. Zawarczał jeszcze groźniej niż poprzednio, a z trójkątnego pyska zaczęła mu się sączyć zielonkawa ślina. Jej smród poczułem o wiele wyraźniej niżbym sobie tego życzył.

– Nadużywasz mej cierpliwości, inkwizytorze – zacharczał. – Myślałem, że moje dary sprawią ci radość.

– Inkwizytorzy są ludźmi posępnymi i niełatwo uradować ich serca – odparłem. – A wyznam ci też, że uważany jestem za najmniej wesołego z nich wszystkich. Zresztą serdecznie nad tym ubolewam…

Błyszczący kamyk zniknął z dłoni demona. Długie jak ludzki palec szpony otarły się o siebie z chrzęstem. Podejrzewałem, że Belizariusz mógłby rozedrzeć nimi na strzępy człowieka w płytowej zbroi i nawet by tego nie zauważył.

– Nie żartuj ze mnie, człowieczku! – zadudnił. Jak widać, dość szybko nauczył się rozpoznawać moje poczucie humoru.

Byłem nieludzko zmęczony pojedynkiem ze ślepą kobietą oraz wyczerpującą podróżą. Nie miałem ochoty na żadne gierki, przekomarzania i trwające godzinami zmagania z demonem. Poza tym kiełkowały we mnie (a może nawet bujnie rosły!) coraz silniejsze podejrzenia co do prawdziwej natury zachodzących wokół mnie wydarzeń. Dlatego postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Jeśli się myliłem – cóż, przyjdzie mi zapłacić wysoką cenę. Jeśli miałem rację albo jeśli mi się poszczęści – będę mógł się spokojnie wyspać. A w tej chwili wydawała mi się to perspektywa nader kusząca.

– Odejdź – powiedziałem spokojnie. – Nie masz nic, czego bym pragnął. Zostaw w spokoju czarownika i wracaj skąd przybyłeś.

Patrzył na mnie ślepiami, w których gorzały piekielne ognie i wrzały jeziora pełne krwi. Wyprostował się, rozdziawiając paszczę i rozkładając potężne ramiona.

– Cccoś ty powiedział?! – Jego głos nie brzmiał już nawet jak warkot wielkiego psa, ale jak huk zbliżającej się burzy.

– Precz! – rozkazałem, unosząc krucyfiks.

Belizariusz był wściekły. Z całą pewnością. Ale z całą pewnością był również zdumiony. Oczywiście, jeśli miałem prawo cokolwiek wnioskować z jego wyglądu oraz zachowania. W każdym razie nie zaatakował mnie od razu, lecz stał, wściekle bulgocząc i chrzęszcząc pazurami.

– Tak, tak! Idź precz! – wykrzyczał Neuschalk, a demon zwrócił na moment oczy w jego stronę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miecz Aniołów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miecz Aniołów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jessica Andersen - Magic Unchained
Jessica Andersen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
Camilla Läckberg - Fabrykantka aniołków
Camilla Läckberg
Jacek Piekara - Łowcy Dusz
Jacek Piekara
Jack Vance - Mjesečev moljac
Jack Vance
Jacek Piekara - Sługa Boży
Jacek Piekara
Hans Andersen - Anioł
Hans Andersen
Отзывы о книге «Miecz Aniołów»

Обсуждение, отзывы о книге «Miecz Aniołów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x