Tomasz Piątek - Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety

Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Piątek - Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rudowłosa złodziejka Jonga szuka zemsty. Piękny major Hengist szuka prawdy. Tchórzliwy generał Tundu Embroja szuka czegoś do zjedzenia. Poszukując tego wszystkiego. Ukochani Poddani Cesarza przedzierają się przez Imperium. wyjątkowo niegościnne dla podróżników. Mimo to jednak Jonga zbliży się do prawdy. Hengist zbliży się do zemsty. A generał po raz pierwszy w życiu zbliży się do gęstego. sycącego piwa leszczynowego. Wszyscy zbliżą się do zakazanej wiedzy o Świętym Obrazie. Ale czy mogą uniknąć kary? Próba ucieczki spod władzy Władcy Świata jest na tym świecie zbrodnią najcięższą. Dlatego śmierć również jest tutaj karana. Ale nawet ci. którzy żyją wiecznie. też żyją w wiecznym strachu. Żmije i krety to pierwszy tom trzyczęściowej sagi Ukochani Poddani Cesarza

Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Skazańcy ryknęli. Z rusztowania dobiegł zapach jak z patelni.

– Mam! – krzyknął komendant Lechenten. – Przypomniałem sobie! Jaka jest różnica między chamem a świnią? Świnia czasem wjedzie na pańskie pokoje, a cham nigdy, nawet upieczony!

Płomienie lizały żółtawą skórę. Zapach spalonych włosów, jak gdyby ktoś opalił sobie brwi nad ogniem, zaczął powoli dokuczać widzom. Rozkaszlał się tłum i sędziwy starosta. Ten jednak, nawet kaszląc, nie przestał chichotać. Hengist spojrzał na Virmę, ale ta ani nie drgnęła.

Mściwa, pomyślał. Ma prawo.

W tym momencie usłyszał to. Usłyszał, co ryczy zmasakrowana tusza ludzka, wisząca na rusztowaniu. Coś, co jeszcze niedawno klęczało przed nim, powierzając mu swój los.

– Ka… mi!!! – wył skazaniec. – Kami!!!…

Wieczorem, w karczmie, siedział w półmroku, obserwując, jak gospodyni lepi ciasto ze zmielonej gotowanej fasoli i suchej żytniej mąki. Z ciasta powstawały pierogi, gospodyni nadziewała je ostrymi, świeżymi porami i tłuczonymi smażonymi orzechami. Major dawno nie widział takiego dobrobytu. Najwyraźniej była jakaś prawda w tym, że im dalej od stolicy, tym więcej jedzenia. Górale chomikowali przysmaki dla siebie, podczas gdy w Murrinie ludzie żywili się kiszonymi wodorostami z bagien.

Było też mięso, pieczone kurczaki, ale kiedy Hengist zobaczył, jak kobieta je przygotowuje, poprosił o danie jarskie. Kurczaki wisiały na hakach, a potężna, kanciasta gospodyni wlewała im oliwę bezpośrednio w mięso za pomocą małych lejków wbijanych w ciało.

Na Virmie to wszystko nie zrobiło żadnego wrażenia. Poprosiła o kurczaka i wino gruszkowe, podczas gdy Hengist usiłował nie myśleć o tym, kto kogo zainspirował: kucharze katów czy odwrotnie.

– Twarda jesteś – powiedział, gdy wrócili z kuchni do sali jadalnej.

Sala była całkowicie pusta, jeśli nie liczyć drewnianego, gładkiego, lakierowanego posągu naturalnej wielkości, który stał w kącie i najwyraźniej przedstawiał Cesarza, bo zamiast twarzy miał jednolitą płaszczyznę, też drewnianą, gładką i lakierowaną.

Byli tu jedynymi gośćmi i nikt nie mógł ich słyszeć.

– Jestem.

– Nie brzydzisz się?

– Czego? Wina?

– Nie, kurczaka po tej egzekucji – powiedział, a dopiero potem pomyślał, że lepiej jej o tym wszystkim nie przypominać.

– Po egzekucji… – zamyśliła się Virma. – Ja jej nie widziałam. Ja tam spałam. Specjalnie to przespałam.

– Przecież miałaś otwarte oczy.

– No i co z tego? Umiem spać z otwartymi oczami. Ty przecież też.

Hengist zamarł na sekundę. A po sekundzie miał już pewność, że pani haruspik jest agentką. Agentką Scarpii albo funkcjonariuszką jakiejś wewnętrznej kapłańskiej służby. Tylko ktoś taki mógł mieć tak szczegółowe dossier na jego temat.

Dawniej, w koszarach, jako kadet miewał kłopoty, bo często, śpiąc głębokim snem, miał otwarte oczy podczas nocnego obchodu, a jak wiadomo, na rozkaz „spać!” żołnierz natychmiast zamyka oczy i nie otwiera ich aż do pobudki. Na szczęście nocny kapral nie chciał łamać palców dobrze zapowiadającemu się żołnierzowi. Gdy zastosował już wszystkie lżejsze kary, uznał, że trzeba przyzwyczaić się do otwartych oczu młodego Hengista.

Major Hengist natomiast nie mógł przyzwyczaić się do tego, że starszy haruspik Virma tyle wie.

– Skąd to wiesz? – spytał otwarcie.

– Widziałam wczoraj, jak przysnąłeś, czekając na spotkanie z naszym komendantem. Widziałam, że śpisz, choć oczy miałeś otwarte. Byłeś bardzo zmęczony – dodała łagodnie Virma.

– Wiesz, Virma, jeśli ktoś jest tak… nie powiem wszechwiedzący, ale spostrzegawczy, nie powinien się aż tak obnosić ze swoją wszechwiedzą. A skoro tyle wiesz, to może wiesz, co znaczy po nihońsku „kami”?

– Nie będę się obnosić ze swoją wszechwiedzą – odparowała Virma.

– Wybacz. Powiedziałem to ze względu na ostrożność. Przecież wiesz, że możesz mi zaufać.

– Nie wiem. Obroniłeś mnie? To twój obowiązek. Doniesiesz na mnie? To też twój obowiązek.

– Wcześniej się mnie nie bałaś.

– Nie boję się. Mam Topazowy Glejt.

– Nadal wierzysz w glejty? – powiedział Hengist i natychmiast ugryzł się w język. Jak to możliwe, że to powiedziałem?! – pomyślał. Zaczynam jej ufać.

– Widzę, że ty też się nie za bardzo boisz. Robisz się nieostrożny?

– Oczywiście, wierzę w glejty – poprawił się Hengist powoli. – Wierzę. Tylko są źli ludzie, zdrajcy, którzy ich nie honorują.

– Robisz się nieostrożny… – ciągnęła Virma, jak gdyby nie słysząc, co mówi. – Skoro tak, to ja też będę nieostrożna. Powiem ci, czym jest „kami”. Czy wiesz, skąd pochodzą Nihońcy?

Łukowate mostki z drewna, nabijane wielkimi miedzianymi ćwiekami. Kanały, wijące się i rozgałęziające w setki wąziutkich kanalików, niekiedy nie szerszych niż łokieć. Nadbrzeża z kamiennymi murkami, dachowanymi zieloną glazurą. Pałacyki o spiczastych dachach i szerokich okapach, niemal zakrywających całe podwórce. Niskie pawilony o zwiewnych płóciennych ścianach i zaskakująco masywnych oknach zdobionych metalową kratą kutą w kwiaty i liście. Pływające ogrody na wielkich płaskich tratwach. Całe zatoki, całe akweny, gdzie specjalnie dla ozdoby miasta hodowane są ogromne lilie morskie.

Właśnie między takimi ogromnymi, białymi i fioletowymi liliami utknęła mała łódka, zmierzająca ku nadbrzeżu. Siedziało w niej dwóch mężczyzn. Jeden z nich był młody, ale już tłusty, brodaty, o dziwnie opalonej, beżowej skórze. Dla każdego ze strażników nadbrzeża, który zainteresowałby się łódką, byłoby jasne, że beżowy bardzo się boi.

Beżowy nie bał się jednak strażników nadbrzeża, a jeśli nawet, to nie ich bał się najbardziej. Bał się swojego towarzysza, drugiego pasażera łódki.

Ten siedział bez ruchu, opierając się plecami o wysoką, rzeźbioną w smoki rufę. Całe jego ciało spowijał czarny płaszcz. Na twarzy, zgodnie z kwietniowym obyczajem, miał maskę. Maska przedstawiała demona, któremu z czoła zamiast rogów wyrastały małe rączki. Nihońcy takiego diabła nazywali Sarutahiko.

Naokoło łodzi rozciągał się nieruchomy dywan lilii morskich. Wyglądał tak, jakby można było po nim chodzić. Tyle że od czasu do czasu falował i chlupotał.

– Zaraz ruszę, panie – szepnął beżowy, ściskając w dłoni drążek wiosła. – Zaraz podpłyniemy, patrzę tylko, czy chodzi jaki strażnik po nadbrzeżu…

– Płyniemy do brzegu – powiedziała słodkim, miękkim głosem wyszczerzona maska.

Beżowy skulił się. Wiedział, że to rozkaz.

– Płyniemy do brzegu – ciągnął słodkousty przybysz. – Płyniemy, płyniemy. Strażnicy nie zwracają uwagi na łódki, łódek przypływają tu setki. Ale na pewno zwrócą uwagę na łódkę, która stoi bez sensu na środku akwenu przez ćwierć godziny.

Był świt. Naokoło nie było żadnej innej łódki.

– Tak jest, panie – po dłuższej chwili odpowiedział beżowy. – Tak jest, panie mój.

Wiosła plusnęły, z szelestem i chlupotem rozgarniając wielkie i lekkie lilie. Nadbrzeże zaczęło się przybliżać.

Nagle między kwiatami, tuż koło łódki, coś błysnęło, parsknęło i na chwilę pokazało się nad wodą. Tylko na chwilę, ale to wystarczyło, żeby beżowy przestał wiosłować.

– Płyniemy, płyniemy, płyniemy – kontynuował cicho demon. – Nie ma co się bać. Płaska, zielonkawa głowa, żabie oczy, dwa rzędy zębów wyglądających jak kołki… Mały okaz, nawet nie spróbował złapać za wiosło. To tylko duże rybożerne zwierzę. Głównie rybożerne, tak jak mieszkańcy tego uroczego miasta, nasi przyjaciele Nihońcy. Szkoda, że nie są tylko rybożerni. Szkoda, że nie żyją w morzu. Żyją na ziemi. Na naszej ziemi… Bo to jest nasza ziemia. Taglianta płynie przez nasze ziemie. Te wyspy powstały z naszej ziemi, którą Taglianta wypłukała i zaniosła do ujścia. I tu, na tych okruchach naszej ziemi, zalęgło się robactwo. Zalęgli się Nihongowie. Piraci, którzy pożerają nie tylko ryby, także złoto i srebro. Między innymi, nasze złoto i srebro.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety»

Обсуждение, отзывы о книге «Ukochani Poddani Cesarza – Tom 1 – Żmije I Krety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x