Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kaźń
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Odsuń się od niej, wampirze... – Palce rycerza kurczowo zacisnęły się na cepie. – Odsuń się od tej kobiety!
– Co mówisz? – Semirol błazeńsko przystawił dłoń do ucha.
– Pewnie sądzisz, że umrzesz jako ostatni, wampirze. – W świetle latarni błysnęły wyszczerzone zęby Reka. – Nie dam ci takiej szansy. Zginiesz jako pierwszy, krwiopijco!
Cep zaczął się obracać i nagle zniknął. Przemienił w rozmazany w ciemności krąg. Pozostał tylko świst przecinanego powietrza i lodowate spojrzenie bezinteresownego rycerza.
– Reku! – krzyknęła Irena bezsilnie.
Semirol się uśmiechał.
– Do licha, Ireno, skąd go... nieważne. Będzie się pan musiał schylić, młodzieńcze, gdyż w tej chwili nie jestem w stanie wstać, nawet podpierając się kosturem... Niech pan wali, rycerzu. Nie będę się bronił.
Irena domyślała się, że Semirol blefuje; choć bardzo przy tym ryzykuje. Nie miał pojęcia, czym bezinteresowny rycerz różni się od swych schematycznych, książkowych współbraci. Bezinteresowni bywają niekiedy naprawdę podli i czynią prawdziwe zło – po prostu dla zasady. Czy Rek zdobędzie się na szlachetny czyn względem okulałego wampira?!
Nie zrobi tego. Irena pojęła to, widząc fanatycznie wygięte brwi.
– Reku, przestań!!
Zerknął na nią zmrużonymi oczami. Nie bał się zabić. Nie chciał jednak urazić swej towarzyszki. Nie chciał zabijać w jej obecności.
Cep zwolnił.
– Pani Ireno... Pani Chmiel. Nie wiem, co łączy panią z tą istotą... Jesteśmy jednak w pułapce. A ten potwór może przeżyć jeszcze bardzo długo, żywiąc się naszą krwią i...
Irena wstrzymała oddech.
– Niech pan go zostawi, Reku... To ojciec mojego dziecka.
Wilgoć wdzierała się pod ubranie. Doktor Nick pewnie by zemdlał, gdyby zobaczył, w jakich warunkach spędza czas jego podopieczna.
– Masz ochotę na grzyba, Ireno?
– Dziękuję. Nie jestem głodna.
Ciemność. Posępny rycerz. Rek wziął latarnię i poszedł na zwiady – prawdopodobnie nie stracił jeszcze wiary. I dopóki błądzi po jaskini, Irena ma jeszcze promyk nadziei, że zaraz znajdzie drogę, powróci, w milczeniu weźmie ją za rękę i wyprowadzi na światło dzienne.
A może wyjdzie sam? Zostawiając ich – wampira i jego kobietę – by w nieskończoność dotrzymywali sobie towarzystwa?!
– Albo weźmy tych bezinteresownych – Semirol półleżał, oparty ramieniem o omszały kamień. – Spośród wszystkich innych praw natury... gdyż Objawienie jest jedynie prawem natury... umieli wyodrębnić to, które jest „niemoralne". I nauczyli sieje obchodzić... Kto jednak nauczył ich odróżniać tak zwane dobro od tak zwanego zła? I skąd ta ich pewność, że nienagrodzone dobro jest bardziej szlachetne...? A właśnie, co cię łączy z tym młodzieńcem, Ireno?
Miała wrażenie, że adwokat lekko się uśmiecha. W każdym razie jego głos drgnął ironicznie w absolutnej dla Ireny ciemności.
– To wielbiciel mojej twórczości – odparła znużonym tonem. – Moje wczesne opowiadania... wpłynęły na jego życiowe decyzje. Żaden laureat Srebrnego Wulkanu nie może poszczycić się podobnym osiągnięciem.
Semirol mruknął z sarkazmem.
– Nie ma się z czego śmiać, Janie... Poza tym ten młodzieniec, jak raczyłeś go nazwać, kilkakrotnie mnie uratował, być może nawet od śmierci.
– Czy Objawienie go za to wynagrodziło, czy może przeciwnie, ukarało?
Irena poczuła się niepewnie. Semirol doskonale widzi jej twarz, podczas gdy ona wpatruje się w ciemność.
– Pytam z zawodowej ciekawości... Ten model jest skrajnie sztuczny; jestem wstrząśnięty, że przetrwał dłużej niż dobę... Balem się o ciebie. Wyglądało na to, że cię porzuciłem... Nie możesz błąkać się po tym zwariowanym świecie. Potrzebujesz spokoju, pozytywnych emocji, pieszych spacerów...
Irena milczała.
– Po kiego diabła zorganizowałaś tę idiotyczną ucieczkę? Źle ci było na farmie? Ktoś ciebie obrażał, nie liczono się z twoim zdaniem, nie szanowano?!
– Ta rozmowa jest bezcelowa, Janie.
– Chcę, żeby dziecko przeżyło, Ireno.
– Trzeba więc było hodować je w inkubatorze... Inkubator nie uciekłby przed tobą, nie rościł sobie pretensji do dziecka. Inkubator można by potem oddać na złom.
Przypominało to rozmowę przez telefon. Kiedy rzucasz słowa w pustkę, nie mając możności zobaczenia twarzy rozmówcy. Ręka Semirola legła na jej dłoni. Ścisnęła ją lekko.
– Jesteś jak Objawienie, Ireno. Gdy raz się względem ciebie zawini, trzeba to odkupywać przez resztę życia.
– Prawdziwy z ciebie poeta – rzekła przez zaciśnięte zęby. Semirol głośno westchnął.
– Biedni będą moi klienci... jeśli nie pojawię się na procesie. Ależ będą rozczarowani... Tak... Bardzo bym chciał, Ireno, przyjrzeć się Interpretatorom. Tu miałaś rację – żeby rozpracować Objawienie, trzeba zacząć od Interpretatorów. Szkoda, że sam nie zdążyłem...
– Dlaczego niczego nie robisz? – zapytała Irena.
– To znaczy?
– Rycerz przynajmniej szuka wyjścia... A ty? Chcesz tak umrzeć – bezczynnie, zagłębiony w rozważaniach?
– Wybacz, ale nie zamierzam umierać.
Irena zadygotała i pomyślała, że wampir zwariował, nie wytrzymał stresu...
– Natomiast szukanie wyjścia nie ma sensu, sam z trudem się poruszam, a trzykrotnie tu wszystko obszedłem... Dziwna jaskinia. Sztuczna, podobnie jak reszta tego świata; już o tym wspominałem... Zdaje się, że są tu nawet powtarzające się fragmenty, jakby dekoratorowi zabrakło wyobraźni... A zastanawiam się nad tym wszystkim, Ireno, gdyż boli mnie noga. Uważasz, że powinienem się wić i jęczeć z bólu?
– Przepraszam – odparła Irena po chwili.
– Nie ma za co... Weź grzyba. Wcale nie jest tak tragicz...
Nowy dźwięk naruszył ciszę jaskini.
Było to uderzenie. Jednak nie tak silne jak huk zawału. Cichsze i bardziej przygłuszone. A zaraz po nim seria kolejnych, przypominających gromy uderzeń. Potem zaś rozległ się dźwięk, jakby ktoś rozerwał worek gęsto napakowany fasolą i twarde ziarenka rozsypały się po cementowej podłodze.
Irena nie wiedziała, skąd to skojarzenie. Jej ręka odruchowo wczepiła się w ramię Semirola.
Dźwięk nie cichł. Akustyka jaskini dziwnie go zniekształcała – wydawało się, że syk i szelest dobiega zewsząd.
Potem w korytarzu mignęło światło; mdły blask latarni spowodował, że Irena boleśnie zmrużyła oczy.
– Tam... – Rek ciężko dyszał. – Pani Chmiel... woda... rzeka przebiła... otwór. Teraz...
– Jak długo? – zapytał ostro Semirol.
– Co?
– Ile czasu zajmie wodzie zalanie całej jaskini?!
Rek milczał. Patrzył na Irenę, na jej znieruchomiałą, bladą twarz, na zaokrąglony brzuch... Jego brwi zastygły pełnymi cierpienia znakami tyldy.
Dopiero teraz, trawiąc nowość, Irena po raz pierwszy zwątpiła w „braterskość" jego uczuć. Tak, Semirol miał rację, kiedy chrząkał z sarkazmem.
Rek patrzył. Latarnia podrygiwała w jego dłoni. Bał się, bał się w nieprzystojny dla rycerza sposób.
I oczywiście nie o siebie.
Woda szukała drogi w dół. Podmywała ściany, jak wąż przesączała przez szczeliny, burzyła gęstą pianą. Blask latarni rozchodził się po jej wzburzonej powierzchni, woda była czarna niczym węgiel, piana zaś bura.
– Objawieniu nie podoba się... mój pociąg do cudzej hemoglobiny – rzekł ochryple Semirol.
Stał, ciężko opierając się na swym kosturze. Woda zalewała jego pantofle.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kaźń»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.