Robert Silverberg - Zamek Lorda Valentine'a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Zamek Lorda Valentine'a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zamek Lorda Valentine'a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zamek Lorda Valentine'a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy tom jednego z nasłynniejszych cykli fantasy/science fiction.
Majipoor to olbrzymia planeta, zamieszkana przez wiele ras napływowych, wśród których ludzie są rasą dominującą. Na Majipoor żyją też tubylcy, dziwna i wyobcowana rasa zmiennokształtnych, których wszyscy się boją.
Z racji braku surowców cywilizacja na planecie jest raczej słabo rozwinięta, ale nie brak i zaawansowanych technologii.
Bohaterem jest wędrowiec, zatrudniony jako żongler w objazdowej trupie. Ale sny, które na Majipoor mają niezwykłą moc, ujawniają, że jest on w rzeczywistości Lordem Valentine, władcą planety, w podły sposób pozbawionym władzy.
Wraz z Valentinem przemierzamy kontynenty Majipooru w kierunku ośrodka władzy, jakim jest Zamek.

Zamek Lorda Valentine'a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zamek Lorda Valentine'a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Valentine oddychał ciężko. — Lekarz… to był Metamorf?

— Niewątpliwie — rzekł Deliamber. — Ukryty, dzięki swym umiejętnościom, pod postacią człowieka, a później, jak myślę, Simonana Barjazida. I to on zginął podczas wczorajszej walki, która doprowadziła do ujawnienia tej metamorfozy.

— A Dominin? Czy on także…

— Nie, mój panie, on jest prawdziwym Domininem. Widok stworzenia, które mieniło się jego ojcem, pomieszał mu zmysły. Lecz teraz już wiadomo, że to Metamorf popchnął go do tej zdrady, i z łatwością można sobie wyobrazić, że niedługo jakiś inny Metamorf zastąpiłby Koronala.

— A Metamorfowie strzegący maszyn klimatycznych nie słuchali rozkazów Dominina, lecz fałszywego Króla! Czyżby to była ukryta rewolucja, w której nie chodziło o zagarnięcie władzy przez rodzinę Barjazidów, lecz o wywołanie buntu wśród Zmiennokształtnych?

— Tego się obawiam, mój panie.

Valentine utkwił wzrok w pustce.

— Wiele już się wyjaśniło. Lecz o wiele więcej pozostaje wciąż niejasne i mętne.

— Mój panie — wtrącił Sleet — musimy odszukać i zniszczyć tych Metamorfów, którzy są wśród nas, a resztę zamknąć w Piurifayne, skąd nie będą mogli nam szkodzić.

— Spokojnie, przyjacielu — odparł Valentine. — Widzę, że nadal ich nienawidzisz.

— Nie bez powodu.

— Tak, pewnie tak. Dobrze, odszukamy ich, i nie będzie już żadnych ukrytych Metamorfów udających Pontifexa czy Panią, czy nawet stajennego. Lecz myślę też, że musimy wyjść im naprzeciw i uleczyć z nienawiści. W innym wypadku Majipoor pogrąży się w wojnie, której nie będzie końca.

Wstał, poprawił płaszcz i wzniósł ramiona.

— Przyjaciele, czeka nas praca. Obawiam się, że ogromna. Zanim jednak do niej przystąpimy, uczcijmy nasze zwycięstwo. Sleecie, mianuję cię wielkim organizatorem uroczystości. Przygotuj wspaniały bankiet i roześlij zaproszenia. A wzdłuż i wszerz Majipooru niechaj rozejdą się wieści, że wszystko lub prawie wszystko wróciło do poprzedniego stanu i że Valentine znowu zasiadł na tronie!

Rozdział 17

Sala tronowa Confalume'a była największym i najwspanialszym pomieszczeniem Zamku. Pyszniła się połyskującymi złotem belkami, pięknymi gobelinami i podłogą z desek drzew gurna, rosnących na odległych szczytach Khyntoru. To tu odbywały się najokazalsze ceremonie królestwa, lecz takie widowisko jak dzisiejsze zdarzało się nieczęsto.

Na tronie Confalume'a, do którego prowadziło wiele stopni, zasiadł Koronal Lord Valentine. Po jego lewej ręce, na nieco niższym tronie, siedziała Pani, królewska matka, błyszcząca bielą sukni, a po prawej tron tej samej wysokości co tron Pani zajmował Hornkast, najwyższy rzecznik Pontifexa, przez którego Tyeveras przesłał wyrazy ubolewania z powodu tego, że nie może stawić się osobiście. Przed nimi, wypełniając szczelnie salę, tłoczyli się diukowie i książęta, szlachta całego królestwa — zgromadzenie, jakiego nie widziano tu od czasów samego Lorda Confalume'a: suzerenowie z najodleglejszych krańców Zimroelu, z Pidruid, Tilomon i Narabalu. Był Ghayrog, diuk z Dulornu, i najmożniejsi z możnych z miasta Piliplok, Ni-moya i pięćdziesięciu innych miast Zimroelu, i stu Alhanroelu, nie licząc pięćdziesięciu miast Góry Zamkowej. Lecz nie wszyscy w tym tłumie nosili tytuły książąt i diuków. Byli tam także zwykli obywatele: trójramienny Skandar Gorzval i Cordeine, jego cerowaczka żagli, i mistrzyni ciesielska Pandelon, i Hjort Vinorkis handlujący skórami haigusa, i chłopiec Hissune z Labiryntu, i Tisana, stara wieszczka z Falkynkip, i wielu innych, równie niskiego pochodzenia, wmieszanych w tłum możnych i z tego powodu wyraźnie zalęknionych.

Lord Valentine powstał i powitał swą matkę, pozdrowił Hornkasta i pokłonił się zebranym.

— Niech żyje Koronal! — rozległy się okrzyki.

Lord Valentine odczekał, aż zapadnie cisza, po czym przemówił spokojnym głosem:

— Mamy dzisiaj wielki festyn, świętujemy odrodzenie naszej wspólnoty i przywrócenie ładu. Przygotowaliśmy dla was przedstawienie.

Zaklaskał w dłonie i w tej samej chwili wybuchły dźwięki skocznej melodii. Odezwały się rogi, bębenki, piszczałki i do sali wkroczyło dwunastu grajków z Shanamirem na czele. Za grajkami kroczyli żonglerzy, w kostiumach nadzwyczajnej piękności, godnych wielkich książąt: pierwsza Carabella, tuż za nią mały, z blizną na twarzy, białowłosy Sleet, a za Sleetem gburowaty, włochaty Zalzan Kavol i jego dwaj pozostali przy życiu bracia. Nieśli przeróżne rekwizyty żonglerskie: szpady, noże i sierpy, przygotowane do zapalenia pochodnie, jajka, talerze, jaskrawo pomalowane maczugi i mnóstwo innych rzeczy. Kiedy doszli do środka sali, ustawili się w gwiazdę, twarzami do siebie i zamarli w bezruchu.

— Zaczekajcie — zawołał Lord Valentine. — Tam jest jeszcze jedno miejsce.

Schodził z tronu Confalume'a stopień po stopniu, aż doszedł do trzeciego od dołu i na nim się zatrzymał. Uśmiechnął się do Pani, mrugnął porozumiewawczo do małego Hissune'a i kiwnął ręką do Carabelli. Rzuciła mu miecz. Chwycił go bezbłędnie. Rzuciła mu drugi. Potem trzeci. Lord Valentine zaczął żonglować na stopniach tronu, tak jak poprzysiągł dawno temu, na Wyspie Snu.

Na dany znak rozpoczęło się żonglowanie i powietrze rozbłysło mnóstwem niezwykłych, jakby bez niczyjej pomocy fruwających przedmiotów. W całym wszechświecie nie było żonglerów równych trupie Zalzana Karola. Lord Valentine był tego pewien. Jeszcze przez kilka chwil żonglował na stopniach tronu, po czym zszedł na dół śmiejąc się i uszczęśliwiony zaczął przechwytywać sierpy i pochodnie krążące między Sleetem, Carabellą i Skandarami.

— Jak za dawnych czasów! — wykrzyknął Zalzan Kavol. — A nawet lepiej, mój panie!

— Ta widownia dodaje mi ducha — odrzekł Lord Valentine.

— A potrafisz żonglować jak Skandar? — spytał Zalzan Kavol. — Zaczynamy, mój panie! Łap! Łap! Łap! Łap! — Zalzan Karol, nieustannie poruszając czterema ramionami, wyczarowywał z powietrza jajka, talerze, maczugi i rzucał je kolejno do Lorda Valentine'a, który przechwytywał je w mgnieniu oka, żonglował nimi i przesyłał dalej do Sleeta lub Carabelli. Po widowni rozszedł się szmer niekłamanego zachwytu. Lord Valentine roześmiał się. Tak, to jest życie! Jak za dawnych dni, może nawet lepsze! Schwycił roziskrzony miecz i posłał go wysoko. Elidath z Tunigornem uprzedzali go, że nie powinien popisywać się żonglerką przed książętami z całego królestwa, lecz Lord Valentine z właściwym sobie taktem dał im do zrozumienia, że niezbyt dba o etykietę dworską. A teraz i ci dwaj, na równi z całą publicznością, z zachwytem w oczach, z otwartymi ze zdumienia ustami podziwiali jego nadzwyczajne umiejętności.

Lord Valentine zdawał sobie sprawę, że nie po to zgromadził w tej sali poddanych, aby popisywać się przed nimi żonglowaniem. Opróżnił ręce i opuścił artystów. Ruszył w stronę tronu. Gdy podszedł do pierwszego stopnia, przystanął i skinął na Carabellę.

— Chodź — powiedział. — Dołącz do mnie. Teraz my będziemy widzami.

Na twarzy Carabelli wykwitły rumieńce, lecz nie ociągając się zostawiła maczugi, noże i jajka. Lord Valentine wziął ją za rękę i powiódł ku tronów.

— Mój panie! — szepnęła Carabella.

— Nic nie mów. Uważaj na stopnie. Nie wypada, żebyś się potknęła wchodząc na tron.

— Ja miałabym się potknąć? Ja, żonglerka? — Wybacz mi, Carabello. Roześmiała się.

— Wybaczam ci, Valentine.

— Lordzie Valentine.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zamek Lorda Valentine'a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zamek Lorda Valentine'a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - Lord Prestimion
Robert Silverberg
Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Lord of Darkness
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Valentine Pontifex
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Valentine Pontífice
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Lord Valentine's Castle
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Zamek Lorda Valentine'a»

Обсуждение, отзывы о книге «Zamek Lorda Valentine'a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x