Patricia McKillip - Harfista na wietrze

Здесь есть возможность читать онлайн «Patricia McKillip - Harfista na wietrze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: MAG, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Harfista na wietrze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Harfista na wietrze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mistrz zagadek Morgan nadal nie zna celu, dla którego żyje ani znaczenia gwiazdek, widniejących na jego czole. Królestwo drży w posadach, pustoszą je hordy tajemniczych zmiennokształtnych, którzy wydali wojnę rodzajowi ludzkiemu. Wobec zupełnej bierności Najwyższego, Morgan zmuszony jest wziąć na siebie odpowiedzialność za cały świat.
Nominowana do nagrody Hugo w 1980.

Harfista na wietrze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Harfista na wietrze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Morgonie — wyszeptał — bądź ostrożny. Dopiero po chwili Morgon uświadomił sobie, że nie było to ostrzeżenie, lecz prośba. Król przykucnął i ujął Morgona za ramiona tak delikatnie, jakby dotykał czegoś złudnego, nieuchwytnego, co dopiero zaczyna się materializować w jego dłoniach.

— Harze…

Król pokręcił głową, ubiegając jego pytanie. Patrzył Morgonowi w oczy z dziwnym napięciem, jakby chciał wejrzeć w samo serce jego konfuzji.

— Niech harfista sam się ujawni…

13

Tylko tyle powiedział mu król-wilk. Ale Morgon widział po jego oczach, że wie więcej, tylko nie chce o tym mówić. Yrth też to chyba wyczuł, bo ostatniego wieczoru przed opuszczeniem Yrye spytał:

— O czym tak rozmyślasz, Harze? Słyszę coś między twoimi słowami.

Siedzieli przy kominku. Wiatr zawodził nad dachem, wysysając strzępy dymu przez otwór w stropie. Har spojrzał na czarodzieja. Starą twarz miał wciąż wyostrzoną tym, co widział. Ale kiedy się odezwał, jego głos był stonowany.

— O niczym takim, co by cię interesowało.

— Dlaczego ja w to nie wierzę? — mruknął Yrth. — Tutaj, w tej izbie, w której od stuleci żyjesz w prawdzie?

— Zaufaj mi — powiedział Har. Czarodziej zwrócił na niego niewidzące oczy.

— Wybierasz się do Ymris.

— O, nie — wyrwało się Morgonowi. Przestał opierać się Yrthowi. Wsunął się ostrożnie w aurę czarodzieja, tak jak podchodzi się do niebezpiecznego, nieprzewidywalnego zwierzęcia. Ale słowa czarodzieja, wypowiedziane tonem ni to stwierdzenia, ni polecenia, obudziły w nim protest. — Harze, czego chcesz szukać w Ymris? Chyba własnej śmierci.

— Nie zamierzam umierać w Ymris — odparł Har. Wyciągnął nad ogień naznaczone piętnem vesty dłonie. Ten gest zafascynował Morgona.

— Co więc zamierzasz?

— Odpowiedź za odpowiedź.

— To nie gra, Harze!

— Czyżby? A co znajduje się na szczycie Wieży Wichrów?

— Nie wiem. Kiedy się dowiem, wrócę tu i podzielę się z tobą swoją wiedzą. Cierpliwości.

— Skończyła mi się cierpliwość — powiedział Har. Wstał i zaczął krążyć niespokojnie po izbie. Zatrzymał się przy czarodzieju, wziął z podłogi dwie małe szczapy drewna i ukląkł, żeby wsunąć je w ogień. — Jeśli zginiesz — podjął — nie będzie miało dla ciebie znaczenia, gdzie jestem. Mam rację?

Morgon milczał. Yrth schylił się, dla zachowania równowagi położył dłoń na ramieniu Hara i podniósł dwie płonące gałązki, które sturlały się z paleniska. Wrzucił je z powrotem w ogień.

— Trudno będzie przedrzeć się do Wichrowej Wieży. Ale myślę, że z pomocą armii Astrina jest to możliwe. — Cofnął rękę z ramienia Hara i otrzepał dłonie z popiołu.

Król wstał. Morgon obserwował jego posępną twarz, wstrzymując się z komentarzem, a w jego umyśle krystalizowała się stanowcza, niezachwiana decyzja.

Pożegnał się z Harem o świcie następnego dnia, po czym trzy kruki wyleciały w długą podróż na południe ku Herun. Lało jak z cebra. Czarodziej prowadził ich ze zdumiewającą pewnością nad równinnymi połaciami Osterlandu i lasami porastającymi brzegi rzeki Ose. Postacie zmienili dopiero za Rzeką Zimową, na skraju rozległej ziemi niczyjej, pomiędzy Osterlandem i Ymris. Trzeciego dnia podróży, przed samym zmierzchem, deszcz wreszcie ustał. Wylądowali na ziemi i wrócili do własnych postaci.

— Na Hel — zwrócił się Morgon do czarodzieja zajętego rozpalaniem ogniska z namokniętych patyków — jak to możliwe, że jesteś takim dobrym przewodnikiem? Doprowadziłeś nas prosto do Rzeki Zimowej. I jak zdołałeś pokonać drogę z Isig na Hed i z powrotem w zaledwie dwa dni?

Yrth zwrócił twarz w stronę, z której dobiegał głos Morgona. Spod jego palców strzelił płomyk i drewno się zajęło. Czarodziej cofnął ręce.

— To instynkt — powiedział. — Ty, lecąc, za dużo myślisz.

— Być może. — Morgon przykucnął przy ognisku. Raederle, oddychając głęboko wilgotnym, pachnącym sosną powietrzem, spoglądała na rzekę.

— Morgonie, może nałowiłbyś ryb? Jestem głodna, a nie chcę powracać do postaci kruka tylko po to, żeby zjeść… co tam kruki jedzą. Ja nazbieram grzybów, dobrze?

— Czuję zapach jabłek — powiedział Yrth. Wstał i ruszył w kierunku, z którego ten aromat go dolatywał. Morgon patrzył za nim z niedowierzaniem.

— Ja tam żadnych jabłek nie czuję — wymruczał. — A lecąc, prawie wcale nie myślę. — Wstał i pochylił się nad Raederle, żeby ją pocałować. — Czujesz jakieś jabłka?

— Czuję rybę. I nadciągający deszcz. Morgonie… — Objęła go niespodziewanie za szyję i zmusiła, by przy niej usiadł. Szukała słów.

— O co chodzi?

— Sama nie wiem. — Przesunęła dłonią po włosach. W jej oczach malowało się zakłopotanie. — On porusza się po ziemi jak Mistrz…

— Zauważyłem.

— Bardzo się staram… staram się mu ufać. Ale potem przypomina mi się, jak cię skrzywdził. Wtedy zaczynam się go bać. I nachodzą mnie wątpliwości, dokąd nas tak naprawdę prowadzi… A potem znowu zapominam o tym strachu. — Pociągnęła w zamyśleniu kosmyk mokrych włosów Morgona. — Morgonie… — Co?

— Sama nie wiem. — Podniosła się z ziemi zła na siebie. — Sama nie wiem, co o tym myśleć.

Przeszła w drugi koniec polanki, by przyjrzeć się skupisku jasnych grzybów. Morgon zszedł nad szeroką rzekę i stanął w płytkiej wodzie, nieruchomy jak pieniek starego drzewa, wypatrując ryb i starając się nie myśleć. Kiedy drugi pstrąg wyśliznął mu się z dłoni, wytworzył w umyśle odbicie szarości wody i nieba, i zaczął myśleć jak ryba.

Schwytał trzy pstrągi i z braku innego narzędzia wypatroszył je swoim mieczem. Yrth i Raederle patrzyli na niego dziwnie, kiedy wracał z rybami do ogniska. Raederle uśmiechała się. Wyraz twarzy czarodzieja był niezgłębiony. Podszedł do nich, położył ryby na płaskim kamieniu i wytarł klingę miecza trawą. Wsunął oręż z powrotem do pochwy skrytej pod iluzją i przykucnął przy ognisku.

— No dobrze — powiedział. — Instynkt. — Zaczął nadziewać wypatroszone ryby grzybami zebranymi przez Raederle. — Ale to nie wyjaśnia szybkości, z jaką pokonałeś drogę na Hed i z powrotem.

— Jaką odległość potrafisz przebyć w ciągu jednego dnia?

— Może przeciąć Ymris. Nie wiem. Nie lubię przemieszczać się od chwili do chwili na długich dystansach. To wyczerpujące i nigdy nie wiadomo, na czyj umysł przypadkowo się natrafi.

— Widzisz — powiedział cicho czarodziej — ja byłem zdesperowany. Bałem się, że uda ci się jakoś przełamać blokadę umysłu przed moim powrotem.

— Nie wystarczyłoby mi na to…

— Dysponujesz wystarczającą mocą. Widzisz w ciemnościach.

Morgon patrzył na niego przez chwilę w milczeniu. Czuł, że dostaje gęsiej skórki.

— A więc to było to? — wyszeptał w końcu. — Wspomnienie?

— Ciemności Isig.

— Albo Góry Erlenstar.

— Owszem. Takie to było proste.

— Proste. — Przypomniała mu się prośba w głosie Hara i odetchnął głęboko. Zawinął ryby w mokre liście i wsunął kamień w ognisko. — Nic nie jest proste.

Czarodziej przesunął palcem po piórku trawy.

— Niektóre rzeczy są. Noc. Ogień. Źdźbło trawy. Jeśli wkładasz rękę w ogień i myślisz o swoim bólu, sparzysz się. Jeśli jednak myślisz tylko o ogniu, albo tylko o nocy, akceptując ją, bez rozpamiętywania… staje się ona bardzo prosta.

— Nie potrafię zapomnieć.

Czarodziej nie odzywał się. Kiedy ryby zaczęły skwierczeć, znowu się rozpadało. Posilili się w pośpiechu, zmienili postaci i wzbili się w powietrze, by poszukać schronienia między drzewami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Harfista na wietrze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Harfista na wietrze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Patricia McKillip - The Tower at Stony Wood
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harfner im Wind
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bell at Sealey Head
Patricia McKillip
Patricia McKillip - The Bards of Bone Plain
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Voci dal nulla
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Una culla in fondo al mare
Patricia McKillip
Patricia McKillip - La maga di Eld
Patricia McKillip
Patricia Mckillip - La citta di luce e d'ombra
Patricia Mckillip
Patricia McKillip - Dziedziczka Morza i Ognia
Patricia McKillip
Patricia McKillip - Harpist In The Wind
Patricia McKillip
Отзывы о книге «Harfista na wietrze»

Обсуждение, отзывы о книге «Harfista na wietrze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x