• Пожаловаться

Gene Wolfe: Miecz Liktora

Здесь есть возможность читать онлайн «Gene Wolfe: Miecz Liktora» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Katowice, год выпуска: 2007, ISBN: 978-83-250-0142-1, издательство: Książnica, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Gene Wolfe Miecz Liktora
  • Название:
    Miecz Liktora
  • Автор:
  • Издательство:
    Książnica
  • Жанр:
  • Год:
    2007
  • Город:
    Katowice
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-250-0142-1
  • Рейтинг книги:
    4 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 80
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Miecz Liktora: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miecz Liktora»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Severian, wygnany z konfraterni katów za złamanie zasad, dotarł do Thraxu. Obejmuje stanowisko liktora i sumiennie wypełnia obowiązki strzegąc więźniów i ścinając skazańców. Mimo poszukiwań nie zdołał zwrócić Pazura Łagodziciela — klejnot o uzdrawiającej mocy zaczyna mu ciążyć, odbierając spokój i sen. Severian wyczuwa coraz bardziej mrok gromadzący się nad światem, zaczyna wątpić w swoje powołanie, aż wreszcie wbrew rozkazowi archonta daruje życie kobiecie skazanej na uduszenie. Musi uciekać z Thraxu i udaje się na północ, w góry zamieszkane przez istoty, które odrzuciły człowieczeństwo. Rozpoczyna niebezpieczną podróż, która wyjaśni wiele kłębiących się wokół niego tajemnic.

Gene Wolfe: другие книги автора


Кто написал Miecz Liktora? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Miecz Liktora — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miecz Liktora», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nabrałem pełne płuca powietrza.

— Co prawda nie wiem, o czym mówisz, ale czasem wydaje mi się, że choć wy, hierodule, budzicie przerażenie swoim wyglądem, to jednocześnie jesteście dobrzy, czego nie można powiedzieć o wodnicach, które, choć pełne wdzięku, są zarazem tak ohydne, że nie mogę na nie patrzeć.

— Czyżby cały świat miał stanowić jedynie pole bitwy między dobrem a złem? Nie przyszło ci do głowy, że może być czymś więcej?

Istotnie, nie przyszło mi to do głowy, mogłem więc tylko wpatrywać się w niego bez słowa.

— A mimo to jestem pewien, że bez trudu zniesiesz mój widok. Jeśli pozwolisz, zdejmę teraz maskę. Obaj wiemy, że nie jest niczym więcej, a ponieważ wszyscy już poszli, nikt mnie nie zobaczy.

— Jak sobie życzysz, wasza miłość — odparłem. — Czy jednak nie powiesz mi, co…

Famulimus wykonał szybki ruch ręką i z czymś w rodzaju ulgi ściągnął maskę. Twarz, która wyłoniła się spod niej, nie była twarzą, tylko oczami pływającymi w kałuży rozkładu. Zaraz potem ręka poruszyła się ponownie i ohydna potworność znikła, ustępując miejsca przedziwnemu pięknu i spokojowi, jakie widziałem wyrzeźbione na twarzach ruchomych posągów w ogrodach Domu Absolutu. To oblicze miało jednak tyle samo wspólnego z tamtymi, co twarz żywej kobiety z jej nieruchomą podobizną.

— Nigdy nie przyszło ci do głowy, Severianie, że ten, kto nosi maskę, może mieć na twarzy więcej niż jedną? — zapytał. — Ja mam jednak tylko dwie i ani jednej więcej. Przysięgam, że teraz nie dzieli nas już żadna nieprawda. Dotknij mnie, panie: twoje palce niech spoczną na mojej twarzy.

Bałem się, ale on ujął mnie za rękę i zbliżył ją do policzka. Był zimny, choć ponad wszelką wątpliwość żywy, stanowiąc dokładne przeciwieństwo skóry doktora.

— Wszystkie maski, jakie widziałeś na naszych twarzach, wyobrażają istoty z Urth: owada, minoga, trędowatego… Choć z pewnością trudno ci w to uwierzyć, należysz do ich świata, a one do twojego.

Znajdowaliśmy się już blisko najwyższego piętra wieży, coraz częściej stąpając po osmalonym drewnie — pamiątkach po pożarze, który zmusił Baldandersa i jego lekarza do opuszczenia zamku. Cofnąłem rękę, a wówczas Famulimus ponownie założył maskę.

— Po co to robicie? — zapytałem.

— Po to, żebyście bali się nas i darzyli nienawiścią. Czy myślisz, że w przeciwnym razie zwykli ludzie długo byliby posłuszni władzy innej niż nasza? Nie chcemy wami rządzić. Czyż Autarcha nie trwa na Tronie Feniksa tylko dlatego, że broni was przed nami?

Poczułem się tak jak czasami w górach, kiedy budziłem się ze snu i spoglądałem ze zdumieniem w górę, by zamiast obecnych w moim śnie ścian gabinetu mistrza Palaemona albo naszej jadalni, albo korytarza, gdzie stałem na straży przy drzwiach celi Thecli, ujrzeć zielony księżyc przypięty do nieba prostą szpilą sosny oraz pokryte zmarszczkami, surowe twarze gór pod popękanymi diademami lodowców.

— W takim razie, dlaczego mi to pokazałeś? — wykrztusiłem z trudem.

— Dlatego, że nigdy już nas nie zobaczysz. Nasza przyjaźń tutaj się zaczyna i kończy. Możesz uważać to za pożegnalny upominek od odjeżdżających przyjaciół.

Doktor, który szedł daleko w przedzie, otworzył drzwi. Donośne bębnienie deszczu zamieniło się w ogłuszający ryk, a zimne, martwe powietrze wypełniające wnętrze wieży poruszyło się gwałtownie pod naporem jeszcze bardziej lodowatego, ale żyjącego wiatru. Baldanders musiał mocno się pochylić, aby przejść przez drzwi, ja zaś uświadomiłem sobie, że już niedługo nie będzie w stanie tego uczynić, bez względu na starania doktora Talosa; nie obejdzie się bez powiększenia otworów drzwiowych i poszerzenia schodów, bo gdyby runął z nich, niechybnie poniósłby śmierć. Dopiero teraz zrozumiałem, co przez cały czas nie dawało mi spokoju: ogromne rozmiary i nadzwyczajna wysokość pomieszczeń w jego wieży. Natychmiast pojawiła się myśl, jakie też muszą być jej podziemia, gdzie trzymał umierających z głodu więźniów.

ROZDZIAŁ XXXV

ZNAK

Z dołu wydawało się, że statek spoczywa na szczycie wieży, ale w rzeczywistości unosił się jakieś pół łańcucha nad naszymi głowami — zbyt wysoko, żeby zapewnić ochronę przed zacinającym deszczem, w którego strugach obły kadłub błyszczał niczym ogromna czarna perła. Wpatrując się w niego usiłowałem sobie wyobrazić, jak ogromne żagle rozpościera taki kolos, aby wykorzystać wiatry wiejące między planetami; potem, kiedy zastanawiałem się, czy jesteśmy obserwowani przez załogę, jeden z jej członków, podobny do trytona i spowity w pomarańczową poświatę, pojawił się na powierzchni kadłuba, wędrując po niej na czworakach głową w dół, mimo że była mokra jak rzeczny kamień i wypolerowana jak ostrze Terminus Est. Miał na twarzy jedną z masek, jakie już wielokrotnie opisywałem nie wiedząc, że są właśnie maskami. Na widok Osipago, Barbatusa i Famulimusa zatrzymał się, a chwilę potem z góry opuszczono cienką linę, również jarzącą się pomarańczowym blaskiem, tak że sprawiała wrażenie utkanej ze światła.

— Teraz musimy odejść — zwrócił się Osipago do Baldandersa i wręczył mu Pazur. — Przemyśl dobrze wszystko, czego ci nie powiedzieliśmy i zapamiętaj to, co nie zostało ci pokazane.

— Tak zrobię — odparł olbrzym najbardziej ponurym tonem, jaki kiedykolwiek u niego słyszałem.

Osipago chwycił wówczas linę i począł się wspinać, aż zniknął mi z oczu za wypukłością kadłuba statku. Odniosłem jednak wrażenie, że posuwał się nie w górę, tylko w dół, jakby statek był czymś w rodzaju planety i przyciągał wszystko ku sobie, tak jak czyni to Urth, albo może sam Osipago stał się lżejszy od naszego powietrza, niczym żeglarz, co dał nurka do morza i począł unosić się ku powierzchni, tak jak stało się ze mną, kiedy wyskoczyłem z łodzi hetmana.

Bez względu na to, jak naprawdę sprawy się miały, Barbatus i Famulimus nie zwlekając poszli w jego ślady. Famulimus pomachał ręką, zanim zakryła go krawędź kadłuba. Baldanders i doktor z pewnością myśleli, że w ten sposób żegna się z nimi, ja jednak wiedziałem, iż ów gest był przeznaczony wyłącznie dla mnie. Mimo że naciągnąłem kaptur na głowę, nagły powiew wiatru chlusnął mi w twarz deszczem.

Najpierw bardzo powoli, potem coraz szybciej, statek uniósł się i zaczai maleć, odlatując nie ku północy, południu, wschodowi czy zachodowi, lecz w kierunku, którego nie byłem w stanie wskazać, aż wreszcie zupełnie zniknął.

Baldanders odwrócił się i spojrzał na mnie.

— Słyszałeś, co powiedzieli.

Nie zrozumiałem, o co mu chodzi, więc odparłem:

— Tak, rozmawiałem z nimi. Doktor Talos sam mnie do tego zachęcił.

— Nic mi nie wyjaśnili. Niczego mi nie pokazali.

— Widziałeś ich statek i rozmawiałeś z nimi — przypomniałem mu. — To także coś znaczy.

— Każą mi iść naprzód, ciągle naprzód. Poganiają mnie jak wołu prowadzonego na rzeź.

Zbliżył się do blanków i zapatrzył w bezkresną połać jeziora, którego sieczone deszczem wody przybrały barwę mleka. Wierzchołki kamiennych obmurowań znajdowały się dobrych kilka piędzi powyżej mojej głowy, ale on oparł na nich ręce jak na parapecie, a wówczas dostrzegłem błękitne lśnienie Pazura w jego garści. Doktor Talos pociągnął mnie za połę płaszcza, mamrocząc pod nosem, że powinniśmy skryć się przed deszczem, ale ja nie wykonałem najmniejszego ruchu.

— To się zaczęło na długo przed twoim przyjściem na świat. Najpierw pomagali mi, zadając pytania i sugerując odpowiedzi, a teraz jedynie dają najbardziej ogólne wskazówki i kierują mną w taki sposób, żebym musiał robić, czego ode mnie chcą, nie mając żadnego wyboru. Dzisiaj nie było już nawet tego.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miecz Liktora»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miecz Liktora» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Miecz Liktora»

Обсуждение, отзывы о книге «Miecz Liktora» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.