Orson Card - Alvin Czeladnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Alvin Czeladnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Alvin Czeladnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Alvin Czeladnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alvin Smith znowu wyrusza w świat i szybko trafia do wiezienia, oskarżony przez swego dawnego mistrza o kradzież złotego pługa. Proces musi właściwie wykazać, że Alvin naprawdę jest Stwórcą. Tymczasem jego brat, Calvin, płynie do Europy, gdzie spotyka Napoleona i Balzaca. Od Napoleona uczy się manipulowania ludźmi, z Balzakiem wraca do Ameryki. Razem stanowią groźną parę.

Alvin Czeladnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Alvin Czeladnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie znalazł w mieście mądrości, tylko plotki o niej. Ale czego właściwie się spodziewał? Ktoś, kto naprawdę poznał moce starego świata, nie wsiadłby przecież na marną łajbę i nie pożeglował na zachód, ryzykując zdrowie i życie, żeby zamieszkać w jakimś śmietniku w Nowym Amsterdamie. Nie, ludzie z Europy, którzy opanowali moc, wciąż byli w Europie — bo oni tam rządzili, więc nie mieli powodów do wyjazdu.

A kto jest najpotężniejszy ze wszystkich? Oczywiście ten, którego zwycięstwa wypędziły tych ludzi o kilkunastu językach aż na amerykańskie brzegi. Ten, który przegnał z Francji arystokratów, podbił Hiszpanię, Święte Imperium Rzymskie, Włochy i Austrię, a potem nie wiadomo czemu zatrzymał się na granicach Rosji i na kanale La Manche, po czym zaproponował pokój. Ten, kto trzymał teraz kontynent żelazną ręką, ale — podobno — z czułym sercem, tak że nikt we Włoszech, Austrii czy innych krajach, właściwie nigdzie, nie pragnął powrotu dawnych władców. Ten człowiek opanował moc. Od tego człowieka mógł się Calvin nauczyć wszystkiego, czego chciał się dowiedzieć.

Jedyny kłopot polegał na tym, że człowiek tak potężny na pewno nie zechce rozmawiać z biednym chłopakiem z farmy w Wobbish. I jak ten biedny chłopak z farmy w ogóle zdoła przepłynąć ocean? Gdyby tylko Alvin zechciał go nauczyć, jak zmieniać żelazo w złoto… Tak, to by się przydało.

Calvin wyobraził sobie całą lokomotywę parową zmienioną w czyste złoto. Rozpalić pod kotłem, to się roztopi — ale roztopi się w kałuże złota. Wystarczy zanurzyć chochlę i odlewać, a miałby na przejazd do Francji, i to nie w ładowni. Rejs pierwszą klasą, a w Paryżu najlepszy hotel. I jeszcze eleganckie ubranie. Gdyby wszedł tak do amerykańskiej ambasady w Paryżu, lokaje kłanialiby się nisko, szurali nogami i zaprowadzili Calvina prosto do ambasadora, ambasador zaś prosto do pałacu cesarza, gdzie by go przedstawił samemu Napoleonowi. Napoleon by zapytał: „Dlaczego mam z tobą rozmawiać, ze zwykłym obywatelem nieważnego państewka w dzikich krainach na zachodzie?” A Calvin wyjąłby z kieszeni trzy garście złota, wcisnął Napoleonowi w ręce i powiedział: „Hę jeszcze ci trzeba, sir? Potrafię zrobić więcej”. A Napoleon na to: „Mogę kupować złoto za wszystkie podatki Europy. Po co mi ta nędzna garstka?” Wtedy Calvin: „Teraz masz więcej, niż miałeś przed chwilą. Spójrz, sir, na swoje guziki”. Napoleon spojrzałby na mosiężne guziki płaszcza i zobaczył, że też są ze złota. I by powiedział: „Czego ode mnie żądasz, sir?” Tak jest, nazwałby Calvina „sir”, a Calvin by odparł: „Pragnę tylko, byś mnie nauczył mocy”.

Tyle że gdyby Calvin umiał zmieniać żelazo czy mosiądz w złoto, nie potrzebowałby pomocy od Napoleona Bonaparte, cesarza świata czy jaki tam bezsensowny tytuł nadał sobie przy ostatnim święcie. To było kolejne błędne koło z tych, na które ciągle ostatnio trafiał. Gdyby potrafił zwrócić na siebie uwagę Napoleona, to pomoc Napoleona nie byłaby mu potrzebna. A że potrzebował Napoleona, nie miał żadnej szansy, by któryś z dworzan dopuścił go do cesarza.

Calvin nie był głupi. Nie był prostakiem, nieważne, co o nim myśleli ludzie z miasta. Wiedział, że ludzie potężni nie urządzają sobie pogaduszek z byle kim.

Ale przecież mam jakąś moc, myślał. Mam jakąś moc i potrafię utorować sobie drogę, kiedy już przepłynę staw. Ludzie wykwintni nazywają Ocean Atlantycki stawem. Kiedy przepłynę staw. Może będę musiał nauczyć się francuskiego, chociaż podobno Napoleon mówi po angielsku — zostało mu to z czasów, kiedy służył jako generał w Kanadzie. Tak czy inaczej, dostanę się do niego, a on przyjmie mnie na ucznia. Nie takiego, który obejmie po nim cesarstwo, ale takiego, który spróbuje dokonać tego samego w Ameryce: zebrać Kolonie Korony, Nową Anglię i Stany Zjednoczone pod jednym sztandarem. I jeszcze Kanadę. I Florydę. A potem może warto będzie spojrzeć poza Mizzipy i przekonać się, czy stary Tenska-Tawa potrafi zatrzymać Stwórcę, który postanowił wkroczyć i podbić kraj Czerwonych.

Marzenia… Głupie marzenia chłopaka, który sypia w taniej noclegowni i łapie się byle jakich zajęć, żeby zarobić parę centów dziennie. Calvin wiedział o tym, ale wiedział też, że jeśli takiego talentu jak swój nie potrafi zamienić na pieniądze, to nie zasługuje na nic lepszego niż twarde łóżko, marne jedzenie i ciężka praca.

Osiągnął przynajmniej jedno: ludzie na ulicy przyzwyczaili się już do faktu, że Calvin czegoś szuka. I wreszcie stara kobieta, od której kupował jabłka — dała mu jabłko pierwszego dnia w mieście, kiedy nie miał pieniędzy, bo sama pochodziła ze wsi, jak wyjaśniła; od tego dnia nie znalazła w swoich owocach ani jednego robaka czy muchy — powiedziała:

— Chyba rozmawiałeś już z Zakrwawionym? On zna się na różnych rzeczach.

— Zakrwawionym?

— No wiesz, tym, co opowiada straszne historie, a kiedy nikogo nie spotka, komu by mógł opowiedzieć, to ręce spływają mu krwią. Wszyscy znają Zakrwawionego. Przybył tutaj, bo ciąży na nim klątwa. Codziennie musi znaleźć kogoś nowego i powtórzyć mu swoją historię, a gdzie indziej mógłby mieć ciągle nowych ludzi?

Oczywiście, Calvin dobrze wiedział, o kim mówi staruszka.

— Harrison jest tutaj?

— Znasz go?

— Wiem o nim. Nazywał się… nazywał siebie gubernatorem Wobbish. Przez jakiś czas. Wyrżnął ludzi Tenska-Tawy nad Chybotliwym Kanoe.

— To ten sam. Straszna historia. Bogu dzięki, że tylko raz musiałam jej wysłuchać. Ale jest jakaś moc w tym, że krew mu płynie z rąk. Rozumiesz, to przecież dziwne, prawda? O różnych tu się słyszy, ale człowiek nigdy nie widzi, żeby coś rzeczywiście robili. Ale krew widzisz. To pewno moc.

— Pewno tak. — I zaraz się poprawił: — Myślę, że tak.

— Równie dobrze możesz powiedzieć: „Przypuszczam, że to prawda”, jak już chcesz tak fikuśnie mówić.

— Nie chcę mówić po wiejsku i tyle.

— To lepiej się naucz po francusku. Wszyscy bogaci tak mówią. Jesteśmy w holenderskim mieście, gdzie ludzie rozmawiają po angielsku, a ci chodzą do swoich eleganckich restauracji i zamawiają jedzenie po francusku! A co Francuzi mają do Nowego Amsterdamu? Chcesz jeść po francusku, to jedź do Kanady, zawsze to powtarzam.

Słuchał jej przemowy, dopóki nie zdołał się uwolnić — to znaczy, dopóki nie znalazł się klient — po czym wyruszył na poszukiwanie Harrisona. Białego Mordercy. Oczywiście wiedział o ciążącej na nim klątwie, z opowieści własnego ojca i sąsiadów. Czasem wyobrażał sobie, jak Harrison wędruje po wiejskich drogach, od miasteczka do miasteczka, a ludzie przepędzają go, zanim wejdzie i rozpocznie swoją straszną opowieść. Nie przyszło mu do głowy, że Harrison trafi do miasta, chociaż — jeśli się nad tym zastanowić — rzecz była rozsądna. Zakrwawiony…

Znalazł go w zaułku za restauracją, której zarządca karmił go co wieczór, ponieważ nie chciał, żeby zaczepiał gości.

— To surowa kara — wyjaśnił ów zarządca. — W Kilkenny miałem gospodarza, który wierzył w taką sprawiedliwość. „W pokutę, która trwa wiecznie. Niezmywalna hańba. Uważam, że to złe. Nie interesuje mnie, co zrobił ten człowiek. Niech ten wśród was, który jest bez grzechu… i tak dalej. Dlatego daję mu jeść, ale za restauracją, by nie psuł interesu.

— Łaskawy z was człowiek — mruknął Calvin.

— A ty masz niewyparzoną gębę, chłopcze. Istotnie, jestem łaskawy i mam otwarty umysł na dodatek, a to, że znam swoje zalety i ich nie ukrywam, wcale temu nie przeczy. Więc możesz powstrzymać docinki i opuścić mój lokal, jeżeli zamierzasz jeść moje jedzenie, a potem mnie osądzać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Alvin Czeladnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Alvin Czeladnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Alvin Czeladnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Alvin Czeladnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x