Orson Card - Alvin Czeladnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Alvin Czeladnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Alvin Czeladnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Alvin Czeladnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Alvin Smith znowu wyrusza w świat i szybko trafia do wiezienia, oskarżony przez swego dawnego mistrza o kradzież złotego pługa. Proces musi właściwie wykazać, że Alvin naprawdę jest Stwórcą. Tymczasem jego brat, Calvin, płynie do Europy, gdzie spotyka Napoleona i Balzaca. Od Napoleona uczy się manipulowania ludźmi, z Balzakiem wraca do Ameryki. Razem stanowią groźną parę.

Alvin Czeladnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Alvin Czeladnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oczywiście, zapytał o to Bajarza. W końcu Bajarz nie pojawił się tutaj bez powodu, nawet jeśli sam nie miał pojęcia, jaki to powód. Może właśnie przyszedł po to, żeby udzielić Alvinowi kilku odpowiedzi. Dlatego, kiedy pewnego dnia rąbali razem drewno na podwórzu, zapytał, a Bajarz jak zwykle odpowiedział historią.

— Słyszałem opowieść o człowieku, który budował mur tak szybko, jak tylko potrafił, ale ktoś inny burzył go jeszcze szybciej. Więc ów człowiek zastanawiał się, jak sprawić, żeby mur nie został całkiem zburzony. Odpowiedź była prosta: Nie możesz budować sam.

— Pamiętam tę historię — oświadczył Alvin. — To przez nią znalazłem się tutaj i próbuję uczyć tych ludzi Stwarzania.

— Zastanawiam się tylko — podjął Bajarz — czy można by trochę ją naciągnąć albo skręcić i wycisnąć trochę bardziej użyteczną prawdę.

— Wyciskaj. Kiedy skończysz, przekonamy się, czy opowieść jest mokrą ścierką czy kurzą szyją.

— Może tak naprawdę nie trzeba ci masy innych murarzy, którzy tną kamienie, mieszają zaprawę, układają cegły i robią wszystko. Może wystarczy ci wielu kamieniarzy, wielu mieszaczy zaprawy, wielu mierniczych i tak dalej. Nie każdy z nich musi być Stwórcą. Co więcej, może tak naprawdę wystarczy tylko jeden Stwórca.

Prawda słów Bajarza była oczywista. Coś takiego przychodziło już Alvinowi do głowy wielokrotnie, różnie sformułowane. Zaskoczyły go tylko łzy, wzbierające nagle pod powiekami.

— Dlaczego tak bardzo mnie to smuci, przyjacielu?

— Bo jesteś dobrym człowiekiem — odparł Bajarz. — Zły człowiek ucieszyłby się wiedząc, że on jeden może kierować tłumem ludzi, pracujących dla wspólnego celu.

— Najbardziej na świecie nie chciałbym dłużej być samotny — wyznał Alvin. — Byłem samotny. Prawie cały czas, kiedy terminowałem w Hatrack River, miałem uczucie, że nikt nie może mnie zastąpić.

— Ale przez cały ten czas nie byłeś samotny.

— Myślisz o pannie Larner, która mnie obserwowała…

— Myślę o Peggy. Nie rozumiem, dlaczego ciągle określasz ją tym fałszywym imieniem.

— To imię kobiety, którą pokochałem — oświadczył Alvin. — Ale ona zna moje serce. Wie, że zabiłem człowieka, a wcale nie musiałem.

— Człowieka, który zamordował jej matkę? Nie sądzę, żeby miała ci to za złe.

— Wie, jakim jestem człowiekiem, i mnie nie kocha. Ot co. Dlatego będę samotny w chwili, kiedy opuszczę Vigor Kościół. A poza tym odejść, to jakby zebrać tych wszystkich ludzi, dać im w twarz i powiedzieć: Zawiedliście mnie, więc znikam.

Bajarz tylko się roześmiał.

— To głupie gadanie i sam o tym wiesz. Prawda jest taka, że nauczyłeś ich już wszystkiego, a teraz to tylko kwestia praktyki. Już cię tutaj nie potrzebują.

— Ale też nikt nie potrzebuje mnie nigdzie indziej.

Bajarz znowu się zaśmiał.

— Przestań chichotać i powiedz, co w tym takiego śmiesznego.

— Żart, który trzeba tłumaczyć, i tak nie będzie zabawny, więc nie warto go wyjaśniać.

— Wcale mi nie pomagasz — poskarżył się Alvin, wbijając siekierę w pieniek.

— Bardzo ci pomagam — zaprotestował Bajarz. — Tylko nie jesteś jeszcze gotów na przyjęcie pomocy.

— Właśnie że jestem! Ale nie potrzebuję zagadek! Chcę odpowiedzi!

— Potrzebujesz kogoś, kto by ci mówił, co masz robić? To niespodzianka. A zatem ciągle jesteś uczniem? Chcesz komuś oddać władzę nad własnym życiem? Na jak długo, kolejne siedem lat?

— Może i nie jestem uczniem — przyznał Alvin. — Ale to nie znaczy, że jestem mistrzem. Jestem tylko czeladnikiem.

— Więc wynajmij się gdzieś. Masz jeszcze czego się uczyć.

— Wiem. Ale nie mam pojęcia, gdzie pójść po naukę. Pamiętam kryształowe miasto, które widziałem w trąbie powietrznej z Tenska-Tawą. Nie wiem, jak je zbudować. Nie wiem, gdzie je zbudować. Nie wiem nawet, po co je budować, wiem tylko, że powinno istnieć, a ja powinienem się do tego przyczynić.

— No widzisz — ucieszył się Bajarz. — Jak powiedziałem, tutaj nauczyłeś ich już wszystkiego, co potrafisz. Teraz jedynie pomagasz im ćwiczyć… i oszukujesz od czasu do czasu. Nie myśl, że nie zauważyłem.

— Kiedy używam mojego talentu, żeby im pomóc, mówię, że pomagałem. — Alvin zaczerwienił się.

— A wtedy i tak się czują przegrani i uważają, że dzięki twojej pomocy coś się stało, nie dzięki nim. Alvinie, uważam, że daję ci odpowiedź. Zrobiłeś tu wszystko, co mogłeś. Zostaw im do pomocy Measure'a i paru innych, którzy złapali coś tu czy tam. Niech teraz sami coś osiągną, tak jak ty. Idź w świat, ucz się tego, co ci potrzebne.

Alvin skinął głową, ale w głębi serca wciąż nie chciał uwierzyć.

— Nie rozumiem, co mi przyjdzie z tej wędrówki. Wiesz równie dobrze jak ja, że w tej chwili nie ma na świecie innego Stwórcy, chyba że liczysz Calvina. Ja nie. Od kogo mam się uczyć? Dokąd mam pójść?

— Mówisz zatem, że nie warto po prostu wędrować po świecie i wszędzie się uczyć?

Mówiąc to Bajarz zrobił taką minę, że Alvin od razu odgadł, iż jego słowa mają podwójne znaczenie.

— To, że ty potrafisz się tak uczyć, nie znaczy jeszcze, że ja też potrafię. Ty tylko zbierasz opowieści, a opowieści są wszędzie.

— Stwarzanie też jest prawie wszędzie — zauważył Bajarz. — A gdzie nie ma Stwarzania, tam są dawne, stworzone rzeczy, burzone teraz; z nich też możesz się uczyć.

— Nie mogę odejść — westchnął Alvin. — Nie mogę.

— Inaczej mówiąc: boisz się.

Alvin kiwnął głową.

— Boisz się, że znowu zabijesz — ciągnął Bajarz.

— Nie sądzę. Wiem, że nie. Prawdopodobnie.

— Boisz się, że znowu się zakochasz.

Alvin zaśmiał się lekceważąco.

— Boisz się, że będziesz tam samotny.

— Nie mogę być samotny. Mam przecież złoty pług.

— To inna sprawa — stwierdził Bajarz. — Po co zrobiłeś ten żywy pług, skoro cały czas trzymasz go w ukryciu i nigdy nie używasz?

— To złoto — wyjaśnił Alvin. — Ludzie chcą je ukraść. Wielu potrafiłoby zabić dla takiej ilości złota.

— Wielu potrafiłoby zabić dla takiej ilości blachy, skoro już o tym mowa. Ale pamiętasz, co się zdarzyło człowiekowi, który dostał talent złota i zakopał je w ziemi?

— Bajarzu, jesteś dziś po uszy pełen mądrości.

— Wylewa się ze mnie. To moja najgorsza wada: że rozpryskuję mądrość na ludzi. Na szczęście szybko wysycha i nie zostawia plam.

Alvin skrzywił się.

— Bajarzu, nie jestem jeszcze gotów do opuszczenia domu.

— Może ludzie powinni odchodzić z domu, zanim są gotowi. Inaczej nigdy gotowi nie będą.

— Czy to był paradoks, Bajarzu? Panna Larner uczyła mnie o paradoksach.

— Jest dobrą nauczycielką i wie o nich wszystko.

— Ja o paradoksach wiem tyle, że jeśli nie wyrzuci się ich łopatą ze stajni, zaczyna śmierdzieć i jest pełno much.

Bajarz roześmiał się na to, Alvin mu zawtórował i to był koniec poważnej rozmowy. Tyle że cała sprawa pozostała Alvinowi w pamięci: Bajarz uważał, że powinien odejść z domu, a on nie miał pojęcia, dokąd miałby pójść, gdyby odszedł, i nie chciał przyznać się do porażki. To ważne powody, by tu zostać. A najważniejszy to ten, że był w domu. Połowę dzieciństwa spędził z dala od rodziny i teraz z przyjemnością zasiadał codziennie za matczynym stołem. Z przyjemnością patrzył na ojca w młynie, słuchał jego głosu, głosów braci, głosów sióstr, głosów wesołych i kłótliwych, pytających i informujących, i głosu matki, ostrego i słodkiego głosu matki, a wszystkie okrywały jego noce i dnie niby kocem, grzały go, mówiły: „Tu jesteś bezpieczny, tu cię znają, jesteśmy twoją rodziną, nie zwrócimy się przeciw tobie”. Alvin nigdy w życiu nie słyszał symfonii, znał melodie grane najwyżej na dwóch skrzypeczkach i bandżo. Wiedział jednak, że żadna orkiestra nie stworzy muzyki piękniejszej niż głosy jego krewnych, wchodzących i wychodzących ze swych domów, stodół, z młyna i sklepów w mieście, pasemek muzyki wiążących go z tym miejscem. I chociaż rozumiał, że Bajarz ma rację i powinien stąd odejść, nie potrafił się do tego zmusić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Alvin Czeladnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Alvin Czeladnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Alvin Czeladnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Alvin Czeladnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x