Terry Pratchett - Równoumagicznienie

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Równoumagicznienie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równoumagicznienie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równoumagicznienie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Równouprawnienie w magicznym świecie? Raczej
, bo niby dlaczego kobiety nie mogą być magami?! Merlin była kobietą chciałoby się krzyknąć. Ale spokojnie mówimy o książce Terryego Pratchetta a nie manifeście feministek ze Świata Dysku. Czym jest magia? Jakimi rządzi się prawami i dlaczego Gandalf nigdy się nie ożenił? Odpowiedzi znajdziesz w tej książce.

Równoumagicznienie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równoumagicznienie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To po prostu miejsca — stwierdziła. — Takie same jak tutaj, tylko inne.

— A są tam miasta i w ogóle?

— Pewnie tak.

— Nigdy nie miałaś ochoty ich zobaczyć? Babcia usiadła, starannie układając spódnicę, żeby wystawić na słońce kilka cali szacownej flaneli. Ciepło pieściło jej stare kości.

— Nie — odrzekła. — Dość mam kłopotów na miejscu, żebym musiała jeszcze szukać nowych w Obcych Stronach.

— Kiedyś przyśniło mi się miasto — wyznała Esk. — Mieszkały tam setki ludzi, stały domy z wielkimi bramami i to były magiczne bramy…

Za jej plecami rozległ się dźwięk rozdzieranego materiału. Babcia zasnęła.

— Babciu!

— Mhnf?

Esk zastanowiła się.

— Czy to odpowiedni czas na drzemkę? — spytała przemyślnie.

— Mnph.

— Powiedziałaś, że w odpowiednim czasie pokażesz mi jakieś czary — przypomniała Esk. — A sama mówisz, że teraz jest odpowiedni.

Babcia Weatherwax otworzyła oczy i spojrzała na niebo, tutaj w górach ciemniejsze i bardziej fioletowe niż niebieskie. Dlaczego nie, myślała. Mała szybko się uczy. Już teraz więcej wie o ziołach ode mnie. Kiedy byłam w jej wieku, stara Gammer Tumult kazała mi Pożyczać, Przechodzić i Posyłać całymi godzinami. Może jestem po prostu za ostrożna.

— Troszeczkę? — prosiła Esk.

Babcia zastanawiała się. Żadne dalsze wymówki nie przychodziły jej do głowy. Na pewno tego pożałuję, uznała, demonstrując godną podziwu zdolność przewidywania.

— Dobrze — odparła krótko.

— Prawdziwe czary? — upewniła się Esk. — Żadnych więcej ziół ani głowologii?

— Prawdziwe czary, jak to nazywasz. Tak.

— Zaklęcie?

— Nie. Pożyczenie.

Twarz Esk zmieniła się w wizję wyczekiwania. Wydawała się bardziej ożywiona niż kiedykolwiek wcześniej.

Babcia rozejrzała się po rozległych dolinach i po chwili znalazła to, czego szukała. Szary orzeł zataczał leniwe kręgi nad odległą, rozmazaną w błękitnej mgiełce łatą lasu. Umysł miał spokojny. Doskonale się nada. Wezwała go łagodnie; skręcił ku nim.

— Pierwsza rzecz, o jakiej trzeba pamiętać przy Pożyczaniu, to żeby leżeć wygodnie i w bezpiecznym miejscu — zaczęła, wygładzając trawę. — Najlepsze jest łóżko.

— Ale co to jest Pożyczanie?

— Połóż się i weź mnie za rękę. Widzisz tego orła nad nami?

Esk popatrzyła na ciemne, bezchmurne niebo.

I zobaczyła… dwie małe figurki leżące w dole na trawie… Skręciła pod wiatr…

Czuła zawirowania i podmuchy powietrza w piórach. Ponieważ orzeł nie polował, a zwyczajnie rozkoszował się promieniami słońca na skrzydłach, ziemia w dole była dla niego tylko nieistotnym zbiorowiskiem plam. Ale powietrze… Powietrze było złożonym, zmiennym, trójwymiarowym… czymś, układem splecionych spiral i krzywych ciągnących się po horyzont, serpentynami prądów wokół kolumn termicznych. Esk…

…poczuła, że coś ją krępuje.

— Następne, o czym należy pamiętać — rozległ się bardzo blisko głos Babci — to żeby nie niepokoić właściciela. Jeśli pozwolisz mu zauważyć, że tu jesteś, będzie walczył albo wpadnie w panikę. Tak czy siak, nie masz najmniejszych szans. On ma za sobą całe życie bycia orłem, a ty nie.

Esk milczała.

— Nie boisz się chyba? — upewniła się Babcia. — To się czasem zdarza za pierwszym razem i…

— Nie boję się — przerwała jej Esk. — Jak mogę nim sterować?

— Nie próbuj. Jeszcze nie. Zresztą, niełatwo się nauczyć sterowania prawdziwie dzikim stworzeniem. Musisz… musisz tak jakby sugerować mu różne rzeczy, żeby miało ochotę je wykonać. Z oswojonym zwierzęciem, naturalnie, jest całkiem inaczej. Ale nie możesz zmusić zwierzęcia do zrobienia czegoś wbrew jego naturze. A teraz spróbuj poszukać umysłu orła. Esk wyczuwała Babcię jako mglistą srebrną chmurę gdzieś w głębi własnych myśli. Po krótkich poszukiwaniach odnalazła orła, choć niewiele brakowało, by go przeoczyła. Jego umysł był mały, ostry i fioletowy, jak grot strzały. Całkowicie koncentrował się na locie i nie zwracał na nią uwagi.

— Dobrze — pochwaliła ją Babcia. — Nie będziemy odlatywać za daleko. Jeśli chcesz, żeby skręcił, musisz…

— Tak, tak — mruknęła Esk.

Zgięła palce, czymkolwiek się stały, a ptak przechylił się w bok i zawrócił.

— Doskonale. — Babcia była zdumiona. — Jak to zrobiłaś?

— Ja… nie wiem. Myślałam, że to oczywiste.

— Hm…

Babcia delikatnie zbadała maleńki umysł orła, który nadal nie dostrzegł ich obecności. Była pod wrażeniem, co naprawdę zdarzało Jej się rzadko.

Szybowały ponad górą, a Esk gorączkowo badała zmysły orła. Głos Babci brzęczał jednostajnie w jej świadomości, podając instrukcje, podpowiadając i ostrzegając. Słuchała jednym uchem. Dlaczego nie może opanować umysłu orła? Przecież nie zrobi mu krzywdy.

Wiedziała, jak się do tego zabrać. Prosta sprawa, jak pstryknięcie palcami — co, nawiasem mówiąc, nigdy jej się nie udało. Wtedy będzie przeżywać lot naprawdę, bez pośredników.

Mogłaby…

— Przestań — odezwała się spokojnie Babcia. — Nie wyjdzie ci to na dobre.

— Co?

— Naprawdę sądzisz, moja mała, że jesteś pierwsza? Sądzisz, że my wszystkie nie myślałyśmy, jakby to było cudownie żyć w innym ciele, dosiadać wiatru albo oddychać wodą? I czy naprawdę wierzysz, że to takie proste?

Esk spojrzała na nią gniewnie.

— I nie patrz tak na mnie. Jeszcze mi kiedyś podziękujesz. Nie zaczynaj takich zabaw, dopóki się nie nauczysz, o co chodzi. Zanim przejdziesz do sztuczek, musisz wiedzieć, co robić, kiedy coś się nie uda. Nie próbuj biegać, póki nie nauczysz się chodzić.

— Przecież czuję, jak się to robi, Babciu!

— Może tak, a może i nie. Pożyczanie jest trudniejsze niż ci się wydaje, chociaż przyznaję, że masz talent. Na dzisiaj wystarczy. Sprowadź orła nad nas i pokażę ci, jak się Wraca.

Orzeł machnął skrzydłami nad dwoma uśpionymi postaciami i Esk oczyma duszy zobaczyła dwa otwarte przed nimi korytarze. Kształt umysłu Babci zniknął.

Teraz…

Babcia nie miała racji. Umysł orła prawie nie stawiał oporu i nie miał nawet czasu na panikę. Esk przytrzymała go w uścisku własnego umysłu. Szarpał się przez moment, a potem rozpłynął w niej.

Babcia otworzyła oczy i zdążyła jeszcze zobaczyć, jak z chrapliwym wrzaskiem tryumfu ptak pikuje na porośnięte trawą rumowisko, po czym odlatuje wzdłuż zbocza. Przez chwilę widoczny był jeszcze jako czarny punkcik, potem zniknął, pozostawiając tylko echo kolejnego krzyku.

Babcia przyjrzała się leżącej nieruchomo Esk. Dziewczynka była lekka, ale droga do domu daleka i zbliżał się wieczór. — Niech to… — mruknęła bez szczególnej złości. Wstała, otrzepała się i stękając z wysiłku zarzuciła sobie na ramię ciało Esk.

Wysoko w krystalicznym powietrzu wieczoru orzeł-Esk wzbijał się coraz wyżej, pijany czystą rozkoszą lotu.

Po drodze do domu Babcia spotkała głodnego niedźwiedzia. Grzbiet zaczynał już jej dokuczać i nie miała nastroju do wysłuchiwania gniewnych powarkiwań. Wymruczała pod nosem parę słów i niedźwiedź, ku swemu krótkotrwałemu zdumieniu, zderzył się ciężko z drzewem i przez kilka godzin nie odzyskał świadomości.

* * *

W domu Babcia ułożyła ciało Esk w łóżku i rozpaliła ogień. Zapędziła kozy do szopy i wydoiła je, po czym dokończyła wieczornych zajęć.

Sprawdziła, czy wszystkie okna są otwarte, a kiedy zaczęło się ściemniać, ustawiła na parapecie zapaloną latarnię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równoumagicznienie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równoumagicznienie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równoumagicznienie»

Обсуждение, отзывы о книге «Równoumagicznienie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x