Terry Pratchett - Straż! Straż!

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Straż! Straż!» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Straż! Straż!: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Straż! Straż!»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Służba na Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a cóż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją.
Niestety, kapitan Vimes nie ma wyboru, szuka więc pociechy na dnie butelki, jego dwóm podwładnym nie pozostaje zaś nic innego jak starannie unikać miejsc, gdzie może zostać popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tej sytuacji, lecz pewnego dnia wybucha potworne zamieszanie: oto do Ankh-Morpork przybywa gigantyczny krasnolud Marchewa i postanawia zostać najlepszym strażnikiem w historii miasta — akurat wtedy, gdy do miasta przybywa smok.
Powieść tłumaczy, dlaczego z pewnych względów można to uznać za zdarzenie pozytywne, z innych za negatywne. Marchewa nie ma co do tego wątpliwości.

Straż! Straż! — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Straż! Straż!», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To straszne, w wieku prawie szesnastu lat odkryć, że należy się do niewłaściwego gatunku.

— Nie chcieliśmy ci wcześniej mówić, synu — rzekł ojciec. — Mieliśmy nadzieję, że z tego wyrośniesz.

— Z czego wyrosnę? — zdziwił się Marchewa.

— Z rośnięcia. Ale twoja matka uważa, to znaczy oboje uważamy, że czas już, byś wyruszył między swoich. Znaczy, to nie w porządku trzymać cię tutaj bez towarzystwa osób twojego wzrostu. — Ojciec przekręcił obluzowany nit w hełmie: wyraźny znak, że był zmartwiony. — Ehm — dodał.

— Przecież to wy jesteście swoi! — zawołał zrozpaczony Marchewa.

— W pewnym sensie, owszem — zgodził się ojciec. — Ale w innym, który jest sensem bardziej precyzyjnym i dokładnym, wcale nie. Rozumiesz, chodzi o te historie z genetyką. I chyba lepiej by było, żebyś wyruszył gdzieś i zobaczył kawałek świata.

— Jak to? Na dobre?

— Ależ nie! Oczywiście, że nie. Wracaj i odwiedzaj nas, kiedy tylko zechcesz. Ale sam wiesz, chłopak w twoim wieku, uwięziony tu na dole… Tak być nie powinno. Znaczy… Nie jesteś już dzieckiem. Nie możesz prawie cały czas chodzić na kolanach i w ogóle. Nie.

— A kto to są dla mnie „swoi”? — zapytał zdumiony Marchewa. Stary krasnolud odetchnął głęboko.

— Jesteś człowiekiem — oświadczył.

— Co? Takim jak pan Varneshi? — Pan Varneshi raz w tygodniu pokonywał górskie drogi zaprzężonym w woły wózkiem i handlował z krasnoludami. — Jednym z Dużych Ludzi?

— Masz sześć stóp i sześć cali, synu. On ma tylko pięć stóp. — Krasnolud nerwowo bawił się obluzowanym nitem. — Sam widzisz, jak to jest.

— Tak, ale… Ale może jestem po prostu wysoki jak na swój wzrost — tłumaczył rozpaczliwie Marchewa. — W końcu istnieją przecież niscy ludzie. Dlaczego nie może być wysokich krasnoludów?

Ojciec poklepał go pocieszająco po kolanie.

— Musisz spojrzeć w twarz faktom, mój chłopcze. Lepiej ci będzie na powierzchni. Masz to we krwi. No i sufit nie jest tam taki niski. Nie będziesz sobie przecież rozbijał głowy o niebo, pomyślał.

— Chwileczkę! — zawołał Marchewa. Jego czoło zmarszczyło się od umysłowego wysiłku. — Jesteś krasnoludem, tak? I mama jest krasnoludem. Więc ja też powinienem być krasnoludem. To chyba oczywiste.

Krasnolud westchnął. Miał nadzieję wyjaśnić to stopniowo, w ciągu kilku miesięcy, delikatnie. Ale nie miał już czasu.

— Usiądź, synu — poprosił. Marchewa usiadł.

— Chodzi o to — powiedział smętnie ojciec, kiedy szeroka, otwarta twarz chłopca znalazła się nieco bliżej jego własnej — że pewnego dnia znaleźliśmy cię w lesie. Raczkowałeś niedaleko szlaku… Hm. — Zazgrzytał obluzowany nit. Krasnolud mówił dalej: — Widzisz… Stały tam takie wozy. Paliły się, można powiedzieć. I martwi ludzie. Hm, no tak. Wyjątkowo martwi. Z powodu bandytów. To była ciężka zima, tamta zima, i różni tacy chowali się po górach… Zabraliśmy cię, oczywiście, a potem, no wiesz, zima trwała długo i mama się do ciebie przyzwyczaiła, i… W każdym razie jakoś nie poprosiliśmy Varneshiego, żeby o ciebie popytał. Tak to w skrócie wyglądało.

Marchewa przyjął wieści spokojnie, głównie dlatego że prawie nic nie zrozumiał. Poza tym, o ile wiedział, dzieci znajduje się raczkujące przy szlaku, to normalna metoda przychodzenia na świat. Krasnoluda uznaje się za zbyt młodego, by mu [3] Zaimek używany przez krasnoludy dla określenia obu pici. Wszystkie krasnoludy mają brody i noszą do dwunastu warstw ubrania. Pleć jest mniej więcej opcjonalna. tłumaczyć techniczne elementy całego procesu, dopóki nie osiągnie dojrzałości [4] Tzn. ok. 55 roku życia. .

— No dobrze, tato — powiedział, pochylając się, żeby jego usta znalazły się na poziomie ucha krasnoluda. — Ale wiesz, że ja i… Znasz Blaszkę Skałokruszównę? Jest śliczna, tato, a brodę ma tak miękką jak… jak… jak coś bardzo miękkiego. Lubimy się i…

— Tak — odparł chłodno krasnolud. — Wiem. Jej ojciec ze mną rozmawiał.

A jej matka z twoją matką, a potem ona rozmawiała ze mną. Długo rozmawiała. Nie o to chodzi, że cię nie lubią; jesteś porządnym chłopcem i dobrym robotnikiem. Byłby z ciebie świetny zięć. A nawet czterech dobrych zięciów. W tym problem. Zresztą ona ma dopiero sześćdziesiątkę. To nie uchodzi. Nie wypada.

Słyszał o dzieciach wychowywanych przez wilki i zastanawiał się, czy przywódca stada też czasem musi rozwiązywać takie trudne sytuacje. Może prowadzi dzieciaka na jakąś cichą polankę i mówi: „Posłuchaj, synu. Na pewno zastanawiałeś się, dlaczego nie jesteś taki owłosiony jak wszyscy…”.

Omówił tę sprawę z Varneshim. Porządny chłop z tego Varneshiego. Naturalnie, znał jego ojca. I dziadka też, jeśli dobrze pamiętał. Ludzie jakoś nie wytrzymywali zbyt długo, pewnie z wysiłku pompowania krwi na taką wysokość.

— To poważny problem, królu [5] Dosl. dezka-knik, nadzorca kopalni. . Nie ma co — stwierdził człowiek, kiedy razem popijali na ławeczce przy drugim szybie.

— Dobry z niego chłopak, nikt nie zaprzeczy — zapewnił król. — Szczery charakter. Uczciwy. Nie błyskotliwy może, ale kiedy mu się powie, że ma coś zrobić, nie spocznie, dopóki nie skończy. Posłuszny.

— Mógłbyś mu odrąbać nogi — zaproponował Varneshi.

— Nie z nogami spodziewam się kłopotów — odparł posępnie król.

— Aha. No tak. W takim razie mógłbyś…

— Nie.

— Nie — zgodził się Varneshi po namyśle. — Hm… No to powinieneś wysłać go w świat. Niech spotka jakichś ludzi. — Oparł się wygodnie. — Widzisz, królu, masz u siebie kaczkę — dodał tonem światowca.

— Chyba nie powinienem mu tego mówić. Nawet w to, że jest człowiekiem, nie bardzo chce uwierzyć.

— Chodzi mi o kaczkę wychowaną wśród kurcząt. Na farmach to dobrze znane zjawisko. Okazuje się, że nie potrafi dobrze dziobać, ale też nie ma pojęcia, jak się pływa. — Król słuchał uprzejmie. Krasnoludy rzadko zajmują się rolnictwem. — Ale wystarczy go posłać, żeby zobaczył inne kaczki, żeby zamoczył stopy, a przestanie biegać za kurczętami. I Bob jest twoim wujem.

Varneshi wyglądał na człowieka bardzo z siebie zadowolonego.

Kiedy ktoś sporą część życia spędza pod ziemią, wykształca sobie bardzo dosłowny umysł. Krasnoludy nie używają porównań i metafor. Skały są twarde, a ciemność ciemna. Zacznij mącić sobie w głowie dziwacznymi opisami, a kłopotów tylko czekać — oto ich motto. Ale po dwustu latach rozmów z ludźmi król zdobył zestaw precyzyjnych narzędzi myślowych, niemal wystarczających, by rozwiązywać problemy porozumienia.

— Moim wujem jest przecież Bjorn Wręcemocny — zauważył po chwili.

— Na jedno wychodzi.

Nastąpiła kolejna chwila milczenia, gdy król poddawał to stwierdzenie dokładnej analizie.

— Chcesz powiedzieć — rzekł w końcu, ważąc każde słowo — że powinniśmy wysłać Marchewę, żeby był kaczką między ludźmi, ponieważ Bjorn Wręcemocny jest moim wujem.

— To już dorosły chłopak. Ktoś taki duży i silny ma wiele możliwości.

— Słyszałem, że krasnoludy wyruszają czasem do pracy w Wielkim Mieście. I posyłają pieniądze swoim rodzinom, co jest godne pochwały i słuszne.

— No właśnie. Załatw mu posadę w… — Varneshi zastanowił się chwilę. — W Straży albo gdzie. Mój pradziadek służył w Straży, wiesz? Zawsze mówił, że to świetna praca dla dużych chłopów.

— Co to jest Straż? — zapytał król.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Straż! Straż!»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Straż! Straż!» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Straż! Straż!»

Обсуждение, отзывы о книге «Straż! Straż!» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x