• Пожаловаться

Terry Pratchett: Pomniejsze bóstwa

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett: Pomniejsze bóstwa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2001, ISBN: 978-83-7469-164-2, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Terry Pratchett Pomniejsze bóstwa
  • Название:
    Pomniejsze bóstwa
  • Автор:
  • Издательство:
    Prószyński i S-ka
  • Жанр:
  • Год:
    2001
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7469-164-2
  • Рейтинг книги:
    3 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 60
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Pomniejsze bóstwa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pomniejsze bóstwa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na świecie istnieją miliardy bóstw. Roją się gęsto jak ławica śledzi. Większość z nich jest zbyt mała, by je zauważyć, dlatego nigdy nikt ich nie czci, w każdym razie nikt większy od bakterii, które się nie modlą i nie mają wielkich wymagań w zakresie cudów. To są właśnie pomniejsze bóstwa duchy miejsc, gdzie krzyżują się ścieżki mrówek, bogowie mikroklimatów pomiędzy korzeniami traw. I większość z nich taka już pozostaje. Ponieważ brakuje im wiary. Garstka jednak trafia w wyższe regiony. Powodem może być cokolwiek. Pasterz szukający zbłąkanej owcy znajduje ją w krzakach i poświęca minutę czy dwie, żeby wznieść niewielki kamienny ołtarzyk w ogólnej podzięce wszelkim duchom, jakie mogą przebywać w okolicy. Albo jakieś niezwykle ukształtowane drzewo zostanie skojarzone z lekiem na chorobę. Albo ktoś wyryje spiralę na samotnym głazie. Albowiem bogowie potrzebują wiary, a ludzie pragną bogów. Często na tym się kończy. Ale czasami wydarzenia rozwijają się dalej. Dodawane są następne kamienie, układane kolejne głazy, w miejscu, gdzie kiedyś rosło drzewo, staje świątynia. Bóg wtedy nabiera mocy, wiara wyznawców niesie go w górę jak tysiąc ton paliwa rakietowego.Nieliczni sięgają aż do nieba, czasem nawet dalej.

Terry Pratchett: другие книги автора


Кто написал Pomniejsze bóstwa? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Pomniejsze bóstwa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pomniejsze bóstwa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Aha. Sztuka teatralna — domyślił się Fri’it. Wzrok Vorbisa przybił go do ściany.

— Wiesz o takich rzeczach?

— Ja… Kiedy podróżowałem przez Klatch… — Fri’it przełknął ślinę. I wyraźnie wziął się w garść. Dowodził setką tysięcy żołnierzy. Nie zasłużył na takie traktowanie.

Ale nie odważył się spojrzeć Vorbisowi w twarz.

— Tańczą — wyjaśnił niepewnie. — W te swoje święta. Kobiety noszą dzwoneczki na… I śpiewają pieśni. Wszystkie o pierwszych dniach świata, kiedy bogowie…

Zamilkł na chwilę.

— To było obrzydliwe — dokończył. Stuknął o siebie kostkami dłoni, co robił z przyzwyczajenia, kiedy się czymś martwił.

— W tej… sztuce… są ich bogowie — oświadczył Vorbis. — Ludzie w maskach. Czy dacie wiarę? Mają boga wina, pijanego starucha. A ludzie mówią, że Efeb nie stanowi zagrożenia! I jeszcze to…

Rzucił na blat drugi, grubszy zwój.

— To jest o wiele gorsze. Ponieważ błądzą, wyznając fałszywe bóstwa, ich błąd tkwi w wyborze bóstw, nie w wierze. Ale to… Drunah spojrzał ostrożnie.

— Sądzę, że jest więcej kopii, nawet w Cytadeli — mówił dalej Vorbis. — Ta należała do Sasho. O ile pamiętam, rekomendowałeś go do służby, Fri’it.

— Zawsze wydawał mi się inteligentnym i bystrym młodzieńcem — zapewnił generał.

— Ale nielojalnym. I teraz odbiera sprawiedliwą zapłatę. Należy jedynie żałować, że nie udało się go skłonić, by wyjawił nam imiona innych heretyków.

Fri’it starał się nie okazać nagłej ulgi. Popatrzył Vorbisowi w oczy.

Drunah przerwał milczenie.

De Chelonian Mobile — odczytał głośno. — „Żółw Się Rusza”. Co to znaczy?

— Już wysłuchanie tego może narazić twoją duszę na tysiąc lat w piekle — odparł Vorbis.

Nie odrywał wzroku od Fri’ita, który teraz wpatrywał się nieruchomo w ścianę.

— Sądzę, że z pewną ostrożnością możemy podjąć to ryzyko — uznał Drunah.

Vorbis wzruszył ramionami.

— Autor twierdzi, że świat… płynie przez pustkę na grzbietach czterech ogromnych słoni — wyjaśnił. Drunah otworzył usta.

— Na grzbietach? — zdziwił się.

— Tak pisze — potwierdził Vorbis, wciąż obserwując Fri’ita.

— A na czym one stoją?

— Autor pisze, że stoją na skorupie gigantycznego żółwia. Drunah uśmiechnął się nerwowo.

— A na czym stoi ten żółw?

— Nie widzę sensu w spekulacjach, na czym może stać — warknął Vorbis. — Ponieważ on nie istnieje!

— Naturalnie, naturalnie — zgodził się szybko Drunah. — To tylko pusta ciekawość.

— Jak zwykle ciekawość — odparł Vorbis. — Prowadzi umysł na ścieżki spekulacji. Ale człowiek, który to napisał, chodzi wolny w Efebie. W tej chwili!

Drunah zerknął na zwój.

— On tu pisze, że wszedł na statek, który dopłynął do wyspy na krańcu świata, gdzie wyjrzał poza krawędź i…

— Kłamstwa — przerwał mu spokojnie Vorbis. — I nic by z tego nie wynikało, gdyby nawet nie były to kłamstwa. Prawda leży wewnątrz, nie na zewnątrz. W słowach Wielkiego Boga Oma, przekazanych nam przez Jego wybranych proroków. Nasze oczy mogą nas oszukać, ale nasz Bóg nigdy.

— Ale…

Vorbis spojrzał na Fri’ita. Generał był zlany potem.

— Tak? — rzucił.

— No… Efeb. Miejsce, gdzie szaleńcy miewają szalone pomysły. Wszyscy o tym wiedzą. Może najrozsądniej będzie pozostawić ich, żeby się dusili w swym obłędzie?

Vorbis pokręcił głową.

— Niestety, dzikie i nierozważne idee mają niepokojącą skłonność rozprzestrzeniania się i zyskiwania zwolenników.

Fri’it musiał przyznać, że tak jest w istocie. Z doświadczenia wiedział, że idee prawdziwe i oczywiste, takie jak niezmierzona mądrość i osąd Wielkiego Boga Oma, wielu ludziom wydają się tak niejasne, że trzeba ich wręcz pozabijać, by zrozumieli swe błędy. A jednocześnie niebezpieczne, mgliste i błędne przekonania często tak ich pociągają, że nawet — tu w zadumie potarł bliznę — kryją się w górach i rzucają kamieniami, dopóki nie zamorzy się ich głodem. Wolą raczej zginąć, niż myśleć rozsądnie. Fri’it zaczął myśleć rozsądnie już w młodym wieku. Zrozumiał, że rozsądek nakazuje nie umierać.

— Co proponujecie? — zapytał.

— Rada wysyła poselstwo do Efebu — odparł Drunah. — Jak wiecie, mam zorganizować delegację, która wyruszy jutro.

— Ilu żołnierzy? — spytał Vorbis.

— Tylko eskorta — wyjaśni Fri’it. — Przecież zagwarantowano nam bezpieczny przejazd.

— Zagwarantowano nam bezpieczny przejazd — powtórzył Vorbis. W jego ustach brzmiało to jak długie przekleństwo. — A na miejscu…?

Fri’it chciał odpowiedzieć: Rozmawiałem z komendantem efebiańskiego garnizonu i sądzę, że jest człowiekiem honoru, choć oczywiście jest też godnym pogardy niewiernym, stojącym niżej od robaka. Ale takich słów rozsądniej nie wypowiadać w obecności Vorbisa.

— Będziemy się strzec — obiecał tylko.

— Czy zdołamy ich zaskoczyć?

— My? — zdziwił się Fri’it.

— Ja poprowadzę delegację — oznajmił Vorbis. On i sekretarz błyskawicznie porozumieli się wzrokiem. — Chcę… chcę na jakiś czas opuścić Cytadelę. Zmienić powietrze. Poza tym nie powinniśmy dawać Efebianom do zrozumienia, że zasługują na uwagę któregoś z wyższych hierarchów Kościoła. Zastanawiałem się tylko nad możliwościami, gdyby nas sprowokowano…

Nerwowe stukanie kostek Fri’ita przypominało strzały z bicza.

— Daliśmy im słowo…

— Nie ma układów z niewiernymi.

— Ale są pewne względy praktyczne — przypomniał Fri’it tak ostro, jak tylko się odważył. — Pałac w Efebie to labirynt. Wiem o tym. Są pułapki. Nikt nie dostanie się do środka bez przewodnika.

— A jak dociera przewodnik?

— Sądzę, że sam siebie prowadzi.

— Doświadczenie mówi mi, że zawsze jest inna droga — stwierdził Vorbis. — Do wszystkiego istnieje inna droga. Bóg wskaże ją we właściwym czasie, tego możemy być pewni.

— Sytuacja byłaby lepsza przy braku stabilizacji w Efebie — wtrącił Drunah. — Kryją się tam pewne… elementy.

— I będzie on dla nas bramą do całego obrotowego wybrzeża — dodał Vorbis.

— Cóż…

— Do Djel, a potem Tsortu.

Drunah starał się nie widzieć wyrazu twarzy Fri’ita.

— To nasz obowiązek — przypomniał im Vorbis. — Nasz święty obowiązek. Nie wolno nam zapominać o biednym bracie Murducku. Byt nieuzbrojony i samotny.

* * *

Wielkie sandały Bruthy stukały rytmicznie po kamiennej posadzce korytarza prowadzącego do surowej celi brata Nhumroda.

Po drodze próbował ułożyć w myślach swoją wypowiedź. Mistrzu, jest tam żółw, który twierdzi… Mistrzu, żółw chciałby… Wiesz co, mistrzu? Dowiedziałem się od żółwia pod melonami, że…

Brutha nigdy by się nie ośmielił myśleć o sobie jak o proroku. Dość dokładnie jednak potrafił przewidzieć, jak zakończyłaby się dowolna rozmowa w taki sposób rozpoczęta.

Wielu ludzi uważało Bruthę za idiotę. Wyglądał na takiego, od okrągłej szczerej twarzy po płaskie stopy i koślawe paluchy. Miał też zwyczaj poruszania wargami, kiedy się nad czymś zastanawiał, jakby powtarzał sobie szeptem każde zdanie. A to dlatego, że tak właśnie robił. Myślenie nie przychodziło mu łatwo. Większość ludzi myśli odruchowo, myśli tańczą w ich mózgach jak ładunki elektryczne w chmurze. A przynajmniej jemu tak się wydawało. On jednak musiał konstruować swe myśli po kawałku, jak ktoś wznoszący mur. Dotychczasowe życie, kiedy wszyscy śmiali się z niego, ponieważ miał korpus jak beczka i stopy wyglądające, jakby miały właśnie pomaszerować w przeciwne strony, nauczyło go, by dobrze się zastanowić, zanim cokolwiek powie.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pomniejsze bóstwa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pomniejsze bóstwa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Terry Pratchett: Wiedźmikołaj
Wiedźmikołaj
Terry Pratchett
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Kapelusz pełen nieba
Kapelusz pełen nieba
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Nacja
Nacja
Terry Pratchett
Graham Masterton: Strach
Strach
Graham Masterton
Отзывы о книге «Pomniejsze bóstwa»

Обсуждение, отзывы о книге «Pomniejsze bóstwa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.