Terry Pratchett - Zbrojni

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Zbrojni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2002, ISBN: 2002, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zbrojni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbrojni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zostań prawdziwym mężczyzną w Straży! Straż Miejska potrzebuje ludzi! Ale ci, których naprawdę dostaje, to m.in. kapral Marchewa (formalnie krasnolud), młodszy funkcjonariusz Cuddy (naprawdę krasnolud), młodszy funkcjonariusz Detrytus (troll), młodsza funkcjonariusz Angua (kobieta... na ogół) i kapral Nobbs (wykluczony z rasy ludzkiej za faule). Przyda im się każda pomoc. Bo zło unosi się w powietrzu, mord czai za progiem, a coś bardzo paskudnego na ulicach. Dobrze by było, gdyby wszystko udało się załatwić do południa, ponieważ wtedy właśnie kapitan Vimes oficjalnie przechodzi w stan spoczynku, oddaje odznakę i się żeni. A że wszystko to dzieje się w Ankh-Morpork, wiele rzeczy może się wydarzyć w samo południe.

Zbrojni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbrojni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Terry Pratchett

Zbrojni

Kapral Marchewa ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork (nocna zmiana) usiadł w koszuli nocnej przy blacie, wziął ołówek, possał koniec i zaczął pisać:

„Kochana Mamo i Tato,

Zdarzył się kolejny piękny pzrypadek do zanotowania, gdyż zostałem, Kapralem! To znaczy dodatkowe pięć dolarów miesięcznie plus mam też nową kurtkę z, dwoma paskami. I nową odznakę. To wielka odpowiedzialność. A wszystko z powodu tego, żeśmy pzryjęli nowych rektutów, bo Patrycjusz który, jak wcześniej powiadamiałem, jest władcą, zgodził się, że Straż musi odbijać etniczne odcienie Miasta…”

Marchewa przerwał na chwilę. Spojrzał przez niewielkie, zakurzone okno swego pokoiku na zachodzące słońce nad rzeką. Potem znów schylił się nad kartką.

„…czego w pełni nie pojąłem, ale ma to chyba coś wspólnego z kosmetykami z fabryki krasnoluda Grabpota Gromowego Decha. Także, kapitan Vimes, o którym często wam pisałem niedługo, opuszcza Straż bo się żeni i będzie Eleganckim Dżentelmenem. My, wszyscy życzymy mu jak najlepiej. To on nauczył mnie Wszystkiego Co Wiem, poza tym, czego sam się nauczyłem. Zrobiliśmy składkę żeby mu, kupić Prezent Pożegnalny, myślałem o jednym z tych nowych Zegarków, co to nie potzrebują demonów do chodzenia i moglibyśmy wyryć na nim coś w rodzaju „Na pamiątkę wszystkich szczęśliwych Godzin w Straży”, to taki żart, bo zegarek odmierza godziny. Nie wiemy kto, będzie nowym kapitanem. Sierżant Colon mówi, że odejdzie, jakby na niego padło, kapral Nobbs…”

Marchewa znów wyjrzał przez okno. Jego szerokie, szczere czoło zmarszczyło się, gdy szukał czegoś dobrego, co mógłby napisać o kapralu Nobbsie.

„…chyba najlepiej się czuje na Obecnym Stanowisku, a ja jestem w Straży za krótko. Musimy więc zaczekać…”

* * *

Zaczęło się, jak wiele spraw, od śmierci. I pogrzebu wiosennym rankiem, z mgłą nad gruntem tak gęstą, że wlewała się do grobu, więc trumnę opuszczono w chmurę. Nieduży szary kundel, siedlisko tylu psich chorób, że otaczały go obłokiem kurzu, z kopczyka ziemi obojętnie przyglądał się ceremonii. Rozmaite krewne szlochały, jednak Edward d’Eath nie płakał — z trzech powodów. Był najstarszym synem, trzydziestym siódmym lordem d’Eath, a d’Eathowie nie płaczą. Był — od niedawna, dyplom zachował jeszcze sztywność — skrytobójcą, a skrytobójcy nie płaczą przy śmierci, inaczej nigdy by nie przestawali. I po trzecie, był zły. Właściwie nawet był wściekły.

Wściekły, że musiał pożyczyć pieniądze na ten nędzny pogrzeb. Wściekły na pogodę, na ten nędzny cmentarz, na fakt, że gwar miasta nie zmienił się choćby o ton, nawet przy takiej okazji. Wściekły na historię. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak to powinno wyglądać.

Spojrzał za rzekę, na posępną bryłę pałacu patrycjusza, a jego gniew podkręcił się jeszcze i zogniskował.

Edwarda posłano do szkoły Gildii Skrytobójców, ponieważ była to najlepsza edukacja dla tych, których status społeczny jest nieco wyższy od inteligencji. Gdyby szkolił się na błazna [1] Oczywiście, żaden dżentelmen nawet by nie pomyślał o zostaniu błaznem. , wymyśliłby satyrę i powtarzał niebezpieczne dowcipy o patrycjuszu. Gdyby został złodziejem, zakradłby się do pałacu i ukradł patrycjuszowi coś bardzo cennego.

Jednakże… posłano go do skrytobójców…

Tego popołudnia sprzedał wszystko, co pozostało z majątku d’Eathów, i raz jeszcze zapisał się do szkoły gildii. Na kurs podyplomowy.

Dostał najwyższe oceny, co przydarzyło się po raz pierwszy w historii gildii. Nauczyciele opisywali go jako człowieka, którego należy pilnie obserwować. A ponieważ miał w sobie coś, co nawet w skrytobójcach budziło niepokój — obserwować raczej ze sporej odległości.

* * *

Na cmentarzu samotny grabarz zasypał dół, który był miejscem ostatniego spoczynku d’Eatha seniora. I nagle zdał sobie sprawę z czegoś, co uznał za myśli we własnej głowie. Mówiły coś takiego:

Będzie szansa na kawałek kości? Nie, przepraszam, to było w złym guście, zapomnij, że o tym wspomniałem. Ale masz kanapki z bekonem w swoim, jak mu tam, tym pudełku na kanapki czy co. Dlaczego by nie dać jednej temu miłemu pieskowi? Grabarz oparł się na łopacie i rozejrzał uważnie. Szary kundel obserwował go czujnie.

— Hau — powiedział.

* * *

Edward d’Eath poświęcił pięć miesięcy na znalezienie tego, czego szukał. Co było tym trudniejsze, że naprawdę nie wiedział, czego szuka. Tyle tylko że kiedy znajdzie, natychmiast się dowie. Edward głęboko wierzył w Przeznaczenie. Tacy ludzie często wierzą.

Biblioteka Gildii Skrytobójców należała do największych w mieście. W pewnych szczególnych, specjalistycznych dziedzinach wręcz była największa. Te dziedziny dotyczyły zwykle nieszczęsnej ulotności ludzkiego żywota oraz środków jej wywołania.

Edward spędzał dużo czasu wśród regałów, często na szczycie drabiny, często w obłoku kurzu.

Przeczytał wszystkie znane teksty o uzbrojeniu. Nie wiedział, czego szuka, ale znalazł to w notce na marginesie nudnej poza tym i bardzo niedokładnej pracy na temat balistyki kuszy. Skopiował wszystko starannie.

Dużo czasu poświęcił też na książki historyczne. Gildia Skrytobójców była towarzystwem dżentelmenów z dobrych rodzin, a tacy ludzie często traktują całą spisaną historię jak listę inwentarza. Biblioteka Gildii posiadała mnóstwo takich książek, a także całą galerię portretów królów i królowych [2] Często z dyskretnymi tabliczkami u dołu, skromnie rejestrującymi dla potomności imię osoby, która ich zabiła. W końcu była to galeria portretów należąca do Gildii Skrytobójców. . Edward d’Eath poznał ich arystokratyczne twarze lepiej niż własną — w galerii spędzał przerwy na drugie śniadanie.

Mówiono potem, że na tym właśnie etapie znalazł się pod złym wpływem. Ale tajemnica historii Edwarda d’Eatha polega na tym, że nie ulegał żadnym zewnętrznym wpływom, chyba że policzyć wszystkich tych martwych królów. Po prostu znalazł się pod własnym wpływem.

Tego ludzie zwykle nie rozumieją. Pojedyncze osobniki nie są w naturalny sposób etatowymi członkami ludzkiej rasy — najwyżej biologicznie. Muszą być popychani dookoła przez brownowskie ruchy społeczeństwa, będącego mechanizmem, dzięki któremu istoty ludzkie cały czas przypominają sobie nawzajem, że są… no… istotami ludzkimi. D’Eath także krążył po spirali — w głąb, co często się zdarza w takich przypadkach.

Nie miał żadnego planu. Wycofał się tylko — jak ludzie, którzy czują, że są atakowani — na pozycję łatwiejszą do obrony, to znaczy w przeszłość. A potem wydarzyło się coś, co podziałało na niego tak, jak na badacza dawnych gadów podziałałoby odkrycie plezjozaura w sadzawce ze złotymi rybkami.

Pewnego upalnego popołudnia, mrużąc oczy, wyszedł na dwór po całym dniu spędzonym w towarzystwie minionej chwały. I nagle zobaczył twarz przeszłości, idącej niespiesznie i przyjaźnie kiwającej głową do przechodniów.

Edward nie potrafił się opanować.

— Hej, ty! — zawołał. — Kim j-esteś?

— Kapral Marchewa — odpowiedziała przeszłość. — Nocna straż. Pan d’Eath, prawda? Mogę w czymś pomóc?

— Co? Nie! Nie. Masz p-ewnie ważne sprawy.

Przeszłość skinęła głową, uśmiechnęła się i poszła dalej, w przyszłość.

* * *

Marchewa przestał wpatrywać się w ścianę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbrojni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbrojni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zbrojni»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbrojni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x