• Пожаловаться

Terry Pratchett: Zbrojni

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett: Zbrojni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2002, ISBN: 978-83-7648142-5, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Terry Pratchett Zbrojni
  • Название:
    Zbrojni
  • Автор:
  • Издательство:
    Prószyński i S-ka
  • Жанр:
  • Год:
    2002
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7648142-5
  • Рейтинг книги:
    3 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 60
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Zbrojni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbrojni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zostań prawdziwym mężczyzną w Straży! Straż Miejska potrzebuje ludzi! Ale ci, których naprawdę dostaje, to m.in. kapral Marchewa (formalnie krasnolud), młodszy funkcjonariusz Cuddy (naprawdę krasnolud), młodszy funkcjonariusz Detrytus (troll), młodsza funkcjonariusz Angua (kobieta... na ogół) i kapral Nobbs (wykluczony z rasy ludzkiej za faule). Przyda im się każda pomoc. Bo zło unosi się w powietrzu, mord czai za progiem, a coś bardzo paskudnego na ulicach. Dobrze by było, gdyby wszystko udało się załatwić do południa, ponieważ wtedy właśnie kapitan Vimes oficjalnie przechodzi w stan spoczynku, oddaje odznakę i się żeni. A że wszystko to dzieje się w Ankh-Morpork, wiele rzeczy może się wydarzyć w samo południe.

Terry Pratchett: другие книги автора


Кто написал Zbrojni? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Zbrojni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbrojni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Podszedł do wylotu alejki i zaczął nasłuchiwać.

— Na co czekamy? — zainteresowała się Angua.

Zabrzmiał tupot biegnących stóp. Marchewa oparł się o ścianę i wystawił rękę na ulicę Zefir. Rozległ się głuchy stuk, a ramię Marchewy nie przesunęło się nawet o cal. To musiało przypominać zderzenie ze stalowym dźwigarem.

Przyjrzeli się nieprzytomnemu na bruku. Srebrne dolary potoczyły się po kamieniach.

— Ojojoj — westchnął Marchewa. — Biedny Tuiteraz. Przecież obiecał mi, że da spokój. No trudno…

Chwycił leżącego za nogę.

— Ile pieniędzy? — zapytał.

— Chyba trzy dolary — odparła Angua.

— Dobra robota. Zgadza się co do pensa.

— Nie, oberżysta mówił…

— Wracamy na komendę. Idziemy, Tuiteraz. To twój szczęśliwy dzień.

— Dlaczego szczęśliwy? Przecież został schwytany.

— Tak. Przez nas. Gildia Złodziei nie dorwała go pierwsza. Oni nie są tacy delikatni jak my.

Głowa Tuiteraz podskakiwała na kamieniach.

— Zwinął trzy dolary i zaraz pobiegł do domu — westchnął Marchewa. — Cały Tuiteraz. Najgorszy złodziej na świecie.

— Ale mówiłeś, że Gildia Złodziei…

— Kiedy popracujesz jakiś czas, zrozumiesz, jak to wszystko działa. — Głowa Tuiteraz odbiła się od krawężnika. — W końcu — dodał Marchewa — rzeczywiście działa. Zdziwisz się. Wszystko działa. Wolałbym, żeby nie działało. Ale działa.

* * *

W czasie kiedy Tuiteraz doznawał lekkich wstrząsów w drodze do bezpiecznego aresztu, ginął klaun. Szedł sobie alejką, swobodny i pewny siebie jak człowiek, który w pełni spłacił ten rok u Gildii Złodziei. I nagle stanęła przed nim zakapturzona postać.

— Fasollo?

— O, to ty… Edward, prawda? Postać zawahała się.

— Właśnie wracałem do gildii — wyjaśnił Fasollo. Zakapturzona postać skinęła głową.

— Dobrze się czujesz? — spytał Fasollo.

— P-rzykro mi — oświadczyła postać. — Ale to dla dobra miasta. Nic osobistego.

Przeszła za plecy klauna. Fasollo poczuł chrupnięcie, a później jego osobisty wszechświat nagle się wyłączył.

Potem Fasollo usiadł.

— Au — powiedział. — To bolą… Ale wcale nie bolało.

Edward d’Eath spoglądał na niego z góry przerażonym wzrokiem.

— Oj… Nie chciałem uderzyć cię tak mocno! Chciałem tylko usunąć cię z drogi!

— A dlaczego w ogóle musiałeś mnie uderzyć?

I wtedy Fasollo doznał wrażenia, że Edward nie patrzy właściwie na niego i z pewnością nie do niego mówi.

Spuścił wzrok i ogarnęło go dziwne uczucie, znane tylko niedawno zmarłym — groza, gdy patrzył na to, co leżało przed nim, a zaraz potem niepokojące pytanie: kto właściwie patrzy?

PRZYCHODZI ŚMIERĆ DO LEKARZA…

Uniósł głowę.

— A lekarz pyta… — podjął.

Chłód przeszył powietrze. Fasollo czekał. Edward gorączkowo poklepywał jego twarz… to, co jeszcze niedawno było jego twarzą.

MOŻE… CZYMOGLIBYŚMY ZACZĄĆ OD POCZĄTKU? JAKOŚ NIE UMIEM ZAŁAPAĆ, O CO W TYM CHODZI.

— Słucham?

— Przep-raszam! — jęczał Edward. — Chciałem jak najlepiej. Fasollo przyglądał się, jak morderca odciąga jego ciało… Nie, odciąga ciało.

— Nic osobistego, powiedział — wymruczał pod nosem. — Miło, że to nic osobistego. Byłoby mi naprawdę przykro, gdyby mnie zabił z powodów osobistych.

CHODZI O TO, ŻE NIEDAWNO ZASUGEROWANO MI, BYM ZACHOWYWAŁ SIĘ BARDZIEJ DELIKATNIE.

— Ale dlaczego? Myślałem, że całkiem dobrze się dogadujemy. W moim fachu trudno znaleźć przyjaciół. W twoim też, jak przypuszczam.

STARAJ SIĘ PRZEKAZAĆ IM TO ŁAGODNIE, O TO CHODZI.

— W jednej chwili człowiek idzie sobie spokojnie, a w następnej jest już martwy. Dlaczego?

POMYŚL, ŻE JESTEŚ RACZEJ… WYMIAROWO UPOŚLEDZONY.

Cień klauna Fasollo zwrócił się do Śmierci.

— O czym ty gadasz?

JESTEŚ MARTWY.

— Tak, wiem. — Fasollo rozluźnił się i przestał zbyt intensywnie myśleć o coraz bardziej nieważnym świecie. Śmierć przekonał się, że ludzie często tak robią, kiedy się otrząsną z początkowego szoku. W końcu najgorsze mieli już za sobą… przy odrobinie szczęścia.

GDYBYŚ ZECHCIAŁ PÓJŚĆ TERAZ ZA MNĄ…

— Czy będą tam torty? Czerwone nosy? Żonglerka? Czy są szansę na za szerokie spodnie?

NIE.

Fasollo niemal całe swoje krótkie życie przeżył jako klaun. Uśmiechnął się posępnie pod makijażem.

— To mi się podoba.

* * *

Spotkanie Vimesa z patrycjuszem skończyło się tak, jak często takie rozmowy — gość wyszedł z niejasnym, ale dokuczliwym wrażeniem, że ledwie udało mu się ujść z życiem.

Vimes powlókł się więc na spotkanie z narzeczoną. Wiedział, gdzie może ją znaleźć.

Napis nabazgrany w poprzek podwójnych wrót przy ulicy Morficznej głosił: „Tu żyją smoki”.

Mosiężna tabliczka obok wrót głosiła: „Słoneczne Schronisko dla Chorych Smoków”.

Obok stał mały, pusty w środku i żałosny smok z papier-mâché. Trzymał przykutą ciężkim łańcuchem do muru skarbonkę z napisem: „Nie pozwól, by zgasł mój płomień”.

Tutaj właśnie lady Sybil Ramkin spędzała prawie całe dnie.

Była, jak poinformowano Vimesa, najbogatszą kobietą w Ankh-Morpork. Właściwie to była bogatsza niż wszystkie inne kobiety w Ankh-Morpork zlane — gdyby to było możliwe — w jedną.

To będzie dziwaczny ślub, mówili ludzie. Vimes traktował osoby o wyższej pozycji towarzyskiej z ledwie skrywanym niesmakiem, ponieważ kobiety powodowały u niego ból głowy, a mężczyźni świerzbienie pięści. Natomiast Sybil Ramkin pochodziła z jednej z najstarszych rodzin w Ankh. Ale los rzucił ich razem niczym wir wodny dwie gałązki, poddali się więc temu, co nieuniknione.

Sam Vimes w dzieciństwie wierzył, że bardzo bogaci jadają ze złotych talerzy i żyją w marmurowych domach. Teraz nauczył się czegoś nowego: ci bardzo, bardzo bogaci mogą sobie pozwolić na ubóstwo. Sybil Ramkin żyła w nędzy, dostępnej tylko bogaczom — w biedzie, do której podchodzili z przeciwnej strony. Kobiety, którym zwyczajnie dobrze się powodziło, oszczędzały i kupowały suknie zdobione koronką i perłami; lady Ramkin była tak bogata, że mogła sobie pozwolić na chodzenie w gumowych butach i tweedowej spódnicy, która należała do jej matki. Była tak bogata, że stacją było na żywienie się sucharkami i kanapkami z serem. Tak bogata, że korzystała tylko z trzech pokojów w trzydziestoczteropokojowej rezydencji; w pozostałych stały bardzo drogie i bardzo stare meble osłonięte pokrowcami od kurzu.

Powodem, dla którego bogacze są tacy bogaci, rozumował Vimes, jest to, że mogą wydawać mniej pieniędzy.

Weźmy na przykład buty. Vimes zarabiał trzydzieści osiem dolarów miesięcznie, nie licząc dodatków. Porządna para skórzanych butów kosztowała pięćdziesiąt dolarów. Ale para butów, na jaką mógł sobie pozwolić — całkiem przyzwoita na jeden czy dwa sezony, bo potem zupełnie przetarła się tektura, przeciekająca jak demony, to koszt około dziesięciu dolarów. Takie właśnie buty zawsze kupował Vimes i nosił je, aż podeszwy były tak cienkie, że w mgliste noce po kamieniach bruku poznawał, gdzie w Ankh-Morpork się znajduje.

Jednak dobre buty wytrzymywały lata, długie lata. Bogatego stać na wydanie pięćdziesięciu dolarów na parę butów, w których po dziesięciu latach wciąż będzie miał suche nogi. Tymczasem biedak, którego stać tylko na tanie buty, wyda w tym czasie sto dolarów — a nogi i tak stale będzie miał przemoczone.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbrojni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbrojni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Terry Pratchett: Hombres de armas
Hombres de armas
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Straż! Straż!
Straż! Straż!
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Na glinianych nogach
Na glinianych nogach
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Straż nocna
Straż nocna
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Łups!
Łups!
Terry Pratchett
Отзывы о книге «Zbrojni»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbrojni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.