Terry Pratchett - Maskarada

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Maskarada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Maskarada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Maskarada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Upiór grasuje w budynku Opery w Ankh-Morpork. Nosi maskę białą jak kość i terroryzuje cały zespół, w tym nieśmiertelnego Enrico Basilicę, który je bez przerwy, nawet kiedy śpiewa. Czy jest lepszy sposób na pozbycie się upiora niż czarownica? Na scenę wkracza najnowsza operowa diva, Perdita X.

Maskarada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Maskarada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zaczęła czytać.

— „Droga Czarownico, chciałabym tylko powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczna za przepis na Słynną Zapiekankę z Marchwi i Ostryg. Mój mąż…”.

Niania Ogg była już w połowie ścieżki, kiedy jej buty nagle stały się zbyt ciężkie, by je unieść.

— Gytho Ogg! Wracaj tu natychmiast!

Agnes spróbowała jeszcze raz. Nikogo w Ankh-Morpork nie znała i chciała z kimś porozmawiać, nawet jeśli ten ktoś nie słuchał.

— Myślę, że przybyłam tutaj głównie z powodu czarownic — oświadczyła.

Christine odwróciła się z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia. Ustami również. Przypominała bardzo ładną kulę bilardową.

— Czarownice?! — szepnęła.

— Tak — potwierdziła ze znużeniem Agnes. Czarownice zawsze ludzi fascynowały. Powinni pomieszkać trochę w ich sąsiedztwie, pomyślała.

— Rzucają zaklęcia i latają wszędzie na miotłach?!

— O tak.

— Nic dziwnego, że uciekłaś!!

— Co? Och… nie, to nie tak. Znaczy, one nie są złe. To coś… coś o wiele gorszego.

— Gorsze niż złe?!

— Uważają, że wiedzą, co jest dla człowieka najlepsze.

Christine zmarszczyła czoło, jak zwykła czynić, kiedy tylko rozważała problem bardziej skomplikowany niż „jak ci na imię?”.

— To nie jest chyba takie stra…

— Wtrącają się we wszystko! Wydaje im się, że skoro mają rację, to tak jakby postępowały dobrze! I właściwie nie rzucają prawdziwych czarów. Tylko oszukują ludzi i są sprytne! Myślą, że wolno im robić, na co tylko mają ochotę!

Jej emocje zaskoczyły Christine.

— Och, to straszne!! Chciały, żebyś coś zrobiła?!

— Chciały, żebym czymś się stała. Ale ja nie mam zamiaru!

Christine przyglądała się jej przez chwilę. A potem odruchowo zapomniała o wszystkim, co przed chwilą usłyszała.

— Chodźmy!! — zawołała. — Rozejrzymy się!!

Niania Ogg wyjęła coś podłużnego owiniętego w papier. Babcia przyglądała się jej surowo, z rękami skrzyżowanymi na piersi.

— Rozumiesz — mamrotała niania pod jej laserowym spojrzeniem — mój zmarły mąż, pamiętam, powiedział kiedyś po kolacji… Tak powiedział: „A wiesz, mamuśko, szkoda by było, żeby wszystko, co wiesz, przeminęło razem z tobą. Czemu nie zapiszesz tego i owego?”. Więc zanotowałam coś czasem w wolnej chwili, a potem pomyślałam, że miło by było załatwić to jak należy, więc posłałam wszystko do ludzi od Almanachu w Ankh-Morpork, prawie nic ode mnie nie wzięli, a jakiś czas temu przysłali mi to… Myślę, że nieźle się sprawili, zadziwiające, że potrafią tak równo zapisać wszystkie litery…

— Napisałaś książkę — rzekła babcia.

— Tylko kucharską — usprawiedliwiała się niania takim tonem, jakby powoływała się na dotychczasową niekaralność.

— A co ty możesz wiedzieć o kuchni? Przecież już właściwie nie gotujesz.

— Przygotowuję dania specjalne.

Babcia przyjrzała się spornemu tomowi.

— „Pikuantne rozkosze” — przeczytała głośno. — Dzieło Czarownicy z Lancre. Ha! A niby czemu nie podpisałaś tego własnym imieniem? Książki muszą mieć wpisane imię, żeby wszyscy wiedzieli, kto zawinił.

— To mój psydonym artystyczny — wyjaśniła niania. — Pan Kozaberger z Almanachu powiedział, że tak jest bardziej tajemniczo.

Ostry wzrok babci padł na drobny tekst u samego dołu zadrukowanej gęsto okładki, gdzie napisano: „Wydanie CXXVII. Ponad dwadzieścia tysięcy sprzedanych exemplarzy. Pół dolara”.

— Posłałaś im jakieś pieniądze, żeby to wydrukowali? — zapytała.

— Tylko parę dolarów. I wściekle dobrze je wykorzystali, nie ma co. Zresztą potem odesłali mi te pieniądze, ale pomylili się i dostałam o trzy dolary więcej.

Babcia Weatherwax czytała z pewną niechęcią, ale liczyła bezbłędnie. Zakładała, że wszystko, co napisano, prawdopodobnie jest kłamstwem, i odnosiło się to również do liczb. Liczb używają tylko ludzie, którzy próbują wykręcić jakiś numer.

Myśląc o liczbach, bezgłośnie poruszała wargami.

— Aha — powiedziała spokojnie. — I to wszystko? Nigdy więcej tam nie pisałaś?

— Nigdy w życiu. Trzy dolary, rozumiesz. Mogliby mi jeszcze odpisać, że chcą je z powrotem.

— Rozumiem.

Babcia wciąż przebywała w świecie liczb. Zastanawiała się, ile kosztuje wydrukowanie książki. Pewnie niedużo; mają takie jakby prasy, które wykonują ciężką robotę.

— W końcu sporo różnych rzeczy można zrobić z trzema dolarami — dodała niania.

— Słusznie. Nie masz może ołówka? W końcu jesteś niby pisarką i w ogóle.

— Mam tabliczkę.

— Podaj mi.

— Trzymam ją przy sobie, na wypadek jakbym nagle obudziła się w nocy i wpadł mi do głowy pomysł na nowy przepis.

— Dobrze — mruknęła babcia.

Rysik skrzypiał po tabliczce.

Papier musi trochę kosztować. I pewnie trzeba dodać komuś parę pensów, żeby go sprzedał…

Kanciaste cyfry tańczyły w kolumnach.

— Zrobię jeszcze herbaty, dobrze? — zapytała niania, zadowolona, że rozmowa dobiegła chyba spokojnego końca.

— Hmm?

Babcia patrzyła na wynik, który podkreśliła dwoma liniami.

— Ale podobało ci się pisanie?! — zawołała.

Niania Ogg wysunęła głowę zza drzwi spiżarni.

— O tak — zapewniła. — Pieniądze były bez znaczenia.

— Nigdy nie byłaś za dobra w liczbach, prawda?

Babcia ujęła końcowy wynik w kółko.

— Och, znasz mnie przecież, Esme — odparła wesoło niania. — Nie potrafiłabym odjąć pierdnięcia od talerza fasoli.

— To dobrze, bo moim zdaniem Kozaberger powinien ci zapłacić trochę więcej niż trzy dolary, jeśli jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie.

— Pieniądze to nie wszystko, Esme. Zawsze powtarzam, że póki zdrowie dopisuje…

— Moim zdaniem, jeśli istnieje sprawiedliwość, będzie tego jakieś cztery do pięciu tysięcy dolarów — oświadczyła niegłośno babcia.

Ze spiżarni dobiegł głośny trzask.

— Czyli dobrze, że pieniądze są bez znaczenia. Inaczej byłoby naprawdę strasznie. Tyle znaczących pieniędzy…

Blada twarz niani wysunęła się zza drzwi.

— On przecież…

— Może trochę więcej — dodała babcia.

— To przecież…

— Wystarczy dodać, podzielić i gotowe.

Niania Ogg z przerażeniem i fascynacją wpatrywała się we własne palce.

— Przecież to…

Urwała. Jedyne słowo, jakie przychodziło jej do głowy, brzmiało „fortuna”, ale nie było odpowiednie. Czarownice nie funkcjonują w świecie ekonomii pieniężnej. Całe Ramtopy, wszyscy ich mieszkańcy radzili sobie, unikając komplikacji finansowych. Pięćdziesiąt dolarów — to była fortuna. Sto dolarów to… to… to… No, to dwie fortuny, tym właśnie jest sto dolarów.

— To mnóstwo pieniędzy — dokończyła słabym głosem. — Czego nie mogłabym zrobić z takimi pieniędzmi…

— Nie wiem — stwierdziła babcia Weatherwax. — A co zrobiłaś z trzema dolarami?

— Wsadziłam do puszki i schowałam w kominie — odparła niania Ogg.

Babcia z aprobatą pokiwała głową. Lubiła tak rozsądną politykę fiskalną.

— Ale naprawdę nie rozumiem, czemu ludziom tak zależy, żeby przeczytać książkę kucharską — dodała. — Przecież to nie jest coś…

Zapadła cisza. Niania Ogg zaszurała butami.

— To jest książka kucharska, prawda? — zapytała babcia głosem ciężkim od podejrzeń tym gorszych, że nie była pewna, co właściwie podejrzewa.

— O tak — zapewniła pospiesznie niania, unikając wzroku przyjaciółki. — Tak. Przepisy i takie tam. Tak.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Maskarada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Maskarada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Maskarada»

Обсуждение, отзывы о книге «Maskarada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x