Thomas Sniegoski - Nefilim

Здесь есть возможность читать онлайн «Thomas Sniegoski - Nefilim» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nefilim: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nefilim»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Aaron nie jest złym chłopakiem. Po prostu jest inny… Osierocony w dzieciństwie, porywczy i skłonny do niezrozumiałych zachowań. Samotnik i outsider. Po latach tułaczki znalazł wreszcie swoje miejsce w domu Toma i Lori Stanley. Teraz stara się żyć tak samo jak inni ludzie.
Ale nie jest człowiekiem.
W wigilię osiemnastych urodzin zaczyna śnić. Widzi pole bitwy, chaos, powalane kurzem zbroje, wzniesione miecze. Krew. Słyszy szczęk broni, nienawistne okrzyki, jęki konających.
I łopot ogromnych skrzydeł przysłaniających burzowe niebo.
Zrodzony z anioła i śmiertelnej kobiety, Aaron jest nefilimem. Istotą wstrętną Bogu i jego Potęgom. Ostatnią nadzieją upadłych… Wyrok na niego już zapadł! Tropem Aarona podąża dowódca boskich Potęg, Verchiel.
Cel uświęca środki. W tej wojnie nie będzie jeńców.
Pierwszy tom tetralogii znanego autora komiksów i scenarzysty, Thomasa Sniegoskiego, wciągająca historia walki pomiędzy śmiertelnikami, upadłymi i boskimi Potęgami. Na podstawie serii powstał serial telewizyjny, a książki doczekały się kilku reedycji.

Nefilim — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nefilim», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Skoczył do sypialni i zdecydowanym ruchem otworzył na oścież drzwi masywnej, drewnianej szafy. Zrzucił szlafrok i wyciągnął kilka ubrań. Nie miał już czasu na prysznic. Nie będzie go dzisiaj w biurze.

Musiał opuścić Hongkong. Tak po prostu. Jeśli Werchel go znalazł, to oznaczało, że Strażnicy dotarli już do Chin. A jeżeli to prawda, żaden z jego braci nie mógł czuć się bezpiecznie.

Sam skończył zapinać guziki białej bawełnianej koszuli,, wsunął poły do spodni, po czym przepasał się brązowym skórzanym paskiem.

Przeszło mu przez myśl, żeby skontaktować się z innymi i ostrzec ich przed niebezpieczeństwem, ale po krótkim namyśle zrezygnował – pewnie i tak było już za późno.

Wsunął delikatne bose stopy w parę włoskich mokasynów i narzucił na siebie granatową skórzaną marynarkę.

Poleci do Europy, Francja w zupełności wystarczy. Zostanie w Paryżu tak długo, aż Werchiel i jego psy gończe wyjadą z Chin. Joyce zajmie się wszystkim do jego powrotu.

Wcisnął portfel do kieszeni płaszcza i podniósł słuchawkę telefonu, żeby wezwać kierowcę. Pojedzie prosto na lotnisko, wyczarteruje samolot i zadzwoni do swojej asystentki już z pokładu.

– Wybierasz się gdzieś, Samchia? – usłyszał nagle głos dochodzący gdzieś zza jego pleców.

Kompletnie zaskoczony, Sam upuścił słuchawkę i błyskawicznie się odwrócił.

– Jestem rozczarowany – odezwał się mężczyzna w szarym prochowcu, stojący na środku salonu, przed sześćdziesięciocalowym, płaskim ekranem telewizora. – Zadaliśmy sobie tyle trudu, by cię odnaleźć, a ty nie raczysz nas nawet przywitać.

Mężczyźnie towarzyszyło małe, brudne dziecko, które przyciskało nieumytą twarz do telewizora i lizało swoje odbicie w krystalicznie gładkim ekranie.

– Wybacz, może wolisz, by cię nazywać twoim małpim imieniem – Samuelu Chia? – powiedział Werchiel, wsuwając dłonie do kieszeni płaszcza i podchodząc powoli w jego stronę. Dziecko posłusznie podążyło za nim. – Czego chcesz? – warknął Sam, obserwując zbliżającego się mężczyznę. Werchiel zlustrował luksusowy apartament, zatrzymując wzrok na każdym ekstrawaganckim detalu.

– Sadziłeś, że to cię przede mną ochroni? – spytał, wskazując na szereg tajemniczych symboli wymalowanych na ścianach penthouse'a. Dla zwykłego śmiertelnika wyglądały jak dekoracja, ale wtajemniczonym mówiły znacznie więcej.

Zdziczałe dziecko wskoczyło na skórzaną kanapę, śpiewnym głosem mrucząc coś pod nosem z wyraźnym zadowoleniem.

– Twoja magia, pozwalająca ci pozostać niezauważonym, straciła chyba na znaczeniu po zmianach, które ostatnio tu zaszły – ciągnął Werchiel, odnosząc się do niedawnych zawirowań w chińskim rządzie. – Moja sfora zwietrzyła twój zapach, gdy tylko tu dotarliśmy. -Przechodząc obok kanapy, poklepał chłopca z uznaniem po głowie. – Żyłeś tu niczym król wśród zwierząt – do-dał, skupiając na Samie spojrzenie swoich ciemnych oczu bez dna. – I dlatego właśnie opuściłeś Raj?

Słowa Werchiela bolały jak uderzenie batem.

– Wiesz, że to nieprawda, Werchielu. Opuściłem Raj ponieważ nie chciałem opowiadać się po żadnej ze stron.

Kochałem Poranną Gwiazdę, tak jak kochałem wszystkich moich braci. Ale Pan nie dał mi wyboru – musiałem więc uciekać!

Sam opuścił ze smutkiem głowę. Nawet teraz własne czyny napawały go wstydem.

– Jesteś zwykłym tchórzem i sam się do tego przyznałeś. – Werchiel wykrzywił twarz w okropnym grymasie, – Szkoda, że innych nie stać na podobną szczerość.

Ponownie rozległ się dźwięk telefonu.

– Tu znowu Joyce, proszę pana. Dzwonił przed chwilą pan Dalton z biura koncesji, prosząc o zmianę terminu spotkania z poniedziałku na…

Z dłoni Werchiela wystrzelił strumień oślepiającego białego światła, który zamienił telefon w kupkię stopionego, czarnego plastiku. Wystraszone dziecko zeskoczyło z kanapy i ukryło się, jakby wyczuwając instynktownie, że to dopiero początek przerażającego widowiska.

Werchiel dotknął prawą ręką ucha.

– Dźwięk ich głosów brzmi jak odgłosy zwierząt -skrzywił się. – Doprowadzają mnie do szału. Jak ty to znosisz? – Zbliżył się o parę kroków.

Sam zacisnął pięści. Czuł, jak ogarnia go gniew silniejszy niż kiedykolwiek. Pomyślał, że być może spędził wiele czasu wśród ludzi. Zaczęły mu się udzielać ich negatywne emocje.

– Spytam raz jeszcze – po co przyszedłeś? Werchiel przekrzywił głowę.

– Nie jest to dla ciebie oczywiste, bracie? – spytał. – Nie oczekiwałeś mnie od dnia swojego upadku?

– Owszem – syknął wściekle Sam – ale od tego czasu minęły wieki, tysiąclecia lat!

Werchiel pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą.

– Sekunda, godzina czy millenium – dla Potęg upływ czasu nie ma żadnego znaczenia. – W głosie dowódcy Straży Anielskiej zabrzmiała chłodna obojętność. – Zgrzeszyłeś przeciwko naszemu Ojcu i czas nie jest w stanie tego zmienić.

Sam zaczął się wycofywać. – Czy nie dość się już nacierpiałem? Wygnanie do tego świata, na które sam się skazałem, nauczyło mnie, że…

Werchiel uciszył go gwałtownym gestem.

– Zamilcz! Nie mam ochoty słuchać twojego skomlenia. – Przywódca Strażników wskazał na jedno z okien za plecami Samuela. – Przypominasz mi jednego z nich. – W jego głosie zabrzmiała odraza.

Sam wiedział, że wszelkie tłumaczenie jest zbędne ale od ludzi nauczył się jednego – nigdy nie zaszkodzi spróbować.

– Nie wystarczy, że zostałem pozbawiony głosu mojego Ojca, a to, kim teraz jestem, to tylko cień mojej dawnej chwały? Czy to się w ogóle nie liczy? – Popukał się palcem w pierś, jakby podkreślając swoją winę. – Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę cierpiałem.

Werchiel po raz kolejny rozejrzał się po wystawnie urządzonym apartamencie, po czym skupił swój lodowaty wzrok z powrotem na Samuelu, a na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech.

– Cierpiałeś, powiadasz? – powiedział, rozkładając powoli ramiona. – Twoje cierpienie jeszcze się nie zaczęło.

Sam patrzył, z przerażeniem i z uniesieniem zarazem, jak z pleców Werchiela wyrastają potężne skrzydła.

Kiedyś też takie miałem - przypomniał sobie ze smutkiem. Skrzydła, które mogłyby unieść go stąd i uchronić przed sądem Werchiela. Ale to było dawno, bardzo dawno temu. To, co kiedyś było świadectwem jego mocy, teraz stało się już tylko atroficznym cieniem dawnej chwały.

Werchiel zaczął rytmicznie uderzać skrzydłami, sprawiając, że w mieszkaniu rozpętało się piekło, przypominające potężną tropikalną burzę.

– Proszę, Werchielu – jęknął Sam tuż przed tym, jak masywna kryształowa popielniczka uderzyła go w twarz. Pod okiem natychmiast pojawił się krwawy siniec. Jego ciało zwiotczało i na moment przestał walczyć z coraz silniejszym prądem powietrza. Nagły, potężny podmuch rzucił nim do tyłu i przygwoździł do jednego z okien. Kiedy uderzył o szybę, usłyszał gdzieś z tyłu głowy odgłos przypominający pękanie tafli lodu. Zastanowił się, czy to okno, czy może raczej jego kości. Werchiel z dzikim zapamiętaniem młócił powietrze skrzydłami, wywołując upiorny, ogłuszający szum. – Nie ma mowy o przebaczeniu po tym, co zrobiłeś, Samchia! – wrzasnął Werchiel, przekrzykując łoskot własnych skrzydeł. – Nadszedł twój czas, tak jak nadejdzie dla wszystkich, którzy odwrócili się do Niego plecami i wzgardzili Jego łaską!

Sam próbował oderwać się od okna, ale wiatr był zbyt silny. Chciał coś powiedzieć, wykrzyczeć, jak bardzo żal mu wszystkich grzechów, które popełnił, ale krew spłynęła mu z głowy do ust, uciszając go skutecznie. Nigdy wcześniej nie widział swojej krwi, a teraz czuł w ustach jej obrzydliwy smak.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nefilim»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nefilim» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nefilim»

Обсуждение, отзывы о книге «Nefilim» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x