– Wilczy okręt wpadł w tarapaty – odpowiedziała Alyss. Kiedy Buttle ją rozpoznał, chełpił się własnym szczęściem. Dopiero później Keren kazał ją przenieść do celi w wieży. – Dopadł ich sztorm. Skandian zniosło na zachód, wpadli na przybrzeżne skały. Statek został okropnie podziurawiony, załoga ledwie zdołała dobić do brzegu. Popłynęli w górę rzeki Oosel, szukając miejsca sposobnego na zimowisko. Wcześniej, kiedy doszli do wniosku, że statek tonie, rozwiązali Buttle'a. Skorzystał z okazji i zbiegł.
– Domyślam się, że odpłacił Skandianom za szlachetny gest w typowy dla siebie sposób? – Will właściwie nie musiał pytać.
Alyss potwierdziła.
– Dotarli do rzeki solidnie wyczerpani. Łotr, nim uciekł, zabił dwóch żeglarzy z wilczego okrętu. Tutaj trafił zupełnie przypadkowo.
– I odkrył, że pasuje jak stryczek do szubienicy – mruknął Will.
Kurierka przytaknęła.
– Zabawne – ciągnął Will – że ludzie tacy jak Buttle i Keren odnajdują się nawza…
Urwał w pół słowa, bo dziewczyna uniosła dłoń. Spojrzał zdziwiony. Krew odpływała z twarzy Alyss. Drzwi w pomieszczeniu obok otworzyły się, później zamknęły. Rycerz przez chwilę rozmawiał ze strażnikami.
– Keren! – wyszeptała nerwowo. – Willu, musisz stąd odejść! Natychmiast!
Zgarnęła linę, zwinęła ją w jeden kłąb. Przepchnęła sznur przez pręty. Leżał teraz obok Willa. Will desperacko szarpał pierwszy z prętów. Poruszył się trochę, lecz wciąż trzymał zbyt mocno, by dało się go usunąć.
– Idź! – błagała zrozpaczona Alyss. – Jeżeli on cię tu zastanie, zabije nas oboje.
Will, choć bez entuzjazmu, zgodził się z przyjaciółką. Uwięziony na wąskim parapecie, nie mógł liczyć, że zdoła pokonać w otwartej walce Kerena oraz strażników.
Jeżeli natomiast przynajmniej on pozostanie na wolności, zyskają kolejną szansę wyrwania Alyss z matni.
W sąsiednim pomieszczeniu rozległ się głośny wybuch śmiechu. Oczy Alyss rozszerzyły się, gdy usłyszała chrobot klucza w zamku. Will wiedział, że czas odejść. Lecz pragnął coś jeszcze wytłumaczyć dziewczynie.
– Alyss. – Spojrzała, drżąc z przejęcia. – Jeżeli on będzie cię wypytywał, wyjaw mu wszystko, co zechce wiedzieć. Teraz już nikomu nie zaszkodzisz. Po prostu, odpowiadaj na pytania.
Pomyślał z goryczą, że Alyss i tak nie zdołałaby ujawnić jego planu. Bo nie istniał żaden plan. Tym bardziej, zdaniem młodego zwiadowcy, Alyss nie powinna cierpieć. Bo cierpiałaby wyłącznie po to, żeby ukryć fakty, których Keren zapewne już się domyślił.
– Dobrze! – zgodziła się.
– Obiecaj – nalegał. – Nic, co mu powiesz, mnie już nie zaszkodzi.
Alyss była bliska paniki. Lecz wiedziała, że Will nie odejdzie, dopóki ona mu nie obieca.
– Obiecuję! Powiem wszystko! A teraz idź! No, już!
Will był zajęty przekładaniem liny między nogami, wzdłuż pleców i przez prawe ramię.
Naciągnął rękawice, chwycił lewą ręką koniec liny uwiązanej do pręta, około pół metra nad głową; prawej ręki używał do asekuracji, trzymając luźny koniec przy biodrze.
Alyss poczuła ucisk w żołądku, gdy Will zsuwał się w ciemną przestrzeń, oplótłszy wokół ciała linę zadzierzgniętą w pętlę. Kontrolował zjazd, odbijając się od muru stopami.
– Wrócę po ciebie – zawołał cicho. Powoli zjeżdżał. Kusiło go, żeby dostać się na dół najszybciej, jak się da. Ale wiedział, że wykonując zbyt gwałtowne ruchy ściągnie na siebie uwagę wartowników.
Alyss przytknęła palce do warg, posłała mu pocałunek. Potem pospiesznie odsunęła się od okna, zaciągając wcześniej zasłonę. Musiała zadbać, by Keren jak najdłużej nie zauważył liny. Gdyby Will został odkryty w trakcie zjazdu, nie przeżyłby.
Ledwie Alyss zdążyła wrócić do stołu, drzwi otworzyły się. Wszedł Keren. Gdy zamykał je za sobą, Alyss wzięła głęboki wdech i, wykorzystując całą siłę woli, zmusiła się, by zachować spokój. Starała się spoglądać na Kerena z wyrazem najwyższej pogardy.
– Cóż, wróciłem – odezwał się Keren. Uśmiechnął się radośnie, lekceważąc lodowate spojrzenie, jakim go obrzuciła. Potem skrzywił się. Węsząc, marszczył nos.
– Dobry Boże, a cóż to za paskudna woń? Chciałaś może podpalić komnatę?
Alyss zastanowiła się błyskawicznie. Już co prawda przywykła do gryzącego smrodu oparów kwasu, ale najwyraźniej wciąż wyczuwało się je w powietrzu. Pytanie Kerena podsunęło jej wszelako pewien pomysł. Wyprostowała się dumnie, spojrzała na rycerza z góry.
– Paliłam pewne dokumenty – stwierdziła. – Uznałam, że lepiej, abyś się nie dowiedział, co w nich zapisano.
Keren przyjrzał się jej z namysłem.
– Doprawdy? – rzucił tonem nieco mniej radosnym. – Należało cię od razu przeszukać. Oto, co dostaję w nagrodę za moje rycerskie maniery. Próbujesz mnie zwodzić. – Sięgnął do sakiewki u pasa. – Zdajesz się zapominać o pewnym drobiażdżku. Mój mały niebieski przyjaciel potrafi cię zmusić, byś opisała zawartość dokumentów.
Serce Alyss załomotało, bo Keren wyjął niebieski kamień. Na przekór wszystkiemu, co już wiedziała, czuła niemal nieodparte pragnienie, by patrzeć. Z najwyższym wysiłkiem zdołała oderwać wzrok.
– Zdajesz się zapominać – odrzekła, naśladując kąśliwy ton zdrajcy – że już raz zdołałam przemóc wpływ błękitu.
Keren rozsiadł się na jednym z krzeseł. Założył nogę na nogę. Podrzucał niebieski kamień jakby od niechcenia. Zaśmiał się, szczerze ubawiony.
– Fakt – przyznał. – Ale tłumaczyłem ci, że za drugim razem pójdzie nam znacznie łatwiej.
Alyss odwróciła się do zdrajcy plecami. Ruszyła ku drzwiom celi. Pragnęła zmusić Kerena, by spojrzenie skierował w tę właśnie stronę, bez zwracania uwagi na zasłonięte okno. Może to było złudzenie, lecz od czasu do czasu słyszała dobiegające spod okna skrzypnięcia liny.
– Twoje jarmarczne sztuczki nie robią na mnie wrażenia – powiedziała. – Operujesz złudzeniami, a ja wiem, jak się im przeciwstawić.
Keren z pobłażaniem pokiwał głową.
– Z pewnością, dałabyś radę jarmarcznym sztuczkom – przytaknął – gdyby rzeczywiście szło o sztuczki. Jednak mamy tu do czynienia z czymś zupełnie innym. Zajmuje mnie bowiem mesmeryzm, rodzaj panowania nad czyimś umysłem. Kamień to tylko przedmiot, na którym skupia się twój umysł. On cię odpręża i pomaga mi przejąć nad tobą kontrolę.
Alyss zaśmiała się pogardliwie, chociaż przygnębił ją sens słów Kerena. Uświadomiła sobie, że opór ją przerasta. Musi wszakże ciągnąć grę najdłużej, jak tylko zdoła, aby dać Willowi więcej czasu.
– Skoro już wiem, w czym rzecz, postaram się przezwyciężyć pokusę. Żadnego odprężenia – oznajmiła.
Keren wstrząsnął głową.
– W normalnej sytuacji zdołałabyś mi umknąć. Jeżeli wiesz, do czego służy kamień, potrafisz mu się oprzeć. Lecz ty już wpadłaś w pułapkę. W trakcie pierwszego seansu, kiedy starałaś się kontrolować emocje, kamień wszystko zapisywał. Wywołał coś, co ja nazywam „pamięcią mesmeryczną".
Alyss przewróciła oczami.
– Wstrząsające, bezgraniczne, przerażające – zadrwiła. Jednak robak strachu już zaczął wgryzać się w jej serce. Keren był zbyt pewny siebie. Choć uwielbiał chełpić się po próżnicy.
– Wcale nie przerażające. Po prostu użyteczne – wyjaśnił nadzwyczaj rzeczowym tonem. – Bo widzisz, kiedy wpadasz w sidła mesmeryzmu, potrafię umieścić w głębi twojego umysłu wspomnienie. Ono pozwoli mi ponownie wprowadzić cię w trans mesmeryczny. I to niemal w mgnieniu oka. Muszę jedynie powrócić do ostatniego tematu, jaki podejmowaliśmy.
Читать дальше