• Пожаловаться

Andrzej Sapkowski: Sezon burz

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Sapkowski: Sezon burz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2013, ISBN: 978-83-7578-059-8, издательство: SuperNowa, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Andrzej Sapkowski Sezon burz
  • Название:
    Sezon burz
  • Автор:
  • Издательство:
    SuperNowa
  • Жанр:
  • Год:
    2013
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7578-059-8
  • Рейтинг книги:
    5 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 100
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Sezon burz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sezon burz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oto nowy Sapkowski i nowy Wiedźmin. Mistrz polskiej fantastyki znowu zaskakuje. «Sezon burz» nie opowiada bowiem o młodzieńczych latach białowłosego zabójcy potworów ani o jego losach po śmierci/nieśmierci kończącej ostatni tom sagi. «Nigdy nie mów nigdy!» W powieści pojawiają się osoby doskonale czytelnikom znane, jak wierny druh Geralta — bard i poeta Jaskier — oraz jego ukochana, zwodnicza czarodziejka Yennefer, ale na scenę wkraczają też dosłownie i w przenośni postaci z zupełnie innych bajek. Ludzie, nieludzie i magiczną sztuką wyhodowane bestie. Opowieść zaczyna się wedle reguł gatunku: od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Wiedźmin stacza morderczą walkę z drapieżnikiem, który żyje tylko po to, żeby zabijać, wdaje się w bójkę z rosłymi, niezbyt sympatycznymi strażniczkami miejskimi, staje przed sądem, traci swe słynne miecze i przeżywa burzliwy romans z rudowłosą pięknością, zwaną Koral. A w tle toczą się królewskie i czarodziejskie intrygi. Pobrzmiewają pioruny i szaleją burze. I tak przez 404 strony porywającej lektury. «Wiedźmin. Sezon Burz» to w wiedźmińskiej historii rzecz osobna, nie prapoczątek i nie kontynuacja. Jak pisze Autor: «Opowieść trwa. …»

Andrzej Sapkowski: другие книги автора


Кто написал Sezon burz? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Sezon burz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sezon burz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Niechaj każdą w gołą rzyć pocałuje!

— Z polizem! I poślizgiem!

— Ale! Jeszcze czymś zarazi!

— Ale musi nam — kolejna naparła na niego biustem twardym jak skała — przyjemność jaką uczynić, nie?

— Piosnkę niech nam zaśpiewa — inna pierdnęła gromko. - A melodyję pod ten mój ton podbierze!

— Albo pod mój! — inna pierdnęła jeszcze głośniej. - Bo mój dźwięczniejszy! Reszta dam aż za boki brała się ze śmiechu.

Geralt utorował sobie drogę, starając się nie nadużywać siły. W tym momencie drzwi magazynu depozytów otwarły się i objawił się w nich jegomość w burej opończy i berecie. Depozytariusz, Gonschorek, bodajże. Na widok wiedźmina otworzył szeroko usta.

— Wy? — wybąkał. - Jakże to? Wasze miecze…

— W rzeczy samej. Moje miecze. Poproszę o nie.

— Wżdy… Wżdy… — Gonschorek zachłysnął się, chwycił za pierś, z trudem łapał powietrze. - Wżdy ja tych mieczów nie mam!

— Słucham?

— Nie mam… — Twarz Gonschorka poczerwieniała. I skurczyła się, jakby w paroksyzmie bólu. - Zabrane przecie…

- Że jak? — Geralt poczuł, jak ogarnia go zimna wściekłość.

— Zabra… ne…

— Jak to, zabrane? — Ucapił depozytariusza za wyłogi. - Przez kogo, psiakrew, zabrane? Co to ma, do cholery, znaczyć?

— Kwit…

— Właśnie! — Poczuł na ramieniu żelazny chwyt. Komendantka straży odepchnęła go od zachłystującego się Gonschorka.

— Właśnie! Kwit pokaż!

Wiedźmin nie miał kwitu. Kwit z przechowalni broni został w jego sakwie. Sakwie, zarekwirowanej przez sąd. Jako zaliczka na poczet kosztów i przewidywanych kar.

— Kwit!

— Nie mam. Ale…

— Nie ma kwitu, nie ma depozytu — nie dała mu dokończyć komendantka. - Miecze zabrane, nie słyszałeś? Sam żeś pewnie zabrał. A ninie jasełka tu odstawiasz? Wycyganić cosik chcesz? Nic z tego. Zabieraj się stąd.

— Nie wyjdę, zanim…

Komendantka, nie zwalniając chwytu, odciągnęła Geralta i obróciła go. Twarzą ku drzwiom.

— Wypierdalaj.

Geralt wzdragał się przed uderzeniem kobiety. Nie miał jednak żadnych oporów wobec kogoś, kto miał bary jak zapaśnik, brzuch jak baleron i łydki jak dyskobol, a do tego wszystkiego pierdział jak mul. Odtrącił komendantkę i z całej siły walnął ją w szczękę. Swoim ulubionym prawym sierpowym.

Pozostałe zamarły, ale tylko na sekundę. Zanim jeszcze komendantka runęła na stół, rozbryzgując dokoła fasolę i paprykowy sos, już je miał na karku. Jednej bez zastanowienia rozkwasił nos, drugą palnął tak, że aż chrupnęły zęby. Dwie poczęstował Znakiem Aard, niby lalki poleciały na stojak z halabardami, zwalając wszystkie z nieopisanym hukiem i łoskotem.

Oberwał w ucho od ociekającej sosem komendantki. Druga strażniczka, ta z twardym biustem, chwyciła go od tyłu w niedźwiedzi uścisk. Walnął ją łokciem, aż zawyła. Komendantkę pchnął na stół, kropnął zamaszystym sierpowym. Tę z rozkwaszonym nosem grzmotnął w splot słoneczny i zwalił na ziemię, słyszał, jak wymiotuje. Inna, uderzona w skroń, huknęła ostrzyżoną potylicą o słup, obmiękła, oczy momentalnie zaszły jej mgłą.

Ale na nogach trzymały się jeszcze cztery. I kres przyszedł jego przewagom. Dostał w tył głowy, zaraz po tym w ucho. A po tym w krzyże. Któraś podcięła mu nogi, gdy upadł, dwie zwaliły się na niego, przygniotły, łomocąc kułakami. Pozostałe nie żałowały kopniaków.

Uderzeniem czołem w twarz wyeliminował jedną z przygniatających, ale natychmiast przytłoczyła go druga. Komendantka, poznał po kapiącym z niej sosie. Ciosem z góry przylała mu w zęby. Splunął jej krwią prosto w oczy.

— Nóż! - rozdarła się, miotając ostrzyżoną głową. - Nóż mi dajcie! Jaja mu urżnę!

— Po co nóż! - wrzasnęła inna. - Ja mu je odgryzę!

— Stać! Baczność! Co to ma znaczyć? Baczność, mówię!

Stentorowy i wymuszający posłuch głos przedarł się przez zgiełk bitewny, zmitygował strażniczki. Wypuściły Geralta z objęć. Wstał z trudem, obolały nieco. Widok pola boju poprawił mu nieco humor. Nie bez satysfakcji przyjrzał się swym dokonaniom. Leżąca pod ścianą strażniczka otworzyła już oczy, ale nadal nie była w stanie nawet usiąść. Druga, zgięta, wypluwała krew i macała palcem zęby. Trzecia, ta z rozkwaszonym nosem, usiłowała wstać, ale co i rusz padała, pośliznąwszy się, w kałużę własnych fasolowych wymiocin. Z całej szóstki tylko połowa trzymała się na nogach. Wynik mógł więc satysfakcjonować. Nawet w świetle faktu, że gdyby nie interwencja, on sam doznałby poważnych okaleczeń i nie wiada, czy zdolny byłby wstać o własnych siłach.

Tym zaś, kto interweniował, był dostatnio odziany i promieniujący autorytetem mężczyzna o szlachetnych rysach. Geralt nie wiedział, kto to. Doskonale znał natomiast jego towarzysza. Gładysza w fantazyjnym kapelusiku z wpiętym weń piórem egreta, o sięgających ramion blond włosach ufryzowanych na żelazkach. Noszącego dublet w kolorze czerwonego wina i koszulę z koronkowym żabotem. Z nieodłączną lutnią i nieodłącznym bezczelnym uśmiechem na uściech.

— Witaj, wiedźminie! Ależ ty wyglądasz! Z tą obitą gębą! Ze śmiechu pęknę!

— Witaj, Jaskier. Ja też się cieszę, że cię widzę.

— Co tu się dzieje? — Mężczyzna o szlachetnych rysach wziął się pod boki. - No? Co z wami? Regulaminowy meldunek! Ale już!

— To ten! — komendantka wytrząsnęła z uszu resztki sosu i oskarżycielsko wskazała na Geralta.

— On winien, wielmożny panie instygator! Awanturował się i sierdził, a potem do bicia wziął. A wszystko przez miecze jakieś z depozytu, co na nie kwitu nie miał. Gonschorek potwierdzi… Hej, Gonschorek, czego się tam kurczysz w kącie? Zesrałeś się? Ruszże dupę, wstań, rzeknij wielmożnemu panu instygatorowi… Ejże! Gonschorek? Co ci to?

Wystarczyło uważniej spojrzeć, by odgadnąć, co jest Gonschorkowi. Nie było potrzeby badać pulsu, dość było popatrzeć na białą jak kreda twarz. Gonschorek był martwy. Zwyczajnie i po prostu nie żył.

* * *

— Wdrożymy śledztwo, panie z Rivii — powiedział Ferrant de Lettenhove, instygator trybunału królewskiego. - Skoro składacie formalną skargę i powództwo, musimy je wdrożyć, tak każe prawo. Weźmiemy na spytki wszystkich, którzy podczas aresztowania i w sądzie mieli dostęp do twoich rzeczy. Aresztujemy podejrzanych…

— Tych, co zwykle?

— Słucham?

— Nic, nic.

— No tak. Sprawa zostanie z pewnością wyjaśniona, a winni kradzieży mieczy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Jeśli faktycznie do kradzieży doszło. Zaręczam, że zagadkę wyjaśnimy i prawda wyjdzie na jaw. Prędzej czy później.

— Wolałbym prędzej — wiedźminowi niezbyt podobał się ton głosu instygatora. - Moje miecze to moja egzystencja, nie mogę bez nich wykonywać mego zawodu. Wiem, że moja profesja przez wielu postrzegana jest źle, a moja osoba cierpi skutkiem negatywnego wizerunku. Biorącego się z uprzedzeń, przesądów i ksenofobii. Liczę, że fakt ten nie będzie miał wpływu na śledztwo.

— Nie będzie miał — odrzekł sucho Ferrant de Lettenhove. - Albowiem panuje tu praworządność.

Gdy pachołkowie wynieśli ciało zmarłego Gonschorka, na rozkaz instygatora dokonano rewizji magazynu broni i całej kanciapy. Jak łatwo było zgadnąć, po mieczach wiedźmina nie było tam śladu. A wciąż bocząca się na Geralta komendantka straży wskazała im podstawkę ze szpikulcem, na który nieboszczyk nadziewał zrealizowane kwity depozytowe. Wśród tych kwit wiedźmina wnet się odnalazł. Komendantka przewertowała rejestr, by po chwili podetknąć im go pod nosy.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sezon burz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sezon burz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Andrzej Sapkowski: Chrzest ognia
Chrzest ognia
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Ostatnie życzenie
Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Pani jeziora
Pani jeziora
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Krew Elfów
Krew Elfów
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski: Wieża jaskółki
Wieża jaskółki
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Sezon burz»

Обсуждение, отзывы о книге «Sezon burz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.