Poul Anderson - Inny świat
Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson - Inny świat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Phantom Press Internationa, Жанр: Альтернативная история, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Inny świat
- Автор:
- Издательство:Phantom Press Internationa
- Жанр:
- Год:1993
- Город:Gdańsk
- ISBN:83-7075-403-1
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Inny świat: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Inny świat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Inny świat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Inny świat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zesztywniał i zadrżał na całym ciele.
Wrócą, zorientują się, co się stało, i będą próbowali skorygować bieg wydarzeń. Jeśli choć jednemu z nich to się uda, wówczas ten świat zniknie z czasoprzestrzeni, a on razem z nim.
Deirdre przystanęła. Zlany potem Everard nie zauważył, czemu się przypatrywała, dopóki nie krzyknęła głośno i nie wyciągnęła ręki, wskazując na coś. Wtedy podszedł do niej i spojrzał na morze.
Kuter zbliżał się do brzegu, a jego wysoki komin wypluwał kłęby dymu i snopy iskier; złoty wąż na dziobie błyszczał w słońcu. Manse widział sylwetki ludzi na pokładzie i coś białego ze skrzydłami… Obiekt wzniósł się w powietrze z rufy i zaczął nabierać wysokości, ciągnięty przez linę. Szybowiec! Celtyccy aeronauci osiągnęli przynajmniej ten etap…
— To ładne — powiedział van Sarawak. — Przypuszczam, że mają też balony.
— Szybowiec odrzucił linę holowniczą i skierował się ku plaży. Jeden ze strażników na brzegu głośno krzyknął. Pozostali wybiegli zza węgła domu. Lufy ich karabinów błyszczały w słońcu. Kuter pomknął w stronę brzegu, szybowiec zaś wylądował, wyrywszy bruzdę w piasku.
Afalloński oficer wrzasnął, ruchem ręki nakazując agentom oddalić się. Manse dostrzegł przelotnie bladą i przerażoną twarz Deirdre. Później wieżyczka strzelnicza na szybowcu obróciła się — Everard domyślił się, że jest poruszana ręcznie — i odezwało się lekkie działko.
Amerykanin rzucił się na ziemię. Wenusjanin zrobił to samo, pociągając za sobą dziewczynę. Kartacze przerzedziły szeregi afallońskich żołnierzy.
Doszło do zaciekłej wymiany ognia z broni ręcznej. Z szybowca wyskoczyli ciemnoskórzy mężczyźni w turbanach i sarongach. „Hinduraj” — pomyślał Everard. Odpowiedzieli na strzały ocalałych strażników, którzy skupili się wokół swojego dowódcy.
Oficer ryknął i poprowadził ich do ataku. Manse podniósł głowę i zobaczył, że Afallończycy już niemal dotarli do załogi szybowca. Van Sarawak zerwał się na nogi. Everard przekręcił się i złapał go za kostkę, zanim tamten zdążył włączyć się do walki.
— Puść mnie! — Wenusjanin szamotał się, niemal płacząc. Martwi i ranni żołnierze leżeli nieruchomo na plaży, barwiąc krwią piasek. Bitewny zgiełk zdawał się sięgać nieba.
— Nie, przeklęty głupcze! Im chodzi o nas, a ten cholerny kapitan zrobił najgorszą rzecz z możliwych… — Nowa seria wystrzałów zaabsorbowała uwagę Amerykanina.
Napędzany śrubą płaskodenny kuter wpłynął na płyciznę i zaczął wypluwać ze swego wnętrza uzbrojonych mężczyzn. Afallończycy zbyt późno zorientowali się, że wystrzelali wszystkie naboje i znaleźli się w pułapce.
— Chodźcie! — Manse jednym szarpnięciem postawił na nogi Deirdre i van Sarawaka. — Musimy się stąd wydostać… Pójdziemy do sąsiadów…
Jakiś oddział desantowy zauważył ich i zawrócił. Kula z głuchym plaśnięciem uderzyła w piasek. Niewolnicy krzyczeli histerycznie wewnątrz domu. Dwa wilczury zaatakowały napastników i zostały zastrzelone.
Skulić się, pobiec zygzakiem i przedostać się przez mur na drogę — to był sposób, żeby uciec. Może by im to się udało, ale Deirdre potknęła się i upadła. Van Sarawak zatrzymał się, żeby jej strzec.
Manse również przystanął i było już za późno. Otoczyli ich obcy żołnierze, mierząc do nich z karabinów.
Dowódca napastników szepnął coś do dziewczyny. Deirdre usiadła i odpowiedziała wyzywająco. Tamtem roześmiał się krótko i wskazał kciukiem kuter.
— Czego oni chcą? — zapytał Everard po grecku.
— Was. — Spojrzała na niego z przerażeniem. — Was obu… — Oficer znów coś powiedział — …i mnie jako tłumaczkę… Nie!
Wykręciła tułów, zdołała się częściowo uwolnić od uchwytu zaciśniętych na jej ramionach dłoni i podrapała twarz najbliższego mężczyzny. Pięść Everarda zakreśliła w powietrzu krótki łuk i rozkwasiła czyjś nos. Nie trwało to jednak długo. Evervard został uderzony kolbą karabinu w głowę i półprzytomny poczuł, że czterech żołnierzy niesie go na kuter.
6
Załoga kutra porzuciła szybowiec, zepchnęła swój lekki statek na głębszą wodę i odpłynęła z maksymalną prędkością. Pozostawiła na plaży zabitych i rannych Afallończyków, ale zabrała ciała wszystkich towarzyszy.
Everard siedział na ławce na pokładzie kutra i przyglądał się, jak brzeg ginie w oddali. Stopniowo odzyskiwał jasność myśli. Deirdre wypłakiwała się w ramię van Sarawaka, który starał się ją pocieszyć. Zimny wiatr ciskał im w twarze wodny pył.
Kiedy dwaj biali mężczyźni wyszli z kabiny, umysł Manse’a znów zaczął pracować. To nie byli Azjaci, ale Europejczycy! A teraz, gdy uważnie przyjrzał się reszcie załogi, zauważył, że wszyscy mają europejskie rysy twarzy. Ciemna cera była wynikiem makijażu.
Wstał i spojrzał na swoich nowych panów. Jeden z nich był tęgim mężczyzną przeciętnego wzrostu, w średnim wieku, ubranym w czerwoną jedwabną bluzę, szerokie białe spodnie i karakułowy kapelusik; nie miał zarostu, a jego ciemne włosy były splecione w warkocz. Drugi był nieco młodszym, rozczochranym, jasnowłosym olbrzymem. Miał na sobie tunikę z miedzianymi haczykami, obcisłe spodnie z getrami, skórzany płaszcz i ozdobny hełm z rogami. Obaj nosili u pasa rewolwery i załoga kutra traktowała ich z szacunkiem.
— Co, do diabła? — Everard jeszcze raz rozejrzał się wokoło. Już przestali być widoczni z lądu i płynęli na północ. Pracujący na najwyższych obrotach silnik wprawiał cały statek w wibrację. Spieniona woda pryskała na wszystkie strony, kiedy dziób kutra ciął fale.
Starszy mężczyzna zwrócił się do więźniów po afallońsku. Everard wzruszył ramionami. Wtedy brodaty Nordyk najpierw odezwał się w niezrozumiałym dialekcie, po czym zapytał:
— Taelan thu Cimbric?
Manse, który znał kilka języków germańskich, wykorzystał szansę, a van Sarawak nastawił uszu. Deirdre skuliła się i przyglądała się tej scenie szeroko otwartymi oczyma, zbyt oszołomiona, żeby się poruszyć.
— Ja — odparł Everard. — Ein Wenig. — Kiedy blondyn spojrzał niepewnie, poprawił się: — A little [3] Tak… trochę.
.
— Ah, aen litt. Gode! — olbrzym zatarł dłonie. — Ik hait Boierik Wulfilasson ok main gefreond herr erran Bolesław Arkoriski [4] Ach, trochę. To dobrze. Nazywam się Boierik Wulfilasson, a to mój przyjaciel Bolesław Arkoński. (Przyp. tłum.)
.
Everard nigdy nie słyszał takiego języka — po tylu wiekach nie mógł to być pierwotny dialekt cymbryjski… ale rozumiał go dość dobrze. Gorzej było z wymową; nie wiedział, jaką przeszła ewolucję.
— What the heli erran thu maching, anyway? — wypalił. — Ik bin aen man auf Syrius — the stern Syrius, mit planeten ok all. Set uns gębach or willen be der Teufel to pay! [5] Co wy tam knujecie, do diabła? Jestem z Syriusza, z gwiazdy Syriusz i jej planet. Wypuśćcie nas, bo inaczej drogo zapłacicie. (Przyp. tłum.)
Boierik Wulfllasson zrobił smutną minę i zasugerował, żeby kontynuować rozmowę z pomocą młodej damy jako tłumaczki.
Zaprowadził ich do kabiny, która okazała się małym, lecz komfortowo urządzonym salonem. Drzwi pozostały otwarte; pilnował ich uzbrojony wartownik, inni zaś czekali w pobliżu.
Arkoński powiedział coś do Deirdre po afallońsku. Skinęła głową i grubas podał jej kieliszek wina. Wydawało się, że to ją pokrzepiło, ale odezwała się do Everarda matowym głosem:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Inny świat»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Inny świat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Inny świat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.