• Пожаловаться

Marina Diaczenko: Zoo

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko: Zoo» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, год выпуска: 2008, ISBN: 978-83-89951-93-9, издательство: Solaris, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Marina Diaczenko Zoo

Zoo: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zoo»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marina Diaczenko: другие книги автора


Кто написал Zoo? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Zoo — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zoo», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
* * *

W dalekim kraju, w nocy głębokiej jak toń oceanu, za stolikiem na brzegu podświetlonego basenu siedział młody człowiek o nieprzyjemnym, strasznym wyrazie twarzy. W niewielkiej odległości, ukryte przed wzrokiem, brzmiały młodzieńczą namiętnością skrzypce i flet. W matowym świetle reflektorów tańczyła półnaga Mulatka; jej ciemne, lśniące ciało, błyszczało niczym tafla wody.

Kelnerzy prześlizgiwali się w tłumie, na podobieństwo szarych wielorybów.

Młody człowiek palił, strząsając popiół do talerza z niedojedzoną wątrobą rekina. W powietrzu pachniało sztormem; nie dalej niż sto metrów od stolika, za krzakami magnolii, ocean ze wściekłością uderzał o kamienie. Na stoliku, przed młodym człowiekiem, migotał płomyk świeczki, pływającej w ogromnej muszli z masy perłowej; obok paliła się jeszcze jedna, nierzeczywista, na ekranie laptopa.

Sąsiednie stoliki pustoszały. Nieopodal, na przeciwległym brzegu basenu, pływały w gęstym, aromatycznym powietrzu czyjeś twarze nad białymi kołnierzykami, różnobarwnie pobłyskiwały brylanty w różowych kobiecych uszach, głosy mieszały się różnymi językami, niczym paplanina papug w ogrodzie zoologicznym…

Młody człowiek boleśnie pokręcił głową. Przetarł dłońmi twarz; papieros, zapomniany w popielniczce, umierał daremnie.

Starszy kelner, przyglądający się dziwnemu klientowi już półtorej godziny, bezszelestnie podmieniał popielniczkę. Wrócił do bufetu, gdzie nad głową barmana wisiał wypchany krokodyl, wykonany z porażającą maestrią.

— Co on pali? — Zapytał barman kącikiem ust.

Kelner ledwie zauważalnie kiwnął głową: wieloletnie doświadczenie i czuły węch pozwalały mu określać właściwości tabakowego dymu przy pierwszym wdechu. Zawartość zdobytej popielnicy przedstawiała sobą tylko resztki drogiego papierosa; tymczasem młody człowiek na brzegu basenu siedział, trzymając się za głowę i kiwał w rytm muzyki. Barman umiał czytać z ust — gdyby język, którym młodzieniec rozmawiał sam ze sobą, był mu znany, umiałby rozróżnić oddzielne słowa:

— P-pusto… gdzie się wszyscy podziali… hypofiz… Powiązania… Myśl, Denia, dalej, obudź się…

Przysunął się do laptopa. Na ekranie pojawił się tekst, przeplatany pstrymi wysepkami obrazków i schematów; młody człowiek wyszczerzył się, jakby zobaczył tam testament wroga. Jego twarz, podświetlona latarniami, świecą i ekranem, wywołała u starszego barmana uczucie deja vu. Gdzie, kiedy widział tę twarz? Taką straszną, taką znajomą… Gdzie, kiedy?

Klienci z odległego stolika odwrócili jego uwagę. Przyjął uzupełnienie zamówienia, przekazał notatkę do kuchni i przygotował rachunek. Zauważył, że młody człowiek na brzegu basenu jak siedział z nosem w ekranie, tak siedzi, tylko teraz na jego nosie, przedtem suchym, pobłyskiwały krople potu.

— Zar-raza!

Właściciel laptopa walnął pięścią w stół, aż podskoczyła świeca, i popielniczka i co bardziej nerwowi goście.

— W czym mogę panu pomóc, sir?

— W n-niczym — młody człowiek patrzył ciężkim i zimnym wzrokiem. — Zostawcie mnie w sp-pokoju.

Zamknął komputer i podniósł się zza stolika. Rozejrzał się nieprzytomnie, ruszył w kierunku basenu i tak jak stał, w ciemnym eleganckim garniturze, w krawacie, którego cena sięgała tysiąca dolarów — kelner miał wprawne oko! — W błyszczących, lakierowanych pantoflach, zwalił się do akwenu.

Podniosły się bryzgi wody. Na drugim końcu basenu zaśmiała się kobieta.

Młodzieniec płynął, podświetlony z dołu, rękawy i nogawki spodni rozpostarły się w wodzie jak na silnym wietrze. Kelner patrzył, porażony — sam w przeszłości był dobrym pływakiem, ale nigdy nie widział takiego stylu: dziwny klient trzymał nogi razem i, prawie nie zginając kolan, mocno wyginał się z boku na bok. Kelner nigdy by nie uwierzył, że człowiek w takim położeniu jest w stanie utrzymać się na wodzie — jednak młodzieniec płynął, podobny do ogromnego gada, a za nim ciągnęły się dwie rozchodzące się fale.

Dopłynąwszy do środka basenu, płynący odwrócił się na plecy. Ujrzawszy jego twarz, kelner wzdrygnął się i odwrócił.

— Potrzebna pomoc? — Zapytał olbrzym z naszywkami ochroniarza.

Kelner pokręcił głową i odszedł do bufetu; barman zadziwiał jakieś panie cudami swojej sztuki, a różnobarwne strugi, z różnych rozmiarów butelek wiły się wokół niego jak żmije wokół fakira. Sam nie wiedząc dlaczego, kelner podniósł wzrok nad głowę barmana…

— Boże wszechmogący — wymamrotał, czując jak wszystkie włosy stają mu dęba.

Patrzył na niego wypchany krokodyl, patrzył ciężkim i zimnym wzrokiem. Kelner nareszcie pojął, kogo przypomina mu nerwowy klient.

Pośrodku basenu cienko zagrał telefon. Pływak, jakby nieświadomy tego gdzie się znajduje, zdjął z paska komórkę:

— Tak… Kąpię się. K-kąpię się, mówię… W basenie… Nie — stał teraz w wodzie pionowo jak konik morski. — Tak. Nadzwyczajnie, twórczo, nowe, rozumiesz, idee… Tabunami… Myślę, może by tak artykulik wysmarować? Tak, w „Nature”… żartuję. Żartuję. Co?!

Kilkoma silnymi rzutami ciała dotarł do brzegu basenu i chwycił się za krawędź:

— Nie chrzań, Wadka! To niemożliwe… Co? N-tak… To wszystko. Wylatuję. W-wylatuję, powiedziałem, to wszystko…

I upuścił telefon. Ten, niczym srebrzysta rybka ześliznął się na dno i tam już pozostał, bez życia.

* * *

Dzień zaczął się jak zwykle. Z rana przy wejściu do „Imperium” utworzyła się kolejka; otworzonych było równo dziesięć okienek kasowych, wpuszczając lejące się potokiem pieniądze. Widzowie — wśród przyjeżdżających, jak zwykle w soboty, wielu było spoza miasta, przybywali tylko na jeden dzień skuszeni „zwierzęcą” atrakcją — ruszyli w kierunku wybiegów, wolier i klatek, gdzie zaczynała się codzienna praca: współzawodnictwo, intrygi i spory, ustalanie wzajemnych hierarchii, draki, potyczki, starcia i cała reszta.

Z jednym tylko wyjątkiem: krokodyle tego dnia nie wyszły z wody. Leżały kłodami w baseniku i nie zwracały uwagi na publiczność.

— Co za oszukaństwo! — Oburzali się widzowie. — Za co my płacimy?

Hipopotamice, ulokowane po sąsiedzku z krokodylami, zawiesiły toczone w tym czasie walki w błocie. Wyszły z jamy i położyły się daleko od barierki ogonami do odwiedzających.

Słoń Rawi nagle nerwowo zatrąbił. Dźwięk był naprawdę dziki, usłyszawszy go widzowie przestraszyli się, ale jednocześnie z radością czekali na kontynuację spektaklu — jednak słoń wybrał się w daleki kąt zagrody i stał opuściwszy nisko głowę.

W drugim kącie wybiegu słoni także obojętnie zastygły Szaszi i Gwiazdeczka.

Do administracji „Imperium” dotarły pierwsze skargi.

— Przyjechaliśmy z synem z Achtubińska, specjalnie do waszego zwierzyńca — krzyczała w kierunku okienka jakaś rozwścieczona dama. — Zapłaciliśmy! To oszustwo, tak naciągać ludzi!

Wśród tłumu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawili się dziennikarze.

Wezwali Wojkowa, wyrywając go, niezadowolonego, z prezentacji jakiegoś kolorowego czasopisma. Wojkow błyskawicznie ocenił sytuację i rzucił się na poszukiwanie Raczewskiego i Fedorowa. Niestety, pierwszy tego dnia miał wolne, drugi odpoczywał za granicą. „Imperium” szybko zostało oczyszczone z odwiedzających, do czego przyszło wzywać specjalny oddział policji, ponieważ niektórzy widzowie nie chcieli wyjść.

W południe w „Imperium” nikogo już nie było, oprócz pracowników ogrodu zoologicznego i współpracowników „Zwierz TV”. Końcówkę roboczego dnia spędzili w gabinetach, pomieszczeniach z aparaturą i palarniach, półgłosem pytając jeden drugiego: „Co dalej?”

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zoo»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zoo» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Marina Diaczenko: Ostatni Don Kichot
Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko: Tron
Tron
Marina Diaczenko
Отзывы о книге «Zoo»

Обсуждение, отзывы о книге «Zoo» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.