Кшиштоф Борунь - Kosmicni bracia
Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Борунь - Kosmicni bracia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kosmicni bracia
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1987
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kosmicni bracia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kosmicni bracia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Заключительный роман "Космической трилогии".
Kosmicni bracia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kosmicni bracia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ast leciała wprost w stronę statku. Ja wzniosłam się wyżej, chcąc objąć wzrokiem szerszy teren. Wydało mi się, że plac jakby nieco pociemniał czy zszarzał. W tej samej chwili do uszu mych dobiegł ostrzegawczy okrzyk Ast:
— Szu! Szu! Daisy!
Spojrzałam na czerniejącą w dole małą sylwetkę archeologa, potem na Ast unoszącą się kilkanaście metrów pode mną.
— Co się stało?
— Patrzcie! Tam! Tam!
Teraz dopiero spostrzegłam, że Ast wskazuje ręką na niebo. Przez ciało moje przebiegł dreszcz.
Nad nami, nad całym placem, na wysokości kilkuset metrów unosił się wielki granatowy obłok. Miał on kształt stożka zwróconego wierzchołkiem ku centrum placu i przypominał nieco tornado. Jednak niezwykle regularny, niemal geometryczny jego kształt wskazywał, że nie jest to zjawisko naturalne.
Naraz, tuż w pobliżu osi owego stożkowatego obłoku, poczęły przeskakiwać jasne błyski wyładowań elektrycznych. Jednocześnie rozległ się pomruk jakby nadciągającej burzy.
Widok był niezwykle piękny, a zarazem wstrząsający grozą nieznanego żywiołu. Nie mogłam oderwać wzroku od owej granatowej chmury, coraz bardziej zaćmiewającej blaski, jakimi rozświetlał niebo gigantyczny „kocioł alchemika”.
— Prędko do kosmolotu! — usłyszałam krzyk Jara.
Dokonałam nagiego zwrotu w powietrzu i pomknęłam ku statkowi. Zrobiło się jeszcze ciemniej. Ogarnął mnie wielki obłok. Poprzez hełm i skafander poczułam uderzenie jakby fali ulewnego deszczu.
W blasku wyładowań elektrycznych ujrzałam na moment srebrny kadłub kosmolotu i jakąś postać w skafandrze wzbijającą się w górę. Zaraz potem wszystko pokryła nieprzenikniona ciemność.
— Szu! Gdzie… — krzyk Ast utonął w ogłuszających trzaskach.
Jakaś potworna siła rzuciła mnie w dół, w górę i znów w dół. Zatraciłam zupełnie poczucie kierunku. Trwało to zresztą zaledwie krótką chwilę. Uderzyłam silnie głową o coś miękkiego, potem przygniotły mnie ciężkie zwały jakby gęstego błota.
Nie wiem, czy straciłam przytomność, czy było to tylko krótkotrwałe zamroczenie, dość że dopiero po pewnym czasie mogłam jako tako skupić myśli i spróbować ocenić sytuację.
Otaczała mnie ciemność. Jedynie zegary kontrolne w hełmie świeciły blado. Próbowałam wstać i wówczas przekonałam się, że nie mogę, mimo największego wysiłku, wykonać jakiegokolwiek ruchu. Wydawało mi się, że jestem skrępowana jakimiś elastycznymi, przylegającymi do powłoki skafandra taśmami. O tym, aby zmienić położenie ciała, nie było mowy. Na ogromny opór natrafiłam nawet przy próbach wyprostowania czy zginania palców.
W miarę upływu czasu odczuwałam coraz dotkliwszy ból wywołany gniotącym moje ciało ciężarem. Taki stan przeżywa człowiek tylko czasami we śnie i budzi się z ogromnym uczuciem ulgi. Teraz jednak była to rzeczywistość. Leżałam głową w dół, z rękami wyciągniętymi przed siebie, z jedną nogą podkurczoną, drugą wyrzuconą w górę. Cichy, miarowy szmer pod hełmem wskazywał, ze urządzenia tlenowe i termiczne skafandra.działają bez zarzutu.
Zdawałam sobie sprawę, że straszna tortura bezruchu może trwać długie dni, nim zakończy ją śmierć z pragnienia i głodu, gdy wyczerpie się zapas odżywczego płynu. Czułam, że zostałam zasypana jakąś drobnoziarnistą substancją lub też zatopiona w twardniejącym jak gips błocie. Nie widziałam żadnych możliwości ratunku. Przecież to samo co ze mną musiało się stać z Ast, Szu i kosmolotem, który z pewnością nie zdążył wystartować, nim granatowa chmura zasypała czy zalała dziwny plac.
Łączności telewizyjnej nie było, wątpiłam również, aby fale emisji fonicznej mogły dotrzeć do towarzyszy. Mimo to zaczęłam wołać rozpaczliwie pomocy. Długo nasłuchiwałam, czy jakiś dźwięk z głośnika nie przyniesie mi choćby najsłabszej nadziei ratunku. Na próżno. Znów wołałam. Nasłuchiwałam, wołałam, nasłuchiwałam…
Tak minęła godzina, potem druga. Ochrypłam z krzyku, byłam wyczerpana nerwowo, spocona z wysiłku, a może z przerażenia.
W połowie trzeciej godziny przestałam nawoływać. Nie wierzyłam, by pomoc mogła nadejść. I wtedy właśnie, gdy tępy ból wywołany bezruchem dokuczał coraz bardziej, niespodziewanie usłyszałam cichy szmer głosów.
Początkowo nie chciałam wierzyć. Myślałam, że to halucynacje. Poczęłam jednak krzyczeć i znów dobiegły mych uszu słabe odgłosy rozmowy czy nawoływań. Ogarnęła mnie szalona radość, ale natychmiast przyszła refleksja i lęk, że głosy te mogą nie nieść mi ratunku, że to mogą wzywać pomocy zasypani towarzysze. Wątpliwości trwały na szczęście krótko. Spostrzegłam, że po moim krzyku siła odbioru poczęła chwilami rosnąć, to znów maleć, zwłaszcza gdy milczałam zbyt długo. Nie ulegało wątpliwości, że źródło fal radiowych zmienia położenie, krążąc w pobliżu miejsca, w którym zostałam zasypana.
Po kilkunastu minutach wzajemnych nawoływań odbiór poprawił się znacznie i mogłam już zrozumieć niektóre słowa. Mimo zakłóceń, które wzmogły się również, łączność została nawiązana. Szukali mnie już od trzech godzin, wśród ogromnych zwałów sypkiej substancji zalegającej plac.
Dopiero po czterech godzinach Ast i Szu zdołali mnie wydobyć na powierzchnię. Byłam ogromnie osłabiona, zesztywniałe mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Bez pomocy nie byłam w stanie nawet usiąść,
Gdy rozejrzałam się po raz pierwszy wokoło, uczulam, że coś mnie chwyta za gardło. Plac zmienił zupełnie wygląd. Zamiast wklęsłej płyty, otoczonej przezroczystymi ścianami dziwnych budowli, ujrzałam potężny kopiec błękitnego „piasku”. Na środku placu osiągał on chyba pięćdziesiąt metrów wysokości. Tam, pod tym ogromnym stożkiem błękitnej, sypkiej masy, pogrzebany był kosmolot, a wraz z nim Zoe, Jaro i Dean. A może opuścili kosmolot i zostali zasypani tak jak ja? Wszak widziałam jakiegoś człowieka w skafandrze przy otwartym włazie śluzy.
Gdy powiedziałam o tym Szu, uspokoił mnie natychmiast.
— To była Ast! Nikt nie opuścił kosmolotu, obserwowałem bardzo uważnie przebieg zjawiska. Obawiam się tylko, że ta błękitna masa wypełniła wnętrze śluzy i może blokować wyjście.
— Jak to się jednak stało, że was dwoje nie przysypał piasek? Przecież Ast leciała bardzo blisko mnie.
— Przypadek.
— Przypadek?
— Tym razem naprawdę tylko przypadek. W tej chwili gdy chmura opadła w dół i piasek począł zasypywać plac, leciałaś znacznie wyżej niż Ast i znalazłaś się bezpośrednio w zasięgu stożka. Widziałem wyraźnie, jak porwał cię wir. Piach sypał się wyłącznie na środek placu, jakby przez jakiś gigantyczny lejek. Stożek wirował szybko, ale ruchu odśrodkowego cząstek nie dostrzegałem zupełnie.
— A Ast?
— Właśnie do tego zmierzam. Wszystko wskazuje, że gwałtowny ruch dokonywał się tylko w samej chmur/c i obejmował przede wszystkim zawarte w niej okruchy materii stałej. Można przypuszczać, że spotkaliśmy się tu z pewnego rodzaju środkiem transportu surowca przeznaczonego prawdopodobnie do przeróbki chemicznej. Ast nie została pochwycona przez stożek. Udało jej się wymknąć dołem i bez żadnych przeszkód mogła dotrzeć do mnie.
— A ty?
— Przy brzegu placu było zupełnie bezpiecznie. Dopiero gdy osuwający się z usypiska „piasek” dosięgnął naszych nóg, przenieśliśmy się na dach najbliższej budowli. Martwiliśmy się tylko o ciebie, gdyż w tumanach pyłu nie udało nam się zaobserwo-wać miejsca twego upadku.
Zza spiętrzonego wału błękitnego „piasku” wyrósł hełm, potem cala postać Ast. Geofizyczka miała przewieszony przez ramię altomagnetometr. Wspięła się na kopiec, brnąc po kolana w sypkiej masie, i stanęła w milczeniu nade mną.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kosmicni bracia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kosmicni bracia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kosmicni bracia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.