Zmieniały się zresztą w szybkim tempie również warunki bytowe większości mieszkańców „almeralitowego dysku”. Nowy rząd z Horsedealerem na czele rozpoczął od pierwszych dni po objęciu władzy wielkie roboty inwestycyjne na 15, 23 i 40 poziomie, przebudowując dawne składy i magazyny na mieszkania dla żyjących dotąd w okropnych warunkach Murzynów i wielu białych pracowników. Początkowe trudności żywnościowe, spowodowane częściowym zniszczeniem magazynów zboża przez morganowców, zostały pokonane. Uniwerproduktory Astrobolidu nie próżnowały i choć nie były w stanie zaspokoić całkowicie potrzeb ludności, jednak poważnie złagodziły niedobór produktów żywnościowych, odczuwany przed zebraniem nowych plonów. Zresztą mówiło się powszechnie, że plany przebudowy Celestii przewidują zainstalowanie potężnych, wysokowydajnych urządzeń produkujących syntetyczną żywność.
Również stan zdrowotny mieszkańców Celestii poprawił się znacznie. Przybyli z Astrobolidu lekarze — Summerbrock i Makarowa — nie szczędzili sił w walce z trapiącymi Celestian chorobami. Zanikły zupełnie tak częste w tym małym świecie wypadki obłędu. W tym samym czasie wszyscy lekarze i felczerzy Celestii z Bradleyem na czele szkolili się pod kierunkiem Kory Heto. Podobnie wielu techników i inżynierów przygotowywało się do wielkich zadań — budowy nowoczesnego statku kosmicznego, którego plany opracowywał sztab techniczny Astrobolidu w osobach Sokolskiego, Brabca, Suzy Brown i Kaliny. Jednocześnie rozpoczęto szkolenie specjalnej kadry pracowników technicznych i naukowych, którzy mieli w przyszłości kierować skomplikowanymi urządzeniami nowej Celestii. Jednymi z pierwszych, którzy ukończyli taki kurs zapoznając się szczegółowo z zasadami pilotażu Astrobolidu, byli Horsedealer i Green. Przeważnie jednak kierowano tam ludzi młodych, dwudziestoparoletnich chłopców i dziewczęta.
Wśród tego szybkiego nurtu, życia rósł w siłę i dojrzewał ruch, jakiego jeszcze nie znała Celestia. Jakże słabe i niepozorne były dawne Partie Powrotu w porównaniu z tą potężną organizacją, która skupiała setki ludzi we wspólnym dążeniu do wielkiego celu. Prawda o Ziemi torowała sobie zwycięsko drogę w umysłach pięciu tysięcy mieszkańców „dysku”, odciętego przez cztery wieki od świata.
Pierwsza nadawana specjalnie dla Celestii audycja z Ziemi wzbudziła tak ogromny entuzjazm, że w ciągu kilku dni szeregi Partii Powrotu podwoiły się. Topniały powoli uprzedzenia rasowe, które usiłowali wykorzystać przeciwnicy powrotu na Ziemię. Coraz więcej tych, którzy długo nie mogli przezwyciężyć nieufności i zabobonnego lęku przed ludźmi z Astrobolidu, porzucało Partię Niezależnych opowiadającą się za dalszym lotem do Gwiazdy Dobrej Nadziei.
W wyborach zwyciężyła Partia Powrotu. Trwały intensywne przygotowania do referendum, którego termin przyśpieszono o dwa tygodnie.
W przededniu głosowania, które powinno było zadecydować o tym, czy Celestia ma dalej lecieć do Alfa Centauri, czy też wracać na Ziemię, Horsedealer wygłosił wielką mowę na skwerze Tobiasza Greena, jak oficjalnie nazwano ten dawny skwer Greenów na 26 poziomie. Prawnuk wielkiego przedstawiciela rodu Greenów również dwoił się i troił agitując przez telewizory za powrotem.
Zwolennicy Partii Niezależnych nie próżnowali również, ale nikt z nich już się nie łudził, że referendum przyniesie wielkie zwycięstwo Partii Powrotu.
W radosnym dniu opublikowania wyników głosowania, na uroczystym posiedzeniu rządu Celestii zatwierdzono jednomyślnie plan budowy nowego wielkiego statku kosmicznego. Gdy Bernard Kruk jako minister budowy ogłosił po raz pierwszy oficjalnie, że nowy statek kosmiczny skróci termin powrotu na Ziemię do 20 lat, entuzjazm delegatów i przysłuchujących się przez głośniki i telewizory tłumów przeszedł wszystko, co widziała dotąd Celestia. Ludzie padali sobie w objęcia, całowali się i płakali z radości.
Nikt nie spał tej nocy. Na wszystkich niemal skwerach i placach „almeralitowego dysku” odbywały się tańce i zabawy. Powszechny nastrój radości zatarł wszelkie uprzedzenia i opory: w korowodzie tanecznym mieniły się czarne i białe twarze.
Tego wieczoru odbyła się skromna uroczystość weselna Daisy i Deana. Termin ślubu ustaliła Daisy, która w ten sposób chciała podkreślić nierozerwalność swego szczęścia ze szczęściem całej Celestii. Poza rodzinami nowożeńców na ślubie obecni byli Andrzej, Wiktor, Rita, Bernard i Stella. Stella chciała początkowo wymówić się chorobą, lecz na wiadomość, że na weselu będzie Sokolski, szybko odzyskała zdrowie. Obiecali również wpaść choć na chwilę zajęci sprawami państwowymi Horsedealer, Mallet i Green.
Daisy podczas kilkumiesięcznego pobytu w Astrobolidzie spoważniała i jakby wysubtelniała. Pod wpływem Rity, z którą dawna reporterka — a obecnie początkujący inżynier radiotelewizyjny — zawarła głęboką przyjaźń, nauczyła się wnikliwiej patrzeć na świat.
Atmosfera panująca na Astrobolidzie wpłynęła podobnie również na Deana. Rozwój jego jednak postępował bardzie] jednostronnie. Niepohamowane pragnienie wiedzy przysłoniło mu niemal cały świat. Młody astronom, zwolniony ze stanowiska w rządzie na własną prośbę, oddał się całkowicie studiom pod kierunkiem astrofizyka Engelsterna.
Green zjawił się już na początku uczty weselnej, ofiarowując nowożeńcom piękny gobelin ze swych prywatnych zbiorów.
Po złożeniu życzeń przysiadł się do Rity, którą już od czasów pierwszej wizyty w Astrobolidzie wyraźnie adorował.
— Dlaczego pani nie wstąpiła do rozgłośni, gdy tydzień temu odwiedziła pani Celestię? Było mi bardzo przykro — żalił się z wylewnością.
— Nie obiecywałam. Tyle mamy teraz pracy…
— Praca… praca… Kiedyż wreszcie nadejdą czasy, w których zniknie praca?…
— Nigdy — odrzekła Rita z uśmiechem. — Człowiek bez pracy nie byłby człowiekiem. A zresztą, czy można długo wytrzymać nie pracując? Dla mnie moja praca to wielka przyjemność.
— Zupełnie się z panią zgadzam — podchwycił Green. — Bez pracy życie byłoby nudne, jednostajne, nieciekawe… Jeśli mówiłem, że chciałbym, by nie było pracy, to miałem na myśli nie pracę dla przyjemności, lecz pracę z obowiązku, z konieczności. Zawsze uchodziłem w mojej sferze za człowieka bardzo pracowitego. Pracowałem dużo dla osobistej przyjemności, ale bywało nieraz i tak, że interesy wymagały ode mnie wypełniania pewnych obowiązków wtedy, gdy nie miałem na to najmniejszej ochoty. Taką pracę z przymusu, niegodną naprawdę wolnego człowieka, chciałbym na zawsze wykreślić z życia.
— A czy nie odczuwasz satysfakcji z wykonanej pracy, nawet wówczas, gdy nie sprawiała ci ona przyjemności, jeśli osiągnięty dzięki niej cel ma dla ciebie i innych ludzi odpowiednio dużą wartość?…
— Oczywiście, że wówczas jestem zadowolony z siebie. Ale czy nie jest to też pewnego rodzaju przymus wewnętrzny? Czy nie pragnęła pani nigdy znaleźć się w takiej sytuacji, aby móc robić wyłącznie to, co się pani podoba? Czy nie czuje pani radości, gdy może dowolnie pokierować rakietą? Czy nie chciałaby pani być wielbiona przez wszystkich i czuć, że świat cały posłuszny jest jej woli? — zapalał się coraz bardziej. — Że nie potrzebuje pani liczyć się z niczym i z nikim?…
— Co za dziwaczne pomysły? — żachnęła się Rita. Green stropił się nieco.
— Można czasem dać się ponieść fantazji… Czy pani nigdy nie chciałaby stać się bohaterką z bajki? Choćby na chwilę?…
— Może i chciałabym.. na chwilę — rzuciła w zamyśleniu. — Ale każda bajka miewa jakiś sens…
Читать дальше