Andrzej Drzewiński - Zabawa W Strzelanego
Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Drzewiński - Zabawa W Strzelanego» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zabawa W Strzelanego
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zabawa W Strzelanego: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zabawa W Strzelanego»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
1. Człowiekiem jestem
2. Ocalenie
3. Zapomniany przez ludzi
4. Zabawa w strzelanego
5. Samodzielna decyzja
6. Epidemia
7. Ich dwudziestu
8. W próżni nie słychać twego krzyku
9. Nieśmiertelny
Zabawa W Strzelanego — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zabawa W Strzelanego», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Filip czy ty wiesz na jakie niebezpieczeństwo nas narażasz?
Stary, poczciwy Risch. Nie dziwi się, że żyję. Nie cieszy, iż nie zalano mnie azotem, a za to w imię obrony ogółu karci mnie za inicjatywę.
– Słyszysz mnie?
Poszukałem wzrokiem oczka kamery, ale obite ściany były tak jednolite, że już miałem im pogratulować dobrej roboty.
– Słyszę. Posłuchaj mnie lepiej. Opowiem wszystko, co dotyczy ostatnich dni. Później, jeśli uznacie, że jestem chory, to możecie napuścić gazu i rozwiązać definitywnie sprawę.
Risch coś zabulgotał, ale ostro mu przerwałem.
– Proszę mnie posłuchać, to wam się przyda.
Opowiedziałem wszystko o laboratorium, o ucieczce z Pallisonem, ukrywaniu się na wzgórzach i tak dalej. Kiedy skończyłem poproszono, abym poczekał. Czas ciągnął się jak guma. Starałem się myśleć o czymś innym.
Siedziałem tyłem do drzwi i nawet nie zauważyłem, kiedy je otworzono. Ujrzałem, iż umieszczono za nimi plastykową śluzę z wpustami manipulacyjnymi.
– Podejdź do drzwi. Musimy pobrać krew. Podałem rękę anonimowym rękawicom. Podciśnieniowa strzykawka bezboleśnie wyssała mi parę centymetrów krwi. Poproszono, abym wrócił na miejsce i drzwi zamknięto z powrotem.
Przyszli po godzinie. Głośny hałas świadczył, iż tym razem obeszli się ze śluzą bez ceregieli. Pierwszy wszedł profesor, za nim dwóch wojskowych ze zmieszanymi minami. Żeby nie było wątpliwości, Risch miał na sobie mundur w randze majora. Stałem niepewny, aż objął mnie ramionami i mocno uścisnął.
– Jesteś zdrów! Wybacz, że to tak długo trwało, lecz musieliśmy się upewnić.
– Znaleźliście go? To był mutant? Risch uśmiechnął się do dwóch facetów. Odpowiedzieli mu blado.
– Nie mówiłem, że to zdolny chłopak? – Pchnął mnie ku wyjściu. – Właśnie wczoraj uzyskaliśmy ostateczną pewność. Ta diabelska Elfemia przyjęła trudną do wykrycia formę, prawie niewykrywalną w cytoplazmie, ale mamy ją.
– Wiecie już co wywołało mutację? Zaprzeczył ruchem głowy.
– Jeszcze nie. Właśnie nad tym pracujemy. Zwrócił się do jednego z mężczyzn.
– Proszę o formalne dołączenie profesora Stawica do naszej grupy w charakterze eksperta. Wojskowy przymknął potakująco oczy.
– Dobrze, wyrażam zgodę. Byłem znów sobą.
V
Jeden z trzech osobników zapukał do mieszkania zajmującego pół piętra, co w tej dzielnicy świadczy o dużych możliwościach finansowych właściciela. Otworzył im chudzielec około trzydziestki. Ubrany był w wytarte levisy, nie dopiętą koszulę dżinsową i śnieżnobiałe adidasy. Chyba żałował, że nie zdążył ich jeszcze wybrudzić. Jeden z przybyłych podsunął mu pod nos rękę z otwartą legitymacją. – Można? – spytał popychając drzwi.
Właściciel spokojnie przytrzymał je, z uwagą skonfrontował zdjęcie z twarzą i dopiero wtedy zdjął łańcuch. Weszli do pokoju.
– Proszę wybaczyć, ale wyjeżdżam z kraju na parę miesięcy i muszę skończyć pakowanie.
Spojrzeli na siebie, porozumiewawczo błyskając oczyma.
– Nie zajmiemy panu dużo czasu. Chcemy tylko dostać jedną informację.
Rzeczywiście wyjeżdżał. Otwarte szafy, meble zakryte pokrowcami i parę spakowanych walizek
było wystarczającym alibi. Gdy rozmawiał, do ostatniej torby pakował starannie owinięte w plastyk koszule i bieliznę.
– Jestem do panów dyspozycji.
– Pan zna Jorga Helgstroma?
– Tak, od kilku lat
– Czy pan wie czym on się zajmuje?
– Jest bakteriologiem, czy coś koło tego. Nigdy tym się dokładnie nie interesowałem. Czy coś mu się stało?
Ten z legitymacją zrobił nieokreślony ruch ręką.
– Miał wypadek i przez najbliższych parę dni będzie nieprzytomny. Niestety, posiada on bardzo ważną dla nauki informację. Mianowicie dostarczył swojemu laboratorium interesujący środek chemiczny, który, jak nas poinformowano, może być świetnym lekiem na zaburzenia układu krążenia. Wypadek spowodował, iż instytut dysponuje tylko minimalną ilością tego środka, co naturalnie przerywa tok badań. Z zapisków dowiedzieliśmy się, że od pana dostał on ów specyfik. Czy mógłby pan udzielić informacji na ten temat?
Tamten już od paru zdań słuchał z większą uwagą.
– Domyślam się o co może chodzić – odezwał się po chwili i wyszedł do drugiego pokoju.
Najwyższy z przybyłych zrobił parę kroków do przodu, tak aby móc zerknąć przez uchylone drzwi.
– To będzie ta sprawa – powiedział człowiek wchodząc z kartką w ręku.
– Kiedyś zajmowałem się hodowlą kwiatów, teraz od kilku lat nie pozwalają mi na to obowiązki, ale jeszcze od czasu do czasu dostaję przesyłki z tej dziedziny.
Podał kartkę.
– Przesyłkę dostałem od nieznanego mi hodowcy z okolic Karlbone. Z listu wynikało, iż na bazie jakiegoś endemitu wyhodował Heliozę: kwiat o niecodziennym zapachu. W celu rozreklamowania wysyłał po kraju próbki nektaru. Prawdą jest, że miał on niesamowity zapach. Kto wie, gdyby nie mój wyjazd, może poprosiłbym o bliższe szczegóły.
– Czy ten nektar dostał od pana Helgstrom?
– Tak, wziął prawie wszystko. Zaraz, moment! – zamachał rękoma i rzucił się ku stoliczkowi nocnemu.
Z szuflady wyjął plastykowe pudełko z brązową, już pomarszczoną kulką substancji na dnie.
– Zostawiłem sobie trochę.
Otworzyli i z wyraźną obawą powąchali.
– Przecież to w ogóle nie ma zapachu. Człowiek roześmiał się.
– Zgadza się. Hodowca zaznaczał, że nektar po kilku tygodniach traci swoje właściwości; jest już do niczego. Dlatego chciał tym zainteresować kogoś z większą gotówką. Rozumiał, iż musi mieć dużą plantację, jeśli chce na to zwrócić uwagę przemysłu kosmetycznego.
Mężczyzna stojący dotąd z tyłu chrząknął.
– Rozumiemy. To chyba będzie wszystko, jako że adres hodowcy, jeśli się nie mylę, jest na firmówce listu.
Ten z legitymacją potaknął.
– W takim razie dziękujemy za informację i przepraszamy, że zwróciliśmy się w tak urzędowej formie. Ale pracownicy służby zdrowia bali się, że tylko policji powierzy pan tajemnicę.
Roześmiali się wszyscy, łącznie ze znajomym Helgstroma.
– Przekażcie panowie Jorgowi pozdrowienia ode mnie, jeśli będziecie mieli okazję.
Przytaknęli. W drzwiach minęli się z dwoma bagażowymi z napisem „Linco" na czapkach. Była to nazwa portu lotniczego, skąd odlatywały odrzutowce transkontynentalne.
VI
Na jednym wolnym od wykresów i zdjęć kawałku biurka kończyłem pisać sprawozdanie, gdy do pokoju wszedł Risch. Gestem ręki poprosiłem, aby mi nie przerywał. Parę uwag i wątpliwości, które należy wyjaśnić i już mogłem pod spodem złożyć podpis.
– Gotowe – powiedziałem na głos, zadowolony z efektu kilkugodzinnej pracy. Wziął papiery w rękę.
– Nie da się odwołać wybuchu? – spytałem, ale on zajęty czytaniem, tylko pokręcił głową.
Trzy osoby miały decydujący glos w całej sprawie. Risch, jako inspektor Departamentu Zdrowia, nieznany mi szef sztabu na Okręg Północny Kowers i znany mi z telewizji sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego Steve Keler. Oni to podjęli decyzję, że po zebraniu wszystkich danych przez automaty, cały ośrodek ma zostać unicestwiony ładunkiem nuklearnym. Motywowano to nieodwracalnym skażeniem laboratorium i chęcią posiadania całkowitej pewności, że przez jakiś głupi przypadek wirusy nie wydostaną się na zewnątrz. Niestety testy wykazały, że po ogrzaniu odzyskają normalne cechy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zabawa W Strzelanego»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zabawa W Strzelanego» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zabawa W Strzelanego» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.