Andrzej Drzewiński - Zabawa W Strzelanego

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Drzewiński - Zabawa W Strzelanego» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zabawa W Strzelanego: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zabawa W Strzelanego»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbiór opowiadań:
1. Człowiekiem jestem
2. Ocalenie
3. Zapomniany przez ludzi
4. Zabawa w strzelanego
5. Samodzielna decyzja
6. Epidemia
7. Ich dwudziestu
8. W próżni nie słychać twego krzyku
9. Nieśmiertelny

Zabawa W Strzelanego — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zabawa W Strzelanego», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ty się spieszysz? – spytał niespodziewanie Mazzoni.

– Tak – odparłem z radosną nadzieją w głosie.

– Więc masz pecha – odparł i zaśmiał się, aż jego wielki brzuch zaczął podskakiwać na wszystkie strony.

Zauważyłem, że ma przepoconą koszulę nad sprzączką paska od spodni.

– Mam tutaj jedną sprawę do załatwienia – wyjaśnił, macając się po kieszeniach. – Zrób mi przysługę za przysługę i poczekaj na mnie. Dobrze?

Podeszliśmy do wozu. Otworzył drzwiczki.

– Włącz sobie radio i posłuchaj muzyki. Za godzinę powinienem wrócić – uśmiechnął się podejrzanie i zarechotał.

– O Boże! – pomyślałem.

Gdybym miał taki śmiech, to do końca życia chodziłbym ponury…

Włączyłem na pełny regulator pierwszą lepszą stację i z uwagą obserwowałem jego kroki. Szedł zdecydowanie ku sobie wiadomemu celowi. Czekałem z pozornym rozluźnieniem do chwili, gdy nie skręcił za jeden z murowanych domów. Wyskoczyłem z auta i pobiegłem za nim, opatrzności zostawiając pilnowanie dobytku. Z myślą, iż ostatnio często mam okazję do biegów dopadłem ściany budynku. Spokojnie, aby nie zwrócić uwagi przechodniów, wychyliłem się zza rogu. Mazzoni wchodził właśnie do drzwi małego domku o białych ścianach i nic nie wskazywało, aby był to posterunek policji. Drzwi momentalnie zamknęły się, Stałem ważąc decyzję. Gdy Mazzoni wchodził do środka dostrzegłem jedną rzecz, co do której chciałem się upewnić. Zrobiłem krok, potem następny.

– Witaj kotku – powiedziała korpulentna pani, gdy zapukałem dwukrotnie do drzwi.

Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego do drzwi tych instytucji puka się zawsze w ten sam sposób.

– Można? – spytałem z rozbrajającym uśmiechem.

– Naturalnie – odparła, lustrując mnie z góry do dołu. – Nie chcę być nachalną, ale sądzę, że kąpiel by ci się przydała.

Rozwiała moje ostatnie wątpliwości.

– Wedle pani uznania.

Roześmiała się i pociągnęła za policzek.

– Pierwszy raz u nas jesteś?

Kiwnąłem głową i westchnąłem z ulgą. W hallu, do którego weszliśmy nie było Mazzoniego, tylko dwie przeciętne dziewczyny. Zmrużyły oczy na mój widok. Posłałem im perlisty uśmiech.

– Tam są łazienki – pokazała ręką. – Odśwież się, a potem zapoznam cię z dziewczynami.

Goniony szmerem chichotów zamknąłem drzwi. Po prawej stronie były kabiny i momentalnie wiedziałem, w której znalazłbym Mazzoniego. Podśpiewywał i rechotał w sobie tylko właściwy sposób. Na palcach podszedłem do okna. Było starannie zamknięte, lecz nie okratowane. Kilka ruchów, podskok. i już byłem na zewnątrz. Zostawiłem je uchylone i po paru minutach byłem już w samochodzie. Z ręką na schowku przemyślałem parę faktów. Wyszło mi, iż Mazzoni nie wyjdzie stamtąd zbyt szybko i jest to dla mnie jedyna szansa na rychły powrót do stolicy. Wyciągnąłem kable, postękałem, zadrapałem dłoń, ale już druty miałem spięte na krótko. Wytoczyłem wóz na drogę. Teraz już wiedziałem, że mam przed sobą kilkanaście godzin jazdy. Z boku, na siedzeniu, rozłożyłem mapę. Przyznaję, że uśmiechnąłem się od ucha do ucha, gdy uzmysłowiłem sobie, iż to Mazzoni będzie musiał korzystać z tego, kursującego co dwa dni autobusu. Jedyne w czym czułem się nie w porządku to świadomość, że on już chyba nigdy nie weźmie autostopowicza. Westchnąłem na tyle głośno, żebym usłyszał, iż mam wyrzuty. Opony z sykiem pożerały taśmę asfaltu.

Dwukrotnie po drodze musiałem nabierać benzyny, ale najwyraźniej posługiwanie się cudzą kartą kredytową miałem we krwi.

Wreszcie stolica. Nie miałem zamiaru jechać do domu, wydawało mi się to zbyteczne. Zaparkowałem z tyłu uniwersytetu, tak aby samochód z odległą rejestracją nikomu nie rzucał sią w oczy. Tylnym wejściem, po schodach przeciwpożarowych wszedłem do środka. Był wczesny ranek i spodziewałem się zastać Rischa już u siebie w gabinecie. Zawsze przychodził najwcześniej z nas wszystkich. Zapukałem do sekretariatu i wszedłem. Panienka miała refleks, gdyż zdążyła wrzucić do szuflady książkę zanim ukazałem się jej oczom.

– Jest profesor? – spytałem. Na twarzy dziewczyny mieszało się zdziwienie z uspokojeniem.

– A to pan? Nie, nie ma go.

– Jeszcze nie przyszedł.

– Dzisiaj go w ogóle nie będzie. Prosił, żeby zostawić mu wiadomość, jak będzie coś pilnego.

Odezwało się we mnie przeczucie tak natrętne, że nie mogłem go powstrzymać.

– Pewnie ma pracę dla wojska? Panna Ruff kiwnęła odruchowo glową i aż się zaczerwieniła.

– Panie profesorze, on prosił, abym nikomu o tym nie mówiła.

Posłałem uśmiech, jakim podrywam dziewczyny.

– Sam mi o tym mówił parę dni temu, tylko wyleciało mi to z głowy. Zrobiłem świadomie pauzę.

– Więc kiedy wiem co on robi, niech pani powie, gdzie mogę go teraz znaleźć. Bardzo mi na tym zależy.

Pokręciła główką.

– Ale powie mu pan, że wyjątkowo dałam adres?

– Oczywiście, przecież tak właśnie było.

– Departament Zdrowia, ulica Długa 5.

– Dziękuję – cmoknąłem ją w policzek i wyskoczyłem na korytarz.

Panna Ruff coś tam jeszcze szczebiotała.

Departament Zdrowia mieścił się w dzielnicy banków i przedstawicielstw handlowych. Ciągły hałas, spaliny i ruch przez okrągłą dobę stanowiły humorystyczne miejsce na umieszczenie tego typu instytucji, ale nie to miałem teraz w głowie.

Przez główne wejście bez trudu dostałem się do środka. Dopiero, gdy minąłem okienko z napisem „Informacja" i ruszyłem ku schodom, zaczął się mały rozgardiasz. Zza biurka sprytnie schowanego za palmami wyszedł smutny mężczyzna. Głowę bym dał, że poza nim ożywiło się w okolicy jeszcze parę osób.

– Proszę o przepustkę!

– Przepustkę? – jęknąłem w duchu – ja nawet dowodu nie mam.

– Przepraszam – udawałem głupiego. – Chcę się widzieć z profesorem Rischem z Uniwersytetu.

– Przykro mi, ale taki pan u nas nie pracuje.

– Ja wiem, że on tu nie pracuje, ale sądzę, że znajduje się teraz na terenie gmachu. Pokręcił przecząco głową.

– To niemożliwe, musiałbym o tym wiedzieć.

Zerknąłem na schody. Myśl, aby umknąć dyżurnemu i samemu poszukać Rischa wydała mi się niedorzeczną. Przyszło mi do głowy, że mam jednak pewien atut.

– Proszę mnie wysłuchać – zaryzykowałem. – Niech pan sprawdzi, czy przypadkiem nie poszukujecie człowieka o nazwisku Filip Stawic. Ja nim właśnie jestem.

Musiał sobie coś przypomnieć, bo tylko na pozór powolnym krokiem wrócił do biurka. Nachy-

lił się nad małym monitorem i pogmerał przy klawiszach. Nawet specjalnie długo nie wpatrywał się w wydruk.

– Więc twierdzi pan, że jest pan profesorem Stawicem – spytał z miną świadczącą, iż nie jest zbyt dobrym psychologiem.

Kiwnąłem radośnie głową.

– Niech pan słucha… – zaczął, ale jak się okazało, było to czyste pro forma.

Dwóch nie wiadomo kiedy zmaterializowanych mężczyzn chwyciło mnie pod ramiona i zrobiło coś takiego z rękoma, że chcąc nie chcąc musiałem prawie dotknąć czołem podłogi.

– Zaprowadzić do izolatki – usłyszałem z góry głos dyżurnego.

Ze świadomością, że zaraz połamią mi ręce, byłem niesiony do windy, potem prowadzony korytarzem, a następnie już chyba z nadgorliwości wepchnięty kopniakiem do małego pokoiku. Trzasnął zamek. Z twarzą na gumowym obiciu zacząłem odgadywać, gdzie mam ręce i nogi.

Pozwolono mi czekać nie więcej jak dziesięć minut. Jeślibym nawet wątpił czy to głos Rischa, to pierwsze słowa, jakie usłyszałem rozwiały wszelkie wątpliwości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zabawa W Strzelanego»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zabawa W Strzelanego» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dannika Dark - Six Months
Dannika Dark
libcat.ru: книга без обложки
Andrzej Drzewiński
Andrzej Ziemiański - Przesiadka W Piekle
Andrzej Ziemiański
Andrzej Drzewiński - Nostalgia za Sluag Side
Andrzej Drzewiński
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom II
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Zapach Szkła
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Toy Toy Song…
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom III
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom I
Andrzej Ziemiański
Си Бокс - Dark Sky
Си Бокс
Dirk Schübbe - Nichtraucherfibel
Dirk Schübbe
Отзывы о книге «Zabawa W Strzelanego»

Обсуждение, отзывы о книге «Zabawa W Strzelanego» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x