Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Kraju Niewiernych
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Fioletowo-żółte trójgłowe ptaki dopadły ich w mgnieniu oka. Krzyki; ja śmiałem się, oni walczyli o swe atrapowe życia. Amazonka ustrzeliła z tuzin ptaszysk, nim została ostatecznie zadziobana. Zakuci w żelazo Murzyni szans nie mieli żadnych, potwory po prostu wyjadały ich z tych konserw. Twardo bronili się esesmani, ustawieni plecami w trójkąt, ostrzeliwujący się nieustannie długimi seriami; w końcu jeden nie dość szybko zmienił magazynek – i było po Niemcach. Golem próbował uciec, gnał ciężko przed siebie powolnymi zakosami, zdawało się, że ptaki nie dadzą rady, lecz rozdziobały i glinę. Śmierci wilkołaka nawet nie spostrzegłem. Z trollem był kłopot, bestia nie chciała zemrzeć, w szalonym procesie autoregeneracji odradzała się i odradzała. Ale i moi trójgłowi słudzy wzięli się na sposób: uniósłszy trolla gigantyczną pierzastą chmurą, przelecieli z nim nad rzekę i wrzucili w lawę. Wył. Najmądrzejszy ze wszystkich był elf. Postawił zasłonę dymną, cisnął granaty obronne i ruszył szturmem na mnie. On wiedział. Zagdakało M-16; pociski poszły w górę, ptaki dopadły i jego. Zulusi pędzili tuż za elfem. Młodszy nie dobiegł, starszemu ściąłem głowę. Ptaszyska jadły.
Mój cień na niebie tańczył, choć stałem nieruchomo.
Samuraj wysunął lekko miecz z pochwy, błysnęła klinga: ptaki zaskrzeczały i odleciały, pozostawiając dziesiątki nie dojedzonych ciał, głównie swych pobratymców.
Wszedłem w półmrok i chłód, i ciszę kościoła. Portal-Znałem ten portal, tak jak znałem całą tę świątynię, jak znałem wzorzec podobnych sytuacji. Są jednak w Irrehaare pewniki, których możesz się trzymać, choć oszukują cię czas i przestrzeń. Lecz mimo wszystko nie odwróciłbym się do wroga plecami, gdybym w ten sposób miał go stracić z oczu – ja nie traciłem z oczu żadnego miejsca w Irrehaare, byłem wszędzie i wszystkim. Byłem również ową płaskorzeźbą; byłem kolumnami, tympanonem, tronem i zasiadającym na tronie, całą kamienną jego świtą, Piotrem i Pawłem, Jeremiaszem i Izajaszem, całym marmurowym piekłem i niebem; i całym zdobiącym ten portal rzeźbionym bestiariuszem. I hipocentaurami, gorgonami, harpiami, inkubami, smokołapami, minotaurami, rysiami, lampartami i gryfonami, małpami, leocrocutami, mantykorami, sępami, tarandami, łasicami, smokami zwykłymi i jednookimi, i skorpionami, jaszczurami, amfisbenami, murenami, żółwiami. Czułem spokój, monolityczność i kruchość tych kamieni; stąpał po mnie Samuraj, drażnił rozwibrowany w mym wnętrzu pogłos kroków. Skazany na nieczłowieczość; nie ma wytchnienia dla nadludzi. Rozpuszczam się w Irrehaare. Topos cierpiących bogów. Imiona ograniczają również mnie.
Samuraj zatrzymał się na środku głównej nawy. Odwróciłem się.
– Już czas – rzekł. – Musisz umrzeć.
22. Samuraj
Taki niepozorny, taki przeciętny; przemieszaniem fenotypów przypomina Cavalerra. Wewnętrzną gęstością i nagromadzeniem w niewielkim ciele energii – Llametha. Krótko przystrzyżone włosy, twardość rysów i ciemne jedwabne szaty o mundurowym kroju nadają mu wygląd żołnierza.
Tak szczerego uśmiechu dawno nie widziałem.
– Kim jestem? Chcę usłyszeć to od ciebie. Odpowiedz. Kim ja jestem?
Spojrzał w bok, uciekł wzrokiem, zgasił uśmiech. Już wiedziałem, że powie prawdę.
– Jesteś naszym ratunkiem. Wybawieniem od Irrehaare.
– Człowiekiem?
– A co to znaczy?
– Nie jestem człowiekiem? To kim? Zaniepokoiło go moje opanowanie, wcale znowuż nie takie duże – powinienem spytać: „Czym?", nie „Kim?"
– Stworzyliśmy cię. Ja i Allah.
– Więc jednak. To laboratorium w Kongo… Wyhodowaliście mnie, organizm, który nie istnieje, który jest informacją w pamięci komputera. Symulacja.
– Żadna symulacja!
– Moje myśli, moje uczucia, kreowane podług jego algorytmów.
– Nie! To nie tak. Wykorzystaliśmy tylko wzór postaci gracza, to opakowanie.
– Opakowanie? Opakowanie na co?
– Na Irrehaare.
Nie zrozumiałem. A powinienem zrozumieć: wszystkie potrzebne dane podano mi jak na tacy.
– Gdyby nie zdrada Allaha… – ciągnął Samuraj – inaczej to wszystko miało wyglądać. Miałeś w ogóle nie odzyskać przytomności, umrzeć we śnie już dawno temu, nigdy nie dopuściłbym do tego stopnia zespolenia. Teraz jesteś niebezpieczny; widzisz, nawet nie pogorszę sytuacji, mówiąc ci to. Allah namieszał. Otworzył puszkę Pandory. I przeszkadzał mi ją zamknąć. Termin minął. Teraz się wreszcie zdecydował – ciekawym, po prawdzie, na co -ale może być już za późno. Nie okłamuję cię, nie miałoby to sensu.
– On twierdzi, że porwał mnie, by chronić właśnie przed tobą.
– Racjonalizuje głębsze motywy; poniekąd jesteś przecież jego synem. A on wcale nie jest taki bezstronny, za jakiego pragnąłby uchodzić. Wielki z niego manipulator; nigdy go zresztą do końca nie zrozumiem.
– To maszyna!
– Czy czujesz się synem maszyny? Nazwy, imiona -mogą zabijać, wiesz już o tym; ale czasami znaczą tyle, co suma ich głosek. Tego też się już chyba nauczyłeś – nie oczekuj po Irrehaare jednoznaczności.
– Jak więc mogę ci wierzyć?
– Nie wierz. Ale weź pod uwagę moje słowa. Jesteś opakowaniem na Irrehaare, na program Allaha, na jego pamięć – a twoim przeznaczeniem jest śmierć. Urodziłeś się dla tej chwili: dla śmierci.
– Mów dalej.
– Tylko w jeden sposób możemy się wydostać z Irrehaare – przez jego zniszczenie, bo przecież nie przez własny zgon. To ty będziesz tym, który obróci algorytm śmierci przeciw systemowi: jesteś z nim sprzężony, tak jak on sprzężony jest z nami. Rozłożysz go od wewnątrz. Uwolnisz nas. Jesteś personifikacją Allaha. Wypadkową wszystkich graczy – oczywiście, uwarunkowaną również własnym doświadczeniem. Z każdą chwilą asymilujesz kolejny obszar pamięci systemu. Z każdą chwilą stajesz się doskonalszym uśrednieniem charakteru człowieka. Coraz mocniej się sprzęgasz, jednoczysz… Pochłaniasz nas! Nie rozumiesz tego? Nie czujesz? Musisz umrzeć!
Zignorowałem te krzyki.
– Dlaczego władca Irrehaare miałby dążyć do zniszczenia swego imperium?
Wypuścił powietrze przez nos.
– Samuraj potwór i tyran, co? – mruknął. – Widzisz, i ja nie jestem taki jednoznaczny. Myślisz, że chciałem tego? Że marzyłem o tyranii? Że założyłem sobie z góry, iż doprowadzę do takiej sytuacji? Myślisz, że pragnąłem, żeby przeklinano moje imię, choćby i przybrane? To wszystko jest bardziej skomplikowane. Wybory, jakich dokonywałem, decyzje, jakie podejmowałem… Chęci tak naprawdę niewiele znaczą, na powierzchnię wypełza zupełnie coś innego; rok, dwa – spojrzysz w lustro i zobaczysz diabła.
– Poświęcasz się, co?
– Nie. Sam się chcę uwolnić.
– Od czego?
– Od Samuraja.
Zaśmiałem się. Ostatnio często wybuchałem takim krótkim, drwiącym śmiechem.
Zacisnął szczęki, zacisnął dłoń na rękojeści samurajskiego miecza.
– Nie możesz mieć do mnie pretensji – powiedziałem.
– Wszak jestem wypadkową wszystkich objętych Irrehaare graczy: Allah wżarł im się w mózgi i skopiował ich zawartość, wyrósł na niej, a ja jestem awatarem Allaha prawda? Nie mógłbym nienawidzić, gdyby oni nie nienawidzili.
– I nie mógłbyś kochać.
– Słowa, panie Samuraj. Nie rozpruję sobie brzucha. Nie zdziwiła go moja decyzja. Znał ją przecież od początku, przeczuwał.
– Ładnie załatwiłeś te atrapy – rzekł, wygładzając głos. – Tego mniej więcej oczekiwałem; rozprawiłeś się z nimi z marszu. Po to je zabrałem: chciałem zobaczyć, jak zabijasz. Ale mnie też przecież nie bezpodstawnie boją się ludzie. Aż tak późno jeszcze nie jest, żebym nie miał żadnych szans. Choć w istocie nie są one duże. W przeciwieństwie do ryzyka – skrzywił się nagle nerwowo.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.