Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mhm?

– Kilmouth. Czy to znaczy, że mózg mu zupełnie nie funkcjonuje? Płaskie EEG? Nawet przy bezpośrednim podrażnieniu?

– Powiem wam, co podejrzewam. – Zacisnęła palce na szklance, założyła nogę na nogę (Wroński i Reding odruchowo zmierzyli je wzrokiem). – Moim zdaniem Kilmouth nie wyszedł z tego wypadku wcale w lepszym stanie niż jego kierowca. Ale że śmierci, pogrzebu, postępowania spadkowego i całej tej procedury nie udałoby się już ukryć – wstawili go do takiego kombajnu aparatur podtrzymujących życie, że nawet stek po podpięciu zacząłby oddychać.

– Sugerujesz, że ten wypadek mógł być sfingowany. Jako beneficjent pierwszy przychodzi wobec tego na myśl szef Eccite.

Wzruszyła ramionami.

– Coś za bardzo filmowo mi to wygląda. Mówiłam tylko o faktach i osobistych podejrzeniach. Zresztą, pojęcia nie mam, kto jest szefem Eccite, wszystko wychodzi z sygnaturą Kilmoutha.

– Jeśli jednak…

– Słuchajcie – tu wyjęła zegarek (nosiła go niczym stoper, na łańcuszku na szyi) i spojrzała nań nerwowo – muszę się już zmywać, kończy mi się przerwa. – Dopiła wodę, wstała. – Pamiętajcie: nie spotkaliśmy się, nie rozmawialiśmy, nic nie powiedziałam, dziura w życiorysie; tak mi dopomóż Bóg.

Stukając obcasami, wyszła szybko z baru.

Wroński i Reding przez dłuższą chwilę milczeli. Z ukrytych głośników zawodził symfoniczny Portishead, barman wołał za zapominalskim klientem. Na zewnątrz zaczęło padać, obserwowali przez okno przechodniów rozkładających parasole: dostrzeżone realizacje stereotypów zawsze jakoś uspokajają.

– Im dalej w bagno, tym więcej krokodyli – skwitował wreszcie Wroński. Daniel kręcił głową.

– To musi być obsesja jednego człowieka. Musi!

– Ale z zewnątrz wygląda na firmę. Eccite. Szlag. Odpowiada kolektyw, nie odpowiada nikt. Kto się przestraszy? Kto zaryzykuje?

– Musimy wyciągnąć pojedynczego faceta ze szczytu – powtarzał Reding. – I tylko jemu zagrozić. Znowu wymienili spojrzenia.

– Planujemy tu poważne przestępstwo, bracie.

– No więc jaki, kurwa, jest ten plan?

Krok pierwszy: prześwietlić Eccite. Od tego były stosowne firmy, ich siedziby również znajdowały się w City. Ale musieli wyłożyć pieniądze. Wroński nazywał to „inwestycją". Być może. Lecz kto wykładał? Daniel.

W tym celu stworzyli fikcyjną osobowość prawną, Brick Ltd. To Brick zamówiła raport na temat Eccite. Podpisywały się osoby podstawione (co też kosztowało).

Raport nadszedł po tygodniu. Wroński i Reding zignorowali całkowicie obszerną analizę standingu Eccite; interesowały ich natomiast zasoby ludzkie firmy i jej wewnętrzna struktura. Jako prezes wciąż figurował Kilmouth – jednak dyrektorem zarządzającym był niejaki Lionel Stoke. Major zakreślił jego nazwisko na czerwono.

– Skąd możemy mieć pewność? – drążył Daniel. – A musimy przecież zagrać na sto procent. Dopiero byłaby chryja, gdybyśmy wyjechali z tym do niego, a facet autentycznie nie miałby o sprawie pojęcia.

– Jest dyrektorem, jak może nie mieć? Daniel kręcił głową.

– Pracowałeś ty kiedyś w jakiejś większej firmie? Musimy mieć pewność, że to wyszło od niego, że on podpisywał, że to do niego szła transmisja z Mutawahy.

– Żądasz niemożliwego. Musiałbyś się chyba włamać do ich biur.

Ale wieczorem, w kawalerce w Soho podnajmowanej tymczasowo przez Wrońskiego, nad piwem, chińszczyzną i tym grubym raportem o Eccite, doszli w desperacji i do tej opcji.

Biura Eccite zajmowały ósme i dziewiąte piętro nowego wysokościowca w północnej części City i były zabezpieczone jeszcze lepiej niż reszta tego skądinąd luksusowego biurowca. Wiedzieli, bo posłali na czują Fouchego, który w Legii Cudzoziemskiej wylądował był, uciekając właśnie przed wyrokiem za włamanie i rozbój.

Fouche wrócił i rozłożył ręce.

– Dajcie mi specjalistę, sprzęt i pół godziny, to wejdę. Ale na pewno nie po cichu.

– Więc trzeba przez ludzi – westchnął Daniel.

Następnego dnia przejechał się do Cambridge, by w studenckiej spółdzielni reasercherskiej zamówić pełną ściągę z netu o każdej z zatrudnionych w Eccite osób.

Spółdzielnia mieściła się na zapleczu salonu piercingu. W zapchanej pudełkami z CD klitce urzędował rudowłosy kulturysta. Zdezorientowany Daniel pokazał mu ogłoszenie.

– Colewater – przedstawił się paker. – O co chodzi?

– Nie macie tu telefonu? – zirytował się zastępczo Reding. – Trzeba się osobiście fatygować? Nie można e-mailem?

Colewater z kamienną miną wskazał na opinający nabity tors T-shirt. Nadruk głosił: „Tylko F2F: Oni słuchają".

– Więc?

Daniel podał mu wydruk listy nazwisk.

– Jak bardzo? – spytał Colewater.

– To znaczy?

Kulturysta spojrzał mu głęboko w oczy.

– Przecież wiadomo, że nie chodzi o zapuszczenie Altavisty. Danych zawsze jest za dużo. Co pan chce konkretnie?

– Wszystko. Wypalcie mi płytkę.

Colewater wskazał Danielowi plastikowe krzesło. Sam wskanował listę do kompa i wypalcował coś szybko na sensorycznej „podeszwie".

– Więc jednak komunikujecie się przez sieć! – wytknął mu Daniel.

– Jakoś muszę przekazywać ludziom zlecenia – zauważył Colewater.

– To dlaczego ja nie mógłbym złożyć zamówienia w ten sposób?

– Proszę bardzo – westchnął nieziemsko cierpliwy kulturysta i wyciągnął skądś z samego środka bałaganu nie opisaną dyskietkę. – Szyfruj pan tym. Ale po odbiór i tak będzie się pan musiał zgłaszać osobiście. Nie puszczamy w powietrze materiałów obciążających.

– No to kiedy ten odbiór?

– Już się zabrało do roboty dwa tuziny osób z naszej strefy aktywności. Czekaj pan.

Ostatecznie zajęło to pięć godzin. Przeliczając honorarium, Colewater flegmatycznie stwierdził, że to i tak szybko.

Z wypaloną płytką Reding wrócił do Wrońskiego.

Major przez ten czas przestudiował odnośne dane z raportu. Wyszło przy tym na jaw, ku irracjonalnemu zdumieniu Daniela, iż Wroński jest dalekowidzem i do czytania zakłada okulary. W okularach wyglądał omal dystyngowanie.

– Żadnych odchyłek w statystyce – oznajmił. – Wszyscy po studiach i stażach jak trza. Wszyscy nie karani. Jedyne, co wyróżnia Eccite, to ogłaszane zyski zarządzanych przedsiębiorstw: od trzech lat biją krzywą w sufit. Co w przypadku KS raczej nie dziwi, piszą, że teraz jest boom na tego rodzaju technologie; ale oni doskonale sobie radzą we wszystkich branżach. Z KS mają zresztą jakieś ściślejsze związki, na początku rozliczali się wzajemnie w akcjach, nie wiadomo za co. Oczywiście fikcja, bo wszystko to Kilmoutha. – Pomasowal nasadę nosa. – Więc widzisz, informacje niby są, i to w bród; tylko jaki z nich pożytek? A ty – co?

– Sekretarki – oznajmił Daniel, siadając. W drodze przejrzał pliki na laptopie i ułożył już plan. – Co najmniej cztery muszą wiedzieć wystarczająco wiele, by móc potwierdzić zaangażowanie Stoke'a.

– Sekretarki – skrzywił się Wroński. – Oczywistość. Teraz każdy się spodziewa i strzeże przed szpiegami konkurencji. Chyba że się nie znam; popraw mnie.

– Tak naprawdę przecież żaden z nas się nie zna -burknął Reding. – Ale od czegoś zacząć trzeba.

– Co proponujesz? Seks? Pieniądze? Strach? – Święta Trójca oficerów wywiadu, kanoniczna triada katalizatorów zdrady.

– Nie mamy żadnego Casanovy na podorędziu. No chyba że ty.

– O, na pewno.

– Przekupstwo? Ale one właśnie na coś takiego są przygotowane, a i pracodawcy się spodziewają; poza tym jeśli źle trafimy, sprawa się rypnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «W Kraju Niewiernych»

Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x