Mirosław Jabłoński - Czas wodnika

Здесь есть возможность читать онлайн «Mirosław Jabłoński - Czas wodnika» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas wodnika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas wodnika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zwolennicy demokracji amorficznej, osiadli na Ampis, dochodzą do wniosku, że nadchodzi ich czas… Kto wie, moze to także Twój czas?

Czas wodnika — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas wodnika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przyjrzał się z zainteresowaniem połatanej tablicy sterowniczej i spojrzał z podziwem na Burta.

– Nie boisz się na tym latać, synu? Lindsay wzruszył ramionami.

– Już mówiłem, mam długi. To była jedyna robota, którą mogłem dostać od ręki.

Czarny John pokiwał ze zrozumieniem głową. Zdawał się wczuwać w jego sytuację.

– Zmęczyłeś się? – zapytał jeszcze.

– Od lat tak się nie uchodziłem.

Korsarz powiódł wzrokiem po obecnych i zatrzymał się na chwilę przy Seksbombie.

– Chyba już cię gdzieś widziałem, kulasie – powiedział, marszcząc z wysiłku czoło. – Spotkaliśmy się chyba, nie?

– Raczej nie – powiedział Seksbomba swoim nowym głosem. – Nie miałem przyjemności.

– Dobra – rzekł raźnie John. – Mniejsza z tym. Zabierajmy się do roboty.

Lindsay jęknął w duchu. Miał już po uszy korsarza i jego planu. Jednak musiał się podporządkować. Zresztą roboty nie było dużo. Statek piratów mógł bez przeszkód przejść przez igielne ucho, więc po dwóch przymiarkach znalazł się w ładowni. Przycumowali go do magnetycznych chwytaków służących do kotwiczenia kontenerów i na tym ich zadanie w zasadzie skończyło się. Wedle następnych wskazówek korsarza mieli dać się zamknąć w jego statku, który wcześniej został spięty z komputerem pokładowym Consellera. Nad swym nowym wehikułem nie mieli więc żadnej władzy; nawet pozwolenie otwarcia drzwi toalety nadchodziło ze sterowni frachtowca dopiero na wyraźne życzenie potrzebującego. W statku Czarnego Johna paliły się tylko nocne światła. Na to też nie mieli żadnego wpływu.

Gdy to wszystko zostało przygotowane, gęsiego i pod eskortą wmaszerowali na pokład tych dodatkowych dwustu tysięcy BRT. Ostatni szedł Erret, zataczając się jakoś nadmiernie. Któryś z ludzi Johna pomaga mu, popychając go kolbą broni w plecy. Lindsayowi, który akurat obrócił się w prawie ciemnej ładowni, wydało się, że Seksbomba zgubił gdzieś swój garb. Zebrali się w sterowni i usiedli na podłodze pod ścianami, wyciągając nogi przed siebie. Lindsay zajął miejsce dowódcy.

– Widzę, że dobrze się pan u mnie czuje! – odezwał się Czarny John na powitanie. – Proszę się rozgościć. Sądzę, że to wszystko nie potrwa długo. Gdybyście byli nam potrzebni, zawiadomimy was. Aha, jeszcze jedno – pamiętajcie, że widzimy was i słyszymy cały czas. Lepiej będzie dla was, gdy nie będziecie za dużo kombinować!

Połączenie zostało przerwane. Siedzieli w milczeniu i w męczącym półmroku. Zdawało się, że na coś czekają. Było to idiotyczne, ich podróż w tej nowej sytuacji mogła przecież potrwać wiele tygodni. Zgodnie z rozsądkiem należało rzeczywiście "rozgościć" się i urządzić na dłuższy czas. Mogli tak samo nic nie robić, jak nic nie robili na pokładzie Consellera. Fakt podwójnego zamknięcia nie powinien na nich działać jakoś szczególnie. A mimo to czuli się – a przynajmniej czuł tak Lindsay – dziwnie. Nie wiedział, czy to z powodu samego zmniejszenia przestrzeni życiowej, czy też z powodu przymusu czuł się bardziej więźniem niż wtedy, gdy dowodził rozpadającym się Consellerem.

Czas mijał, nie wiedział nawet, czy upływają minuty czy godziny. Ludzie powoli oswajali się z nową sytuacją i rozłazili po statku. Oglądali, obgadywali, zaglądali do cudzych rzeczy… Wreszcie w sterowni został sam Burt i Erret. Lindsay popatrzył na niego uważnie – Seksbomba siedział prosto, oparty o ścianę, z wyciągniętymi przed siebie bosymi nogami! Obie były równej długości, a obok leżał tylko jeden but, ten normalny.

Oszołomiony Lindsay chciał właśnie zapytać, co to wszystko znaczy, gdy nagle od dzioba Consellera dobiegł głuchy grzmot, a potem drżenie przebiegło przez cały pancerz, przenosząc się przez magnetyczne kotwy na ich stateczek zamknięty w trzewiach olbrzyma. Jednocześnie w sterowni zabłysło pełne światło i ożyły wszystkie urządzenia. Burt poderwał się na równe nogi. Zapomniał o Errecie. Patrzył na działające już teraz ekrany. Były ciemne, bo pokazywały wnętrze ładowni, ale nagle Lindsay doznał wrażenia, że w jednym miejscu pojawił się nieregularny pas jeszcze większej czerni popstrzonej świetlikami gwiazd! Conseller rozpadał się!

Nie było wątpliwości, spracowany pancerz rozłaził się, pękał na wielkie płyty, powietrze rozsadzało go jak przeterminowaną puszkę konserw. Miliony ton metalu i tajemniczej rudy yrru rozpływały się powoli i majestatycznie w pustce, podążając jednak ciągle w stronę odległej Selenii. Magnetyczne chwytaki straciły swą moc i uwolniony niszczyciel dryfował wraz ze szczątkami frachtowca jak jeszcze jeden z jego zużytych elementów.

Burt nie robił nic, chociaż miał już całkowitą władzę nad statkiem. Nie wiedział, co się stało. Słyszał wybuch. Ale co go spowodowało? Czyżby Conseller rozpadł się sam z siebie w najodpowiedniejszej z możliwych chwil? Nie, to nieprawdopodobne. Nawet nie zauważył, że w sterowni znów byli wszyscy. Ale najbliżej stał Erret. Erret bez garbu i z jednakowymi nogami.

– Dostałem go wreszcie – powiedział Seksbomba.

Pomimo zamieszania panującego w sterowni wszyscy usłyszeli. I zamilkli.

– To ty? – zapytał Lmdsay, mając nadzieję, że zwariował. – Jak to zrobiłeś?

– Normalnie. W sterowni Consellera zostawiłem niewielki ładunek jądrowy o opóźnionym działaniu. Bardzo prymitywny, ale niezawodny. To był mój garb. Resztę urządzenia miałem w ortopedycznym bucie. To wszystko.

Ale jak mogłeś nosić na plecach bombę? Promieniowanie…

– Wam ono nie mogło zagrozić, dbałem o to. A ja…? Ja jestem homoidem, mnie ono nie szkodziło.

– Jesteś robotem? – wystękał Lindsay.

– Powiedzmy, że nie jestem człowiekiem. Wyprodukowano mnie-nas w liczbie stu pięćdziesięciu egzemplarzy. Naszym-moim zadaniem było zniszczenie Czarnego Johna. Wiele razy nie udawało się to, dlatego niektórym zdawało się, że przynoszę załogom pecha, a sam wracam. Tak to wyglądało. Ale uczyłem się. Za każdym razem, gdy popełniałem błąd, ja-następny byłem mądrzejszy. Aż wreszcie stało się. Patrol celowo starał się zapędzić Johna w nasze sąsiedztwo, by tym samym zwiększyć szansę mojego z nim spotkania. Oczywiście nikt nie mógł podejrzewać, że ten pirat wymyśli tak genialny – dla obu stron – plan. Ale stało się!

– Hm – chrząknął Lindsay. – I co teraz?

Z powątpiewaniem powiódł wzrokiem po twarzach obecnych, a potem po sterylnie czystej, aseptycznej niemal i kolorowej sterowni.

– Nie bardzo wiem, czy umiem tym kierować – dodał.

1979-1985

DZIEŃ PROCREATORA

Do całkowitego przebudzenia się pozostało jeszcze kilka minut, ale podświadomie już bronił się przed tym, co miało nadejść. Właściwie jeszcze spał, choć lekarze stwierdziliby -gdyby im oczywiście o tym powiedział – że już rozpoczął się czas czuwania i wszystkich tych sensacji doznaje na jawie. Dlatego nic im nie mówił, chcąc chociaż rzecz tak drobną zachować wyłącznie dla siebie.

Z powodu braku intymności umierał od wielu lat, a oni nie pozwalali mu na to, jakimś cudownym sposobem utrzymując go ciągle przy życiu. Poczuł ukłucie w przedramię. Teraz obudził się dla nich – obudził naprawdę. To autostrzykawka przywracała go światu. Tej chwili nienawidził od czternastu lat najbardziej, od momentu, gdy niedługo po skończonej wojnie – nie wiadomo: przegranej czy wygranej – okazało się, iż jest jednym z nielicznych mężczyzn, których jądra nie zostały uszkodzone przez promieniowanie. On wciąż produkował zdrowe plemniki zdolne do zapłodnienia zdrowej kobiety. A tych dziwnym trafem było wiele, tak wiele, że od czternastu lat nie zajmował się niczym innym, jak tylko odbudową ludzkości. Bo wtedy to na mocy specjalnego dekretu prezydenckiego on i kilku innych zostało Procreatorami, a odnowa biologiczna społeczeństwa stała się naczelnym prawem Konstytucji. Pamiętał, że jako szczeniaka zachwyciło go to. Dziś na samo wspomnienie zgrzytał zębami z rozpaczy i złości, wtedy bowiem umarł w nim człowiek, a powstał automat o nazwie Procreator. Sztuczny twór napędzany substancjami chemicznymi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas wodnika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas wodnika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Czas burzy
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Leonardo Banegas - Sweet-Jab
Leonardo Banegas
Vitaly Mushkin - Blow job. Bloody sex
Vitaly Mushkin
Отзывы о книге «Czas wodnika»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas wodnika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x