Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierwszy Ziemianin: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierwszy Ziemianin»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza słoneczna zeszła już za leżące nad widnokręgiem pasemko wieczornych chmur. Dzień miał się ku końcowi. Mój ostatni dzień na Ziemi… bez względu na to, czy Stanza i jego towarzysz doprowadzą mnie szczęśliwie na orbitę Plutona, czy też tropiący ich mściciele z gwiazd zdążą udaremnić wykonanie planu, którego celem miało być przesunięcie zwrotnicy na torze wszechświata. W tym drugim przypadku będzie to mój ostatni dzień nie tylko na Ziemi…

Pierwszy Ziemianin — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierwszy Ziemianin», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A jednak rozmawiamy akurat na tym kontynencie — wtrąciłem — pomimo że pan przecież pochodzi ze Wschodu…

— I do niego należę, chociaż za czasów naszych pradziadków nie mógłbym powiedzieć tego głośno. Zresztą gdybyś wtedy chciał spotkać się ze mną, musiałbyś odbyć podróż nad iwie morze, znacznie mniejsze, za to o wiele cieplejsze — uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. — Różnice, które dzielą ludzi wyrosłych z tradycji odmiennych obszarów kulturowych, nie są już teraz tak istotne, a wiesz, dlaczego?…

— Zdaje się, że wiem — odparłem po chwili namysłu. — Zostałem nawet pouczony przez Stanzę, o czym zapomniałem panu wczoraj powiedzieć. Otóż był on uprzejmy stwierdzić, że naszą, obecną, zresztą względną jego zdaniem, harmonię, zawdzięczamy istnieniu na Ziemi nowej ludzkiej cywilizacji, kosmicznej, która jakoby pojawiła się bez naszego świadomego udziału…

— To ostatnie jest niezbyt ścisłe… ale z grubsza biorąc Stanza ma rację. Wspomniałeś, że rozmawialiście z nim wczoraj o naszej f niewesołej przeszłości. W istocie tylko zawodowy historyk, szperający w prastarych źródłach wie, że ta przeszłość była o wiele bardziej mroczna, niż mogłoby się to dzisiaj wydawać… i zarazem heroiczna przez pozorną daremność szamotaniny jednostek światłych, szlachetnych, walczących” o prawdziwy postęp. Cóż, tkwiło w nas widać coś, co nie pozwoliło nam przegrać… choć przyznaję, że byliśmy bliscy klęski, kiedy wciąż jeszcze podzieleni, osiągnęliśmy w niektórych enklawach cywilizacyjnych ogromny wzrost, za którym nie nadążał rozwój. Jednak i nasza technika, nawet gdy pokonywała kolejne wysokie progi bez żadnych społecznych intencji, lub zgoła ze złymi intencjami, zawsze w ostatecznym.rachunku wychodziła na korzyść nam wszystkim, a to właśnie dzięki uporowi jakże nielicznych początkowo ludzi pracujących dla ogółu, w miarę upływu lat jednoczących się w coraz potężniejsze organizacje. Tak też było z tą ziemską cywilizacją kosmiczną… i ona przecież w zamyśle wielu jej prekursorów miała służyć uzyskaniu przewagi nad przeciwnym obozem, przewagi, którą dałoby się wykorzystać także w totalnej wojnie termojądrowej.

Zresztą określenie,cywilizacja” nie wydaje mi się w tym wypadku najszczęśliwsze. Chodzi o swego rodzaju wspólną czapkę, która nasunęliśmy na wszystkie ziemskie tradycyjne obszary kulturowe… i to nasunęliśmy ją w taki sposób, że większość ludzi obudziła się w jej cieniu, nie zdając sobie sprawy z faktu — i tutaj rację ma Stanza — że ta czapka w ogóle istnieje. Natomiast nieprawdą jest — i w tym względzie Stanza się myli — że doszło do tego bez naszego świadomego udziału.

W pewnym momencie rzeczywiście osiągnęliśmy taki stan zaawansowania techniki, że jedyną alternatywą rozumnego współdziałania stała się zagłada Planety. Niemniej, żeby! to współdziałanie zaistniało, potrzebny był jeszcze ogpem pracy i walki, potrzebne były nawet nowe ofiary. Najsilniejszy aktywny opór płynął niestety stąd, z obszarów twojej cywilizacji. Stawiały go koncerny, dla których podział świata na tych, którzy mają dużo i tych, którzy mają mało, a także perspektywa konfrontacji zbrojnej były źródłem kolosalnych zysków. Dlatego też koncerny, początkowo bardzo chętnie uczestniczące w planowaniu i realizacji programów badań kosmicznych, po upływie stosunkowo krótkiego czasu nie tylko zgłosiły swój brak zainteresowania, lecz także zaczęły wszelkimi sposobami przeciwdziałać dalszemu podbojowi Układu Słonecznego. Zorientowały się bowiem, że epoka kosmiczna oznacza ich koniec. A to dlatego, ponieważ ludzie, o których mówiliśmy, już zjednoczeni w skali globalnej, potrafili narzucić Ziemi konkretne i humanitarne prawa, dotyczące przestrzeni wokół Niej. A co ważniejsze, zdołali wyegzekwować przestrzeganie tych praw. Zabrakło miejsca dla konfrontacji, nikt nie mógł wykorzystać swojego przypadkowego pierwszeństwa, nikomu nie pozwolono umieszczać na orbitach broni ani zakładać własnych, zamkniętych baz czy to satelitarnych, czy planetarnych.

Komputery koncernów nie omyliły się w swoich przewidywaniach. Poza Ziemią pracowały dziesiątki, potem setki, potem tysiące i setki tysięcy ludzi. Powstawały nowe, superekonomiczne technologie, nowe źródła energii, eksploatacja wielu tradycyjnych surowców, a w efekcie i całe gałęzie przemysłu stały się powoli nieopłacalne. Wtedy koncerny, nie mające dostępu do próżniowych laboratoriów i wytwórni, przegrały konkurencję z programami państwowymi narodów zjednoczonych i upadły. Wtedy też narodziła się w naszym świecie cywilizacja, zwana przez Stanzę kosmiczną, która jednak jest tylko logicznym przedłużeniem linii rozwojowej, ciągnącej się przez całą historię Ziemi. Wraz z-umacnianiem się tej nowej cywilizacji, już układowej, zanikały, bo musiały zaniknąć, sytuacje konfliktowe, zredukowane z globalnych do lokalnych… — Amosjan urwał, odetchnął głęboko i bezwiednym ruchem przygładził swoje bujne, białe włosy. Wykorzystałem to, żeby powiedzieć:

— A jednak pozostały nam nie rozwiązane problemy i to wcale niebłahe. Nie dalej jak wczoraj czy przedwczoraj słuchałem w dzienniku dyskusji, nasuwających niezbyt miłe refleksje…

— …Ale nikt na naszym globie nie umiera z głodu, upowszechniliśmy dostęp do taniej energii z kosmosu, a nowa cybernetyka po prostu zmusiła możnych tego świata do sprawiedliwszego niż kiedykolwiek podziału dóbr. Tu chodzi o przesłanki teoretyczne i wynikający z nich wybór głównych kierunków kształtowania dynamiki przyszłego ładu społecznego… kiedy będzie nas nie szesnaście, lecz sześćdziesiąt miliardów. O sprawy organizacyjne i kulturowe… sądzę, że uporamy się także z nimi, tylko to musi potrwać. Zresztą nikt nie mówi, że Ziemia jest już rajem. Nie jest nim i nie będzie jeszcze bardzo długo… a najpewniej nigdy. Chyba że ty ją zmienisz… — spojrzał na mnie z figlarnym błyskiem w oczach.

— Niedawno usłyszałem tu, w tym pokoju, że należy pan do Wschodu — powiedziałem. — Tymczasem teraz pomniejsza pan wszystko to, co ten Wschód sobą reprezentuje. A przecież nawet w kwestii wyprawy „P — G” istniały między nami poważne rozbieżności.

Amosjan zastanowił się przez chwilę.

— Chyba masz rację — przyznał z zagadkowym uśmieszkiem, którego znaczenia w pierwszej chwili nie odgadłem. — Być może, zagalopowałem się nieco — rozłożył ręce. — Poniósł mnie temperament historyka… Tak, tak, zagalopowałem się — pokiwał głową z udanym ubolewaniem — i nic nie mogłoby mnie usprawiedliwić… gdyby moje intencje były równie zacne i uczciwe, jak niewinny był ton mojego głosu, kiedy to wszystko mówiłem. Ale ja, widzisz, jestem człowiekiem przewrotnym i nie przebierającym w środkach, więc postanowiłem tak poprowadzić naszą rozmowę, żebyś ty sam odnalazł cienie współczesnego życia ludzkiej społeczności, te cienie, które rzucają dzieje Ziemi, i nie tylko je odnalazł, lecz także żebyś mnie starał się przekonać o ich znaczeniu. Zrobiłem to, ponieważ…

— Rozumiem — mruknąłem. — Stary lis zakpił sobie z młodego kruka… a raczej gawrona…

— …ale i tak nie dostał swojego kawałka sera — podchwycił już bez uśmiechu. — To ty polecisz zmieniać światy, a ja zamierzałem jedynie naprowadzić cię na myśl, że mógłbyś podjąć się tego zadania nie tylko dla ratowania cywilizacji Stanzy. Bo uważam, choć rzecz jasna nie umiałbym tego mojego sądu uzasadnić przed Radą Naukową, że wykonując plan Stanzy przysłużyłbyś się także i Ziemi. Żachnąłeś się, uprzytomniwszy-sobie, że zamierzona przez obcych nowa ewolucja ma pójść w kierunku wskazanym nie przez ziemską społeczność, lecz przez informacje tkwiące w jednym jedynym człowieku. Ale pomyśl. Przecież ten człowiek zostanie wybrany bardzo starannie. Musi posiadać wiedzę i umiejętności, które pozwolą mu zrealizować program lotu, to jasne. Jednak ważniejsze, przynajmniej dla nas, będą cechy jego charakteru. Jego poczucie odpowiedzialności za Ziemię i życie w ogóle, jego pragnienie rozumienia innych, połączone z. konsekwencją działania… mógłbym tak wyliczać w nieskończoność, ale nie muszę, prawda? Już wiesz, do czego zmierzam. Podstawienie ewolucji w momencie jej narodzin takiego wzoru, kto wie, czy nie zmusiłoby mnie, jako historyka, do ponownego rozpoczęcia studiów od abecadła i to abecadła stanowiącego podstawowe elementy języka najzupełniej mi teraz nie znanego. Natomiast jako człowiekowi współczesnemu dałoby mi po prostu szczęście wynikające z faktu przynależności do świata, naprawdę najlepszego z możliwych. Uprzedzając twoje pytanie od razu powiem, że zastosowanie dltrageometrii przestrzeni ożywionej ma jakoby umożliwić Stanzie i jego kolegom utrwalenie w zapisie, o którym mówimy, także takich człowieczych cech, jak na przykład dobroć, skądinąd wymykająca się naszej ziemskiej matematyce. Tak mi w każdym razie oświadczył, kiedy go o to zagadnąłem. Przyjmijmy, że nie kłamie i że nie przecenia swoich środków.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierwszy Ziemianin»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierwszy Ziemianin» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierwszy Ziemianin» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x