Bohdan Petecki - Taki, co przyszedł z góry

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Taki, co przyszedł z góry» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1995, Издательство: Wydawnictwo Dolnośląskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Taki, co przyszedł z góry: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Taki, co przyszedł z góry»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Taki, co przyszedł z góry” jest powieścią niezwykłą. Przełamując wszelkie konwencje obecne dotąd w polskiej s.f., autor zaprasza nią do wspólnej, intelektualnej zabawy nie tylko miłośników gatunku, lecz czytelników chętnie sięgających po prostu po niebanalną, frapującą beletrystykę. Ta wielowarstwowa, przy pozorach dowolności skonstruowana z niesłychaną precyzją, nieco diaboliczna powieść, spełniająca formalnie wszystkie kryteria obowiązujące w fantastyce, równocześnie śmiało może być bowiem zaliczona do współczesnej literatury tzw. głównego nurtu. Alternatywa: oportunizm i świadomy sprzeciw, dylematy jednostki szukającej własnej drogi i zwykłego, ludzkiego szczęścia w labiryncie uzależnień cywilizacyjnych, presji historii, szumie informacyjnym pseudonaukowego bądź ideologicznego ogłupienia, to sprawy najgłębiej wpisane w rzeczywistość dzisiejszego człowieka, nawet umownie uwolnionego od fizycznych i materialnych plag w jakimś sztucznie wykreowanym rezerwacie. Podobnie jak względność czasu, konfrontacja z szarlatańskimi próbami zbawiania świata, konieczność powrotu — w imię przetrwania — do podstawowych, humanistycznych wartości, oraz nieuchronność decydującego życiowego wyboru. A to właśnie jest treścią tej książki.

Taki, co przyszedł z góry — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Taki, co przyszedł z góry», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odbiłem się plecami od pnia drzewa i wyszedłem z cienia na słońce.

VII. Ziemia jeden. Trzy

Dziewczyna szła szybko, rozglądając się gorączkowo. Kiedy mnie spostrzegła, stanęła jak wryta i wydała cichy okrzyk.

— Witaj, człowieku — powiedziałem, podchodząc. Zobaczyłem równocześnie czerwoną plamę, wypływającą na jej policzki i zieloną strzałkę, która zapaliła się nad drzwiami. — Myślałaś, że ci uciekłem? Ja? Tobie? — spojrzałem na nią z gorzkim wyrzutem, po czym jednak prędko rozpłynąłem się w stosownym uśmiechu. Określiłbym go jako obiecujący. Wieczór coraz bliżej — stwierdziłem rozmarzonym tonem. — Czyżbyś zapomniała? Słowiki, kwiaty, ustronna altana? No dobrze — posmutniałem i wskazałem wzrokiem drzwi. — Jak poszło? Wszystko gotowe?

— Bo ja… Bo… — wyjąkała. — Przepraszam. Nie było mnie dłużej, niż się spodziewałam. Tak, oczywiście, możemy wejść. Proszę.

Na progu dotknąłem jej ramienia.

— Jeszcze jedno — mruknąłem. — Pewnie to ogromnie niedyskretne pytanie, ale mam swoje powody. Powiedz mi do ucha — pochyliłem się — czy te twoje prześliczne złociste włosy są złociste z natury, czy też, szczęśliwym dla mnie zbiegiem okoliczności, troszeczkę tej naturze pomagasz?

Odsunęła się ode mnie z pośpiechem stanowczo godnym lepszej sprawy.

— Nie rozumiem…

— Wydawać by się mogło, że zagadnienie jest stosunkowo proste — zauważyłem. — Chodzi mi mianowicie…

— Mam włosy takie, jakie mam — przerwała naburmuszona. Nareszcie doszła w niej do głosu stuprocentowa kobieta.

Zaśmiałem się.

— To nic. I tak za tobą szaleję — uspokoiłem ją, po czym wszedłem pierwszy.

Wszystko zielonkawe. Wszystko jak w pierwszym pawilonie, wyjąwszy kilka niewielkich aparatów na stojakach, połączonych kablami. Nad wezgłowiem leżanki opuszczane rusztowanie. Jałowiec i Kobra patrzyli na mnie zimnawo. Położyłem się, wyciągnąłem jak długi, odetchnąłem z rozkoszą i powiedziałem:

— Już. Mogę tracić przytomność. Przecież nie powinienem widzieć, co spłynie na mnie z sufitu. Jeszcze bym się przestraszył i stracił wesoły nastrój. Jaki wtedy byłby ze mnie pożytek?

— Istotnie musi pan teraz zasnąć — rzekł doktor Iwo. — Tego wymagają badania. Nie będzie to jednak narkoza, tylko zwykły sen hipnotyczny. Proszę się rozluźnić i zamknąć oczy.

— Jak najchętniej. Przynajmniej co się tyczy oczu. Bo rozluźnić bardziej już się nie mogę.

Zasypiając spodziewałem się, że po przebudzeniu znowu zobaczę nad sobą brodacza monachijskiego i nie będę wiedzieć, gdzie jestem. Ale oczyszczanie pamięci z niepożądanych wspomnień należało widać jedynie do pierwszego etapu. Przyjemnie zdziwiony zeskoczyłem z leżanki na podłogę, wykonałem kilka przysiadów, po czym usiadłem i rozejrzałem się leniwie.

— Znowu ubyło mi parę lat — oświadczyłem. — Uważaj, aniele — zwróciłem się ostrzegawczo do dziewczyny. — Powiedz im, żeby w porę przystopowali. Inaczej któregoś dnia dojdę do wniosku, że jesteś dla mnie za stara.

— Może pan przejść do następnego pawilonu — oznajmił skrzypiącym głosem Kobra.

— Zastanę was tam?

— Tak.

— Pójdziecie jakimś tunelem? Czy tylko na skróty? No cóż, wy nie musicie trzymać się wytyczonego szlaku. Choć podejrzewam, że też go macie, a jedynie o tym nie wiecie. Nieważne. Ważne, że tam będziecie. Zatęskniłbym się na śmierć, jeśli można tak powiedzieć. A zmieniając temat, czy jest tu gdzieś w pobliżu studnia? Taka zwyczajna, staroświecka? Znajdujemy się przecież w rezerwacie?

— Nie ma. Po co panu studnia? — zainteresował się Jałowiec.

— Drobiazg — machnąłem ręką. — Chciałem sobie coś sprawdzić. Od biedy wystarczyłoby mi lusterko, ale studnia byłaby lepsza. Chodzi o element głębi i tajemniczości. Pochyliłbym się powoli, zajrzał… i co bym zobaczył? Oto jest pytanie.

— A co pragnąłby pan zobaczyć?

— Na przykład człowieka — starałem się wymówić to słowo dokładnie tak, jak wymawiał je robot na Alfie. Wymienili szybkie spojrzenia. To znaczy, Kobra i Jałowiec. Dziewczyna usiłowała wypatrzyć zieloną pchłę, która właśnie skoczyła jej pod stopy i ukryła się w zielonej, włochatej wykładzinie.

— Jakiego człowieka? — odezwał się po chwili siwy. — Takiego, jakim jest, czy takiego, jakim być powinien?

— Ajejejej! — złapałem się za głowę. — Jeszcze jedno podobne zdanie, a zacznę myśleć. Myśleć i mówić. O homeostazie, przebudowie neosfery, skali wartości, o istocie etycznej i o sprzecznościach współewolucji rozumu oraz przyrody. Dorzucę jeszcze parę słów o motywacjach i co? Albo z pacjenta stanę się nagle waszym uczonym kolegą, albo weźmiecie mnie za durnia, powtarzającego wyświechtane truizmy, albo, ponieważ nie wolno mi filozofować, uznacie, że skoro jednak filozofuję, to widać w pierwszym pawilonie popełniliście błąd i będę tam musiał natychmiast wrócić, abyście go mogli naprawić. Żadna z tych trzech ewentualności nie wydaje mi się na tyle pociągająca, bym miał tu siedzieć choć sekundę dłużej. Bywajcie — skierowałem się ku drzwiom. Zatrzymał mnie głos Kobry.

— Wspomniał pan o motywacjach… — odwróciłem się i spojrzałem na niego z sympatią. Wreszcie porządnie zasyczał.

— Tylko mimochodem — zastrzegłem się prędko. — I nie miałem na myśli siebie. Osobiście nie znajduję w sobie jakichkolwiek motywacji. Natomiast na was nie postawiłbym złamanego grosza. Jest taka jedna motywacja. Fachowcy nazywają ją hubrystyczną. Polega na nieposkromionej potrzebie stałego potwierdzania własnej ważności. Chodź, aniele — skłoniłem głowę w stronę Heleny. — Najwyższy czas, żebyśmy się wzajemnie trochę samopopotwierdzali. Brzmi to może odpychająco — przyznałem — ale nie zrażaj się. Zobaczysz, będzie jak w starym kinie.

— Chwileczkę — zaoponował tym razem Jałowiec. Wzruszyłem ramionami i zatrzymałem się ponownie.

— Żeby potem nie było na mnie — powiedziałem. — O nic nie pytam, niczego nie doradzam, nawet nie patrzę w kierunku komputerów.

— Właśnie — podchwycił. — Z tonu, jakim przed chwilą wymówił pan słowo: człowiek, oraz z tego, co usłyszeliśmy teraz wynika, że przed przyjściem tutaj odbył pan… miał pan jakieś spotkanie. Coś pan przeżył, lecz nic nam pan o tym nie mówi.

— Nawet jeśli mały wiaterek z kosmosu sypnął mi w oczy garścią informacji, to stało się to bez udziału mojej woli — oświadczyłem. — A zważywszy waszą rozbrajającą, dziecięcą szczerość, jak panu nie wstyd podejrzewać, że w rewanżu ja coś przed wami ukrywam?

— Lepiej, by pan jak najmniej wiedział o zdarzeniach, w których pan kiedykolwiek i gdziekolwiek uczestniczył — odrzekł. — Lepiej dla sprawy. Ponieważ jednak w miarę upływu czasu i tak będzie pan stopniowo odkrywać przypadkowe karty, kilka rzeczy panu wyjaśnimy. Najpierw o motywacji, skoro od niej zaczęliśmy. Nie kierują nami egoistyczne cele, nie szukamy samopotwierdzenia się, w ogóle nie myślimy o sobie. Pracujemy w imię sfery rozumu, o której to przebudowie wyrażał się pan tak ironicznie, bo jest ona absolutnie konieczna, jeśli mamy przetrwać. Przedstawiciele różnych dyscyplin, generalnie podzielający nasz pogląd na problemy współczesnego świata, różnie próbują przyczyniać się do poprawy sytuacji. Co do nas, jesteśmy psychofizykami i działamy w ramach naszej specjalności. Postanowiliśmy stworzyć alotropiczną odmianę, pierwiastka ludzkiego w społeczeństwie. Wie pan przecież, na czym polegają naturalne i sterowane procesy alotropii… pomijając samo zjawisko, które jest stare jak wszechświat. Zmiany zaczynają się w jednym miejscu i rozszerzają. Obejmują sąsiednie drobiny, te zarażają, że tak to określę, znowu sąsiednie i tak dalej. Bez naruszania stanu skupienia…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Taki, co przyszedł z góry»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Taki, co przyszedł z góry» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Taki, co przyszedł z góry»

Обсуждение, отзывы о книге «Taki, co przyszedł z góry» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x